Sezon dla Celtów już się skończył, większość zawodników już od dawna spakowana na ryby, dlatego można krótko podsumować ich grę i to, jak spisali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Z pewnością nie był to sezon łatwy, a w większości miesięcy Celtics spotykali kolejne trudności na swojej, i tak wyboistej już, drodze. Głównie dlatego był to sezon pełen rozczarowań, który zakończył się porażką już w pierwszej rundzie. Żeby ocenić tę kampanię trzeba więc będzie wziąć pod uwagę, jakie były oczekiwania, co do danego zawodnika przed sezonem, jak spisał się on w RS, a co pokazał w fazie posezonowej. Jako kolejny – Brandon Bass, który solidne playoffs poprzedził bardzo słabym sezonem regularnym.
PRZED SEZONEM:
Bass miał po zakończeniu sezonu 2011/12 opcję zawodnika w swoim kontrakcie, ale z niej zrezygnował. I tak jednak w Bostonie pozostał, gdyż podpisał nowy, trzyletni kontrakt o wartości prawie $20 milionów dolarów. Ainge zachęcony był chyba dobrym sezonem regularnym, bo playoffs 2012 w wykonaniu Brandona były raczej słabe (pojawił się w zasadzie w ledwie jednym meczu, gdy zdobył carrer-high 27 punktów). W związku z tym oczekiwano, że tak wysoka umowa zmotywuje Bassa do lepszej gry, ale okazało się zupełnie odwrotnie.
SEZON REGULARNY:
Bass miał niemałe problemy w sezonie regularnym, który w przeważającej większości był dla niego słaby. Wydawało się, że Brandona z sezonu poprzedniego już nie ma, a ta dobra gra w 11/12 to była tylko dla pozyskania lepszej umowy. Dość powiedzieć, że Rivers musiał wyjmować Bassa z pierwszej piątki, a zastępował go żółtodziobem Jaredem Sullingerem (który, gdyby nie kontuzja, pewnie w startującej piątce by pozostał) oraz… Jasonem Collinsem, którego w Bostonie nie ma od lutego. To wszystko spowodowało sporo zawirowań wokół pewnej wcześniej pozycji skrzydłowego. Dopiero uraz Garnetta w końcówce sezonu sprawił, że Bass zaczął grać odrobinę lepiej. Sezon zakończył ze średnimi na poziomie 8.7 punktów oraz tylko 5.2 zbiórek i to właśnie zbiórki były tym, co sprawiało, że Bassa częściej wyzywaliśmy, aniżeli chwaliliśmy. Najlepiej obrazującą to wszystko statystką będzie jednak ta, która pokazuje, że z Bassem na parkiecie Celtics byli -178, a +160 bez niego.
PLAYOFFS:
Tym razem Bass o wiele lepiej zagrał w playoffs niż w sezonie regularnym, w przeciwieństwie do sekwencji, która miała miejsce rok wcześniej. Brandon świetnie spisywał się przede wszystkim w obronie, gdzie bardzo dobrze i na tyle, na ile potrafił, ograniczał króla strzelców ligi, Carmelo Anthony’ego. Melo co prawda swoje punktował, ale robił to z wielkim trudem, a Bass udowodnił jak dobrej klasy jest defensorem. Ta obrona to jednak zdecydowanie za mało, żeby wymazać z pamięci słaby sezon regularny, podczas którego Bass w większości był po prostu niewidoczny.
OCENA: 2+
Duży plus za playoffs, ale Bass z pewnością jak najszybciej będzie chciał zapomnieć o całym poprzednim sezonie, tak jak zresztą wszyscy kibice Celtics. Można mieć tylko nadzieje, że Brandon drugiego tak słabego sezonu w Bostonie mieć już nie będzie.
CO DALEJ?
Przy obecnej dyspozycji umowa Bassa wyraźnie jest dla Celtów ciężarem. Kilka dobrych w defensywie spotkań w fazie posezonowej to bowiem o wiele za mało, jak na umowę na poziomie $6 mln dolarów rocznie. Szczególnie, jeśli Bass przez ponad 70 spotkań był bezbarwny i niewidoczny. Już zapowiedział on jednak, że jest gotowy, by solidnie przepracować lato i poprawić swoją grę. Być może rywalizacja o miejsce w pierwszej piątce z Sullingerem pozytywnie wpłynie na jego pracę na treningach. Z drugiej strony, jeśli Celtics wiążą przyszłość z Sullingerem właśnie, to Bass może być jednym z pierwszych, których Ainge będzie próbował wymienić podczas tegorocznego offseasonu. Brandon nigdy bowiem nie potrafił zaadoptować się na ławce, a jego gra jest najlepsza wtedy, gdy dostaje on sporą ilość minut lub też, gdy rozpoczyna mecz od pierwszej minuty. Jego dni w Bostonie nie są jednak policzone i można mieć jedynie nadzieje, że Bass mniej czasu spędzać będzie przed mikrofonem, a więcej na hali treningowej.