Rondo zaintrygowany rekrutacją

Jeszcze w zeszłym tygodniu Rajon Rondo powiedział dziennikarzom, że nie miałby nic przeciwko, gdyby przyszło mu pozostać w Bostonie na dziesięć kolejnych lat. Wczoraj ciekawscy dziennikarze zapytali go więc o offseason 2015, kiedy to 27-latek stanie się wolnym agentem. I choć Rondo powiedział, że nie myślał jeszcze o tym wszystkim zbyt dużo to przyznał też, że są pewne aspekty wolnej agentury, które go intrygują. Samo pytanie było pokłosiem raportów, które mówiły, iż Rondo chce przetestować rynek w 2015 roku. On sam odniósł się do tego w ten sposób, że jest to coś, czego nigdy nie doświadczył, a więc jest ciekaw tego całego procesu. Do lata 2015 jest jednak jeszcze mnóstwo czasu.

Tyle, że Danny Ainge nie bez powodu nazywa to wszystko „szaleństwem”, mając na myśli rozmowy dot. przyszłości Rondo, czy nawet Kevina Duranta, który wolnym agentem stanie się dopiero za dwa i pół roku. Generalny menedżer Celtics dodał też:

„Rondo nie wie, co zamierza zrobić. My nie wiemy, co on zamierza zrobić. Nie wiemy też, co my zamierzamy zrobić. Nikt nie zna odpowiedzi na te pytania.”

Sam zainteresowany przyznał, że nie myślał jeszcze o tym wszystkim zbyt dużo (jeśli w ogóle), jednak są pewne aspekty, które sprawiają, że stanie się wolnym agentem wydaje się być intrygujące. I nic dziwnego, że Rondo tak mówi, jeśli nigdy do tej pory wolnym agentem nie był (przedłużenie debiutanckiego kontraktu podpisał w październiku 2009 roku).

„To tak jakby, powiedzmy, coś na kształt rekrutowania przez uczelnie. Jestem całkiem pewien, że w NBA składa się na to o wiele więcej rzeczy. Zapewne o wiele więcej pieniędzy jest na coś takiego wydawane. Słyszałem historię o tym, jak zawodnicy otrzymywali telefon zaraz po północy. Jest to coś, czego nigdy nie doświadczyłem. Może będę chciał przez coś takiego. Do tej pory nie myślałem jednak o tym wcale.”

W tym momencie Rondo skupia się bowiem przede wszystkim na powrocie do formy i zrzuceniu z siebie tej całej rdzy, która towarzyszy mu od pierwszego spotkania po powrocie na parkiety NBA od czasu zerwania więzadła ACL. Jego powrót nie sprawił jednak, że Celtowie zaczęli wygrać (dość powiedzieć, że z nim w składzie nie wygrali jeszcze w tym sezonie żadnego spotkania i w meczach takich mają bilans 0-6), ale jest to nawet na wskroś tym wszystkim, którzy są zwolennikami tankowania w Bostonie (a więc pewnie i na wskroś cichociemnemu Ainge’owi). Przypomnijmy, że Ainge przyznał niedawno, że rozpoczęły się już negocjacje z Rondo dot. przedłużenia jego obowiązującej umowy, jednak o wiele bardziej zaawansowane staną się one zapewne dopiero w kolejnych miesiącach. Warto też dodać, że Rondo największe pieniądze będzie mógł zainkasować właśnie latem 2015 roku, kiedy to będzie mógł przebierać w ofertach różnych klubów.

Oczywiście, Ainge znów zapewnił w piątek, że jego intencją jest zatrzymanie Rondo w koszulce Celtics, jednak znów nie oznacza to wcale żadnej gwarancji, że Rondo w Bostonie pozostanie. Obowiązkiem Ainge’a jest bowiem wysłuchiwanie ofert od innych klubów i możemy być pewni, że jeśli uzna on jakąś za dobrą dla przyszłości zespołu to Rondo z klubem się pożegna. Nie wydaje się jednak, aby sam Ainge szukał w tym momencie potencjalnego nabywcy dla Rondo, tym bardziej że nie sprzedaje się produktów, gdy nie są one tak wartościowe, jak mogą być. I na koniec jeszcze fajne słowa bostońskiego GM-a:

„Kto wie, co do cholery stanie się w te półtora roku licząc od teraz. Czemu marnujemy nasz czas dyskutując o tym teraz?”