Boston Celtics doszli do porozumienia z Memphis Grizzlies i wyślą Courtneya Lee w zamian za Jerryda Baylessa. Cały transfer ma stać się oficjalny w poniedziałek, ale Lee najprawdopodobniej nie zagra w spotkaniu z Oklahoma City Thunder. Na razie nie są znane szczegóły całej transakcji, ale od razu widać, że jest to ruch – dodajmy, bardzo dobry ruch Danny’ego Ainge’a – czysto finansowy. Lee ma bowiem jeszcze trzy lata swojej umowy (licząc z tym sezonem) i zarobi ponad $15 milionów dolarów. Kontrakt Baylessa kończy się natomiast już po tym sezonie. By wymiana mogła stać się możliwa potrzebne będzie jeszcze wyrównanie sum kontraktów, gdyż Bayless za ten sezon zarobi nieco ponad $3 miliony dolarów.
Courtney Lee całkiem niepostrzeżenie notował bardzo solidny sezon, trafiając ponad 49% swoich rzutów z gry, w tym ponad 44% za trzy. 28-latek nie spełnił jednak oczekiwań, jakie z nim wiązano, podpisując umowę o wartości MLE w offseasonie 2012. Grizzlies liczą jednak, że pomoże im on w ofensywie, szczególnie na obwodzie, gdzie prócz Mike’a Millera i Mike’a Conleya nie mają żadnej siły rażenia. Z pewnością wierzą też w jego ponadprzeciętną defensywę. Lee narzekał ostatnio na ilość minut w rotacji, więc może w Memphis będzie bardziej zadowolony, tym bardziej że niedługo (a może jednak nie?) do gry powinien wrócić Rajon Rondo.
25-letni Bayless z kolei objawił nam się jako Celtics-killer, bo to właśnie przeciwko Bostończykom notował on ostatnio świetne spotkanie. Głównym celem Danny’ego Ainge’a – bostońskiego generalnego menedżera – było jednak pozbycie się zapychających salary cap kontraktów, dlatego też wyciągnięcie spadającego po tym sezonie kontraktu Baylessa w zamian za kończącą się dopiero za dwa lata umowę Lee można uznać mini-majstersztykiem. Wymiana wciąż nie jest jednak sfinalizowana (choć ma się taką stać jutro, czyli właściwie dzisiaj) i cały czas nie znamy jej ostatecznego kształtu – Grizzlies mogą bowiem dorzucić jeszcze jednego zawodnika albo też skorzystać z trade-exception wytworzonego przy transferze Rudy’ego Gaya. Stay tuned!