Gdzie C’s grali przez trzy kwarty

Jeszcze w trzeciej kwarcie Boston Celtics prowadzili z Detroit Pistons na ich terenie różnicą 19 punktów, w bardzo dobrym stylu zmierzając po pierwsze od siedmiu spotkań zwycięstwo i pierwszą od jedenastu spotkań na wyjeździe wygraną. Nie udało się. Celtics przegrali ostatnią kwartę 16-30 i przedłużyli tym samym obie serie. Co by jednak nie mówić, przez trzy kwarty wyglądali jak naprawdę dobry zespół. Grali bardzo zespołowo, rzucali na świetnej skuteczności, a nawet wygrywali z Pistons na tablicach. Ostatecznie jednak przegrali, co dla tankowców musi być niemałym zwycięstwem. Po pierwszym w karierze wsadzie przeciwko 76ers tym razem Phil Pressey zanotował pierwsze w karierze double-double.

BOXSCORE | GALERIA

Celtowie po początkowych problemach (0-5) znaleźli swój rytm i prowadzeni przez frontcourtowe trio grali naprawdę dobry basket. Kilka udanych wjazdów zaliczył Jeff Green (8/21 FG, 3/10 3PT, 23 pkt, 4 zb, 3 ast, 3 straty), jak zawsze solidnie pod koszami spisywał się Brandon Bass, a Jared Sullinger (9/20 FG, 4/6 3PT, 22 pkt, 10 zb, 5 ast) trafił nawet dwie trójki. Duża była też w tym zasługa Baylessa oraz Presseya (6 asyst w pierwszej kwarcie), którzy bardzo dobrze spisywali się jako dystrybutorzy piłek. Po raz kolejny Celtics świetnie atakowali też kosz po wszystkich swoich niecelnych rzutach, mając sporo drugich okazji na ponowienie akcji i zdobycie punktów. Dopiero wejście Stuckeya sprawiło, że gospodarze odrobili straty i po 12 minutach gry przegrywali 29-32.

Ledwie dwie minuty gry w drugiej kwarcie starczyły Celtom na zdobycie ośmiu punktów i objęcie pierwszego w spotkaniu ponad 10-punktowego prowadzenia. Celtics bardzo dobrze spisywali się w szybkim ataku, gdzie w zasadzie każdą kontrę zamieniali na punkty lub przynajmniej rzuty wolne. Bostończycy wciąż bardzo dobrze dzielili się też piłką, co odnosiło się także do podkoszowych C’s. Dwie trójki z rzędu trafił Jerryd Bayless (10/19 FG, 5/6 3PT, 25 pkt, 4 zb, 3 ast), chwilę potem kolejną dołożył Green i wydawało się, że Celtics lepiej grać nie mogli. Przez większość kwarty utrzymywali oni około 10 oczek przewagi i z taką też przewagę zeszli do szatni, wygrywając po dwóch kwartach 65-55.

Jerryd Bayless vs Brandon Jennings (Pistons)
Celtowie trafili osiem trójek (na 12 prób) w pierwszej połowie i zaraz na starcie drugiej dołożyli dwie kolejne. Najpierw trafił świetnie spisujący się Pressey (5/8 FG, 2/4 3PT, 12 pkt, 11 ast), a następnie kolejną dołożył równie dobrze grający Bayless. I tak, Bostończycy osiągnęli aż 16-punktowe prowadzenie, które było ich najwyższym jak dotychczas. Jakby tego było mało, dwie kolejne trójki trafił także Sullinger i po niewiele trzech minutach drugiej połowy Celtowie prowadzili 79-60. Pistons co prawda zdołali odrobić straty, wykorzystując w końcu sporą przewagę w pomalowanym, ale kilka punktów bardzo dobrze spisującego się Bassa (6/8 FG, 6/8 FT, 18 pkt, 6 zb) sprawiło, że przed ostatnią kwartą goście wciąż prowadzili dziesięcioma punktami.

Niestety dla Celtów początek czwartej kwarty nie układał się zbyt dobrze, bo trójki już wpadać nie chciały. Szczególne problemy ze znalezieniem drogi do kosza miały rzuty Chrisa Babba (0/4 FG, 0/3 3PT, bez punktów, 5 stl), ale nie błyszczał też Chris Johnson (0/2 FG, 0/1 3PT, bez punktów, team-worst -16, gdy był na parkiecie ). Ta nieskuteczność Celtics w ataku spowodowała, że Pistons wyszli nawet na prowadzenie po dwóch trójkach Jonasa Jerebko z rzędu. Gra się więc wyrównała, a prowadzenie co chwila się zmieniało. Wielkie rzuty trafiali m.in. Bayless czy Pressey, ale w końcówce to Pistons mieli więcej szczęścia. Najlepszym tego dowodem jest trójka in&out Baylessa, która mogła wyprowadzić Celtów na prowadzenie, jednak piłka wykręciła się z obręczy przekreślając marzenia Bostończyków o wygraniu tego spotkania.

Pięć rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. Świetne trzy pierwsze kwarty. W każdej z nich Celtowie zdobywali co najmniej 30 punktów, grając naprawdę dobry i przyjemny dla oka basket.
  2. Niesamowicie zespołową koszykówkę. Celtics mieli aż 37 asyst przy 42 trafionych rzutach z gry. W zasadzie zawsze robili to dodatkowe podanie, które wyprowadzało danego zawodnika na czystą pozycję i może właśnie dlatego w pierwszej połowie zdobyli aż 65 punktów, trafiając osiem trójek. Ostatecznie trójek trafili 14 (z 31 prób), a punktów zdobyli 111. W drugiej połowie zostali jednak zniszczeni przez Pistons (w szczególności Drummonda, który zapisał na swoim koncie 19 punktów i 20 zbiórek) pod koszami – Tłoki wygrały walkę w pomalowanym stosunkiem 50-32, a na tablicach 43-37.
  3. Jedno pudło zza łuku Jerryda Baylessa. Z tym, że było to pudło, które mogło potencjalnie dać Celtom zwycięstwo. Tak czy siak, bardzo dobry mecz 25-latka.
  4. Solidne spotkanie Presseya, Sullingera, Bassa czy Olynyka. Rozpisywalibyśmy się bardziej, gdyby Celtowie ostatecznie jednak zwyciężyli. A tak liczy się tylko to, że Celtics zagrali całkiem niezły mecz przez trzy kwarty i ostatecznie dołożyli kolejną, jakże cenną przegraną.
  5. Ósmą porażkę z rzędu, dwunastą porażkę z rzędu na wyjeździe i trzynastą porażkę w czternastu ostatnich spotkaniach. #Tanktrain.