PS: Jordan Crawford

Sezon dla Celtów już się skończył, większość zawodników już od dawna spakowana na ryby, dlatego można krótko podsumować ich grę i to, jak spisali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Z pewnością nie był to sezon łatwy, a w większości miesięcy Celtics spotykali kolejne trudności na swojej, i tak wyboistej już, drodze. Głównie dlatego był to sezon pełen rozczarowań, który zakończył się porażką już w pierwszej rundzie. Żeby ocenić tę kampanię trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, jakie były oczekiwania, co do danego zawodnika przed sezonem, jak spisał się on w RS, a co pokazał w fazie posezonowej. Jako kolejny – pozyskany w trakcie sezonu z Washigton Wizards, Jordan Crawford.

PRZED SEZONEM:

Szczerze mówiąc, przed sezonem raczej nie zdawałem sobie sprawy z tego, kim Jordan Crawford jest. Większych oczekiwań co do niego mieć nie można było, gdyż nie wiedzieliśmy, że Celtics potrzebować będą kolejnego gracza obwodowego, przy tak napakowanym składzie przed rozpoczęciem sezonu.

SEZON REGULARNY:

Crawford spisywał się w Waszyngtonie dość dobrze, jednak nie na tyle, by żyć w sympatii z tamtejszymi władzami czy sztabem szkoleniowym. Nic dziwnego więc, że gdy przyszło mu zmierzyć się z Wizards już w barwach Celtics to mówił tylko: „Nie przypominam sobie, żebym dla nich grał.” Ja natomiast nie przypominam sobie, aby Crawford grał w zeszłym sezonie tak, aby zasłużył na głos w głosowaniu na najlepszego rezerwowego. Dobrze przynajmniej, że nikt nie pomylił się w głosowaniu na MVP i umieścił tam Crawforda sugerując się… imieniem. Zdarzyło się kilka dobrych momentów (np. seria trzech meczów z 16+ punktami na koniec sezonu), ale te momenty to były jednak głównie jakieś cyrkowe rzuty, które cudem wpadały do kosza. Crawford miał zastąpić Barbosę, ale raczej się w tej roli nie sprawdził, bo ani z niego nie Brazylijczyk ani solidny zawodnik. Ot, taki jeździec bez głowy. Ostatecznie, sezonu regularny zakończył notując średnio 11.3 punktów (w Bostonie było to średnio 9.1 w 27 spotkaniach).

PLAYOFFS:

Jedyny moment J-Crawa w tegorocznych playoffs nie był jednak momentem godnym zapamiętania. Chodzi tutaj oczywiście o trash-talking w stosunku do Carmelo Anthony’ego po piątym meczu tej serii, który Celtics wygrali, ale w którym to Crawford nie zagrał ani minuty. Zawiedli się więc ci, którzy liczyli, że Crawford będzie jak Nate Robinson i wygra Celtom jedno spotkanie w fazie posezonowej. Zawiódł się też pewnie Doc Rivers. Aha, Crawford nie zaliczył ani jednej asysty. Choć przecież faktem jest, że to jeden z najmniej docenianych podających w drużynie.

OCENA: 2+

To nie był udany sezon dla Crawforda, choć jeśli weźmiemy pod uwagę, że „uciekł” z Waszyngtonu i od razu trafił do playoffs, to może i udany był. Szkoda tylko, że Celtics swoją przygodę w playoffs zakończyli już na pierwszej rundzie. Plusik za sam fakt, że Crawford miał nieco utrudnione zadanie, bo przecież był w Bostonie całkiem „nowy”.

CO DALEJ?

Crawford ma za sobą pierwszy sezon w Bostonie, podczas którego już zdążył się dorobić ksywki, ale też podczas którego niczym specjalnym nie zachwycił. Rivers powtarzał mu „nie przestawaj rzucać”, ale to niezbyt chyba się sprawdziło. To niedopasowanie Crawforda w system to także kolejna porażka Doka w zeszłym sezonie. Sam transfer Crawforda do Bostonu był naprawdę dobrym dealem i tutaj ukłony dla Ainge’a, ale Crawford chyba nie okazał się odpowiednią osobą do bostońskiego zespołu. Ma za sobą jednak dopiero 32 mecze w barwach Celtics i ciężko już teraz go skreślać. W przyszłym sezonie zarobi trochę ponad $2 miliony dolarów, ale bardzo prawdopodobne, że niekoniecznie te pieniądze dostanie od Celtics. Chyba, że będzie potrafił stać się zawodnikiem efektywniejszym przy mniejszej ilości minut.