#2. Czterolistne 4 na 4

Postanowiliśmy zmienić nieco formę naszego cyklu, tak aby ukazywał się on co dwa tygodnie, a nie jak wcześniej planowaliśmy co tydzień po to, aby nie wyczerpały nam się pytania. Przypomnijmy pokrótce, że głównym założeniem naszej czterolistnej jest przedstawienie czterech – często dość różnych – punktów widzenia na najgorętsze obecnie tematy w obozie Celtics. W drugiej odsłonie serii skupiamy się m.in na tym, który z Celtów najbardziej zasłużył na występ w All-Star Game, podejmujemy dość drażliwy temat ewentualnej tęsknoty (lub też nie) za Rayem Allenem w Bostonie, a także próbujemy dojść, czego tak właściwie Celtom w tym sezonie brakuje i co jest powodem tak słabej gry.

1. Który Celt najbardziej zasługuje w tym roku na All-Star Game?

KiTt: Zdecydowanie Rondo. Z tym, że dla mnie All-Star Game już od co najmniej kilkunastu lat jest zwykłym cyrkiem, gdzie „normalna” koszykówka schodzi co najmniej na drugi plan. Więc jeśli obecnie założeniem meczu gwiazd jest postawienie na efektowność tylko i wyłącznie, kosztem wszystkiego innego, wybór może być tylko jeden. Rajon jest zdecydowanie najbardziej widowiskowo grającym zawodnikiem Zielonych i do grania koszykówki efektownej najbardziej predysponowanym. Nogi ma jeszcze młode, to i pobiegać sobie tych kilkunastu minut więcej nie sprawi mu większego kłopotu. Ja ze swej strony żałuję, że KG nie złamał sobie przysłowiowego paznokcia, żeby dostać kilka dni większego odpoczynku, zamiast latać po Stanach w tą i z powrotem bez większego sensu.

Timi: Rondo, bez cienia wątpliwości. Nie powiem, że rozgrywa genialny sezon, ale nie dlatego, że boję się o nadużycie tego przymiotnika, ale dlatego że tak po prostu nie jest. Rondo jest nierówny, nadal nie chcę mu się bronić, nadal też trochę za bardzo chcę mu się podawać, ale mimo tego wszystkiego, tak czy siak gra najrówniej z całego składu i jest chyba tym jedynym, który w tym sezonie przynajmniej czasami ociera się o poziom All-Star. Poza tym to dla niego pierwszy raz w wyjściowej piątce, co znaczy że jego grę docenia także sporo kibiców, a to zdecydowanie może cieszyć i być powodem do dumy dla Rondo. No i nie mogę się doczekać tych alley-oopów z… Wade’em?! Nie, zdecydowanie bardziej będę się cieszył, gdy piłka powędruje choćby do LeBrona…

Rajon Rondo i Kevin Garnett

Ksero: Rondo i Garnett. Pierce coraz częściej buduje dom z cegieł. Rondo nie gra tak równo jak powinien, jednak jest najlepszym rozgrywającym Wschodu, poprawił swój rzut i zanotował już 5 triple-double w tym sezonie. Garnett statystykami nie zachwyca, ale to jest być, albo nie być naszej drużyny. Gdy on schodzi z parkietu wszystko się sypie. Z tej dwójki jednak bardziej jako typową gwiazdę wskazałbym Rajona Rondo.

Szczypior: Bez wątpienia jest to Kevin Garnett i jego występ w pierwszej piątce drużyny Wschodu tylko to potwierdza. Garnett jest prawdziwym liderem tego zespołu na boisku i poza nim. Mimo, że w tym sezonie Doc stara się go oszczędzać jak tylko może i KG spędza na parkiecie najmniej minut w porównaniu do średnich z poprzednich lat to i tak wpływ na grę zespołu jest nie do przecenienia. Wystarczy spojrzeć na statystyki i to, że z nim na parkiecie jesteśmy +6.9 a bez niego aż -3,7. To dobitnie pokazuje jak wiele znaczy dla Bostonu jego gra. Poza tym robi całe mnóstwo rzeczy, których w statystykach nie uświadczymy: obronę picków, kierowanie defensywą, agresywność, prowokowanie i twarda walka pod koszami. Zdarzały mu się gorsze spotkania ale można śmiało powiedzieć, ze jego gra jest najbardziej ustabilizowana spośród całego zespołu i nie ma problemów z egzekucją swoich rzutów.

2. Czy Celtics powinni tęsknić za Allenem?

KiTt: Nie. I nie chodzi mi  bynajmniej o kulisy jego odejścia z zespołu. Gdyby Ray był 10 lat młodszy, być może odpowiedź byłaby inna. Zdaję sobie sprawę, że sprowadzony w jego miejsce Terry zawodzi na razie na całej linii i brakuje nam setów granych na pewnego strzelca, zwłaszcza w crunchtime. Z tego też biorą się straty Pierce’a w końcówkach, bo w zasadzie to jedyna obecnie opcja, do której można podać piłkę, gdy wynik jest blisko. Przeciwnicy też to wiedzą i Pierce dostaje natychmiastowe podwojenie. Heat też są pewnie przeszczęśliwi mając w składzie kogoś, kto samym swoim jestestwem potrafiłby rozciągać obronę drużyn przeciwnych. Osobiście trudno mi jednak tęsknić za 38-latkiem, ponieważ to by oznaczało, że zamiast patrzeć w przyszłość, będę rozpamiętywać to, co już było. Zresztą, jeden z moich ulubionych filozofów, Emmanuel Levinas miałby z pewnością na tego typu tematy podobny pogląd, głosząc wyższość pragnienia nad tęsknotą.   Reasumując: patrząc do przodu w nic śmierdzącego nie wdepnę, z historii też nigdy orłem nie byłem, zostawię więc ją historykom.

Timi: Tak, ale w zasadzie nie za samym Allenem, lecz ze takiego typu graczem. A właściwie może za samym Allenem…? Celtics wyraźnie odczuwają brak kogoś takiego, jak Ray – kto rozciągnie grę, zapewni dobry spacing, postraszy samą swoją obecnością, sprawi że zawodnicy wprost popuszczą ze strachu. Teraz zupełnie tego nie ma, przeciwnicy łatwo radzą sobie z Celtami, bo przecież kto miałby niby straszyć rzutem z dystansu? Jet, który od początku sezonu totalnie nie może wpasować w system gry Celtics i pudłuje rzut za rzutem wprowadzając więcej chaosu, aniżeli dobrej gry? To Terry miał być idealnym zastępstwem Raya, ale okazuje się, że mistrza trójek i końcówek zastąpić się po prostu nie da. No właśnie, czy ktoś jeszcze tęskni za tymi wielkimi rzutami Allena w decydujących momentach meczu? Również pod tym względem Allen jest niezastąpiony, również w tym elemencie widać w tym sezonie w Bostonie wyraźne braki, bo w końcówkach zwyczajnie nie ma już tej opcji, która zazwyczaj nie zawodziła. Spójrzcie zresztą, jeśli Wasze serce nie będzie krwawić, na te game-winnery rzucane już w barwach Heat…

Allen w spotkaniu przeciwko Celtics

Ksero: Tak i to bardzo. Gdy nieco schorowany Ray odchodził do Heat miałem to tak naprawdę gdzieś. Hej, przecież mamy superstrzelca z rogów Bradleya, Courtneya Lee, czy catch-and-shootera JET-a. Wszystko prysło jak bańka mydlana. Żaden z tych trzech zawodników nie jest tak clutch jak SugarRay, który pokazał to już kilka razy w tym sezonie ratując cztery litery klubu z South Beach. „Peek a Boo”, czyli ofensywa w której Ray biegał po zasłonach szukając sobie miejsca do rzutu dawała nam często sporo korzyści, o ile była wzbogacona o ruch innych zawodników i ścięcia do kosza. Teraz nasi strzelcy mają niestety dużo mniej miejsca do oddania celnego rzutu, co odbija się na fatalnej skuteczności z dystansu i półdystansu. Niestety z samym Garnettem nie mamy czego szukać pod koszami.

Szczypior: W preseason na to samo pytanie odpowiedziałbym: „jasne, że nie!”. Sezon jednak zweryfikował wiele spraw i pokazał, że Boston bez Allena nie jest już taki sam. Rivers bardzo chciał żeby było inaczej. Chciał stworzyć Allena wersje 2.0 z długimi skarpetami i opaską ale eksperyment się nie udał. Jason Terry nie będzie drugim Allenem. To dwa zupełnie inne style gry i być może właśnie w tej kwestii można doszukiwać się słabszej postawy byłego gracza Mavericks który został zmuszony w dopasowanie się w system gry, który powstał dla biegającego po zasłonach strzelca. Terry nie jest takim graczem i nigdy nie będzie. Woli grać picki i rzucać po koźle. Zupełne przeciwieństwo Ray’a. Fatalna skuteczność z obwodu sprawia, że nie stanowimy zagrożenia z dystansu a co za tym idzie zagęszcza to obronę w polu 3 sekund utrudniając penetrację Pierce’a, Green’a czy Rondo. Zdrowego Allena żaden obrońca by nie odpuścił bo kończyło się to stratą 3 punktów. Allen bardzo angażował obronę przeciwnika i świetnie grał bez piłki. Terry, Lee czy Green czy Barbosa zupełnie tego nie potrafią co sprawia, ze gra jest bardzo statyczna. I nawet u Bradleya nie uświadczymy tylu ścięć pod kosz i penetracji co w zeszłym roku. Podsumowując: możemy tęsknić za Allenem który pokazuje w Miami, że nie tylko wciąż stanowi zagrożenie na dystansie ale jest też bardzo pewny w końcówkach spotkań. Pozostaje nam wierzyć, że nasz obwód w końcu przebudzi się strzelecko i zaczniemy grać swoją koszykówkę.

3. Jaka drużyna jest najbardziej niewygodnym przeciwnikiem dla Celtics?

KiTt: W chwili obecnej każda drużyna jest niewygodnym przeciwnikiem. A najbardziej niewygodnymi przeciwnikami są Celtowie dla siebie samych. Dopóki Zieloni nie uporają się z problemami, które odśrodkowo destabilizują ten zespół, nie zdziwi nawet przegrana  z Bobkami, Wizards czy Cleveland. Ups… Zapomniałem, że ci ostatni nas niedawno ograli. Bo różnica w poziomie talentu pomiędzy zawodnikami topowymi, „z nazwiskami” od „no-name’ów” wcale nie jest tak duża, jak się niektórym wydaje. Oczywiście nie włączając w to freaków genetycznych pokroju Lebrona. Dopóki więc za posiadanymi nazwiskami nie pójdzie zaangażowanie, litry potu włożone na treningach i meczach, będziemy musieli nasz przełyk uodpornić na gorycz po kolejnych porażkach, jaką przyjdzie nam jeszcze niejednokrotnie przełykać.

Timi: Ciężkie pytanie, bo nie wiadomo tak w zasadzie, co stanie się z Celtami w drugiej połowie sezonu. Jak dotychczas największe problemy mieli sami ze sobą, ale jeśli te uda im się przezwyciężyć i znaleźć właściwą motywację, mentalność, jeśli każdy da z siebie, co najlepsze, to wtedy żaden przeciwnik nie powinien być straszny. To jednak sfera marzeń i mało prawdopodobne, aby Celtics osiągnęli taki stan, gdy to przeciwnicy będą się ich bać, bo jak na razie przeciwnicy znaczą sobie chyba w kalendarzu dni z meczami Celtics… Na pewno najtrudniej jawi się Miami Heat, albowiem LeBron James znalazł patent na wygrywanie z Celtami, ma też pomoc w postaci Sterna, stąd też to Heat są najtrudniejszym dla Celtics przeciwnikiem i co do tego nie ma wątpliwości. Tyle, że najpierw trzeba się do playoffów dostać. A potem stawić jakikolwiek opór, bo jeśli Celtics będą zwyczajnie słabi, to James przejedzie się po Celtach szybciej, aniżeli Rondo zacznie rzucać w kontrach sam na sam z koszem.

Doc Rivers

Ksero: Detroit Pistons i mówię tu cholernie poważnie. C’s poradzili sobie już w tym sezonie z Mavs, Knicks, Nets, gdyby stanęli na wysokości zadania mogliby także wyrwać zwycięstwa w Miami, czy Oklahomie. Detroit pozostaje bolączką Celtów od paru sezonów. Koniczynki przegrały z nimi ostatnie 4 spotkania z rzędu, każde z nich było blowoutem, średnio różnicą ponad 15 oczek. Greg Monroe wykręca na Celtach 18.5 punktu i 10.75 zbiórki na mecz. Biorąc pod uwagę zespoły z samej czołówki to typowałbym także atletycznych i szybkich Grizzlies. Para Gasol-Z-Bo zabiłaby Celtów w pomalowanym.

Szczypior: Biorąc pod uwagę nasz skład można powiedzieć, że każda która swoją grę opiera na silne podkoszowej, której nam tak brakuje. Myślę, że najgorszy matchup to dla nas ten z Memphis gdzie atletyczny obwód połączony jest z siłą podkoszową i pierwszy mecz w tym roku z niedźwiadkami dobitnie to pokazał. Poza tym oglądając Celtów w tym sezonie wychodzi na to, że murem nie do przeskoczenia jest dla nas drużyna z dołu tabeli: Detroit Pistons. Ale w tym przypadku ciężko powiedzieć co tak naprawdę sprawia, że mając ich po przeciwnej stronie boiska zapominamy jak się gra i popełniamy szkolne błędy. Potencjalny, niewygodny rywal z którym możemy się zmierzyć w playoff? Chicago Bulls z powracającym po kontuzji Rose’em.

4. Czego tak właściwie Celtom brakuje w tym sezonie?

KiTt: Wszystkiego. Obrony, ataku, centymetrów pod koszem, młodości, zaangażowania. Jaj. Długo wymieniać. Natomiast przede wszystkim w zespole brakuje chemii. Gdzieś po drodze uleciał duch Ubuntu, który jednoczył, motywował tą drużynę i sprawiał, że Zielonych oglądało się z dumą i podniesionym czołem, nawet pomimo ponoszonych porażek. W ubiegłych latach wiadomo było, że Celtowie, jako zespół emerytów, będą traktować RS z przymrużeniem oka, szlifując formę na playoffs. Tymczasem, po dokooptowaniu nowych, w większości młodych zawodników, pomimo posiadania teoretycznie znacznie większej głębi, zespół zatracił swoje oblicze. Zwłaszcza w obronie, gdzie języczek u wagi pomiędzy ciężką pracą a talentem przesuwa się zdecydowanie w stronę tego pierwszego. Winę za obecny stan rzeczy w największym stopniu ponosi Big3 i Rivers, którzy najwyraźniej nie znajdują dość posłuchu u nowych zawodników i ich siła oddziaływania na resztę jest niedostateczna. Poza tym, nie sposób nie oprzeć się też wrażeniu, oglądając poczynania Zielonych w ataku, że temu zespołowi czegoś wyraźnie brakuje, coś w nim ciągle zgrzyta i nie trybi. Przede wszystkim, co szczególnie widać w crunchtime, zespołowi brakuje jasno zarysowanej hierarchii w ataku. Brak klarownej drugiej i trzeciej opcji powoduje, że do krycia Paula w końcówkach ustawiają się kolejki jak za mięsem za komuny. No i męczymy się okrutnie nawet z zespołami z dolnych czeluści tabeli, do których się niestety sami się coraz bardziej zbliżamy. I nie widzę szans na poprawę, dopóki ta grupa nie znajdzie w sobie dość motywacji i chęci, żeby spojrzeć w jednym kierunku i dostrzec wspólny cel, do którego razem powinni podążać. Ale nawet w przypadku totalnej klęski, management Celtów nie powinien decydować się na pochopne ruchy i wymiany, które w najlepszym wypadku dadzą doraźny efekt, w gorszych scenariuszach pogrążą Zielonych na lata.  Podkreślałem to już kilkakrotnie, powtórzę ponownie: trade jak najbardziej, ale tylko wówczas, jeżeli dostajemy najlepszego zawodnika w wymianie.

Timi: Nie będę oryginalny, gdy powiem że brakuje im właściwej mentalności oraz… centra. Właściwej, czyli jakiej tak w zasadzie? Tej, którą lubimy określać u podstaw Celtic Basketball. Zadziorności, walki o każdą piłkę, twardej obrony i zapieprzania przez 48 minut spotkania. Mogli nas przynajmniej ostrzec, tak jak robią to dystrybutorzy choćby M&M’sów, że w tym sezonie, zobaczymy tylko „śladowe ilości”… Celtics muszą zmienić podejście, muszą zmienić mentalność, na taką, która cechuje wygranych. Muszą dawać z siebie wszystko, w każdym meczu, grać ze sobą, a nie przeciwko sobie. Celtom brakuje też centra, to akurat widać gołym okiem, choć przyznać tego nadal nie chce Ainge. Pod koszem Celtów jest zdecydowanie za duża dziura, której sam Garnett nie jest w stanie wypełnić. Bran(d)on Bass jest w tym sezonie tak słaby, że czasem zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby tam postawić Collinsa. A jeśli ktokolwiek porównuje cokolwiek do Collinsa to musicie wiedzieć, ze osoba porównywana gra totalny piach. Danny, aż się prosi, żebyś zrobił z siebie ulubionego GM-a w Polsce…

Boston Celtics

Ksero: Psychiki i podkoszowego. W składzie mamy takich zawodników, jak Rondo, Bradley, Pierce, Garnett, Terry, Sullinger, Green, Barbosa. Te nazwiska powinny nam same zagwarantować przynajmniej 60 % zwycięstw. Tymczasem chłopaki są zbyt wyluzowani, przychodzą jak na mecze ligi amatorskiej i grają bez werwy i agresji, po czym są wielce zdziwieni, że ograł ich Kyrie Irving w pojedynkę. Poza tym brakuje nam wysokiego zawodnika, który rządziłby razem z Garnettem i Sullingerem na deskach, pomógł opanować pomalowane i stworzył więcej miejsca do rzutu na obwodzie.

Szczypior: Jest kilka rzeczy, które wymagają poprawy. Po pierwsze produktywność ławki rezerwowych. Z tym mamy olbrzymie kłopoty bo tak naprawdę w każdym spotkaniu nie wiem czego możemy się spodziewać od zmienników. Green, Lee, Terry, Sullinger mogą mieć wieczór który doprowadzi Celtics do zwycięstwa albo przejdą obok meczu niezauważeni. Ostatnio poza Sullym nie mamy jakiegoś pewnego rezerwowego, który dawałby jakąś iskrę z ławki i napędzał grę. Druga kwestia to defensywna tożsamość jaką na krótką chwilę przywrócił powrót po kontuzji Bradleya. Avery dał sygnał do mocnej obrony i nieustępliwości i przez kolejne mecze Boston znów był drużyną skupioną na defensywie. Boost który dał Avery jakby się jednak wyczerpał i w ostatnich spotkaniach znów brakowało twardej obrony. Trzeci punkt: skuteczność. Jak pisałem wyżej brakuje nam po prostu trafień do kosza z czystej pozycji. Wbrew pozorom ustawienie ataku i dojście do pozycji wygląda u nas świetnie. Gorzej z zamianą pozycji na punkty bo nasi gracze seryjnie nie trafiają z czystych pozycji. Czwarte i póki co ostatnie: center. Brakuje nam najzwyczajniej centymetrów pod koszami i wszyscy świetnie sobie z tego zdają sprawę. Jako center został tylko biedny KG który tak naprawdę najchętniej grałby na 4 oddając swoje dalekie jumpery. Gortat? Martin? Cousins? Potrzebni od zaraz.