Z pamiętnika Jareda Sullingera (3)

Przed dwoma laty swój pamiętnik prowadził Jason Terry, rok temu swoimi myślami dzielił się Avery Bradley, a w tym sezonie robić będzie to Jared Sullinger. To właśnie on będzie pisał swój pamiętnik na łamach amerykańskiego serwisu ESPN Boston, a my – tak jak i te poprzednie – postanowiliśmy tłumaczyć go specjalnie dla Was, aby umilić czas między czytaniem relacji a śledzeniem choćby plotek transferowych. W trzecim odcinku młody podkoszowy mówi m.in. o problemach, jakie dotykają bostoński zespół w ostatnim czasie, ale też wymienia wiele pozytywów jak choćby chemię, którą udało się wytworzyć w drużynie po zaledwie parunastu tygodniach wspólnego grania.

Frustrujący. Bardzo frustrujący – to są słowa, których użyłbym, aby opisać naszą serię porażek. W większości tych spotkań byliśmy albo na prowadzeniu, albo blisko przeciwnika, potrzebując jedynie znaleźć sposób, by domknąć mecz. To frustrujące, ponieważ wszyscy chcemy wygrywać. Ja z porażkami radzę sobie tak, że dzwonię do taty, mamy i dwójki braci. Wtedy rozmawiamy o czymś innym niż koszykówka.

Na szczęście, NBA pomaga nam znosić porażki, ponieważ każdy kolejny mecz jest zaplanowany na jutro czy pojutrze. Fajnie jest tak szybko wrócić na parkiet, ponieważ na uniwerku jest tak, że jeżeli przegrasz mecz w sobotę to następny zagrasz dopiero w środę, czy w czwartek. Piękno NBA polega na tym, że jeżeli przegramy w sobotę to możemy zagrać już w niedzielę.

Zdaję sobie sprawę, że musimy domykać takie spotkania. Nie ma w zasadzie większego problemu niż to. Musimy lepiej radzić sobie w końcówkach i grać lepszą koszykówkę. Po prostu wszystko musimy robić lepiej. Wiem, że trener Stevens mówił o braku fizyczności i wytrzymałości po porażce z Hawks. Mówi to, co widzi. Musimy grać w twardszy sposób. Jeżeli trener mówi, że brakuje ci wytrzymałości to jedyne co może zrobić to wyjść na parkiet i grać w twardszy sposób.

Z pozytywnych rzeczy, jesteśmy zespołem niewiele ponad miesiąc, a tymczasem chemia w drużynie jest świetna. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, co robimy. Każdy rozumie, jakie są nasze potrzeby. Nawet pomimo tego, że nie zwyciężamy, z każdym meczem stajemy się coraz lepsi. Z innych pozytywów – lubię rozmawiać z Tommym Heinsohnem. Pyta o to, co dzieje się na parkiecie, a następnie mówi, jak on to widzi. Jest dla mnie naprawdę ogromną pomocą.

Staram się rozmawiać z mediami po meczu zwycięskim czy przegranym. Po porażce, w połowie nie chcę tego robić, ale jest to część mojej pracy. Żyję jak w marzeniu, dlatego muszę robić wszystko, co trzeba. Najczęściej zadawanym ostatnio pytaniem jest to o czwarte kwarty i co się wtedy dzieje. Odpowiadam, że musimy grać mocniej, rozważniej i po prostu lepiej, by wygrywać.

Mam swoje ulubione pytanie, które zostało mi kiedyś zadane. Gdy byłem w koledżu to najlepsze pytanie, jaki mi zadano to o to, skąd się wziął mój tyłek. Odpowiedziałem na to, że to dzięki mamie. W dzisiejszych czasach nie słyszłymy już zbyt wielu szalonych czy dziwnych pytań, ponieważ zawodnicy nie odpowiadają już na cokolwiek. Zamiast tego powiedzą „Następne pytanie.”

Zanim wygraliśmy z Pistons, po raz ostatni zwyciężyliśmy z 76ers. Nie było żadnej dodatkowej presji związanej z tym, aby nie być pierwszym zespołem, z którym wygrali. Goście z tamtego zespołu też są zawodowymi sportowcami. Skupiliśmy się więc jedynie na wygraniu meczu. Wtedy nazwałem ten mecz must-winem, ponieważ nie wygrywaliśmy zbyt wiele. Teraz każdy mecz jest dla nas konieczny do wygrania z powodu tych meczów, które już przegraliśmy i które wypuściliśmy z naszych rąk. Musimy to jakoś rozwiązać, grać lepiej i odnosić zwycięstwa.

Powiedziałem również, że gra w tamtym meczu to był jak gra w meczu numer siedem. Granie z takim podejściem przez całe spotkanie jest trochę trudne, ale w tym samym czasie trzeba zdawać sobie sprawę z tego, co trzeba zrobić, aby wygrać mecz. Trzeba mieć na uwadze to, co robiło się w przeszłości. Chodzi o to, aby znaleźć drogę do zwycięstwa.

Pokonanie Detroit po dogrywce pokazało, że nasz zespół trzyma się razem. Pokazało też naszą pasję do gry. Rozumiemy, że zwycięstwo może pomóc nam w kroczeniu w dobrym kierunku. To zwycięstwo pomaga nam zrozumieć, co musimy robić. No i świetnie, że Marcus Smart wrócił po kontuzji. To kolejny zawodnik dający energię. Gra twardo po bronionej stronie parkietu. Egzekwuje zagrwyki po atakowanej stronie. Tak jak powiedziałem, daje mnóstwo energii. Grudzień dopiero co się zaczął i to, co chciałbym zobaczyć to nasz zespół, który upewnia się, że domknął dany mecz.