Pacers wygrywają po dogrywce

Spore emocje, kolejna dogrywka i kolejna przegrana – tak w skrócie można opisać piątkowy mecz Boston Celtics z Indiana Pacers. Mecz, w którym nie wziął udziału Jeff Green, wycofany w ostatniej chwili ze składu z powodu dogadywania transferu, w ramach którego 28-letni skrzydłowy na przenieść się do Grizzlies. Bez niego Celtom udało się odrobić ponad 10 punktów straty i doprowadzić do dogrywki. W tej lepsi okazali się być jednak Pacers, którzy z lekką pomocą sędziów wygrali ostatecznie 107-103, fundując Bostończykom już 22. przegraną w tym sezonie. Do dogrywki wielkim rzutem zza łuku doprowadził Avery Bradley. Sześciu zawodników Celtics zdobyło dziesięć lub więcej oczek.

BOXSCORE | GALERIA

Początek meczu był wręcz okropny. Strata za stratą, pudło za pudłem. Zawodnicy myślami byli chyba wciąż przy Jeffie Greenie – pytanie tylko, czemu myśleli o nim też zawodnicy Indiana Pacers. Koniec końców, wszystko się wyprostowało, a zawodnik Pacers, który mógłby się przejąć transferem Greena najbardziej, był najlepszym zawodnikiem na parkiecie – Roy Hibbert zdobył 11 punktów w pierwszej odsłonie, dzięki czemu Pacers już po paru minutach gry wyszli na ponad 10-punktowe prowadzenie. Fakt faktem, że Celtowie dochodzili do naprawdę niezłych sytuacji rzutowych, ale większość prób była po prostu niecelna. Odrobinę lepiej wyglądało to w drugiej kwarcie, ale Pacers do przerwy i tak zdołali powiększyć przewagę, wygrywając po 24 minutach 46-37.

Odrabianie strat zaczęło się więc już w trzeciej kwarcie (na starcie której gospodarze spudłowali osiem rzutów z rzędu), ale jeszcze na nieco ponad osiem minut przed końcem spotkania Pacers prowadzili nawet 13 punktami. Szybka odpowiedź spowodowała jednak, że Celtowie zachowali szansę na zwycięstwo, a dobrze spisywali się w tym czasie m.in. Marcus Smart czy Jae Crowder. Po trójce Sullinger na półtorej minuty przed końcem goście wyszli w końcu na prowadzenie, ale do wyłonienia zwycięstwa potrzebna była dogrywka. W tej dziwne decyzje podejmowali sędziowie (przede wszystkim sytuacja z ratującym piłkę Smartem), rzutu na remis nie trafił niestety Kelly Olynyk, a siedem kolejnych pudeł ze strony Celtów nie pomogło wyrwać tego meczu Pacers.

Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. Słaby start. Obu drużyn, choć Pacers zdołali się ogarnąć jeszcze w pierwszej kwarcie. Celtowie zrobili to dopiero w odsłonie numer cztery. Na początku wyglądali jednak na zagubionych, popełniali sporo błędów, a rzuty z dalszych odległości tylko obijały obręcz.
  2. Bardzo dobrą czwartą kwartę. W niej Celtics przegrywali nawet 13 punktami, ale mimo to potrafili wyjść jeszcze na prowadzenie. Wielka w tym zasługa Marcusa Smarta (trzy trafione trójki, dziesięć punktów i dwie asysty), ale też przede wszystkim Avery Bradleya, który nie tylko doprowadził do dogrywki, ale w samej czwartej kwarcie zdobył 11 punktów, a kolejne pięć dołożył w dogrywce. Celtowie wygrali ostatnią odsłonę 34-29, trafiając 12 z 19 oddanych rzutów (63 procent).
  3. Evana Turnera w roli Rajona Rondo. Turner wrócił do Indianapolis, gdzie spędził kilka bardzo nieudanych miesięcy w zeszłym sezonie i grał z naprawdę sporym zaangażowaniem, co objawiło się przede wszystkim na tablicach – zebrał 15 piłek, czym wyrównał swój rekord kariery. Prócz tego zapisał na koncie także dziewięć punktów oraz siedem asyst, rozgrywając naprawdę przyzwoity mecz.
  4. Sześciu zawodników z podwójnymi zdobyczami punktowymi. Najwięcej tych oczek zdobył wspomniany już Bradley (23), bardzo dobre spotkanie z ławki zaliczył Brandon Bass (17 punktów, 4 zbiórki, 2 bloki), nieźle spisał się też Kelly Olynyk (13 punktów, 6 zbiórek), a 11 punktów na koncie zapisali Jared Sullinger oraz Jae Crowder, który zaliczył pierwszy swój występ od pierwszej minuty.
  5. Siedem minut Jamesa Young. Rookie wszedł na parkiet już w drugiej kwarcie, ale w ciągu całego spotkania zdołał oddać tylko jeden rzut i zebrać jedną piłkę. Początkowo miał w tym meczu nie zagrać, ale ruchy Danny’ego Ainge’a spowodowały, że ostatecznie ubrał meczowy uniform. Ciekawe, czy te same ruchy pozwolą mu na występy także w kolejnych spotkaniach – przekonamy się o tym już dzisiaj, bo kolejne spotkanie Bostończyków przed nami – Celtics zmierzą się w Toronto z tamtejszymi Raptors.