No See Dee: Historia Dee Browna

Dee Brown to zdecydowanie jeden z najlepszych dunkerów w historii Boston Celtics. Ten mierzący zaledwie 185 cm obrońca był niesamowicie atletycznym i wysoko skaczącym gościem z wielką windą w nogach, która pozwoliła mu nawet wygrać Slam Dunk Contest w 1991 roku. Właśnie wtedy zaprezentował on swój słynny wsad znany jako „No See Dee”, dzięki któremu wygrał całe zawody i stał się pierwszym w historii reprezentantem Celtics, który wygrał konkurs wsadów podczas All-Star Weekend. 16 lat później jego wyczyn powtórzył Gerald Green, który ówcześnie także był graczem Celtics – Green nie tylko osiągnął taki sam wynik końcowy, ale też popisał się bardzo podobnym dunkiem, jak i Brown w 1991 roku.

Dee był wtedy pierwszoroczniakiem, który dopiero co stawiał swoje pierwsze kroki w zawodowej lidze. Mimo tego, od razu dał się poznać jako efektowny gracz, który mógł liczyć na ok. 20 minut w każdym spotkaniu. Brown został wybrany w drafcie 1991 z numerem 19. przez Celtics i trafił do zespołu, który w zasadzie był w fazie schyłkowej, albowiem swoje wielkie kariery miały niedługo zakończyć wielkie gwiazdy i legendy bostońskiego klubu – Larry Bird oraz Kevin McHale. Brown rozgrywał jednak bardzo dobry pierwszy sezon, a znaczenie pomógł mu w tym sukces osiągnięty w Charlotte.

Brown nie był jednak faworytem tamtego konkursu – dość powiedzieć, że poza Bostonem był prawie nieznanym młodym graczem. Co prawda miał już wtedy reputację dobrego dunkera, po tym jak wygrał mini konkurs wsadów podczas przeddraftowych treningów na Orlando Classic wiosną 1990 roku. Mimo tego wielu kibiców zastanawiało kim jest ten Brown:

„Kiedy pojawiło się moje nazwisko, to było coś jak ‘Celt w konkursie wsadów?’”

Brown postanowił jednak, aby już po konkursie, kibice takich pytań sobie nie zadawali. Początkowo próbował nawet coś planować, starał się też czymś zainspirować, a także szukał rad u swoich kolegów – najlepsze jednak, że najwięcej tych rad udzielili mu koledzy… niespecjalnie efektowni i na wsadach się znający:

„Ludźmi, którzy pomogli mi najbardziej, byli Kevin (McHale) i Larry (Bird). A ja myślałem sobie: ‘nie robiliście wsadów od pięciu lat i macie zamiar uczyć mnie, jak dunkować? Nie możecie już nawet więcej wsadzać.’ Brian Shaw, Kevin Gamble, Reggie Lewis i inni nie dawali mi wskazówek, zrobili to weterani.”

Co ciekawe, większość jednak pomysłów przyszła mu do głowy dopiero podczas konkursu, ale jak się okazało – jego instynkt nie zawiódł i pomysły zadziałały. Jednym z nich było wypromowanie mało popularnych wtedy Reeboków, a drugim właśnie wsad „bez patrzenia”:

„To był pierwszy raz, kiedy spróbowałem tego wsadu, podczas konkursu. To po prostu przyszło do mnie chwilę przed tym wsadem. Po prostu wskoczyło mi do głowy, że muszę zrobić coś specjalnego, jakiś specyficzny wsad, po którym ludzie mnie zapamiętają. Każdy pamięta młynki Dominique’a (Wiliknsa), wsad Jordana z linii rzutów wolnych i Spuda Webba przez to, że jest tak mały. Więc potrzebowałem czegoś, o czym ludzie będą rozmawiać.”

Dee Brown podczas SDC 1991

Wsad Browna rzeczywiście stał się niejako jego sygnaturą, bowiem nikt wcześniej czegoś takiego nie zrobił, ani też nikt wcześniej czegoś takiego nie widział. Zdjęcie z szybującym Brownem, który przykłada sobie łokieć do oczu, tak aby nie widzieć, stało się wręcz zdjęciem kultowym i szybko pojawiło się nad łóżkami kibiców w całym kraju. Brown stał się w tym momencie rozpoznawalny, a na dodatek rozpropagował swoje Reeboki Pump, stając się niejako ich synonimem. Po konkursie, podczas wyjazdowych meczów Celtics, kibice i łowcy autografów szukali przede wszystkim Browna, omijając wręcz Birda oraz McHale’a:

„Larry powiedział po konkursie: ‘Każdy chce teraz wsadzać jak Dee, a nie rzucać jak ja.’ Wygranie konkursu wsadów wsadziło mnie do oddzielnej kategorii; było to coś, czego wcześniej nie dokonał żaden Celt.”

Brown nie tylko jednak rozbłysnął i stał się nowym bożyszczem fanów, ale też przede wszystkim zyskał wiele pewności, która pomogła mu uwierzyć w siebie już w pierwszym sezonie w lidze, który zresztą ukończył potem wyróżnieniem w pierwszym składzie najlepszych pierwszoroczniaków notując średnio 8.7 punktów i występując we wszystkich, 82 spotkaniach:

„To naprawdę dało mi pewność, że to tutaj jest moje miejsce. Nikt nie wiedział, kim byłem, ale ostatecznie jednak miałem świetny pierwszy rok i zająłem trzecie miejsce w głosowaniu na Rookie of the Year, a moja gra poprawiła się po tamtym konkursie.”

Dee zyskał pewność, która pozwoliła potem stać się nie tylko gwiazdą jednego sezonu, ale też bardzo ważnym ogniwem Celtics w kolejnych latach. Jego umiejętności wsadzania z góry były na tyle dobre, że rozrysowano pod niego nawet niektóre zagrywki, które kończyły się alley-oopami. Brown miał bowiem taki wyskok, że bez problemu mógł latać nie tylko nad obręczami, ale też nad graczami drużyn przeciwnych, którzy często byli przecież o głowę wyżsi.

Błędem byłoby jednak pisanie o Brownie, jako tylko o dobrym dunkerze – nie można zapomnieć, że stał się też bardzo dobrym shooterem, a także solidnym obrońcą z wielkim sercem do gry. Świetny wyskok przydawał się bowiem też po drugiej stronie parkietu i w połączeniu z idealnym timingiem, przyniósł do kolekcji skrótów z wsadami, kolejną kolekcję, tym razem skrótów z niesamowitymi blokami. Brown miał na swoim koncie „czapy” na takich graczach, jak choćby Cedric Ceballos, Harold Miner, czy o wiele wyżsi Rik Smits i Patrick Ewing. Brown jest też jednym z tych, którzy mogą pochwalić się blokiem na samym Michaelu Jordanie. Jednym z najbardziej spektakularnych bloków popisał się on jednak w playoffach 1993, kiedy to dwoma rękoma „przygwoździł” Kendalla Gilla, szybując na tyle wysoko, że potrzebne było schowanie głowy, aby nie uderzyć o tablicę.

Brown był nawet liderem punktowym Celtics w sezonie 1993/94, jednym z najlepszych w karierze, kiedy to otarł się nawet o All-Star Game. W zasadzie, powinien był się tam znaleźć, jeśli spojrzymy, że w składzie Meczu Gwiazd był wtedy BJ Armstrong (średnio 14.8 pkt, 2.1 zb, 4.2 ast, 1.0 stl, 1.6 strat, ogółem 9 zablokowanych rzutów), który zwyczajnie notował słabszy sezon od Browna (15.5 pkt, 3.9 zb, 4.5 ast, 2.0 stl, 1.6 strat, ogółem 47 zablokowanych rzutów) . Jakby na podkreślenie tego wszystkiego, Dee wziął sobie mały rewanż na Armstrongu i w jednym z ostatnich meczów sezonu regularnego w Chicago Stadium, wypunktował gracza Bulls w stosunku 40-16, czym walnie przyczynił się do ważnego zwycięstwa Celtics. Nawet jednak to nie skutkowało awansem do playoffs, na co bostońscy kibice musieli poczekać kolejny rok.

Celtowie dostali się do playoffów 1995 z ostatniego premiowanego miejsca i w pierwszej rundzie spotkali się z wielkimi faworytami całej ligi, czyli zespół Orlando Magic, prowadzony wtedy przez młodego Shaquille’a O’Neala. Bostończycy nie mieli mieć żadnych szans, o czym rzeczywiście świadczyć mogło choćby żenująca wręcz porażka w pierwszym spotkaniu tamtej serii – Celtics przegrali wtedy różnicą 47 punktów. W drugim jednak meczu Celtowie odnieśli szokujące zwycięstwo i wyrównali stan serii. I choć przegrali dwa kolejne, to jednak nie poddali się bez walki, a w obu spotkaniach wszystko, co mógł robił Dee. W ostatnim spotkaniu, przegranym przez Celtics 92-95, Browna nie spowolniło nawet mocne uderzenie w głowę przy zbieraniu piłki. Był w zasadzie wszędzie, poruszał się jak błyskawica i wypełniał parkiet całym sobą. W pamięci kibiców najbardziej zapisał się jednak efektownym blokiem, a jego ofiarą stał się Brian Shaw, który niczego się nie spodziewał, bowiem Brown pojawił się w zasadzie znikąd. I choć blok ten, niesłusznie, został uznany za niezgodny z przepisami, to hala w Bostonie dawno nie była tak głośna. Ostatecznie Brown musiał zejść z parkietu przed czasem, gdyż na kilka minut przed końcem spotkania złapał szósty faul. Mimo tego, mecz ten był przykładem wielkiego poświęcenia i pasji Browna dla gry – Dee zostawił na boisku całe serce, a Dick Stockton – komentator TNT – podsumował jego spotkanie jako „odważny, wspaniały występ.”

Dee Brown

Po tamtym sezonie, Dee chciał spróbować rozejrzeć się po rynku wolnych agentów, jednak Celtics zainwestowali w niego grube pieniądze i podpisali z nim ówcześnie najwyższy w historii klubu kontrakt opiewający na sumę 20$ milionów dolarów za sześć lat gry. Sam Brown niewiele jednak mógł zdziałać, albowiem otoczony był przez wątpliwej klasy zawodników – niestety Dee trafił na możliwie najgorszy okres w historii Celtics. Był w zasadzie swego rodzaju łącznikiem, który miał okazję grać ze „starą gwardią”, miał okazję widzieć, jak z Reggie’ego Lewisa wyrasta wielka gwiazd, miał też okazję widzieć ostatnie chwile Birda czy McHale’a w Bostonie , a także zagrać w ostatnim w historii Celtics meczu w Boston Garden. Niestety sam nie mógł sprostać zadaniom przed nim postawionym, a powierzona mu rola twarzy organizacji, która zaczęła przegrywać i mieć wielkie problemy, po tym, jak jeszcze nie tak dawno była jednym z kontenerów, prawdopodobnie nie była jego marzeniem. Browna na pewno zaboleć musiał fakt, że stał się on liderem drużyny dopiero wtedy, gdy ta przestała liczyć się w walce o sukcesy.

Jego czas w Bostonie dobiegł końca w sezonie 1997/98, gdy Celtics rozpoczęli totalną przebudowę zespołu. Dee spędzał na parkiecie coraz mniej minut i poprosił o transfer. W jednym z ostatnich spotkań w barwach Bostonu po raz ostatni dał kibicom niesamowity spektakl, kiedy to w samej czwartej kwarcie zdobył 22 punkty trafiając sześć trójek, a w całym meczu zgromadził na koncie 32 „oczka”. Dzięki temu Celtics wygrali z Mavericks, a sam Brown schodził do szatni jeszcze w ostatnich sekundach spotkaniach przy wielkiej owacji na stojąco, którą zgotowali mu fani skandujący jego nazwisko. Kilka dni później Dee został wytransferowany do Toronto Raptors wraz z Chaunceyem Billupsem, Royem Rogersem oraz Johnem Thomasem w zamian za Kenny’ego Andersona, Popeye’a Jones’a i Zana Tabaka. Tam spędził dwa i pół roku, a jedynym wartym odnotowania osiągnięciem było 135 trafionych trójek (na aż 349 oddanych) w sezonie 1998/99 – był to najlepszy wynik w całej lidze. Raptors nie przedłużyli jednak umowy z Brownem, który podpisał umowę z Orlando Magic. Na Florydzie spędził dwa sezony, w każdym zagrał zaledwie siedem spotkań (+3 spotkania w playoffs 2001), po czym zakończył karierę, ogółem zdobywając 6758 punktów, rozdając 2227 asyst i trafiając 605 trójek.

Po odwieszeniu butów na kołek, Brown zajął się trenowaniem. Raz lepiej, raz gorzej – najpierw w WNBA, potem w D-League, a ostatnio także i w NBA, kiedy to w 2011 roku został asystentem Lawrence’a Franka w Detroit Pistons. Przez jeden rok pracował też jako analityk dla ESPN. Gerald Green, który wygrał konkurs wsadów w 2007 roku jako drugi w historii Celt, upamiętnił wygraną Browna poprzez założenie jego koszulki i wykonanie słynnego „No See Dee”, tyle że przeskakując jeszcze nad Nate’em Robinsonem – początkowo miała być to oryginalnych rozmiarów sylwetka Robinsona, ale ostatecznie Nate wyszedł z pomysłem, aby Green skakał nad samym oryginałem. Zawodnik Celtics przed wykonaniem wsadu naśladował jeszcze Browna i podobnie jak on, „pompował” swoje buty. Pokazało to tylko, że legenda Dee Browna wciąż żyje, a jego wyczyn na konkursie w Charltotte naprawdę został zapamiętany. Tymczasem Brown, tuż przed konkursem w 2007 roku, powiedział, że nadal ma trzy różne wsady, których nikt nigdy nie widział. Zapytany, czy mógłby je zrobić dzisiaj, odpowiedział śmiejąc się:

„Mógłbym je odpalić, ale potem musielibyście zbierać mnie z podłogi (śmiech). Po tych wszystkich latach, wciąż mam kilka wsadów, których ludzie nigdy wcześniej nie próbowali.”

Dee Brown