Detroit Pistons, a raczej Stan Van Gundy, zaskoczyli w poniedziałek zdecydowaną większość osób związanych z NBA, pozbywając się skrzydłowego Josha Smitha. Pistons skorzystali z prawa do tzw. strech-provision, zwalniając Smitha, ale jednocześnie rozkładając pozostałą część jego kontraktu na kilka najbliższych lat – w innych słowach, Tłoki będą mu płacić aż do 2020 roku. Czy była to dobra decyzja? No cóż, Pistons z bilansem 5-23 musieli “coś” zrobić. Padło na uporządkowanie niedopasowanego do siebie frontcourtu, z którym kibice musieli męczyć się już w ubiegłym sezonie. Najpoważniejszymi kandydatami na nowy klub Smitha wydają się być Houston Rockets, a co z szansami Celtics?
Przede wszystkim, powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy Josh Smith to w tym momencie ktoś, kim Celtowie powinni się zainteresować? Odpowiedź jest prosta i brzmi: nie. Może jeszcze z tydzień temu brzmiałaby inaczej, wszak wtedy w zespole był jeszcze Rajon Rondo, czyli bliski kumpel Smitha. Teraz jednak 29-letni skrzydłowy nie jest chyba w Bostonie potrzebny, bo Ainge zdecydował się na rozwijanie młodzieży i zbieranie większego kapitału, dlatego też ciężko sobie wyobrazić, aby pokusił się on o sprowadzenie Smitha, tym bardziej że Bostończycy mają już sporo zawodników na jego pozycję, z Sullingerem i Olynykiem na czele.
Smith w ostatnich latach stał się kwintesencją nieefektywności, ale tak po prawdzie to wciąż jest solidny zawodnik, który w odpowiednim systemie powinien wrócić do bardzo dobrej gry. Najprawdopodobniej już w środę zejdzie on z listy waivers i stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem, a więc to on sam zdecyduje o swojej przyszłości. Prawdopodobnie nie będzie patrzył głównie na pieniądze, bowiem Pistons do 2017 roku muszą mu jeszcze wypłacić $26 milionów z racji podpisanej latem 2013 roku umowy. Użycie stretch-provision powoduje też rozłożenie tej umowy w salary cap – będzie się ona wliczać aż do 2020 roku.
Najmocniej zainteresowani są chyba Houston Rockets, gdzie gra m.in. Dwight Howard, z którym Smith zna się już od małego. Rakiety uważają, że 29-letni skrzydłowy idealnie uzupełni się z Howardem właśnie. Dojście Smitha do świetnie spisującej się w tym sezonie ekipy z Teksasu uczyni z nich jeszcze poważniejszego kandydata do tytułu. Wśród innych zainteresowanych zespołów są też m.in. Los Angeles Clippers, Miami Heat czy Dallas Mavericks. Rockets mają jednak nad tymi zespołami tę przewagę, iż mogą zaoferować odrobinę więcej niż warte $1.4 miliona dolarów minimum dla weterana. Otóż Rakiety mogą jeszcze skorzystać ze swojego wyjątku dwurocznego, którego wartość wynosi niewiele ponad $2 miliony dolarów.