Pierce i KG o opuszczeniu Rondo

Paul Pierce i Kevin Garnett nie są już dłużej Celtami i być może najtrudniej było im opuścić nie tyle samo miasto, ile ludzi. Jednym z najbliższych dla nich ludzi z pewnością był Rajon Rondo, o czym zresztą obaj mówili w wywiadzie z Jackie MacMullan – doskonale pamiętamy, że zaraz po meczu numer sześć tegorocznej pierwszej rundy playoffs, który Celtics przegrali z New York Knicks, cała trójka odbyła ponad godzinną konwersację, gdzieś w bostońskich szatniach TD Garden. O czym wtedy rozmawiali? Zapewne o przyszłości, która teraz jest już w zasadzie jasna – dwóch legend w Bostonie nie ma, ich młodszy „brat” staje przed największym w karierze wyzwaniem: pokazaniem kim jest, bez tej dwójki obok siebie.

Garnett wypowiadał się w odniesieniu do swojego całego pobytu w Bostonie, gdzie drużyna kojarzona była przede wszystkim z hasłem „Ubuntu”, czyli filozofii, w myśl której „jestem tym, kim jestem, dzięki temu, kim wszyscy jesteśmy”. To dzięki niej w Bostonie przez ostatnie sześć lat powstała wielka rodzina, której ostatnim oryginalnym członkiem pozostał właśnie Rajon Rondo, a może po prostu Do, jak nazywa go KG:

„Przychodziliśmy tu jako obcy, a związaliśmy się jak bracia. I mówię to mając na myśli Glena [Davisa], Kendricka [Perkinsa], Tony Allena, Eddie’ego House’a, Jamesa Poseya. Kiedy Ray [Allen] odszedł było ciężko każdemu. Niedawno widzieliśmy odchodzącego Doca, co nas wprost zniszczyło. Tak jakby czekało się na nadchodzącą falę. A teraz my jesteśmy tutaj [na Brooklynie] więc mogę sobie jedynie wyobrazić, przez co Do przechodzi. Oczywiście, rozmawiałem z nim, powiedziałem mu, co zamierzałem zrobić czy coś. Jestem pewien, że zmaga się z tym, z czymkolwiek się teraz zmaga i oczywiście stara się powrócić [po kontuzji].”

Kevin dodał też:

„Pomimo tego, że tracę kolegę z drużyny, mam przyjaciela na całe życie.”

Pierce powiedział z kolei, że rozmawiał z Rondo i starał uświadomić mu, że ten przyszły sezon będzie pewnie najtrudniejszym sezonem w całej karierze 27-letniego rozgrywającego:

„Na ten moment, jest on kontuzjowany i powiedziałem mu, że przyszły sezon będzie prawdopodobnie najtrudniejszy w jego karierze, mentalnie i fizycznie. Fizycznie, zmagasz się z kontuzją. Mentalnie, znasz smak tylko i wyłącznie zwycięstwa odkąd wszedłeś do ligi. Może stać się tak, że będziesz w sytuacji, gdzie nie odniesiesz zbyt wielu zwycięstw. Musisz teraz być liderem, wiesz że mnie i Keva więcej tam nie ma.”

„Musisz przejść przez ten okres. Ja przez niego przeszedłem. Wyjaśniłem mu, jak ja to zrobiłem. Czułem, że jestem jednym z najlepszych zawodników w lidzie i teraz Rondo może być w podobnej sytuacji przez może rok czy dwa lata, kto wie. Trzeba być jednak na to mentalnie przygotowanym i jest to jedna z wielu rzeczy, na których temat rozmawialiśmy.”

Pierce odnosi się więc do swojej sytuacji, kiedy to rzeczywiście był jednym z najlepszych zawodników w lidze, regularnie dostarczał ponad 20 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst w każdym meczu, jednak nie przekładało się to na wyniki drużyny, która była po prostu słaba i potrzebowała gruntownej przebudowy. Doskonale pamiętamy przecież, że Pierce i w ogóle cały Boston zdołał odnieść sukces dopiero wtedy, gdy do drużyny dołączyli Kevin Garnett i Ray Allen, bo to dopiero oni zapewnili potrzebne i wystarczające wsparcie. Rondo także może być wymieniany jako jeden z lepszych zawodników w lidze i podobnie jak wtedy Pierce jest on teraz postrzegany jako lider tej drużyny, oczywiście jeśli w klubie pozostanie.

Paul powiedział też, że Rondo od zawsze przyzwyczajony był do wygrywania. Nie do końca jest to prawda, bo przecież Rondo miał bardzo trudny debiutancki sezon, gdy Celtics wygrali ledwie 24 spotkania, a zdarzyło im się też przegrać 18 z rzędu. Wtedy jednak Rondo był tylko i wyłącznie młodym zawodnikiem, prospektem, którego najlepsze chwile miały dopiero nadejść. Teraz jest jedynym zawodnikiem z mistrzowskim pierścieniem z roku 2008 i w zasadzie jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w całej drużynie, którego rola określana jest jednym słowem: lider. Czy tego chcemy, czy nie – rola Rondo to liderowanie temu zespołowi, lecz dopiero teraz okaże się czy Rondo rzeczywiście takim liderem może być.

Bardzo ważne jest też tutaj to, że Rondo rozpocznie przyszły sezon po najcięższej kontuzji w karierze, a na dodatek w zupełnie nowym dla siebie otoczeniu, bo bez Doca Riversa, ale też bez Pierce’a i Garnetta, czyli dwójki świetnych graczy, ale też dwójki niesamowicie ważnych ludzi w szatni. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że skoro zarówno Pierce, jak i Garnett tak bardzo cenią sobie Rondo to nie ma mowy, żeby był on w jakikolwiek sposób złym kolegą z drużyny czy aroganckim zawodnikiem z wielkim ego. Bardzo spodobało mi się zdanie jednego z amerykańskich beat-writerów, który pisze: „jeśli Kevin Garnett grał z tobą przez sześć lat i uważa cię za brata to robisz coś dobrego.” Garnetta już jednak nie ma, Pierce’a także. Przed Rondo najcięższy rok w karierze, ale też najtrudniejsze zadanie: poradzić sobie bez nich i pokazać, kim tak właściwie się jest.