Podsumowanie Draftu 2014

Boston Celtics mają w swojej drużynie dwóch nowych zawodników. Niektórzy powiadają, że jak wybierać w drafcie to mądrze i iść w młodość. Celtics zrobili dokładnie to – z szóstką wybrali Marcusa Smarta, z siedemnastką natomiast Jamesa Younga. Obaj zawodnicy są bardzo interesującymi młodziakami, jednak warto się przede wszystkim zastanowić, co tak naprawdę te wybory znaczą dla przyszłości Celtics. Pierwszym pytaniem, które nasuwa się od razu jest oczywiście kwestia Rajona Rondo i tego, czy wybór Smarta nie jest równoznaczny z pożegnaniem się z Rondo, ale władze klubu uważają, że Smart i Rondo mogą wspólnie egzystować. Czy tak rzeczywiście będzie? Nie wiadomo.

Zacznijmy jednak od początku. Zaraz po starcie draftu mówiło się o tym, że Celtowie rozmawiają z Sacramento Kings na temat jakiejś większej wymiany, która miałaby obejmować m.in. szósty wybór Celtics oraz Bena McLemore’a. Rozmowy szybko się jednak skończyły, bo Kings postanowili ostatecznie nie robić nic i zatrzymać swój ósmy pick, z którym wybrali Nika Stauskasa. Dwa numery wcześniej decydować musieli Celtics, którym do wyboru zostali – prócz Smarta – jeszcze Julius Randle, Noah Vonleh, Doug McDermott, wspomniany Stauskas czy Dario Sarić. Trudno więc winić Ainge’a, że koniec końców postawił na Smarta, który wydaje się być najlepszym zawodnikiem, jakiego Celtowie mogli ze swoim wyborem wybrać.

Smart to zawodnik z bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, który pod tym względem jest już gotowy do gry w NBA. Celtowie już od dłuższego czasu bacznie go obserwowali i chyba od samego początku bardzo go polubili. Smart to bowiem typ lidera, zawodnik który ma to „coś”. To też gracz z agresywnym stylem gry, który świetnie spisuje się w defensywie, tak samo zresztą pod koszem przeciwnika, gdzie jest bardzo skuteczny przy wjazdach. Ainge już podczas Draft Combine w Chicago mówił, że lubi w Smarcie ten jego „ogień”, dodając również że „ten dzieciak ma przed sobą jasną przyszłość”. Smart pojawił się w Bostonie na dwóch workoutach, dlatego też drużyna miała bardzo dobry wzgląd we wszystko, co mogło interesować Celtów.

Właściciel Celtów Wyc Grousbeck zdradził, że wybór Smarta został przyjęty aplauzem w pokoju, z którego przedstawiciele Celtics obserwowali draft. Grosbeck powiedział również, że Smart jest kimś w rodzaju „przywódcy”, odnosząc się do słów Reda Auerbacha, który kiedyś powiedział mu, że drużyna potrzebuje właśnie przywódców, a nie mścicieli. Chwilę potem dodał jeszcze:

„Ten dzieciak jest niesamowicie energetyczny. Jest jak byk. Jest też niebywale silny. Kiedy po raz pierwszy go zobaczyłem to zapełniał sobą cały korytarz. Ma warunki fizyczne oraz ten pęd i to nastawienie, które naprawdę lubimy w Bostonie.”

Wydaje się też, że Smart ma po prostu więcej zalet aniżeli wad, dlatego też Celtowie postawili właśnie na niego. Jeśli chodzi o te wady to największym jest oczywiście nieregularny rzut. To nie jest tak, że Smart nie potrafi rzucać – choć jego mechanika pozostawia wiele do życzenia, problem dotyczy przede wszystkim momentu wyrzutu piłki. Trzeba bowiem zauważyć, że Smart lubi się „podpalać”, a jego natura powoduje, że często oddaje on nieprzygotowane rzuty, próbując po prostu coś udowodnić. Ta słaba skuteczność z zeszłego sezonu NCAA (poniżej 30 procent) jest spowodowana właśnie słabą selekcją rzutową – Smart oddaje sporo rzutów przez ręce, często w pierwszych sekundach akcji i często podejmuje zupełnie nieprzemyślane decyzje.

Wciąż nie jest również do końca sprecyzowane, na jakiej pozycji Smart będzie w NBA rzeczywiście grał. Porównania do Dwyane’a Wade’a są trochę na wyrost, ale Smart naprawdę jest zawodnikiem podobnego rodzaju. Dodatkowo, choć w barwach Oklahoma State grał jako rozgrywający to jednak wciąż ma trochę do poprawy, jeśli chodzi o podawanie. Trzeba też zauważyć, że Smart potrafi być efektywny także bez piłki. Czy będzie jednak efektywny w duecie z Rajonem Rondo? Celtics uważają, że tak. Danny Ainge zapytany o to, czy intencją klubu było zatrzymanie Rondo odpowiedział jednym słowem – tak. Zapytany natomiast, czy Rondo i Smart mogą grać razem, odpowiedział:

„Absolutnie. Nie ma co do tego wątpliwości. Tak samo Smart i Avery [Bradley]. Bez wątpliwości. Smart jest bardzo wszechstronnym zawodnikiem. Może grać bez piłki, może grać jako rozgrywający. Z jego warunkami fizycznymi mógłby pewnie grać przeciwko wielu niskimi skrzydłowymi – 190 centymetrów wzrostu, szeroki zasięg ramion, 104 kilogramy wagi. Jest bardzo wszechstronnym zawodnikiem. Mogą bez trudu grać obok siebie i uważam, że grając razem naprawdę będą odnosić sukcesy – cała trójka.”

W bardzo podobnym tonie wypowiadał się trener Brad Stevens:

„Myślę, że nie ma co do tego wątpliwości. Uważam, że mogą grać obok siebie. Myślę, że to świetnie, że Marcus będzie miał kogoś takiego jak Rondo, na którym będzie mógł się wzorować, i od którego będzie mógł się uczyć. Niewielu zawodników otrzymuje takie szanse, szczególnie jeśli wybierani są tak wysoko w takim drafcie. Marcus jest kolejnym zawodnikiem, odnośnie którego byłem bardzo podekscytowany, że wciąż był dostępny przy szóstym picku, ponieważ fizycznie on już teraz jest gotowy do gry, a do tego jest on walczakiem przez pełne 24/7. To tylko pomoże zespołowi, nie ważne na jakiej pozycji będzie grał. Spodziewam się, że będzie grał trochę bez piłki, a trochę z piłką w rękach. Będzie grał obok zawodnika, który jest w lidze już długi czas, który może naprawdę pomóc mu w nauce. Myślę, że to świetna sprawa i uważam, że będzie to świetna rzecz dla obu.”

Celtics rozmawiali też z samym Smartem na ten temat, tak samo zresztą jak Stevens rozmawiał o Smarcie z samym Rondo. Zdaniem bostońskiego trenera Rondo może grać z wieloma typami zawodników. Stevens wierzy również, że Smart poprawi swój rzut, który z kolei tak wypowiadał się w rozmowie telefonicznej chwilę po założeniu czapeczki z logiem Boston Celtics:

„Celtics po prostu naprawdę polubili moją ambitną naturę i podejście walczaka, które przynoszę ze sobą. Mogą pomóc zespołowi na różne sposoby. Rozmawiali ze mną o graniu bez piłki, że mogę to robić, tak samo jak sugerowali, że jestem w stanie grać obok Rondo.”

Wielu fanów zastanawiało się też, czy wybór Smarta nie oznacza pożegnania się z Rondo. Z jednej strony, niektórzy kwestionują, czy ta dwójka będzie razem dobrze wyglądać na parkiecie, dlatego też w takim wypadku logicznym wydawałoby się oddanie Rondo i rozpoczęcie całkowitej przebudowy. Trzeba też jednak pamiętać o tym, że tracąc Rondo zespół traci też jedynego all-stara, który mógłby być magnesem na kolejne. Grousbeck i Ainge twierdzą jednak, że wybranie Smarta nie ma żadnego wpływu na Rondo. Wydaje się więc, że na ten moment plan zakłada iż zarówno Smart, jak i Rondo rozpoczną przyszły sezon jako zawodnicy Celtics.

Adam Silver i James Young

Przyszły sezon w barwach Celtics raczej na pewno rozpocznie również James Young, czyli drugi i ostatni wybór Celtics z wczorajszej nocy. Young trafi do Bostonu dzięki zeszłorocznej wymianie z Brooklyn Nets, kiedy to Siatki oddały m.in. wybór w pierwszej rundzie tegorocznego draftu. Jest to bardzo interesujący wybór Ainge’a, choć nie wszyscy są zadowoleni. Young to jednak jeden z młodszych zawodników w tegorocznym naborze i zawodnik z niezłym potencjałem. 18-latek wciąż jest jeszcze dość surowy, ale ma dobre warunki fizyczne oraz niezły rzut, dzięki któremu może rozwinąć się w solidnego swingmana. Największą jego wadą – odwrotnie niż u Smarta – jest jednak defensywa, gdzie Young spisuje się po prostu kiepsko. Warunki ma jednak znakomite, więc jeśli tylko zacznie grać na miarę swojego potencjału to będzie z niego spory pożytek.

Nie można zapominać, że Young to zawodnik bardzo młody, który z każdym kolejnym miesiącem staje się coraz lepszy lepszy. Brad Stevens zdradził, że jego zdaniem Young był mocno niedoceniony, natomiast w obozie Celtics w zasadzie każdy spodziewał się, że przy 17. wyborze nie będzie on już dostępny. Stevens dodał też, że w jego prywatnym zestawieniu Smart i Young mieścili się w top11. Sam Young powiedział w rozmowie telefonicznej z bostońskimi mediami, że jego największą siłą jest „zdolność do punktowania na różne sposoby”. Dodał również, że przez ostatnie tygodnie sporo pracował, w szczególności nad prawą ręką. Warto wspomnieć, że z powodu mało poważnego wypadku samochodowego nie mógł on wziąć udział w pokazowych treningach w Bostonie, ale to nie zmieniło decyzji Celtics. Zapytany, co znaczy dla niego przyjście do Bostonu, odpowiedział:

„W momencie, gdy dołączam do tak świetnej organizacji, zamierzam być po prostu sobą, naprawdę zaangażować się w system i dawać z siebie wszystko. Na każdym treningu, na wszystkich ćwiczeniach – po prostu naprawdę pomóc zespołowi, ale też samemu stawać się coraz lepszym.”

Warto jeszcze wspomnieć o tym, że Ainge jak zawsze był aktywny, ale koniec końców Celtics zostali przy swoich wyborach. Przez ostatnie dni odbyło się sporo rozmów, co zdradził Grousbeck, który dodał również, że nieważne jak mocno Celtics się starali to żadna z tych rozmów nie przyniosła pożądanych efektów. Zaznaczył on jednak, że sezon transferów jeszcze się nie skończył – warto pamiętać o tym, że to właśnie Grousbeck zapowiadał możliwe „fajerwerki” tego lata, ale wczoraj zwrócił uwagę na to, że „do tanga trzeba dwojga”.

„Zawsze mówiłem, że fajerwerki są jedną z możliwości. W tej lidze do tanga trzeba dwojga. W noc draftu nie było po prostu takiego ruchu. Zazwyczaj robimy co najmniej dwa transfery, jeśli nie trzy. Tak to prostu jest z Traderem Dannym.”

„Chcemy być agresywni, jeśli chodzi o przebudowę tego zespołu. Chcemy spróbować stać się contenderami tak szybko, jak się da. Cały czas będziemy pracować, ale by ubić targu potrzeba porozumienia dwóch stron.”

Podobnie już dzisiaj wypowiadał się Ainge, który zapowiadał, że nie ma czasu na odpoczynek i wciąż jest jeszcze sporo do zrobienia. Generalny menedżer Celtics dodał również, że przez ostatni miesiąc starał się dobić jakiegoś większego transferu i starać będzie się nadal. Minioną noc uznał jednak za sukces, mówiąc wczoraj:

„Myślę po prostu, że wybraliśmy dwóch zawodników, którzy w przyszłości będą starterami w NBA. Nie chcę jednak nakładać na nich zbyt wielkiej presji już od razu, od teraz. Musimy pozwolić im się rozwijać, by mogli zasłużyć sobie na nasze uznanie. Uważam, że mają przed sobą bardzo dobre kariery.”

Chwilę potem odniósł się również do najbliższej przyszłości zespołu i tego, czy kolejny sezonów to znów będzie rozwój ponad wygrywanie:

„Zobaczymy. Zobaczymy, co się stanie przez resztę lata. Jeszcze nie wiem. Jest za wcześnie, by o tym rozmawiać. Mam na myśli to, że zawsze mamy na uwadze rozwój młodych graczy, więc zawsze staramy się to robić. Ale jak wielu będziemy ich mieli i jak będzie wyglądał nasz ostateczny skład – tego nie wiem. Jesteśmy jednak bardzo podekscytowani nową dwójką zawodników i całym naszym młodym trzonem drużyny.”

Podekscytowany jest też coach Stevens, który powiedział m.in. że będąc trenerem „nie patrzysz na cokolwiek jak na przebudowę, ale patrzysz na to jak na swoją kolejną szansę”. Dodał też, że w tym momencie czuje się znacznie lepiej patrząc na skład Celtics niż czuł się przed rokiem, gdy obejmował stanowisko. Warto też dodać, że Stevens wydaje się być idealnym trenerem dla pozyskanych w drafcie zawodników. Trudno w tym momencie oceniać ten draft, bo do tego potrzeba perspektywy czasu. Wydaje się jednak, że Ainge zrobił wszystko, co było w jego mocy i wyciągnął z draftu tyle, ile się dało. Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę jestem podekscytowany Smartem, w którym widzę potencjał na przyszłego all-stara i nowego ulubieńca publiczności (niedługo przeczytacie więcej o jego niezwykłej historii). Nawet jeśli jego wybór ma być równoznaczny z odejściem Rondo.

Przed nami jeszcze długie lato i nie jest wcale powiedziane, że do drużyny nie dołączy już żaden all-star. Przebudowa w NBA nie jest łatwym zadaniem, nie zawsze zdarza się też taka okazja jak możliwość pozyskania Kevina Garnetta oraz Raya Allen (przy czym warto dodać, że transfer Garnetta został dopięty dopiero pod koniec lipca – podobnie może być w tym roku). Wiadomo, że najlepiej byłoby wybierać z pierwszym czy drugim numerem, ale trudno winić Celtics czy nawet samego Ainge’a, że 57 porażek w zeszłym sezonie wystarczyło tylko do piątego najgorszego bilansu. Moim zdaniem Danny – który dzisiaj potwierdził też, że gdyby Joel Embiid ostał się do szóstego picka to wybór padłby właśnie na na niego – i tak wyciągnął z tego draftu naprawdę sporo. Kto wie, co czeka nas w przyszłości – ale ta przyszłość wciąż zapowiada się ekscytująco.