Brian Scalabrine spędził w Bostonie kilka sezonów, w czasie których odniósł największy sukces w karierze, ale też zaskarbił sobie sympatię bostońskich kibiców, dla których stał się ulubieńcem. Po zakończeniu kariery zawodnika mogliśmy go usłyszeć jako komentatora u boku Mike’a Gormana, ale od tego sezonu Scalabrine został asystentem trenera w Golden State Warriors w sztabie szkoleniowym Marka Jacksona. Co najmniej dziwną i zaskakującą informacją były więc doniesienia o tym, że to sam Jackson optował za usunięciem 36-latka z ławki i jego rezygnacją ze stanowiska asystenta, tym bardziej że Scalabrine ma spore poparcie władz oraz zarządu Warriors. To jednak Jackson jest head coachem i to on podejmuje decyzje.
Scalabrine karierę zakończył w 2012 roku w barwach Chicago Bulls i już wtedy otrzymał propozycję dołączenia do sztabu szkoleniowego Toma Thibodeau, jednak wtedy zdecydował się jeszcze poczekać i zamiast tego wybrał komentowanie. W lipcu zeszłego roku dołączył do Warriors i był osobistym wyborem Jacksona, który rekomendował także Thibodeau. Zawodnicy chwalili jego pracę, z której zadowoleni byli także włodarze oraz przedstawiciele zarządu, jednak Jackson kolejny już rok nie może dogadać się ze swoimi współpracownikami i tym razem jego ofiarą padł właśnie Scalabrine.
Wystarczy przypomnieć, że w zeszłym sezonie Jackson przez długie tygodnie w ogóle nie rozmawiał z Michaelem Malone’em, którego zresztą sam wcześniej zatrudnił. Malone odpowiedzialny za poprawę obrony Warriors odszedł więc bez żalu po sezonie do Sacramento Kings, gdzie został pierwszym trenerem drużyny. Trudności Jacksona ze współpracą z własnym sztabem oraz z wytworzeniem przyjaznego środowiska do pracy są głównymi problemami, przez które przyszłość Jacksona jako głównego trenera drużyny jest zagrożona. Jego kontrakt obowiązuje przez jeszcze jeden sezon, ale tego typu sytuacje nie działają na korzyść 48-letniego trenera.
Wydaje się więc, że cokolwiek się stanie – niezależnie od tego, jak daleko Wojownicy zajdą w playoffach – Jackson tak czy siak opuści w końcu Golden State. Po zakończeniu zeszłego sezonu, w którym Warriors sprawili niemałą niespodziankę i odpadli dopiero w drugiej rundzie playoffs z San Antonio Spurs, Jackson bezskutecznie starał się o wolne wakaty w Los Angeles Clippers oraz Brooklyn Nets. Dodatkowo, na jego niekorzyść przemawia fakt, że jak do tej pory nie były prowadzone żadne rozmowy na temat ewentualnego przedłużenia jego kontraktu. Ba, takie rozmowy nie są nawet na razie planowane i nie wiadomo, czy w ogóle będą miały miejsce.
Scalabrine po usunięciu ze sztabu został przypisany do afiliacji Warriors w D-League, gdyż wciąż ma on obowiązujący kontrakt z zespołem z Golden State, a na dodatek zarząd nie chce, by 36-latek opuścił organizację. Temat ten został jednak poruszony przy cotygodniowej wizycie Danny’ego Ainge’a w radiu 98.5 The Sports Hub, gdzie generalny menedżer Celtics powiedział, że “absolutnie” rozważyłby zatrudnienie Scala, zostawiając tym samym otwarte drzwi do jego powrotu do organizacji, z którą w 2008 roku zdobył mistrzostwo NBA.
Warto się jednak bliżej przyjrzeć, czy jest to rzeczywiście możliwe. Na pewno nie w tym momencie, bo jak już wyżej wspomniałem Scalabrine wciąż ma obowiązującą umowę z Warriors. Nie wiadomo też, czy zdecyduje się on odejść z Golden State po zakończeniu sezonu, ale jest to bardzo prawdopodobne. Dużą rolę w potencjalnym zmianie pracodawcy będzie też odgrywało miejsce przenosin, głównie ze względu na rodzinę. Trzeba też przypomnieć, że gdy latem zeszłego roku z Bostonu odszedł Doc Rivers to Scalabrine był jednym z kandydatów na to stanowisko i jak sam mówił:
“Jeśli cztery osoby odmówiłyby Celtom to wtedy miałbym mieć rozmowy na temat zostania trenerem Celtics. Nie było jednak mowy, by cztery osoby przepuściły taką okazję.”
Tak czy siak, pokazuje to, że Scalabrine jest doceniany w środowisku i w pewnym stopniu zainteresowany jego usługami był też Ainge. To wszystko sprawia, że powrót byłego ulubieńca kibiców do Bostonu jest całkiem możliwy i byłoby to coś, z czego większość kibiców (szczególnie tych, którzy mieszkają w Bostonie) byłaby z pewnością bardzo zadowolona. Otwarta pozostaje też jednak kwestia tego, w jakiej roli miałby on rzeczywiście wrócić – czy jako asystent w sztabie trenera Brada Stevensa, czy też może jako komentator lub członek zarządu. Pewne jest jednak to, że drzwi do tego powrotu są i pewnie cały czas będą szeroko otwarte.