Johnson pozostaje optymistą

Chris Johnson jest jednym z trzech zawodników, którzy mają niegwarantowane kontrakty na przyszły sezon. Pozostałymi dwoma graczami są Keith Bogans oraz Chris Babb i na chwilę obecną, w związku z tym, że w składzie Celtics jest już 18 zawodników, wydaje się, że to Johnson oraz Babb mają najmniejsze szanse na pozostanie w składzie – Bogans wciąż może się przydać jako cenny element transferowy. Warto przypomnieć, że Celtics muszą zejść do 15-osobowego limitu jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, ale jeżeli w składzie znajdą się zawodnicy z niegwarantowanymi kontraktami to klub będzie miał czas do 11 stycznia (na przykład na transfer), zanim kontrakty te staną się gwarantowane.

Oczywiście, po 11 stycznia zawodnicy ci nadal będą mogli zostać wytransferowani, ale ich wartość (a w zasadzie wartość tych niegwarantowanych umów) polega na tym, że klub który mógłby ich ewentualnie pozyskać może zaoszczędzić trochę grosza, pozbywając się ich jeszcze zanim kontrakty staną się gwarantowane. Bardzo prawdopodobne, że Celtics wciąż liczą, iż w podobny sposób uda się wykorzystać Keitha Bogansa, który za dwa kolejne sezony ma zapisane w umowie prawie $11 milionów dolarów – kwota ta jest jednak w pełni niegwarantowana. Johnson i Babb mają z kolei zarobić za przyszły sezon mniej niż milion dolarów i jeśli pokusić się o stwierdzenie, którego z tej trójki najchętniej zatrzymaliby Celtics to będzie to Johnson właśnie.

Z drugiej strony, z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia przed rokiem, kiedy to wiele mówiło się o tym, że w Bostonie na dłużej pozostanie Shavlik Randolph, który tak dobrze spisał się pod koniec sezonu 2012/13. Randolph miał jednak niegwarantowaną umowę i mimo że przez całe lato przygotowywał się do sezonu z nadzieją pozostania w barwach Celtics to jednak koniec końców musiał się z Bostonem pożegnać. Johnsonowi także towarzyszy obecnie nadzieja, a jak mówi jego agent – Marc Cornstein:

„Jak do tej pory, wszystko było w porządku. Jesteśmy świadomi, że do składu dołączyli nowi zawodnicy. [Johnson] ma jednak świetną relację z bostońską organizacją, jak i ze sztabem szkoleniowym, a do tego – tak jak mówiłem – do tej pory słyszeliśmy same pozytywne rzeczy, więc jesteśmy ostrożnie optymistyczni co do jego przyszłości z Celtics.”

Cornstein dodaje również, że Johnson już pokazał, co potrafi i udowodnił, że jego miejsce jest w NBA, dlatego nie martwi się zbytnio o przyszłość swojego klienta, uważając, że wszystko ułoży się po jego myśli – jeśli nie w Bostonie, to w jakimś innym mieście i klubie. I co by nie mówić, Johnson ma za sobą solidny sezon w barwach Celtics, w czasie którego pokazał się przede wszystkim jako hustle-guy, a więc jako zawodnik, który na pierwszym miejscu stawia poświęcenie i wolę walki. Do tego, 24-latek szybko biega, potrafi rzucać za trzy i nieźle broni. On sam mówi jednak, że nie martwi się swoją przyszłością, bo jest to coś, nad czym nie on kontroli. Dodaje również, że NBA jest biznesem, tak więc jemu pozostaje jedynie robienie tego, co do niego należy.

Na ten moment ciężko przewidywać, jak dalej potoczy się kariera Johnsona. Możliwe, że w ciągu najbliższych tygodni Ainge poczyni jakieś mniejsze ruchy (już przecież mówi się o tym, że bostoński generalny menedżer bardzo stara się wytransferować Brandona Bassa), które zmniejszą liczbę zawodników w składzie Celtics i pozostanie 24-letniego swingmana w Bostonie będzie możliwe. To, co cieszy to fakt, że zarówno sam Johnson, jak i jego agent wydają się być przekonani o tym, że Chris w NBA pozostanie i nawet jeżeli Celtowie zdecydują się pożegnać z Johnsonem to znajdzie on sobie miejsce w składzie jakiegoś innego klubu.

Czy chcesz, aby Chris Johnson pozostał w składzie Celtics?

Zobacz Wyniki

Loading ... Loading ...