Przed Wami pierwsze w tym sezonie czterolistne, czyli seria, której głównym założeniem jest przedstawienie czterech – często dość różnych – punktów widzenia na najgorętsze obecnie tematy w obozie Celtics. Postaramy się, aby w tym sezonie pojawiała się ona cyklicznie, a z pewnością będzie o czym rozmawiać, bo choć sezon dopiero nam się rozkręca to już teraz jest bardzo ciekawie. W czwartej odsłonie serii, w której zadebiutuje Adi, skupimy się na m.in. na osobie Avery Bradleya i spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, czy nieprzedłużanie z nim umowy było dobrym posunięciem Danny’ego Ainge’a. Podejmiemy też wczesny temat All-Star Game oraz ocenimy rotację Brada Stevensa.
1. Kto w pierwszych meczach sezonu nas pozytywnie zaskoczył a kto rozczarował?
KiTt: Jeśli zderzyć moje przedsezonowe oczekiwania względem zawodników Zielonych z ich aktualną postawą na parkiecie, to najbardziej pozytywnie zaskoczył mnie Courtney Lee. Jestem w stanie oprzeć się zjawiskom na krawędzi owczego pędu i nie gloryfikować takiego Crawforda po kilku niezłych spotkaniach, bo nie zaufam nikomu jeśli nie mam pewności, co mu jego zwichrowany czerep podpowie i czy za 3 sekundy nie odpali rzutu z 10 metrów, do czego jak najbardziej jest zdolny. Tak samo jak skutecznie oparłem się miłości ludu do Faveraniego, z którego nic nie będzie. Możecie mnie cytować: jeszcze kilka miesięcy i facet będzie graczem głębokiej ławki. Psioczcie z kolei ile chcecie na wielkość kontraktu Lee i jego wyimaginowane dziadowanie, ale faktem jest, że daje Stevensowi najbardziej stabilne minuty, grając mądrze i skutecznie. Nawet statystyki zdają się to potwierdzać, w tym bardzo dla niego korzystne Per36. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o Bassie, który również gra lepiej, niż się spodziewałem. To dobrze, może jakiemuś GMowi się zachce ich chcieć.
Rzeczą, która mnie rozczarowała, jest dziecinada i fochy strojone przez Geralda Wallace’a. Jest gorszy niż żona po zakrapianej imprezie, ale… hmmm… tutaj elaboratu nie będzie, żony swoje i cudze zostawiamy. Jestem w stanie rozumieć jego frustracje po przegranych meczach i niechęć przebywania w przebudowywanym zespole, ale po pierwsze – dostaje on za swoją pracę (zbyt) duże pieniądze. Dwa: wyciąganie brudów i jego bezustannie krytykująca wszystko dookoła kłapiąca jadaczka to nowe „standardy”, których próżno było szukać za czasów PP i KG, bo takie rzeczy mówi się w szatni a nie na konferencjach prasowych. Już nie wspominając o ostentacyjnym czasem braku chęci do oddawania jakikolwiek rzutów i zaangażowania się po atakowanej stronie parkietu.
Timi: Jeśli chodzi o pozytywne zaskoczenie to trzeba chyba tutaj wskazać Jordana Crawforda, który naprawdę może się podobać od samego początku sezonu. Crawford zmienił nieco swoje podejście i od tego sezonu o wiele częściej niż kosza szuka po prostu kolegów z drużyny. Wiadomo, pewnych rzeczy się nie zapomina, więc Crawford cały czas ma te swoje zapędy, ale trzeba pochwalić go za równą i przemyślaną grę, czego najlepszym dowodem jest fakt, iż lideruje on drużynie w asystach. Tego chyba nikt się nie spodziewał, bo większość kibiców jeszcze przed sezonem wieszczyła szybki koniec Crawforda w Bostonie. Chętnych na jego usługi jednak nie było, a skoro to contract-yeat dla Jordana to robi on wszystko, by za kilka miesięcy podpisać umowę na jakąś satysfakcjonującą go sumkę. Wielkim zaskoczeniem jest także solidna gra Vitora Faveraniego, który jednak był moim faworytem do niespodzianki od samego początku i miejmy nadzieję, że brazylijski rookie cały czas będzie zaskakiwał w pozytywny sposób.
Zdecydowanie ciężej jest wyłonić natomiast rozczarowanie, bo jako-takiego rozczarowania w Bostonie nie ma. Każdy zawodnik miewa mecze lepsze i gorsze, niektórzy jednak nie grają wcale (Bogans) albo prawie wcale (Humphries, Brooks) i oni zdecydowanie mogą być rozczarowani. Ja natomiast jestem nieco rozczarowany postawą Geralda Wallace’a, który podczas preseasonu był jednym z najlepszych bostońskich zawodników, a teraz – choć trzeba przyznać, że robi sporo dobrego – często odwala robotę po cichu, nie rzucając się w oczy i nie robiąc nic specjalnego. Na boisku oczywiście, bo poza parkietem jadaczka mu się nie zamyka, co także jest rozczarowujące jak na takiego weterana jakim jest Wallace.
Mruwka: Pozytywnie – Vitor Faverani. Nie spodziewałem się, że tak dobrze wkomponuje się w zespół, i to pomimo braku znajomości języka i żadnego doświadczenia w NBA. Dostaje mniejsze minuty niż na początku sezonu (na rzeczy Olynyka), ale ciągle pozostawia bardzo dobre wrażenie. Daje to, czego tak brakowało Celtom – dobrą obronę w pomalowanym (gra w tym aspekcie o wiele lepiej niż przypuszczałem) oraz zbiórki. Ma również dryg do bloków i stawiania zasłon. To czym zupełnie mnie zaskoczył to jumpshot – zdobywał już kilka razy punkty zza łuku. Ma warunki fizyczne, ma umiejętności. W najgorszym wypadku będzie wartościowym role-playerem za rozsądną kasę. Wyróżnię tu jeszcze Jordana Crawforda.
Negatywnie – Jeff Green. Tutaj na pewno będę trochę kontrowersyjny, ale osobiście stawiałem mu poprzeczkę dużo wyżej. Koleś miał być naszym g2g guyem i maszynką do punktów. Na ten moment zdobywa 2-3 punkty na spotkanie więcej niż… Avery Bradley. Czyli ten, który miał być czarną dziurą w ofensywie. Są takie spotkania, kiedy Green po prostu jest w jakimś letargu. Nie potrzebujemy Jeffa, który odpala raptem co 3-4 spotkania. To jest zawodnik, który ma w każdym meczu dokładać przynajmniej te 20 punktów.
Adi: Do meczu z Miami prawdopodobnie musiałbym wskazać Brandona Bassa. Byłoby to o tyle nieprzyjemne dla mnie, że jestem wielkim orędownikiem wymiany BB przy najbliższej możliwej okazji. Na szczęście Brandon spuścił z tonu w ostatnich dwóch meczach i pozbawił mnie złudzeń – Ainge będzie musiał wykorzystać moment, w którym Bass osiągnie jakąkolwiek wartość w wymianach i jak najszybciej się go pozbyć. Kolejnym potencjalnym wyróżnionym był dla mnie Jared Sullinger. Był bo mimo świetnego meczu przeciwko Portland Trail Blazers, rozegrał w tym sezonie niespełna 174 minuty co oznacza, że średnio spędza na parkiecie ponad 21 minut. Będę chwalił Jareda dopiero, gdy utrzyma swoją efektywność przy większym wymiarze czasu spędzanego na boisku, a jestem przekonany, że stać go na to. Po JS przyszła mi do głowy lekko ekscentryczna myśl, aby wskazać Jordana Crawforda (gracz z najwyższym Offensive Rating w drużynie). Szybko z niej ochłonąłem, ale to nie zmienia faktu, że startując na PG pokazuje więcej, niż mogliśmy od niego oczekiwać (jednak jak w przypadku JS – wstrzymam się z pochwałami w głąb sezonu). Moim zdaniem wyróżniony powinien zostać Brad Stevens – nasz trener pokazuje, że nie straszne mu są warunki NBA. Zespół Brada solidnie wygląda w obronie to fakt, że ma kilku zawodników dobrze broniących, ale sposób funkcjonowania defensywy Celtics wygląda zadowalająco. Stevens póki co pokazuje się tylko z dobrej strony, a jego zachowanie po daggerze Greena – jak w pewnej reklamie – bezcenne.
Dużo trudniejsze jest dla mnie wskazanie rozczarowań. Nie podejmę się wskazania pojedynczego gracza, bo najbardziej zawodzi mnie rotacja Celtics. Można pomyśleć, że dopuszczam się strasznej niekonsekwencji najpierw wyróżniając Stevensa, by potem zganić rozdzielanie minut. Bynajmniej nie mam pretensji do Trenera o przydział minut, póki co wcale nie mam pretensji, ale mam pewne oczekiwania wobec działań naszego Menadżera. Mianowicie uważam, że skład jakim dysponujemy wymusza złą rotację w drużynie. Dla przykładu Courtney Lee – gra bardzo solidne zawody, ale on już prochu nie wymyśli, jest niezłym role-playerem w drużynie walczącej o mistrzostwo (może Houston zechcą go z powrotem… ech), ale pewnych granic już nie przekroczy. Dużo chętniej przekazałbym jego 18 minut przeciętnie spędzanych na parkiecie podczas meczu na rzecz Marshona Brooksa. Podobnie rzecz ma się z trzymaniem Bassa na boisku – uwolnijmy Jareda! Oczywiście nie chodzi mi o to, że wyżej wymienieni gracze grają tragicznie – grają solidnie, ale nam są niepotrzebni i blokują miejsce w salary-cap i na parkiecie.
2. Czy Ainge podjął dobrą decyzję nie podpisując przedłużenia kontraktu Bradleya?
KiTt: Tak. Z dwóch powodów. Pamiętając historię z przedłużeniem kontraktu dla Rondo jest dla mnie rzeczą oczywistą, że żądania z obozu Bradley’a były zbyt duże, na pewno znacznie wyższe, aniżeli dyskutowany przez nas poziom 20-22/4. I trudno się dziwić, że Ainge nie chciał za tak duże pieniądze podpisywać gracza, który nie udowodnił jeszcze swojej wartości w ofensywie. Nie zapominajmy również, że Danny ma wciąż wszystkie karty w swoim ręku. Może spokojnie przez kilka miesięcy obserwować rozwój Bradleya i zdecydować, czy włączyć go do jakieś wymiany przed trade deadline czy poczekać na koniec sezonu. Nowe CBA zmusza zespoły do większej racjonalizacji wydatków, więc nie oczekuję, że ktoś zaoferuje Bradleyowi kosmiczne pieniądze. Które Danny i tak będzie mógł wyrównać. Osobiście sądzę jednak, że nieuchronna jest wymiana z udziałem kogoś z dwójki Rondo-Bradley, bo nie wyobrażam sobie, żeby żaden z pierwszopiątkowych zawodników Celtics stanowiących jego backcourt nie był w stanie wykreować sobie pozycji do rzutu po koźle. Również z tego powodu uważam, że decyzja o braku extension dla Bradleya była dobra.
Timi: Moim zdaniem tak. Ciężko przewidywać, jakiego kontraktu oczekiwał Bradley, ale jeśli umowa nie została podpisana to oznacza, że z pewnością było to więcej niż $5-6 milionów rocznie. Ainge zaryzykował, bo może okazać się, że latem przyszłego roku znajdzie się klub, który znacząco przeceni Bradleya, przez co nieopłacalne będzie wyrównywanie oferty. Z drugiej jednak strony, Bradley dostał sezon na pokazanie swoich umiejętności i udowodnienie, że zasługuje na kontrakt na poziomie $8 milionów dolarów rocznie. Tyle albo nawet odrobinę więcej byłbym w stanie przyjąć, jeśli Avery odpiąłby od siebie łatkę zawodnika jednowymiarowego, czyli tylko i wyłącznie defensywnego specjalisty. Na ten moment ciężko jest stwierdzić, czy AB na tak duże pieniądze zasługuje, ale na koniec sezonu powinno być to jasne i dlatego Ainge podjął taką, a nie inną decyzję, która w mojej opinii jest decyzją dobrą.
Mruwka: Niestety nie jestem w stanie udzielić dobrej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ nie znam prawdziwych żądań finansowych Bradleya. Jeżeli był skłonny przyjąć stawkę na poziomie 5-6mln za sezon, to Ainge powinien go jak najbardziej podpisać. Sprawa się komplikuję gdy te pieniądze są raczej bliżej 8 baniek. Tutaj czas pokaże. Negatywny scenariusz jest taki, że Avery pokaże sie z doskonałej strony i po sezonie dostanie kontrakt (od Bobcats?) na poziomie 40/4. Wtedy będziemy słono żałowali straty AB, ale tak wysokiej oferty również nie warto wyrównać. Typowy loose-loose situation. Jeżeli Bradley odpali naprawdę na dobre to Danny powinien rozważyć każdą ofertę za jego wymiany, żebyśmy nie skończyli po sezonie z niczym.
Adi: I tak i nie. Nie wiemy jakie żądania przedstawił Avery Bradley, a właściwie jego agent. W związku z czym ciężko ocenić decyzję DA, ale wydaje mi się, że łatwiej ją obronić, niż doszczętnie skrytykować. AB będzie zastrzeżonym wolnym agentem, Danny Ainge będzie mógł wyrównać każdą ofertę, którą złoży mu inny zespół podczas lata 2014. Tak naprawdę kilka ruchów transferowych DA w tym sezonie może spowodować, że Celtics będą mieli trochę więcej gotówki podczas najbliższego Free Agent Market. Wtedy może się okazać, że Ainge od Bradley wyżej ceni umiejętności Gordona Haywarda z Utah i spróbuje go podkupić Jazzmanom. Wobec czego uważam, że Ainge podjął dobrą decyzję nie przedłużając (póki co) kontraktu Bradleya.
3. Czy któryś z Celtów ma szansę wystąpić w przyszłorocznym All-Star Game?
KiTt: Mam nadzieję, że znacie już mój stosunek do All-Star Weekend, który z koszykówką ma doprawdy niewiele wspólnego. Bo jakaż to frajda oglądać dunka wykonanego kompletnie bez obrony? All-Star Game skończyło się dla mnie po zakończeniu kariery przez Jordana, którego instynkt współzawodnictwa nie pozwalał na odpuszczanie nawet na meczach pokazowych. Więc co innego dywagowanie o szansach Celtów na ASG a co innego rzeczywista moja chęć, żeby się tam pojawili. Ok, wyszła mała dygresja, czym prędzej wracam więc do meritum. Szansę na wybór przez kibiców do pierwszej piątki, z racji swojej medialności ma oczywiście Rondo. Powołanie od trenerów może dostać również Green, ale będzie musiał wejść na poziom wyższy niż prezentowane obecne 15 PPG i ładować monster dunki na lewo i prawo. No, i jeszcze rzucać takie buzzery jak z Miami, najlepiej z połowy boiska.
Timi: Największe ma chyba Rajon Rondo, który przecież w zeszłym sezonie miał startować w pierwszej piątce obok Dwyane’a Wade’a. To pokazuje, że Rajon ma wielu fanów, ale kontuzja może uniemożliwić mu powtórzenie wyniku z zeszłego roku, tak jak było to z Derrickiem Rose’em. MVP ligi z 2011 roku zapewne powróci do kręgu ASG i to chyba on (do spółki z rosnącą gwiazdą Kyrie Irvinga) jest najgroźniejszym rywalem dla Rondo, bowiem pewne miejsce na obwodzie Wschodu ma raczej Wade. Pozostaje też pytanie, czy RR wróci w ogóle do gry przed weekendem All-Star. Wszystko na to wskazuje, ale stuprocentowej pewności nie ma. Minimalne szanse na swój pierwszy występ w ASG ma Jeff Green – ciężko będzie mu się dostać bezpośrednio w głosowaniu (jest to w zasadzie niemożliwe, biorąc pod uwagę takie tuzy jak James, Melo czy George), ale może on upatrywać swoją szansę w powołaniach dla rezerwowych, jeśli oczywiście będzie utrzymywał dobry poziom gry i w każdym meczu zacznie zdobywać 20+ punktów.
Mruwka: Nie, nie ma. Najbliżej na pewno jest Rajon Rondo, ale ze względu na kontuzję jest to mocno wątpliwe. Jeff Green z taką grą nie ma co liczyć ani na głosy fanów, ani na wejście z ławki. Gerald Wallace to już w ogóle groteska w kontekście głosowania ASG. W tym sezonie będziemy prawdopodobnie musieli obejść się bez Celtów w Tygodniu Gwiazd.
Adi: Wątpię, żeby kontuzjowany Rajon Rondo uzyskał od fanów NBA liczbę głosów premiującą go grą w pierwszej piątce podczas ASG. Natomiast jestem pewien, że po kontuzji RR żaden trener nie wysłałby „powołania” dla PG Celtics. Poza tym wciąż możliwe jest że Rondo dopiero wróci do gry w okolicach ASW. Wobec czego jedynym poważnym kandydatem w barwach Boston Celtics do gry w Meczu Gwiazd jest Jeff Green. Nie mam wątpliwości, że JG może ustabilizować formę na takim poziomie, żeby legitymizować się statystykami na poziomie All-stara. To co budzi moje wątpliwości to potencjalny bilans Celtics przed ASW, jeżeli Boston nie będzie w Top8 Konferencji Wschodnie to nie oszukujmy, się ale nie mamy szans na przedstawiciela w Meczu Gwiazd 2014 w Nowym Orleanie. Ja osobiście stawiałbym, że Jeff Green otrze się o występ w ASG, ale ostatecznie nie uda mu się dostać do grona All-Stars w tym sezonie.
4. Czy uważasz, że Brad Stevens dobrze rozdziela minuty w zespole?
KiTt: I tak, i nie. Zastanawiałem się, gdzie tą wypowiedź umieścić, czy stricte w minutach, czy w rozczarowaniach, bo bardzo rozczarowująca dla mnie jest ilość minut dla Humphriesa, co niestety ciągle przypomina mi o tym, że NBA to jednak przede wszystkim biznes. Pojawiają się, także i na naszej stronie artykuły, w którym porusza się problem zbyt małej ilości minut dla Brooksa ale tutaj akurat jestem zdania, że dopóki Brooks nie zacznie bronić, to parkietu nie powącha. Droga, którą musiał obrać Stevens, biorąc pod uwagę nasz aktualny roster i możliwość dokonania w nim niemałej rewolucji, czy to w lutym czy w lecie sprawia, że nacisk powinno się położyć przede wszystkim na wykreowaniu świadomości defensywnej w tym zespole. Na ofensywę jeszcze przyjdzie czas, gdy wykrystalizuje się trzon drużyny. Dlatego bardzo żałuję, że tak mało czasu gry dostaje Kris, który w grze obronnej naprawdę miałby temu zespołowi dużo do zaoferowania. Niestety, dla managementu jest tylko schodzącym kontraktem. I to wyraźny sygnał, że nasza organizacja nie wiąże z nim planów na przyszłość a zwiększanie jego wartości rynkowej nie leży w jej interesie. Co poniekąd, z niemałym jednak żalem, jestem w stanie zrozumieć i nie sposób odmówić takim działaniom logiki. Cała reszta w kwestii minut jak najbardziej na plus, młodzież dostaje szansę na rozwój, przepłaceni szansę na transfer do któregoś z kontenderów.
Timi: Cóż, na każdego przyjdzie pora i każdy swoją szansę dostanie. Zadaniem Stevensa jest tak rozdzielić minuty, by inwestować w tych zawodników, z którymi Celtowie wiążą największe nadzieje, stąd bardzo mało gra np. Kris Humphries, który po prostu nie jest w długoterminowych planach Ainge’a, a większa ilość minut dla niego blokowałaby miejsce do rozwoju dla Olynyka czy Sullinger. Być może gdyby Bass i Humphries zamienili się umowami to większość czasu na ławce spędzałby ten pierwszy. Rotacja jest więc nastawiona głównie na dostarczenie wystarczającej ilości minut dla tych zawodników, którzy albo mają się rozwijać, albo podwyższać swoją wartość transferową. Jedynym zaskoczeniem jest fakt, że wciąż bardzo mało (albo wcale) gra Marshon Brooks, którego sytuacja nie poprawi się, gdy na parkiet wróci Rajon Rondo. Jedyne, co może odmienić obecny stan rzeczy to jakiś transfer, ale na te jest jeszcze chyba za wcześnie.
Mruwka: Tak, nie mam wiele do zarzucenia Stevensowi, jeżeli chodzi o minuty. Można narzekać na małe minuty dla Marshona Brooksa, ale minut w rotacji zawsze jest mało i nie da się grać wszystkimi po 15 minut+. Podobało mi się na to, że od początku dał szansę pokazania się Faveraniemu. Cieszą mnie minuty dla Presseya, nawet jeśli za rok okaże się że to nie jest zawodnik na NBA. Stevens odbudował Crawforda i przedefiniował jego rolę na boisku. Niektórzy powiedzą, że jego błędem jest nie granie Humphriesem. Ja się z tym nie zgodzę bo przecież wyraźnie widać, że Kris nie zagrzeje tutaj miejsca na lata. Po sezonie spada mu kontrakt i po prostu się z nim pożegnamy. Niech grają młodzi i ci, których trzeba się pozbyć. Jeżeli zaś chodzi o wieczne DNP Bogansa, to tutaj już chyba nie ma żadnych zarzutów. W skali szkolnej dałbym Stevensowi czwórkę z plusem.
Adi: Moja odpowiedź wiąże się ze wskazanym przeze mnie rozczarowaniem w tej początkowej fazie sezonu. Prawda jest taka, że tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Stevens ma utrudnioną sytuację bo skład Celtics jest źle zbilansowany, czekam na jakiś trade Ainge’a, który zmieni sytuację. Póki uważam, że nie można mieć pretensji do Stevensa o rozlokowanie minut wśród zawodników.