Rondo robi wrażenie na treningach

Rajon Rondo jest coraz bliżej swojego powrotu, czy tego chcemy, czy też nie. A niektórzy mogą tego nie chcieć, bo powrót Rondo – przynajmniej teoretycznie – oznacza, że Celtom trudniej będzie przegrywać. Niemniej jednak, Rajon przechodzi przez kolejne etapy swojej rywalizacji, a ostatnio coraz mniej trenuje, także na przedmeczowych rozgrzewkach – tak jak było to w Minnesocie, Atlancie czy w Charlotte. Najlepszą jak do tej pory taką rozgrzewkę zaliczył właśnie wczoraj przed spotkaniem z Bobcats, gdzie pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie na obecnych tam dziennikarzach, a jedno ze źródeł powiedziało nawet, że Rondo wydaje się być bardzo blisko stu procent gotowości i (podobno) robi już nawet wsady.

Takie informacje podał za pośrednictwem swojego twittera Baxter Holmes z Boston Globe:

Pojedynki z Marshonem Brooksem widzieliśmy już przed spotkaniem z Hawks, kiedy to Rondo ścigał się z nim z jednego końca parkietu na drugi. Wtedy również widzieliśmy pojedynki jeden-na-jednego z Courtneyem Lee, a kolejne raporty donoszą o tym, że Rajon bierze udział w coraz intensywniejszych treningach z coraz większym kontaktem, a obserwatorzy wskazują na to, że 27-latek wykonuje agresywne ruchy, gra twardo i wcale nie oszczędza swojej prawej nogi. To wszystko oznacza, że Rondo może być tak właściwie blisko stu procent już za kilkanaście dni, a więc przepowiednie o połowie grudnia mogą okazać się prawdziwe.

Co ciekawe, Rondo wyglądał wczoraj tak dobrze, że z drugiego końca parkietu oglądali go trenerzy Bobcats, wyraźnie zdziwieni i zaskoczeni dobrą prezencją 27-latka. Ten odpowiedział im tylko ze śmiechem, że jeszcze dziś nie muszą się o niego martwić. Warto też dodać, że Rondo wczorajsze ćwiczenia (a więc twardą grę jeden-na-jednego z Brooksem oraz zwyczajową serię rzutów z Ronem Adamsem) wykonywał bez specjalnego usztywniającego wzmacniacza na swoim prawym kolanie.

Wiele osób martwiło się, że kolejny uraz Derricka Rose’a może wpłynąć jakoś także na powrót Rondo, ale on sam temu zaprzeczył, mówiąc:

„Co ma się stać to się stanie. To nie jest przecież tak, że on się pospieszył, więc o to mi chodzi. Miał długą przerwę, a mimo to i tak doznał urazu. Taka jest gra. Nieszczęścia są jej częścią. Mogę wrócić wcześniej i może stać mi się to samo. On wrócił później i przytrafiło się to akurat jemu. To było po prostu nieszczęśliwe. Tak to już po prostu jest.”

Możemy więc być spokojni, że kontuzja Rose’a nie opóźni w żaden sposób Rondo, który wróci po prostu wtedy, gdy będzie czuł się w stu procentach pewny i jest to najrozsądniejsze wyjście z możliwych. Gołym okiem widać jednak, że w ostatnich tygodniach 27-latek czyni znaczne progresy i z każdym dniem jest coraz bliżej. Ostatnio mówiło się o tym, że Rondo mógłby najwcześniej wrócić w połowie grudnia, choć jest to wersja najoptymistyczniejsza, ale o wiele bardziej prawdopodobne jest, że RR wróci kilka tygodni po tym, gdy znów zacznie normalnie trenować z drużyną. A do tego zbliżamy się już wielkimi krokami, więc połowa grudnia wcale nie jest wariantem niemożliwym.