Niepostrzeżenie solidny Lee

Courtney Lee dość niespodziewanie zalicza całkiem udany sezon, grając naprawdę solidnie w te minuty, które otrzymuje od trenera Brada Stevensa. Nie jest ich zbyt wiele, bo Lee spędza na parkiecie średnio 17.6 minut na mecz, ale za to 28-latek prezentuje się w tych minutach naprawdę efektywnie, w końcu rzucając na dobrej skuteczności. Ta dobra skuteczność to zasługa przede wszystkim letnich treningów, na których Lee starał się poprawić swoją technikę rzutu, do której wkradła się jakaś mała usterka. Mimo to, w zeszłym sezonie – który był przecież w jego wykonaniu rozczarowujący – osiągnął najlepszy w karierze procent trafionych rzutów z gry. Bardzo prawdopodobne jest jednak, że w tym będzie jeszcze lepiej.

Już w tym momencie Lee ten rekord bije, bo po raz pierwszy w swojej karierze trafia ponad 50% oddawanych rzutów. Dodatkowo, trafia on fenomenalne 47.6% zza łuku (co jest poprawą o ponad 10 punktów procentowych w porównaniu do zeszłego sezonu) i jeśli takie wyniki utrzyma to będą one najlepszymi w jego dotychczasowej karierze. Jakby tego było mało, bardzo dobrze wyglądają też inne statystyki, bardziej zaawansowane, na przykład taki PER, który określa efektywność zawodnika na parkiecie. W przypadku Lee wskaźnik ten jest na poziomie 16.3, którego Courtney nigdy wcześniej nie osiągnął. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy w karierze przekroczył ligową średnią PER, która wynosi 15.

Bardzo dobrze wygląda także true shooting percentage, który wynosi 57.8% i także jest najlepszym wynikiem w karierze Lee. W obliczu dość małej średniej minut Lee (tak mało jeszcze w karierze nie grał) warto też zajrzeć w statystyki per 36 minut, które pokażą nam obraz bardzo efektywnego zawodnika ze średnimi na poziomie 16.1 punktów, 3.8 zbiórek, 1.6 asyst oraz 1.6 przechwytów. Oczywiście, to dopiero 15 spotkań (już 15 spotkań?!) – choć Lee z powodu urazu nadgarstka jeden mecz opuścił – i jest jeszcze za wcześnie, by cokolwiek wyrokować, ale należy pochwalić i dostrzec dobrą postawę Courtneya, który wyraźnie chce zatrzeć złe wrażenie po poprzednim sezonie, kiedy to na sam koniec wypadł nawet z rotacji Doca Riversa.

Teraz jednak Riversa już nie ma, a Lee ma do zapisania czystą kartę w nowym zespole i dopiero teraz widzimy tego zawodnika, którego spodziewaliśmy się dostać w wymianie z Rockets. Bo choć Lee gra mało, to jednak bardzo efektywnie, będąc pewną opcją po obu stronach parkietu. Dzięki temu podwyższa on też swoją wartość na rynku transferowym, dając sobie jednocześnie szansę na grę dla jakiegoś contendera, jeśli znajdzie się takowy zainteresowany usługami Courtneya. Przypomnijmy, że do końca jego kontraktu pozostały jeszcze dwa lata (nie licząc obecnego sezonu), za które zarobi on łącznie około $11 milionów dolarów. Jak do tej pory udowadnia on, że wciąż potrafi być zawodnikiem typu 3-n-D, czyli kimś, kto potrafi trafiać zza łuku i jednocześnie dobrze pracuje w defensywie.

Ciekawie będzie więc po powrocie Rajona Rondo, bowiem wtedy na obwodzie zrobi się jeszcze gęściej niż teraz. Możemy być w zasadzie pewni, że wyjściowym backcourtem Stevensa będzie dwójka Rondo – Avery Bradley, a cała reszta obwodowych, na czele z Lee czy także dobrze spisującym się Jordanem Crawfordem będzie walczyć o minuty jako zmiennicy. A nie zapomnijmy o tym, że w składzie wciąż są jeszcze Phil Pressey oraz Marshon Brooks. O Bogansie nie ma co wspominać, on rzeczywiście jest bardziej jak grający trener niż zawodnik. Niemniej jednak dobra gra Lee może tylko pomóc zespołowi, tym bardziej w obliczu niepewnej przyszłości Bradleya w Beantown. Szkoda tylko, że Lee nie grał w ten sposób przed rokiem…