W jaki sposób Rajon Rondo odpowiedział na kolejną falę plotek transferowych na jego temat? Można powiedzieć, że w najlepszy możliwy. 28-letni rozgrywający rozegrał dobre spotkanie, prowadząc Boston Celtics do ładnego i łatwego zwycięstwa nad Orlando Magic, w którym ogromny udział miała bostońska ławka rezerwowych. Sześciu zawodników Celtics miało dziesięć lub więcej punktów, najwięcej uzbierał Brandon Bass. Tym razem to Celtowie wystąpili w roli tych, którzy musieli odrabiać straty i mimo nawet 10-punktowego prowadzenia Magic w drugiej kwarcie udało im się wygrywać trzema punktami już do przerwy, by ostatecznie wygrać 109-92. Kolejny mecz w piątek z drużyną Minnesota Timberwolves.
12-krotnie zmieniało się prowadzenie w pierwszej połowie tego spotkania. Był to efekt dobrej, lecz nie idealnej gry obu zespołów w pierwszych 24 minutach spotkania. Bardzo dobrze w mecz wszedł Jared Sullinger, który chciał przełamać swoją niemoc strzelecką i już w pierwszej kwarcie zdobył dziewięć punktów, łatwo radząc sobie z Channingiem Frye’em. Zresztą, Celtics w ogóle bardzo łatwo sobie radzili z obroną Magic, trafiając w pierwszej kwarcie na ponad 70-procentowej skuteczności. Mimo to, po 12 minutach prowadzili tylko jednym punktem, głównie z powodu strat, których popełnili aż siedem. Dodatkowo, zdecydowanie za dużo swobody pod bostońskim koszem miał Nik Vucević, który zaliczył parę dobitek i zbić piłki na obwód, dzięki czemu Magic mogli ponawiać akcje. Jego zejście spowodowało, że goście zaczęli grać więcej do wewnątrz, co przyniosło im nawet więcej korzyści, bo słabsza skuteczność Celtics pozwoliła im na nawet 10 punktów przewagi.
Już wtedy zęby pokazała jednak bostońska ławka, prowadzona przez duet podkoszowych w osobach Brandona Bassa oraz Kelly Olynyka. Szczególnie ten drugi rozgrywał kolejne dobre spotkanie, grając agresywnie i do kosza. To poskutkowało zrywem 18-6, którym Celtowie domknęli drugą kwartę. Dobrym sygnałem było znaczne ograniczenie strat. Nieźle grał również Rajon Rondo, ponownie flirtujący z triple-double, ale mający też bardzo dobry wpływ na grę drużyny. I choć Magic próbowali jeszcze się odgryźć to o wyniku spotkania zadecydowały pierwsze minuty czwartej kwarty, kiedy to rezerwowi Celtics wypracowali ponad 10-punktową przewagę, trafiając osiem z dziewięciu rzutów na start. Dość powiedzieć, że to właśnie drugi unit zdobył 29 z 31 punktów (z czego 14 było autorstwa Bassa), jakie Bostończycy zapisali na koncie w czwartej kwarcie, walnie przyczyniając się więc do 17-punktowego zwycięstwa, dziewiątego dla Celtics w tym sezonie.
Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:
- Szóste double-double Rajona Rondo. Gdy 28-latek już po pierwszej połowie miał 7 punktów, 8 asyst oraz 7 zbiórek wydawało się, że to będzie kolejne triple-double. W drugiej połowie nie zebrał jednak ani jednej piłki, ale dołożył kilka kolejnych punktów i asyst, kończąc mecz z 13 oczkami oraz 15 asystami na koncie. Rondo popełnił także sześć strat, choć nie wszystkie były z jego winy. I choć znów ani razu nie stanął na linii rzutów wolnych to jednak oddał dziesięć prób z gry, trafiając połowę (w tym jedną z trzech prób zza łuku). Z nim na parkiecie Celtowie byli o 14 punktów lepsi od rywali.
- Kolejny dobry mecz ławki. Rezerwowi nie tylko zdobyli łącznie 50 punktów, ale też przede wszystkim mieli naprawdę spory wpływ na wynik meczu, bo to ich dobra gra na początku czwartej kwarty pozwoliła Celtom odskoczyć, a im pozostać na parkiecie na dłużej. Najlepszy mecz w tym sezonie rozegrał Phil Pressey, nieźle spisał się Evan Turner, a drugiemu garniturowi liderowali Brandon Bass (najlepszy strzelec zespołu, po raz drugi w tym sezonie) oraz Kelly Olynyk. Brawo!
- Najlepszy od parunastu dni mecz Jareda Sullingera. W końcu nastąpiło przełamanie, którego przebłyski widzieliśmy już w spotkaniu z 76ers. Sullinger zdobył 16 punktów, od samego początku meczu grając agresywnie. Trafił siedem z 13 rzutów, w tym także dwie z trzech oddanych trójek i dołożył trzy zbiórki oraz blok, spędzając na parkiecie 24 minuty. Ta ponad 50-procentowa skuteczność to z pewnością coś, co Sullinger chciał osiągnąć przede wszystkim – tym bardziej, że w czterech poprzednich meczach zdobył ogółem 15 oczek, trafiając tylko sześć z 31 prób (19.4 procent).
- Bardzo skutecznych Celtów. Gospodarze trafili 44 z 80 oddanych rzutów, co dało świetną 55-procentową skuteczność. Wielka w tym zasługa – ponownie – rezerwowych, wśród których nie było zawodnika, który nie trafiłby choćby połowy swoich rzutów (nie licząc Gerald Wallace’a, który spędził na parkiecie dziewięć minut i nie oddał ani jednego rzutu, ale i tak zdążył zrobić sporo dobrego).
- Dobrą grę w ataku. Skuteczność to jedno, ale Celtów po prostu dobrze się oglądało. 109 punktów to naprawdę sporo, a jest to efekt nie tylko skutecznej, ale mądrej gry. Celtics fajnie kontrolowali tempo gry, niezależnie od tego, kto pełnił rolę rozgrywającego. 17 punktów zdobytych z kontry, 25 asyst i ostatecznie 14 straconych piłek (czyli siedem w pierwszej kwarcie i siedem w trzech kolejnych).