Celtics zmiażdżeni w DC

88-101. Ten wynik nie oddaje w pełni tego, co działo się na parkiecie w Waszyngtonie, gdzie Boston Celtics ponieśli 18. porażkę w sezonie. Wizards dominowali w zasadzie od samego początku, przez długi czas ich przewaga wynosiła ponad 20 punktów, więc 13 oczek na koniec meczu to chyba najniższy wymiar kary. Świetne spotkanie rozegrała dwójka byłych Celtów w osobach Paula Pierce’a oraz Krisa Humphriesa. Ten pierwszy zdobył 17 punktów w ledwie 19 minut gry, podczas gdy ten drugi dołożył 18 punktów i 9 zbiórek. O wyniku zadecydowała już pierwsza kwarta, bo w ciągu trzech kolejnych Celtics byli lepsi od Wizards o pięć oczek. Kolejny mecz w Sylwestra – o 19:00 czasu polskiego przeciwko Kings.

BOXSCORE | GALERIA

11 punktów w pierwszej kwarcie zdobył Paul Pierce. O jeden mniej niż cała drużyna Celtics. Siedem piłek zebrał z kolei Marcin Gortat. O dwie więcej niż cała drużyna Celtics. Wizards zdobyli 15 z pierwszych 17 punktów w spotkaniu (w tym 13 z rzędu), w zasadzie od samego początku ustawiając sobie grę. Po 12 minutach prowadzili 30-12. Powód? Celtowie mieli ogromne problemy w ataku, popełniając osiem strat i trafiając ledwie cztery z 16 oddanych rzutów. Dość powiedzieć, że jedynymi zawodnikami, którzy zdobyli wtedy punkty byli Jeff Green (dobry start, dziewięć oczek w pierwszej odsłonie, 23 ogółem) oraz wchodzący z ławki solidny Kelly Olynyk.

W drugiej kwarcie Celtics zdobyli dwa razy więcej punktów niż w pierwszej, ale do przerwy i tak przegrywali 17 punktami. A w tym sezonie, gdy Wizards do przerwy prowadzą to mają bilans 15-0. Nie inaczej było w sobotę, do tego bilansu trzeba więc dopisać kolejne zwycięstwo. Bardzo dobrą zmianę z ławki dał gospodarzom Kris Humphries, niezwykle efektywny w drugiej kwarcie, a do tego efektowny w późniejszej części meczu, kiedy to popisał się elektryzującą dobitką. W najlepszym swoim momencie drużyna ze stolicy USA prowadziła nawet 24 punktami. Celtów nie było stać na efektowny comeback i powtórkę z tego miesiąca. W końcówce kilka fajnych akcji pokazał Jae Crowder, ale to nie starczyło na dużo. Czwarta porażka z rzędu po słabej grze stałe się faktem.

Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. Pięć pudeł Tylera Zellera. Center zaliczył słabe spotkanie, ale to dlatego, że rzuty po prostu nie chciały wpadać. Ostatecznie zdobył zaledwie trzy punkty, dokładając do tego też cztery zbiórki. Na parkiecie spędził jednak tylko 12 minut. Tyle samo pudeł zaliczył Avery Bradley, który nie trafił ani jednego rzutu z gry i zdobył tylko dwa punkty z linii rzutów wolnych. Dołek, w który wpadł 24-latek chyba się powiększa.
  2. Spore problemy Marcusa Smarta. Niestety, musimy przyzwyczaić się do tego, że Smart będzie miewał takie mecze. On wciąż uczy się bowiem jak być rozgrywającym w NBA. Rookie zaliczył słaby start spotkania (cztery straty), ostatecznie rozegrał ledwie 14 minut, zdobywając w tym czasie 3 punkty, 2 asyst, 2 zbiórki. Wczoraj pochwały od Kevina Garnetta, dzisiaj słabiutki mecz. Nie jest łatwe życie rookasa.
  3. Niezłe spotkanie Jeffa Greena. Wiemy, że Jeff lubi grać w Waszyngtonie i tym razem też było to widać. To on zdobył pierwsze punkty dla Celtics w tym spotkaniu (na 2-2, jedyny remis w całym spotkaniu). Ostatecznie Green dobił do 23 oczek, kilka razy pokazując Pierce’owi, że to już nie lata, kiedy Paul potrafił nadążyć za topowymi skrzydłowymi ligi. Green osiem razy stawał na linii rzutów wolnych, oddał również osiem trójek, ale trafił tylko dwie. Z nim na parkiecie Celtowie byli o 16 punktów gorsi od rywali.
  4. Dobry mecz Kelly Olynyka. Kanadyjczyk był chyba najlepszym bostońskim zawodnikiem, zresztą jednym z niewielu Celtów, którzy mieli dodatni wskaźnik „+/-” (by być dokładniejszym – jednym z trzech, obok Jae Crowdera i Brandana Wrighta). Olynyk zanotował 15 oczek na dobrej skuteczności (6/11 FG, 3/4 FT), dokładając także 8 zbiórek i 2 asysty. Był jednym z jaśniejszych punktów spotkania, bardzo fajnie radząc sobie w ataku (i znów pokazując swoje niebanalne umiejętności podawania).
  5. 45 trafionych rzutów Wizards. Gospodarze trafili dokładnie połowę swoich prób, choć momentami ich skuteczność wynosiła nawet 60 procent. Dodatkowo, tym razem to bostońscy przeciwnicy lepiej dzielili się piłką, notując 28 asyst przy ledwie 18 ze strony Celtics. Goście byli za to lepsi pod względem szybkich ataków, z których zdobyli 21 oczek, o dziewięć więcej niż Wizards. Trener Stevens skorzystał z 12 zawodników (rotacja to ostatnio niemały orzech do zgryzienia). Celtowie ponieśli czwartą z rzędu porażkę, była to też ich siódma przegrana w 10 ostatnich meczach.