Informacja ta krąży w zasadzie już na wszystkich portalach traktujących o koszykówce, pewnie dlatego że chodzi o Rajona Rondo. Otóż Steve Bulpett z Boston Herald podał, że niektórzy w bostońskiej organizacji nie są zadowoleni z faktu, że Rondo opuścił sobotnie spotkanie z Sacramento Kings. Nie chodzi o to, że nie grał, bo jak wskazują inni, przecież tak czy siak miał nie grać, ale o to, że zrobił to bez pozwolenia. Warto dodać, że Rondo miał wtedy urodziny, a jego żona i dzieci wraz z przyjaciółmi byli w Los Angeles (gdzie Celtics grali w piątek), by razem z Rondo obchodzić 28. rocznicę urodzin rozgrywającego. Wielka draka? W Bostonie niezbyt, w internecie już tak, bo to kolejna pożywka dla hejterów Rondo.
A tymczasem nic wielkiego się nie stało. Zwykłe nieporozumienie, bo jak inaczej nazwać taką sytuację w momencie gdy wiadomo było, że Rondo tak czy siak w tym spotkaniu z Kings nie zagra. Rozchodzi się najprawdopodobniej o to, że Rondo nie otrzymał oficjalnego pozwolenia. Danny Ainge zapowiedział jednak, że porozmawia o tym z Rajonem w najbliższym czasie. Sam Rondo pytany był o to po ostatnim meczu zespołu z Utah Jazz, lecz nie chciał się odnosić do całej sytuacji. Warto podkreślić, że Buplett – który jako pierwszy opisał całą sprawę – rozpoczyna swój artykuł od zdania, w którym pisze, że „Celtics nie patrzą na tę sprawę jak na wielki problem”. Możliwe jest jednak jakieś upomnienie czy nawet kara finansowa dla Rondo.
Dodatkowo, przecież Rondo nawet będąc kontuzjowanym jeździł z drużyną na wyjazdowe mecze. Oczywiście sam nagłówek, że Rondo opuścił mecz bez pozwolenia nie wygląda za dobrze i może być nawet pewnego rodzaju sensacją, ale znajomość całej sytuacji, jak i fakt, że Rondo wrócił na parkiet w meczu z Jazz i zanotował 18 punktów oraz 10 asyst, sprawia że jest to coś, co zdecydowanie można zbagatelizować – i nie piszę tego jako fan Rondo, bo to samo napisałbym w przypadku każdego innego zawodnika (ogólnie to w ogóle bym o tym nie napisał, ale skoro informacje przekazuje większość portali to wypadałoby, żeby i u nas się znalazła).