Rondo „całkiem blisko” powrotu wg… niego samego

Rajon Rondo po raz kolejny porozmawiał wczoraj z dziennikarzami i po raz kolejny nieco się ze wszystkimi zabawił, mówiąc że jest „całkiem blisko” do jego powrotu na parkiet i że może po prostu wyskoczyć pewnej nocy na parkiet, choć oczywiście nie zdradził żadnej konkretnej daty. A przecież jeszcze nie tak dawno Rondo prawie wyeliminował swój powrót w styczniu, dodając że będzie to najprawdopodobniej luty. Dodatkowo, Danny Ainge powiedział wczoraj, że ewentualna gra w Maine Red Claws w D-League to pomysł samego Rondo, który jednak cały czas nie wie, czy rzeczywiście tam zagra, choć wydaje się być to dla niego interesującym rozwiązaniem. Mimo to, 27-latek wybierze się z zespołem na najbliższy trip po Zachodzie.

Rondo powiedział na przykład, że może już wykonywać każdą koszykarską czynność, którą robił w przeszłości. Niedawno docierały też do nas informacje z treningów, jakoby rozgrywający wsadzał z góry, jednak on sam zdradził, że wciąż nie może jeszcze zrobić wsadu wybijając się z prawej nogi, dodając że prawdopodobne jest, iż już nigdy nie będzie do tego zdolny. Po chwili dorzucił jednak jeszcze:

„Nie sądzę jednak, abym nawet przed operacją mógł wsadzać po wybiciu się z prawej nogi, więc sam nie wiem.”

Przypomnijmy, że jeszcze w październiku Rondo mówił, że to prawdopodobnie wsad z prawej nogi zadecyduje o tym, kiedy wróci on na parkiet. Teraz okazuje się jednak, że nawet bez tego jest spora szansa, że 27-latek powróci do gry w najbliższych tygodniach. Zanim to się jednak stanie, chce on przede wszystkim nabrać kondycji i jego celem jest w tym momencie dojście do takiej formy, aby mógł grać przez pełne 12 minut.

„A to dlatego, że nie chcę wyjść na parkiet, zmęczyć się i spowodować tym samym kolejnego urazu. Chcę mieć pewność, że jestem gotowy do gry i że jestem w formie.”

Jednocześnie, Rondo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że zaraz po powrocie nie będzie on w stu procentach sobą i nie od razu będzie miał taki wpływ na grę, jak wcześniej. Nie powinniśmy się też spodziewać jakiejś ogromnej liczby minut dla Rajona, który powinien być wprowadzany stopniowo i po prostu z każdym tygodniem grać coraz więcej, przyzwyczajając się tym samym do tempa gry. Sam Rondo nie wykluczył uprzedniej gry w D-League, która mogłaby mu pomóc w zbudowaniu formy i odbudowaniu kondycji – nie zapominajmy przecież, że Rondo nie grał w meczu NBA od ponad 11 miesięcy, a na dodatek – co sam podkreśla – nie brał udziału w prawdziwym obozie przygotowawczym.

„Byłbym prawdopodobnie pierwszym, który zdecydowałby się na takie rozwiązanie, ale to nie robi żadnej różnicy. Chcę być po prostu pewny, że jestem zdrowy i że poradzę sobie we właściwy sposób. Nie chcę, aby mój pierwszy po powrocie mecz był meczem Celtics. Nie miałem preseasonu. Nie miałem obozu przygotowawczego.”

Czy oznacza to, że rzeczywiście zobaczymy Rondo w D-League? Jest to bardzo prawdopodobne, ale raczej nie nastąpi to w najbliższych dniach, bowiem 27-latek zdradził dziennikarzom, że pojedzie wraz z drużyną na zbliżający się trip po Zachodzie, podczas którego Celtics rozegrają pięć spotkań w siedem dni. Do Bostonu wrócą dopiero 13 stycznia na mecz z Houston Rockets. Sam Rondo – chyba trochę przekomarzając się z dziennikarzami – dodał też, że istnieje szansa, iż wyskoczy on znienacka i wejdzie na parkiet w zupełnie niespodziewanym momencie. Rajon przyznał także, że wciąż jest to dla niego trudna i frustrująca sytuacja, ale stara się on ciągle mieć pozytywne nastawienie:

„Przechodzę przez sporo przeciwności losu, ale pozostaje pozytywnie nastawiony i mam też grupę wspierających mnie osób, które pomagają mi w tym trudnym czasie. Koszykówka jest czymś, co kocham robić.”