Rondo rzuca (i trafia) jak nigdy

Sprawdzając boxscore z dzisiejszego spotkania większość bostońskich kibiców mogła się nieźle zdziwić, patrząc na linijkę statystyczną Rajona Rondo. I nie chodzi o fakt, że 27-latek rozdał ledwie – jak na siebie – cztery asysty, dokładając przy okazji szesnaście punktów. Chodzi o to, że Rondo zdobył te szesnaście punktów na bardzo dobrej skuteczności z gry, trafiając cztery z pięciu oddanych rzutów zza łuku. Żeby było ciekawiej, jest to nowy rekord kariery Rajona, a wcześniejszy ustanowiony został… w zeszłą niedzielę, kiedy to w spotkaniu z Dallas trafił on trzy trójki. Jest to bardzo dobry sygnał, bo tego właśnie oczekiwaliśmy od Rondo, po tym gdy miał mnóstwo czasu na pracę nad rzutem podczas swojej rehabilitacji.

I tak, warto wziąć pod uwagę kilka ciekawych statystyk. Po pierwsze, Rondo rozegrał w karierze już 577 spotkań (łącznie z playoffs) i w ciągu pierwszych 575 spotkań (jakkolwiek to brzmi) ani razu nie trafił więcej niż dwóch trójek. W meczu numer 576 trafił natomiast trzy rzuty zza łuku, by w meczu numer 577 trafić cztery trójki. Wychodzi na to, że w kolejnym trafi tych trójek pięć. Dodatkowo, przez siedem sezonów gry Rondo zaledwie raz (w 2010 roku) oddał pięć rzutów zza łuku w jednym meczu. W tym sezonie zrobił to trzykrotnie w dziesięciu do tej pory rozegranych meczach. Wniosek jest bardzo prosty – Rondo nie boi się rzucać i Rondo rzuca jak nigdy.

Na dodatek Rondo trafia jak nigdy. Dość powiedzieć, że 27-latek tylko raz w karierze przekroczył 30 procent skuteczności zza łuku, a na przestrzeni siedmiu sezonów trafił ledwie 1/4 oddanych rzutów za trzy. Tymczasem po dziesięciu spotkaniach obecnego sezonu jego skuteczność wynosi całkiem solidne 38 procent. Pamiętajcie, mówimy o Rajonie Rondo. 38 procent. Jest to naprawdę niezły wynik, biorąc pod uwagę, że oddaje on średnio prawie trzy rzuty zza łuku na mecz. Jest to też wynik o ponad dwa punkty procentowe lepszy od ligowej średniej.

Gołym okiem widać, że Rondo ma pozwolenie na oddawanie takiej ilości rzutów, jakiej tylko chce. Brad Stevens zdecydowanie nie ma nic przeciwko takim rozwiązaniom, a sam po raz kolejny już w tym sezonie uważa, że Rondo jest lepszym strzelcem niż wskazują na to statystyki z przeszłości. Dodatkowo, coach wskazuje, że Celtowie potrzebują solidnej siły rażenia zza łuku, dlatego też jeśli Rondo oddaje rzuty i trafia to niech robi tak dalej, a będzie jeszcze lepszy. Pomocny w tym wszystkim jest też fakt, że obecny sezon nie jest walką o mistrzostwo, ale walką o rozwój. Trwa przebudowa, a więc bardziej liczy się jutro, niż dzisiaj i dlatego widzimy sporo rzutów z dystansu Sullingera, ale też zielone światło dla rzutów z dystansu Rondo.

Wszyscy doskonale wiemy, że włożył on sporo pracy w systematyczność swojego rzutu i poszerzenie zasięgu. Już w zeszłym sezonie Rondo był jednym z najskuteczniejszych zawodników w mid-range, w tym powolutku pokazuje, że potrafi też trafiać zza łuku i oby tylko utrzymał tendencję zwyżkową. Sam Rondo przyznaje, że w przeszłości oddałby najwyżej dwa rzuty w meczu, ale w tym momencie nabiera on rytmu, coraz większej pewności siebie i to przekłada się na pięć-sześć rzutów w spotkaniu. Rajon wspomniał też oczywiście o ciężkiej pracy z Ronem Adamsem, która przynosi efekty, zupełnie tak jak spodziewaliśmy się tego przed sezonem.

Rondo doskonale wie, że musi zabrać swój rzut na wyższy poziom i stać się przynajmniej solidnym strzelcem zza łuku, by przedłużyć sobie efektywną i udaną karierę w lidze, gdy będzie nieuchronnie zbliżał się do sportowej emerytury. Do tego jest jednak jeszcze naprawdę sporo czasu, a poszerzenie zasięgu swojego rzutu – czyli coś, co Rondo obrał sobie za cel jakiś czas temu – pomoże także w tych nadchodzących sezonach, nie tylko jemu, ale też całej drużynie, gdy ta – być może za kilka sezonów – znów bić się będzie o najwyższe laury.