SL: Celtics 92 – 90 Pistons

Boston Celtics wygrywają swój drugi mecz w tegorocznej edycji Summer League w Orlando, pokonując 92-90 drużynę Detroit Pistons. Mecz trzymał w napięciu do ostatnich sekund, ale szaleńczy comeback Pistons prowadzonych przez Kentaviousa Caldwella-Pope’a nie starczył na odrobienie strat. Caldwell-Pope miał zresztą nawet trójkę na wygranie meczu, ale piłka nawet nie zbliżyła się do obręczy. Pope zdobył jednak game-high 26 punktów. Sześciu bostońskich zawodników zdobyło 10 lub więcej punktów. Niestety swoją przygodę z Ligą Letnią najprawdopodobniej zakończył pochodzący z Łotwy Dairis Bertans, który po bardzo groźnie wyglądającym upadku w konstrukcję kosza został zabrany do szpitala.

BOXSCORE

Pierwsza połowa to głównie popis Kelly’ego Olynyka, który od samego początku był bardzo aktywny. Kanadyjczyk zdobył w pierwszej połowie 12 punktów, przewodząc dobrze pracującej bostońskiej ofensywie – Celtics trafili w pierwszych 20 minutach pięćdziesiąt procent swoich rzutów z gry i do przerwy prowadzili 52-50. Początek trzeciej kwarty to chyba najgorszy okres gry obu zespołów, ale po początkowych problemach to Celtics spisali się zdecydowanie lepiej, wygrywając trzecią odsłonę 22-11 i prowadząc przed decydującą częścią meczu 74-61.

Mimo to, atmosfera nie była wcale miła, bo to właśnie pod koniec trzeciej kwarty doszło do bardzo groźnego incydentu, gdy faulowany Dairis Bertans uderzył głową w konstrukcję kosza. Potrzebne były nosze, na których Betans – na całe szczęście rozmawiający i poruszający kończynami – został zabrany z hali, a następnie przewieziony do szpitala. W trakcie, gdy zjeżdżał on na noszach pokazał dwa kciuki w górę, co było dobrym prognostykiem. Badania nie wykazały żadnych poważniejszych uszkodzeń i Łotysz został wypisany ze szpitala późnym wieczorem. Warto dodać, że zaraz po upadku przy Bertansie obecni byli Brad Stevens oraz Danny Ainge, a ten ostatni pojechał nawet z 24-latkiem do szpitala.

Celtics prowadzili przed ostatnią kwartą trzynastoma punktami, ale Pistons krok po kroku odrabiali straty, w czym zresztą pomagali im sami Bostończycy, czy to w głupi sposób tracąc piłkę, czy też nie trafiając rzutów wolnych. Największy udział w pościgu Tłoków miał oczywiście wspomniany już Caldwell-Pope, który jest chyba najlepszym zawodnikiem tegorocznej edycji ligi letniej. Przy stanie 92-90 miał on nawet swoją piłkę meczową, ale jego rzut oddany w zasadzie równo z końcową syreną (Pistons mieli fisherowe 0.4 sekund na przeprowadzenie akcji) nie znalazł drogi do kosza i to Celtics cieszyli się ze skromnego, ale jednak zwycięstwa.

  • Nie najlepszy start zaliczył Kelly Olynyk, który jednak od samego początku był bardzo aktywny i rozkręcał się z każdą minutą. Ostatecznie zanotował solidny mecz, choć do perfekcji zabrakło sporo. Olynyk zdobył 16 punktów (6/16 FG, 1/4 3PT), dołożył również 9 zbiórek, 3 asyst oraz 2 przechwyty. Miał naprawdę sporo dobrych okazji do punktowania i gdyby tylko trafiał częściej z otwartych pozycji to zaliczyłby kolejny fenomenalny występ. A tak było po prostu solidnie.

  • Po raz kolejny Marcus Smart wyglądał świetnie po bronionej stronie parkietu, po raz kolejny mając niemałe problemy po stronie atakowanej, gdzie często podejmował pochopne decyzje i wymuszał pewne zagrania – tutaj cały czas Smart ma sporo miejsca na poprawę. Znów robił jednak wszystkiego po trochu, notując sześć asyst, pięć zbiórek oraz dwa przechwyty (raz wręcz wydarł przeciwnikowi piłkę z rąk), a jego dobra i agresywna obrona była jednym z głównych powodów, dla którego Pistons popełnili aż 23 straty. Smart zdołał również uzbierać 14 punktów, lecz trafił tylko 4 z 13 prób (w tym dwie z siedmiu trójek), dokładając również cztery oczka z linii rzutów wolnych, na której stawał sześciokrotnie.
  • W końcu obudził się Chris Babb, który w dwóch poprzednich meczach wypadł bardzo słabo i wydawał się być jednym z pierwszych „do odstrzału”. Tym razem był zdecydowanie bardziej agresywny, do tego świetnie spisywał się w defensywie. Zmienił nieco swoją grę, bo nie siepał już tylko trójek, ale kilkakrotnie wchodził także pod kosz po własnym dryblingu. To zdecydowanie pomogło, bo zdobył 10 punktów (5/8 FG, 0/2 3PT), do których dołożył też dwie asysty, dwie zbiórki i dwa przechwyty. Co ciekawe, w tym jednym meczu trafił pięć rzutów z pomalowanego. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w całym zeszłym sezonie Babb oddał zaledwie trzy takie rzuty. TRZY. ODDAŁ. Nie, że trafił. Po prostu oddał. Tymczasem wczoraj wszystkie pięć trafionych rzutów pochodziło z pomalowanego.
  • Dobry mecz rozegrał również Phil Pressey, czyli zdobywca 14 punktów (6/10 FG, 1/3 3PT), dwóch asyst, trzech zbiórek i trzech przechwytów. Pokazał kilka fajnych ruchów, i tak jak w poprzednim meczu z Pacers udało mu się trafić kilka floaterów, tak w spotkaniu z Pistons również miał kilka udanych wejść pod kosz, które kończył rzutami z jednej ręki o tablicę.
  • Przesunięty do pierwszej piątki Mike Moser po raz kolejny spisał się całkiem nieźle, zdobywając 12 oczek i znów trafiając przy tym dwie trójki. Zajął on miejsce Coltona Iversona, który w meczu z Pacers zagrał słabiutko, ale wczoraj powrócił do dobrej defensywy, trafił również kilka rzutów (w tym jeden z wyskoku z prawego skrzydła), kończąc mecz z 11 punktami (4/5 FG, 3/3 FT) na koncie.

W meczu nie zagrał James Young, który większość czasu spędził siedząc na ławce rezerwowych obok Danny’ego Ainge’a. Bardzo możliwe, że w kolejnych meczach dołączy do niego Dairis Bertans, którego status na te kolejne spotkania jest niepewny. Wczoraj, zanim doszło do tej bardzo nieprzyjemnej kontuzji, zdołał on zgromadzić na koncie siedem punktów, po raz kolejny pokazując się z bardzo solidnej stronie po atakowanej stronie parkietu. Celtowie mają na ten moment bilans 2-1 i z 14 punktami na koncie zajmują szóste miejsce w klasyfikacji. Kolejny mecz rozegrają już dzisiaj o 23:00 czasu polskiego z gospodarzami turnieju.