Wyjaśniło się, co było powodem przedłużającego się powrotu do gry Vitora Faveraniego – jak się okazuje nie tylko Gerald Wallace zerwał łąkotkę. Podobny uraz przytrafił się Faveraniemu, który przeszedł dzisiaj operację lewego kolana i w tym sezonie już nie zagra. Początkowo myślano, że jest to podkręcenie, ale tygodnie mijały, a stan Brazylijczyka się nie poprawiał – kontuzji doznał na początku lutego grając w D-League. Wcześniej stracił miejsce w rotacji, choć początek sezonu i pierwsze mecze były w jego wykonaniu iście wybuchowe. I tak, Faverani swój pierwszy sezon w NBA kończy ze średnimi 4.4 punktów oraz 3.5 zbiórek. W sumie rozegrał on 37 meczów, w których średnio spędzał na parkiecie ponad 13 minut.
Wielka szkoda, że właśnie w ten sposób kończy się pierwszy sezon 25-latka na amerykańskich parkietach. Większość kibiców nie mogła się doczekać, by zobaczyć jak Brazylijczyk współpracować będzie z Rajonem Rondo, ale niestety nigdy nie mieliśmy okazji się przekonać, bo gdy Rondo wrócił w końcu na parkiet to Faverani grał ogony, by następnie zostać przesuniętym do D-League, gdzie doznał feralnej kontuzji. W barwach Maine Red Claws rozegrał cztery spotkania, w których notował średnio 12.8 punktów i 9.0 zbiórek w 25 minut gry.
Na ten moment – bez Wallace’a i Faveraniego oraz z wciąż niegrającym Averym Bradleyem – Celtics mają tylko 11 dostępnych zawodników, licząc łącznie z Chrisem Babbem, który jest na 10-dniowym kontrakcie. Bradley ma natomiast wrócić za około dwa tygodnie. Miejmy nadzieję, że zarówno Wallace, jak i Faverani zdążą wrócić w pełni sił na letnie przygotowania przed kolejnym sezonem. Dla Brazylijczyka przyszły sezon będzie walką o pozostanie w NBA, bowiem ten przyszły sezon jest ostatnim gwarantowanym rokiem jego umowy.