Podsumowanie wymiany z Grizzlies

Choć transfer wciąż nie jest jeszcze oficjalny, a co za tym idzie nie znamy wszystkich szczegółów transakcji (nie wiadomo więc, czy Grizzlies użyją trade-exception czy też przyślą do Bostonu jeszcze jednego zawodnika, choć wszystko wskazuje na tę pierwszą opcję) to można już jednak pokusić się o kilka słów podsumowania tego transferu, w ramach którego do Bostonu – za Courtneya Lee – przywędruje Jerryd Bayless. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to transfer stricte finansowy i stricte przyszłościowy, co zresztą nie powinno dziwić. Głównie dlatego wielkie brawa należą się Danny’emu Ainge’owi, który zrobił bardzo dobry pierwszy ruch, oddając jeden z gorszych kontraktów w salary cap C’s.

A więc raz jeszcze, w ramach przypomnienia: Celtowie oddają Courtneya Lee, otrzymując Jerryda Baylessa. Lee w tym sezonie zarobi ponad $5 milionów dolarów, Bayless z kolei nieco ponad $3 miliony. To oznacza, że potrzeba jeszcze około dwóch milionów na wyrównanie sumy kontraktów i bardzo prawdopodobne (w zasadzie wydaje się to pewne), że Grizzlies użyją tutaj część swojego trade-exception, które mają jeszcze z transferu Rudy’ego Gaya. W rezultacie, Celtowie zaoszczędzą $2.1 miliona dolarów w tym sezonie, dzięki czemu uda im się zejść o ponad $2 miliony dolarów pod luxury tax. Tym samym – mając w składzie 14 zawodników – mają miejsce i pieniądze na podpisanie jeszcze jednego zawodnika.

Wszystko rozchodzi się jednak nie o ten, a o kolejne sezony. Kontrakt Lee obowiązuje bowiem jeszcze przez dwa kolejne lata, za które otrzyma on ponad $11 milionów dolarów. Kontrakt Baylessa kończy się z kolei już po zakończeniu tego sezonu, co oznacza że taki ruch oczyścił nieco salary cap na kolejne sezony. I tak, na przyszły sezon w księgach zapisane jest ponad $40 milionów dolarów w gwarantowanych umowach, a to sprawia, że Celtowie będą około $20 milionów dolarów pod progiem salary cap! To daje Ainge’owi o wiele większą płynność finansową, dzięki której będzie mógł na przykład wyjść naprzeciw oczekiwaniom Avery Bradleya, podpisać kogoś z wolnej agentury albo poczynić jakiś sign’n’trade. Nie zapominajmy o naszym, ponad $10-milionowym trade-exception. Dodatkowo, kontrakt Lee był jednym z dwóch gwarantowanych kontraktów (obok umowy Geralda Wallace’a) na sezon 2015/16.

Co Celtowie tracą na oddaniu Lee?

Przede wszystkim, lekko ucierpi szatnia, bowiem Lee był jednym z najbardziej lubianych gości i nie ma się czemu dziwić, bo to naprawdę sympatyczny facet. W Bostonie zawiązał on przyjaźń z Jeffem Greenem oraz Avery Bradleyem, którzy jednak z pewnością rozumieją, na czym polega NBA i że jest to biznes. Zresztą, po wczorajszym spotkaniu z Thunder mieliśmy okazję usłyszeć od Greena:

„To jest biznes. Takie rzeczy się zdarzają. Moim zadaniem jest wyjście na parkiet i gra w koszykówkę. Wciąż jest i zawsze będzie moim dobrym przyjacielem. Życzę mu wiec wszystkiego najlepszego, a my musimy po prostu cały czas skupiać się na tym, co potrzebujemy w tym roku osiągnąć.”

Bradley przyznał z kolei, że transfery kolegów były, są i zawsze będą trudne, ale są one częścią biznesu i jedyne, co można zrobić to skupić się na kolejnym meczu i zbytnio się tym nie zamartwiać. Dodał też:

„Wszyscy życzyliśmy sobie po prostu wszystkiego najlepszego. Cały czas będziemy rodziną. My po prostu chcemy widzieć, że każdy dobrze sobie radzi. To właśnie powiedział nam wszystkim i my wszyscy powiedzieliśmy mu to samo. Gdziekolwiek przejdzie, życzymy mu wszystkiego najlepszego. Wiemy, że sobie poradzi.”

Niemniej jednak, ciekawie będzie też zobaczyć jak w tej sytuacji poradzi sobie Brad Stevens, dla którego to przecież pierwszy taki raz, gdy zawodnik z jego drużyny został wytransferowany. Nie ma więc tego złego, co by na dobre nie wyszło – może i szatnia przez kilka dni będzie smutna i cicha, ale z drugiej strony będzie to na pewno wartościowe doświadczenie dla coacha Stevensa.

Trzeba sobie też otwarcie powiedzieć, że Lee był w Bostonie rozczarowaniem. Wystarczy tylko wspomnieć, że początkowo jego transfer z Rockets oceniano bardzo dobrze, ale tam, gdzie Lee miał odegrać największą rolę – w playoffs – w zasadzie nie pograł, bo na sam koniec sezonu regularnego wypadł z rotacji Doca Riversa. W tym sezonie się odrodził i był bardzo efektywnym zawodnikiem, trafiając najlepsze w karierze 49.2 procent z gry i 44.2 procent zza łuku. Mimo to, jego kontrakt wciąż uważany był (słusznie zresztą) za jeden z bardziej przepłaconych w Bostonie. Grizzlies będą dla niego już piątym klubem w sześcioletniej karierze. Lee podziękował organizacji oraz kibicom na swoim Instagramie, my natomiast życzymy mu powodzenia w Memphis.

Co Celtowie zyskują na oddaniu Lee?

Przede wszystkim większość płynność finansową, o czym mogliście przeczytać nieco wyżej. Prócz aspektu finansowego jest też jeszcze Jerryd Bayless, czyli 25-letni rezerwowy rozgrywający, który jest w swoim contract-year, lecz jak do tej pory nie spisuje się zbyt dobrze, szczególnie jeśli chodzi o bycie skutecznym. W tym sezonie notuje on średnio 8.1 punktów oraz 2.1 asyst w średnio 20.8 minut gry, jednak trafia tylko 37.5 procent swoich rzutów i ledwie 28.8 procent za trzy. Transfer ten nie jest zapewne zbyt dobrą wiadomością dla Phila Presseya, który przecież znalazł całkiem cieplutkie miejsce w rotacji i mógł liczyć na przynajmniej kilkanaście minut w każdym meczu. Mimo to, pozbycie się two-guarda Lee powinno odciążyć nieco zapchany backcourt Celtics.

W osobie Baylessa zyskują całkiem niezłego energy-guya, który do momentu powrotu Rondo będzie zapewne grał za Jordanem Crawfordem, a następnie właśnie z nim toczyć będzie bój o miano pierwszego rezerwowego rozgrywającego. Bayless – wbrew statystykom z tego sezonu – jest całkiem niezłym strzelcem, który potrafi też dobrze podawać (i rzadko traci piłkę, przynajmniej tak wskazuje jego wskaźnik asyst do strat). Warto dodać, że w trzech ostatnich spotkaniach przeciwko Celtics zdobył on łącznie… 57 punktów. Podsumowując, Bayless jest więc taką mini-wersją Jordana Crawforda. Transfer ten – z czysto koszykarskiego punktu widzenia – prawdopodobnie trochę osłabi drużynę, co też wcale na złe nie wychodzi.

Co dalej?

Pewne jest, że transfer ten to przede wszystkim  melodia przyszłości. Celtowie zyskują większą płynność finansową, nie tylko w tym, ale głównie w kolejnych sezonach. Raz jeszcze brawa dla Danny’ego Ainge’a, który zapewne na tym nie poprzestanie i z pewnością będzie próbował dokonać innego transferu, dzięki któremu pozbyłby się niekorzystnego kontraktu. W kolejce czekają Brandon Bass oraz Gerald Wallace, ale nie powinniśmy być zdziwieni, jeśli w plotkach usłyszymy nazwiska Humphriesa, Crawforda czy nawet Jeffa Greena.