Smart wraca do domu

Marcus Smart rozegra dziś dopiero swój trzeci mecz w NBA, jednak jego postać już teraz staje się powoli jedną z najciekawszych w całej lidze. Boston Celtics zmierzą się dzisiaj w Dallas z tamtejszymi Mavericks (bilans 2-1 w dotychczasowych trzech meczach), a dla Smarta będzie to wieczór wyjątkowy, gdyż pierwszy raz zagra on w swoim rodzinnym mieście i pierwszy raz zagra na oczach swojej rodziny jako zawodnik NBA. I choć coach Brad Stevens nie spodziewa się, aby w związku z tą dodatkową dawką emocji Smart miał jakiekolwiek problemy z grą to jednak sam zaintersowany przyznał, że wsparcie jego rodziny z trybun będzie dla niego wiele znaczyło. Rodzina to bowiem dla Smarta rzecz niezwykle ważna.

Kilka tygodni po podpisaniu debiutanckiego kontraktu Smart powiedział, że zamierza właśnie wypełnić pewną obietnicę, którą złożył jeszcze jako dzieciak – obiecał wtedy kupić swojej matce, Camelli, dom. Obietnica została spełniona, a jako że Celtowie pojawili się w Dallas już w niedzielę to bostoński rookie znalazł w końcu chwilę, by po raz pierwszy odwiedzić nowy dom matki, ale też sprawdzić, co słychać w okolicach, w których dorastał. Warto przy okazji zaznaczyć, że Camellia nie spędza całego swojego czasu w tymże domu, lecz bardzo mocno wspiera swojego syna, będąc też bardzo często obecna w Bostonie – w zeszłą środę, gdy Celtics zaczynali sezon meczem z Brooklyn Nets, a sam Smart zaczynał przygodę z NBA to ona siedziała w pierwszych rzędach Ogródka.

Przyjdzie nam jeszcze poznać ciężkie życie Smarta i trudny okres dzieciństwa/dorastania, z jakim przyszło mu się zmierzyć (a przynajmniej mam taką nadzieję, tekst powolutku powstaje), ale to co już teraz trzeba powiedzieć to, że Marcus Smart zapewne nie byłby dzisiaj tym, kim jest i zapewne nie grałby dzisiaj w NBA, gdyby nie ogromne wsparcie właśnie Camelii. Miejmy więc nadzieję, że 20-latek postara się dziś jak najlepiej, aby także i w Dallas – w zasadzie to przede wszystkim w Dallas – dać mamie powód do dumy. Łatwo nie będzie, bo Mavericks to mocna ekipa z bardzo wyrównanym i głębokim składem. Z trzech dotychczasowych spotkań przegrali tylko raz – na otwarcie z San Antonio Spurs. W każdym z tych spotkań Mavs zdobywali też co najmniej sto punktów.

To, czego oczekujemy to stracie dwóch świetnych ofensyw. Mavericks bez wątpienia należą do czołówki NBA pod tym względem, natomiast Celtics na pewno będą chcieli zmazać sobotni występ w Houston, kiedy to prawie ustanowili niechlubny rekord NBA w nietrafionych trójkach z rzędu. Rekordu NBA nie było, bo w końcu niemoc przełamał Jeff Green, ale na tym się skończyło – Zieloni trafili jedną z 25 oddanych prób zza łuku, co jest najgorszym wynikiem w historii klubu. Drugiej tak nieskutecznej nocy chyba już nie będzie, tym bardziej że Celtics nie przestali wierzyć w swoje umiejętności i zaraz po przegranej znów ostro wzięli się do pracy. Zwyciężyć w Dallas to nie lada sztuka, ale przy dobrej grze wygrana jest możliwa. Start meczu o 2:30 czasu polskiego.