Zaczynamy sezon transferowy?

Na kalendarzu 15 grudnia – z pozoru jest to zwykła data, dziewięć dni do Wigilii Bożego Narodzenia, 16 dni do Sylwestra. W NBA ta data ma jednak większe znaczenie, albowiem to właśnie wraz z dniem 15 grudnia większość zawodników, którzy byli wolnymi agentami w minionym sezonie i podpisali kontrakt, staje się dostępna do transferowania, a to nie jako otwiera tegoroczny sezon transferowy, który potrwa do 19 lutego. Wtedy to przypada trade deadline, ale ta data z kolei nie budzi już tak wielkich emocji jak kiedyś – w ostatnich latach ten ostatni dzień transferów jest po prostu zwyczajnie nudny. Zanim do tego dojdziemy czeka nas zapewne kolejna podróż przez plotki transferowe, ale też mniejsze czy większe wymiany.

Za nami 1/4 sezonu, a więc zdecydowana większość zespołów wie już, na czym stoi. Czy wiedzą o tym Celtics? Cóż, ekipa z Bostonu raczej w tej większości nie jest, ale to chyba już tylko kwestia czasu. Na całe szczęście – z ewentualnymi wymianami nie trzeba się wcale spieszyć, bo do trade deadline jeszcze ponad dwa miesiące. Bardzo jednak prawdopodobne, że będziemy świadkami wymian już w najbliższych tygodniach – warto przypomnieć, że przed rokiem Ainge dokonał dwóch transferów już w styczniu, wysyłając Courtneya Lee do Memphis Grizzlies, a Jordana Crawforda do Golden State Warriors.

Zresztą, świadkiem jednej wymiany już byliśmy – Nets podrzucili Andreia Kirlienko do Philadelphia 76ers, by ci mogli zaoszczędzić trochę pieniędzy. O wiele ciekawsze będą jednak te wymiany, których celem będzie wzmocnienie danego zespołu. Po tej 1/4 sezonu sporo klubów rozeznało się już w swoich słabych i mocnych stronach, dlatego też parę drużyn wystąpi w roli tzw. sellers (a więc drużyn, które o tytuł nie powalczą, a mają w składzie ciekawych zawodników na dobrych kontraktach), a innym przypadnie rola tzw. buyers (a więc drużyn, które chcą się liczyć w wcale o coś więcej, czyli takich ciekawych zawodników będą do wzmocnień szukali).

W jakiej roli wystąpią Celtics? Poprawną odpowiedzią jest tutaj chyba: to zależy. W Bostonie cały czas nie wiadomo bowiem w jakim kierunku drużyna ma w tym sezonie iść. Czy będzie to walka o playoffy, czy też może kolejny rok „walki” o jak najlepszy wybór w drafcie. Prawda jest taka, że w słabej Konferencji Wschodniej jeden czy dwa dobre ruchy transferowe mogłyby sprawić, że Celtics powalczą o siódme czy nawet szóste miejsce na koniec sezonu. Należy też jednak pamiętać, że generalny menedżer Danny Ainge zawsze zachowuje większą perspektywę – nie wzmocni on więc zespołu tylko po to, aby ten awansował w tym sezonie do fazy posezonowej i odpadł już w pierwszej rundzie. Długoterminowym celem jest przecież ponowne stanie się contederem.

To z kolei oznacza, że Ainge raczej nie zdecyduje się na wymianę swoich cennych assetów, by tylko minimalnie poprawić sytuację drużyny. Z drugiej strony, bardzo prawdopodobne, że jeżeli zdaniem bostońskiego generalnego menedżera na stole pojawi się wymiana, która osłabi Celtów teraz, ale da im lepsze widoki na przyszłość to Ainge raczej nie będzie się wahał i wymianę przyklepie. Nie możemy więc powiedzieć, że Celtics odegrają rolę tych lub tych – tak w zasadzie to oni zapewne będą po trochu tymi i po trochu tamtymi. Najważniejsze jest, aby mieć opcje – a wydaje się, że tych Bostończycy mają sporo.

Po kogo Ainge mógłby się zgłosić jako buyer? Nie tak dawno pisaliśmy już, że w Brooklyn Nets chcą zacząć od nowa i słuchają w zasadzie wszystkich ofert. Lance Stephenson jest na wylocie z Charlotte Hornets, ale w Bostonie chyba nie ma dla niego miejsca. Greg Monroe długo miejsca w Detroit Pistons już nie zagrzeje, ale nie od dziś wiemy, że podkoszowy raczej nie jest dobrym fitem dla Celtics. Carmelo Anthony chyba nie zdobędzie mistrzostwa dla Knicks i choć on sam zaprzecza, jakoby chciał transferu to jednak coś może być na rzeczy – pytanie tylko, czy to miałyby być te fajerwerki, na które czekaliśmy całe lato. Roy Hibbert gra solidny sezon w barwach Indiana Pacers, co prawda nie zachwyca, ale w Bostonie rozwiązałby problemy pod koszem.

A jakie kluby mogłyby z kolei dzwonić do Ainge’a? Sacramento Kings zszokowali wszystkich informacją o zwolnieniu Mike’a Malone’a, co ma też swoje oddziaływanie na Celtics. Jeżeli bowiem Kings są tak zdesperowani to może zgłoszą się do Ainge’a z taką ofertą za Rajona Rondo, której nie będzie można odrzucić. Ciekawym nabytkiem byłby też dla nich Brandon Bass, którym zainteresowani mogą być również Houston Rockets. Aktywni na rynku mają być New Orelans Pelicans, którzy z Anthonym Davisem na czele mają szanse na awans do playoffs w mocnej Konferencji Zachodniej, a przydałoby im się wzmocnienie na skrzydłach. Gerald Wallace może wzbudzać zainteresowanie Portland Trail Blazers (choć to raczej pobożne życzenia), a w Oklahoma City mogą chcieć pozbyć się starego znajomego Kendricka Perkinsa.

Słowem podsumowania, w Bostonie jest naprawdę sporo ciekawych zawodników, którzy mogą przydać się wielu zespołom walczącym o coś więcej. Z drugiej strony, tej ciekawej mieszance talentu brakuje naprawdę niewiele, by stać się pewnym kandydatem do playoffs. Nie zapominajmy też o tym, że ten okres w sezonie to również kolejne plotki transferowe odnośnie przyszłości Rajona Rondo, których i tym razem na pewno nie zabraknie – tym bardziej, że 28-latek gra w kratkę i ma schodzący po sezonie kontrakt. Co więc myślicie? W jakiej roli wystąpią Celtics? Będą wzmacniać sami siebie, czy też będą wzmacniać innych?  Kogo Waszym zdaniem Ainge może mieć na oku, a kim wręcz powinien się zainteresować? Czekamy na Wasze opinie!