Z pamiętnika Avery’ego Bradleya (2)

Przed Wami drugi wpis w pamiętniku Avery’ego Bradleya, który zastępuje w tym roku Jasona Terry’ego i co jakiś czas publikuje swoje myśli na łamach amerykańskiego serwisu ESPNBoston.com. Postanowiliśmy tłumaczyć go specjalnie dla Was, czytelników naszej strony, aby umilić Wam czas między czytaniem m.in. relacji ze spotkań koniczynek a śledzeniem plotek transferowych. W drugim odcinku pamiętnika Bradley pisze między innymi o ostatnich dniach w Bostonie i ostatnich spotkaniach Celtics, zamiłowaniu coacha Brada Stevensa do statystyk, spotkaniu z byłymi kolegami oraz byłym trenerem, a także o zbliżających się wielkimi krokami Świętach Bożego Narodzenia. Zapraszamy do lektury!

„Znaleźliśmy się na pierwszym miejscu w dywizji atlantyckiej. Jak się tam dostaliśmy? Poprzez ciężką pracę i stały postęp, nie tylko jako indywidua, ale też jako cały zespół. To jest nasze najważniejsze założenie: stawać się lepszymi. Myślę, że to bardzo przykre, że niektórzy ludzie myśleli, że nie będziemy specjalnie dobrym zespołem. Tymczasem każdy tutaj udowadnia im, że są w błędzie.

Czuję, że gramy ostatnio całkiem nieźle. Oczywiście zrobiliśmy kilka kroków do tyłu, gdy przegraliśmy dwa spotkania z rzędu w zeszłym tygodniu, ale odpowiedzieliśmy w dobry sposób w piątkowym meczu z Knicks, kiedy odnieśliśmy wielkie zwycięstwo. Musiałem spędzić trochę czasu w pokoju trenerów po spotkaniu, ponieważ otrzymałem cios w udo, ale nic mi nie będzie. To nic poważnego.

Trener Brad Stevens naprawdę przywiązuje ogromną uwagę do statystyk. Lubi, gdy prowadzimy po pierwszej kwarcie. Jestem pewien, że wyłapał gdzieś w statystykach, że jak prowadzimy po pierwszej odsłonie to jest duże prawdopodobieństwo, że wygramy mecz, tak jak było w spotkaniu z Knicks. Statystyki nie kłamią. Prowadzenie po pierwszej kwarcie jest dla nas oczywiście bardzo ważne.

Jednym z moich kolegów, którego chciałbym wyróżnić jest Jared Sullinger. Gra naprawdę dobrze. Jest bardzo pewny, a my byliśmy w stanie dostarczać mu piłkę, co tylko podtrzymywało jego pewność. Rezultatem tego jest jego świetna dyspozycja.

W meczu w Nowym Jorku byłem blisko triple-double, ale ostatecznie skończyło się na double-double, z czego i tak jestem bardzo zadowolony. To błogosławieństwo i wielkie szczęście, że jestem w stanie trafiać niektóre rzuty. Wszystko, co mogę zrobić to podziękować Bogu. W piątek, trafiłem trójkę, która dała nam prowadzenie w końcówce meczu. Gdy trafiasz tak wielki rzut jak ten to jest to miłe, ponieważ włożyłem w swoją grę wiele pracy. Móc więc trafiać takie rzuty dla drużyny jest po prostu niesamowitym uczuciem. To dlatego gram w koszykówkę.

Udało mi się trafić do Top 10 Plays „SportsCenter” w zeszłym tygodniu, gdy graliśmy z Milwaukee. Zabawna historia, ponieważ nie wiedziałem o tym. Dopiero jeden z moich kolegów, Jeff Green, przysłał mi sms-a późno w nocy, około drugiej, pisząc „Bro, jesteś No. 1.” Wstałem, żeby to zobaczyć i zacząłem się śmiać, że to ja byłem na pierwszym miejscu. Było to całkiem fajne.

W zeszłym tygodniu sporo się działo i był to niejako taki powrót do domu, gdyż mierzyliśmy się z Nets, czyli z Paulem Pierce’em, KG i Jetem na Brookylnie, a potem z Clippers, z którymi do Bostonu powracał Doc Rivers. Jeśli chodzi o Nets to moi byli koledzy są dla mnie jak starsi bracia. Fajnie było być po drugiej stronie barykady i grać przeciwko nim. Nie tylko zresztą grać przeciwko nim, ale też przeciwko Docowi. Było to jednocześnie dziwne, ale i fajne. Mogłem porozmawiać z nimi wszystkim przed albo po meczu. Wszyscy wiedzą, że KG jest niesławnym trash-talkerem na parkiecie, ale tym razem nic takiego nie mówił – cóż, przynajmniej nie do mnie.”

Bradley i Garnett

„Cieszyłem się, że kibice pokazali Docowi sporo miłości poprzez tę owację. Zasłużył na to. Miał tutaj wielką karierę. Jest naprawdę dobrym człowiekiem i trenerem. Jest mocno szanowany tutaj w Bostonie. Uważam, że kibice zachowali się w dobry, odpowiedni sposób.

W poprzednim odcinku pamiętnika dałem wam filmową rekomendację. Tym razem udzielę rekomendacji w sprawach świątecznych. Mamy fajną przerwę około świąteczną, gdzie nie gramy ani jednego meczu. Spędzę ten czas z moją rodziną. Będą to pierwsze Święta dla mojego syna, Avery’ego. Moja dziewczyna i ja mieliśmy twardy orzech do zgryzienia próbując podjąć decyzję, co mu kupić, ponieważ jest on jeszcze bardzo mały, ma zaledwie kilka miesięcy. Już teraz ma wszystko, czego mógłby chcieć. Poszliśmy do sklepu z zabawkami i spędziliśmy tam z dwie godziny, starając się mu coś znaleźć. Polecam wyjście do sklepu, by zobaczyć, co tam mają, ale czasem takie wyjście może być jak ugrzęźnięcie w bagnie. Niezależnie więc od tego, czy preferujecie zakupy online, czy też w prawdziwych sklepach, zróbcie to, co jest dla was najlepsze.

Zdradzę wam mały sekret. Nigdy jakoś specjalnie nie przepadałem za Świętami. Moja dziewczyna próbuje trochę mnie w to wciągnąć, pokazać mi ducha świąt. Ale ja po prostu nigdy nie byłem wielkim fanem Świąt. Naprawdę nie wiem czemu. Nawet, gdy byłem dzieckiem to mnie to nie pociągało. Całkiem dziwne, co nie?

Lubię jednak mieć załatwione pewne rzeczy wcześniej, więc polecam wczesne robienie zakupów. Nie czekajcie aż do Wigilii czy coś. Nie lubię robić rzeczy na ostatnią chwilę. Zrobiłem więc wszystkie świąteczne zakupy wcześniej. W zasadzie, kolejna rekomendacja dotyczy tego, co kupić swojej drugiej połówce na Święta. Zapytajcie swoich przyjaciół o jakieś przydatne sugestie; ja tak zrobiłem. Jeff i Courtney Lee pomogli wybrać mi prezent dla mojej dziewczyny i sądzę, że jest to bardzo dobry prezent. Był drogi. Poproście więc o rady swoich albo jej przyjaciół i wtedy wszystko się uda.”