Rajon Rondo jest w chwili obecnej najgorszym wykonawcą rzutów wolnych w NBA. To fakt. Wczoraj Rondo spudłował aż osiem z dziesięciu prób na linii, co było jego najgorszym wynikiem w karierze, ale też zaledwie drugim takim przypadkiem od sezonu 1963/64, kiedy to obrońca z dziesięciu oddanych rzutów wolnych trafia zaledwie dwa lub mniej. Jako pierwszy “dokonał” tego Slick Watts w marcu 1976 roku. Ówczesny zawodnik Seattle Supersonics trafił tylko jeden z dziesięciu oddanych wtedy rzutów wolnych. Rondo nie zabrakło więc wiele. W trwającym sezonie stawał on na linii rzutów za jeden punkt już 20-krotnie (z czego połowa pochodzi z poniedziałkowego meczu). Trafił zaledwie sześć razy.
I tak, wśród zawodników, którzy stawali na linii rzutów wolnych co najmniej 20 razy to właśnie Rondo ma w tym sezonie najgorszą skuteczność. Oczywiście, na razie to wciąż mała próba, ale trend jest dość niepokojący. Od lat wiedzieliśmy, że RR ma problemy z rzucaniem rzutów wolnych, a podobny miesiąc już raz zdarzył mu się w karierze. Było to jednak w listopadzie 2009 roku (trafił wtedy 38 procent rzutów wolnych), czyli pięć lat temu. To mnóstwo czasu i niebezpodstawne będzie zarzucanie 28-latkowi, że przez tak długi okres w zasadzie nic się zmieniło. Było kilka podejść do zmiany formy tego rzutu, jakieś mniejsze czy większe usprawnienia, ale Rondo wciąż jest po prostu słabo rzucającym wolne zawodnikiem.
Na przestrzeni kariery jego skuteczność przekracza nieco 61 procent. Nie jest to najgorszy wynik w historii, ale też nie idealny. Wszyscy doskonale wiemy, że Rondo naprawdę ciężko nad tym elementem od paru lat pracuje i wkłada w to sporo pracy. Nawet po zakończeniu wczorajszego meczu bostoński rozgrywający wrócił jeszcze na halę treningową i trenował. On sam doskonale sobie zdaje sprawę, że musi się to poprawić na lepsze, a wczorajszy występ nazwał po prostu “frustrującym”. Z drugiej strony, może po czymś takim w końcu nastąpi jakaś pozytywna zmiana także w myśleniu zawodnika – jak bowiem powiedział coach Stevens, Rondo jest takim typem gracza, który weźmie sobie coś takiego bardzo osobiście. I dobrze, bo czas najwyższy na poprawę.