Jako że sezon ogórkowy w Bostonie w pełni (tak samo zresztą jak i playoffs, gdzie już dziś swoją kolejną serię przeciwko Miami Heat rozpoczną Paul Pierce i Kevin Garnett), a Rajon Rondo jest tematem, który wywołuje największe kontrowersje i największe dyskusje to warto poruszyć kolejną związaną z jego osobą kwestię. Otóż w ostatnim czasie liga przeżywa spory wysyp gwiazd na pozycji rozgrywającego. Gdzie w tym wszystkim po ostatnim sezonie znajduje się Rondo, który niegdyś uważany był przecież za co najmniej top5 playmakerów w lidze, a przez wielu nazywany był tym najlepszym? W końcu nie tak dawno temu rozgrywał niesamowite mecze w playoffach, będąc też dwukrotnie z rzędu najlepszym asystentem w lidze.
To wszystko było jednak zanim Rondo zerwał więzadło. Nie możemy jednak zapominać, że w tamtym sezonie on sam – indywidualnie – radził sobie przecież całkiem dobrze (czego dowodem jest choćby wybór do pierwszej piątki All-Star Game), liderując oczywiście w lidze pod względem rozdawanych asyst, ale też zanotowanych triple-doubles. Nie można też zapominać o tym, że kilka miesięcy wcześniej rozgrywał świetną fazę posezonową – możliwe że grał wtedy najlepszy basket w karierze – na poziomie 17.3 punktów, 11.9 asyst, 6.7 zbiórek oraz 2.4 przechwytów notowanych na przestrzeni 19 rozegranych wtedy spotkań. To głównie jego świetna postawa sprawiła, że Celtics przegrali wtedy dopiero po siedmiu meczach finału Konferencji Wschodniej z późniejszymi mistrzami w postaci drużny Miami Heat.
Zerwane więzadło sprawiło jednakże, iż Rondo stracił w zasadzie calutki rok, podczas którego na szczyt wspięło się kilku innych zawodników, a 28-latek został nieco zapomniany. Z drugiej strony, na jego powrót czekało wielu kibiców i raczej się nie zawiodło, bo choć Rondo trafiał nieregularnie, a w obronie wciąż bardziej był statystą to jednak wrócił w o wiele lepszym stylu niż Derrick Rose czy Kobe Bryant, w przekroju całego sezonu (wystąpił w trzydziestu meczach) osiągając średnio 11.7 punktów, 9.8 asyst oraz 5.5 zbiórek. Jak na powrót w trakcie sezonu po kontuzji zerwanego więzadła są to statystyki co najmniej dobre.
Mimo to, w tym momencie więcej mówi się o rozgrywających, którzy wraz ze swoimi drużynami zdążyli zaprezentować się już w playoffach. I nie powinno to dziwić, jednak jednocześnie nie można zapominać o wartości Rondo, któremu trudno będzie wrócić do elity rozgrywających. Na ten moment na szczycie znajdują się trzy nazwiska: Stephen Curry, Chris Paul oraz Russell Westbrook. Pierwsza dwójka znalazła się nawet na odpowiednio szóstym i siódmym miejscu w głosowaniu na MVP (które po raz pierwszy w karierze wygrał Kevin Durant – gratulacje). Za tą trójką plasują się niemniej znane nazwiska w osobach Kyrie’ego Irvinga, Damiana Lillarda, Johna Walla czy wciąż niedocenianego Tony’ego Parkera.
Gdzieś w kolejnym szeregu trzeba też pamiętać o zawodnikach takich jak Mike Conley, Jeff Teauge, Ty Lawson, Ricky Rubio, Kyle Lowry, Kemba Walker czy Deron Williams. Jest więc tego sporo, a solidnych rozgrywających wciąż przybywa, czego dowodem jest choćby statuetka dla najlepszego żółtodzioba, którą otrzymał Michael Carter-Williams. Widzimy więc, że NBA wręcz stoi dobrymi i bardzo dobrymi rozgrywającymi, którzy z jednej strony nie są warunkiem, by zdobyć mistrzostwo (patrz: rola rozgrywających na przestrzeni ostatnich lat w zespołach mistrzowskich, gdzie wystarczy nawet ktoś pokroju Mario Chalmersa czy blisko 40-letniego Jasona Kidda), ale z drugiej są chyba grupą, gdzie znajdziemy obecnie najwięcej gwiazd.
Pytanie, gdzie wśród tej grupy znajduje się Rondo jest nie tylko ciekawym tematem do rozmów i dyskusji między fanami, ale też dość ważną kwestią odnośnie wartości samego Rajona. On sam zapewne będzie się starał udowodnić, że wciąż jest takim samym graczem jak przed urazem już w przyszłym sezonie, kiedy to będzie też przecież walczył o swój nowy kontrakt. Raczej nie ma wątpliwości, że Rondo będzie grał w tym przyszłym sezonie lepiej – szczególnie, że będzie miał cały okres letni, a także pełny obóz przygotowawczy, by móc wzmocnić nogi, odzyskać pewność siebie, nabrać kondycji i być w stu procentach gotowym do gry na najwyższych obrotach.
Na chwilę obecną trudno przewidywać, czy Rondo za rok o tej porze będzie przygotowywał się do wejścia na rynek wolnych agentów jeszcze jako zawodnik Celtics. Wydaje się, że tak, choć nigdy nie wiadomo, czy po drodze nie pojawi się jakaś oferta. Pojawią się na pewno plotki. Można jednak sądzić, że Ainge zdecyduje się na transferowanie Rondo tylko w dwóch przypadkach: 1) gdy dostanie ofertę nie do odrzucenia (pytanie tylko, co ta oferta musiałaby zawierać i to właśnie tutaj ważne jest pytanie odnośnie tego, jak bardzo ceniony jest Rondo wśród innych rozgrywających) lub 2) gdy Rondo zdecyduje się opuścić Boston i powie, że nie przedłuży z Celtami kontraktu. Oba przypadki są dość mało prawdopodobne.
A wracając jeszcze do samego rankingu playmakerów i miejsca Rondo – sporo zależy też od tego, czego oczekujemy od rozgrywającego. Punktów czy asyst? Rondo jest zdecydowanie wyżej pod tym drugim względem, ale nieraz udowadniał też, że potrafi punktować. Problem jednak w tym, że ostatni raz widzieliśmy go w playoffach – czyli w okresie, kiedy gra najlepiej – dwa lata temu i choć grał wtedy świetnie to od tego czasu zdążyło wystrzelić wielu zawodników. Jedynie Derrick Rose pozostaje w tym samym miejscu i jest zresztą w podobnym położeniu, co Rondo, bo on także ma coś do udowodnienia, choć akurat zawodnikowi Chicago Bulls będzie trudniej, gdyż on nie ma za sobą udanego powrotu po zerwaniu więzadeł.
Tak więc, czy Waszym zdaniem Rondo wciąż jest w czołówce (niech będzie top10) rozgrywających?