#496 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych . Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Pritchard w wywiadzie wspomniał o rzeczy, której nie chciałem usłyszeć, ale której się spodziewałem. Może i Celtics są w przejściowym sezonie, ale będą walczyć o każda piłkę i gryźć parkiet. No nie zatankujemy, musiałaby nastąpić zdrowotna katastrofa – tylko nie ma co sobie życzyć kontuzji Browna i White’a, bo to nic mądrego nie jest. Jak się przytrafi uraz to trudno.

[Timi] Tej walki i gryzienia parkietu to myślę każdy oczekuje. To jest w naszej krwi i tu się inaczej po prostu nie da. Na tankowanie na całego raczej nie ma co liczyć, chyba że po drodze rzeczywiście wydarzy się coś niedobrego pod kątem zdrowia. Natomiast taki lekki tank z głową może być nawet przyjemny do oglądania. Tak jak w sezonie 2013-14, choć nie ma co ukrywać, że wtedy drużyna miała dużo, dużo mniej jakości. Ale tak sobie myślę, że czasem lepiej jest nie gniewać koszykarskich bogów…

[Adrian] Tak, łaska bogów na pstrym koniu jeździ. Chyba najlepiej jest po prostu robić swoje. każdy niech robi swoje – Stevens, Mazzulla i zespół. Może uczciwość wobec kibiców zostanie wynagrodzona – niekoniecznie draftem, może brakiem kontuzji w przyszłym sezonie i kolejnych? Może złotym strzałem, za to TPE które Stevens w wymianach wygenerował? Po prostu niech każdy robi swoje. My, na ten przykład, będziemy dalej pisać Tygodnik.

[Timi] Tak jest – z nadzieją, że ten przyszły sezon, choć przejściowy, może być naprawdę ekscytujący. Ostatnio pisałem, że ja jeszcze tego nie czuję. Ale teraz, jak widzę już w wielu miejscach to odliczanie do nowych rozgrywek, też zaczynam się ekscytować. I tak sobie przypominam, że potem wejście na szczyt jest jeszcze bardziej satysfakcjonujące, gdy masz za sobą też takie rozgrywki, w których wynik nie do końca się liczy.

[Adrian] O nowym sezonie, nadziejach i oczekiwaniach to jeszcze dokładnie porozmawiamy pod koniec września i tak się chyba złoży, że będzie to Tygodnik numer PIĘĆSET. Czy może być lepsza okazja, niż takie małe święto i zapowiedź nowego sezonu?

[Timi] Pięćset – piękna liczba. Ale to jeszcze przed nami. Na razie jeszcze o innych rzeczach, a mimo mocno wakacyjnego okresu – w NBA weszliśmy w ten okres offseasonu, gdzie totalnie nic się nie dzieje – jest w tym tygodniu o czym pisać.

[Adrian] Rozpoczął się Eurobasket i w pierwszym meczu Queta zniszczył system. Zagrał absolutnie genialny mecz i widać, że zrobił olbrzymi postęp w Bostonie. Na drugim biegunie był Porzingis, który wyglądał tak, że w Atlancie mają teraz pełne galoty. Oczywiście to się nie przekłada na to co się będzie działo na parkietach NBA od października, ale… kilka wniosków wyciągnąć można. Podstawowy jest taki, że kłopoty z tajemniczą chorobą Łotysza wcale nie są przeszłością.

[Timi] Dajmy mu kilka meczów na rozegranie, bo to jednak był jego pierwszy występ od czasu fazy play-off, który nie był tylko treningiem albo sparingiem. No ale rzeczywiście nie wszystko się tam jeszcze zgadza u Krzysia. Natomiast co do Quety, to rzeczywiście w tym pierwszym meczu był wszędzie i robił wszystko. Rozegrał kapitalne zawody. I tutaj też napiszę: zobaczymy, co dalej. Bo teraz przed Portugalią kolejno Serbia, Turcja i Łotwa, czyli Queta kontra Jokić, Sengun oraz właśnie Porzingis. Cieszy jednak, że Neemy trafia z półdystansu, a nawet za trzy – bo właśnie celną trójką rozpoczął dla siebie i dla swojego kraju tegoroczny EuroBasket.

[Adrian] W drugiej kolejce Queta już tak nie błyszczał, za to Porzingis poprowadził Łotwę do zwycięstwa nad słabą Estonią. W poniedziałek nastąpi bezpośrednie starcie Quety i Porzingisa, bo o 17 w Rydze zacznie się mecz Łotwy z Portugalią – chyba warto sobie zanotować w kalendarzu.

[Timi] No nie poszalał sobie tym razem Queta na tle faworytów, czyli Serbów, którzy jednak pomęczyli się z Portugalią trochę bardziej niż pewnie wcześniej zakładali. Na domiar złego kontuzji doznał Bogdanović i teraz czekamy na jakieś wieści jak poważny jest to uraz. Świetne zawody rozegrał Jokić, no ale w starciu z takim graczem to nawet dużo lepsi obrońcy niż Queta mają problemy. Rączki zacierać mogą też fani Miami Heat, bo na razie bardzo dobrze wygląda na tym turnieju Nikola Jović. Teraz przed Quetą jeszcze sobotnie starcie z Turcją, a potem w poniedziałek pojedynek z Porzingisem.

[Adrian] Polska zagrała z Donciciem i znowu byliśmy górą. Niesamowity mecz walki, gdzie oba zespoły grały metodą siła razy gwałt. Nasze kości były twardsze – ależ się to oglądało. Na trybunach cała śmietanka z Los Angeles Lakers z szefową, managerem i trenerem na czele, a Jordan Loyd robił rzeczy wielkie! Cudownie zaczął się dla nas ten turniej! Teraz czas na Izrael, gdzie zagra Yam Madar, czyli były zawodnik Boston Celtics – wprawdzie tylko w Summer League, ale to my go wydraftowaliśmy i sympatia na zawsze jest. Oby schodził z parkietu pocieszany przez Avdije.

[Timi] Słowenia była faworytem tego spotkania, ale to chyba tylko i wyłącznie przez Lukę. Bo jako zespół są jednak dużo słabsi niż trzy lata temu. Polacy zagrali bardzo dobre spotkanie. Takiej walki właśnie oczekujemy. I często za taką walką dziać się będą bardzo fajne rzeczy. No a trójka Pluty Juniora sprzed nosa Doncicia – cudo. Luka chyba nieprzyzwyczajony, że ktoś jemu robi takie rzeczy. On zagrał zresztą dobre spotkanie. No, może trochę za dużo gadał z sędziami, ale tego chyba nigdy się już nie oduczy. Sęk w tym, że na jego bardzo dobry indywidualny występ odpowiedział Jordan Loyd i to zrobiło różnicę. Świetne otwarcie turnieju i oby to naszych poniosło. Starcie z Izraelem będzie na pewno bardzo gorące i zapowiada się na jeszcze trudniejsze, bo nasi sobotni przeciwnicy mają razem chyba więcej talentu niż kadra Słowenii.

[Adrian] Malik Beasley został oczyszczony z zarzutów o udział w nielegalnym hazardzie i ustawianiu meczów. Zawodnik wraca do NBA i będzie wolnym agentem. Kontrakt z Pistons za 42 mln poszedł się bujać, ale… być może skusi go ktoś silniejszy, gdzie będzie miał okazję powalczyć o pierścień.

[Timi] Nie do końca został jeszcze oczyszczony. To znaczy teraz nie jest już “celem” całego śledztwa, ale nadal ma status podejrzanego. No a nawet jeśli zostanie oczyszczony w ramach śledztwa to potem jeszcze NBA będzie musiała stwierdzić, że Malik Beasley nie zrobił nic złego. Droga jeszcze daleka, ale jeśli rzeczywiście miałby wrócić na rynek wolnych graczy to na pewno zainteresowanie będzie spore. Jest jeszcze kilka drużyn, które mają choćby pełny wyjątek mid-level do swojej dyspozycji. Jest też kilka ekip, które zaoferują tylko minimum, ale przy tym walkę o coś więcej. Finalnie może więc Beasley tak czy siak spadnie na cztery łapy.

[Adrian] Wypływają sprzeczne informacje każdego dnia, bo wersja znowu się zmieniła i teraz podejrzanym jest, ale stara się też o status poszkodowanego. Być może był też jakiś szantaż? Co do NBA – Rozier jest podejrzany, a NBA ma to w pompie. Przypomina mi się sprawa Bridgesa z Hornets – tak go ukarali, że się nie pozbierał…

[Timi] Tyle tylko, że kwestia przemocy domowej od dawna jest w NBA traktowana całkiem, a niekiedy nawet bardzo pobłażliwie. Niestety. A tymczasem w jedynej jak do tej pory sprawie związanej z ustawianiem meczów Porter Jr. dostał dożywotniego bana. Dlatego wydaje się, że akurat w tej kwestii liga jest wyczulona, natomiast tak jak to z reguły bywa czeka najpierw na zakończenie śledztwa przez odpowiednie służby, zanim sama coś postanowi.

[Adrian] Ploteczka o Simmonsie w Bostonie nabiera rumieńców. Są informacje, że to się wydarzy, ale nadal nie z takich źródeł jakie uważam za wiarygodne. Czyli czekamy dalej. Podobne informacje są o Horfordzie w GSW – tego też się wszyscy spodziewali, ale… sprawa nadal jest w  zawieszeniu, bo nie rozwiązali impasu z Kumingą.

[Timi] W tego Simmonsa to ja za bardzo już nie wierzę. Nie jest to zupełnie w naszym stylu, dlatego zdziwię się, jeśli do tego dojdzie. Natomiast co do Horforda to uważam, że sprawa jest praktycznie przesądzona. Gdyby było inaczej, to już dawno byśmy usłyszeli, że Al kończy karierę albo podpisuje z kimś innym.

[Adrian] Skoro pojawił sie Ben Simmons w Tygodniku, to może czas rzucić okiem na Draft 2016? Ben Simmons i Bradndon Ingram – dwa pierwsze wybory. Po latach można powiedzieć, że pierwszy jest wielkim rozczarowaniem, a drugi po raz kolejny został wymieniony. Teraz będzie grał w Toronto i niby w jego cyferkach wszystko klika, ale… zdrowie i przydatność do składu jest taka sobie. Ale ten draft to był bardzo ciekawy – 7 wybór Jamal Murray (mistrz z Denver), 27 wybór Pascal Siakam (mistrz z Toronto), a także Sabonis, Dejounte Murray, LaVert czy wspomniany już w tym Tygodniku Beasley.

[Timi] Tak, był to draft bardzo ciekawy – także z tego względu, że czterech graczy z pierwszej dziesiątki już nie gra w NBA. Są to kolejno Dragan Bender (numer cztery), Kris Dunn (pięć), Marquese Chriss (osiem) i Thon Maker (dziesięć). A pamiętam bardzo dobrze, że wszystkie te nazwiska w pewnym momencie mocno ekscytowały. Nas, kibiców Celtics, tym bardziej, bo to był dla Bostonu pierwszy od… 1997 roku draft, w którym Celtowie mieli wybór w top3.

[Adrian] Kris Dunn w NBA umowę dostanie, tego jestem pewien – minimum dla wetsa, ale miejsce się dla niego znajdzie. On w zeszłym sezonie w Clippers sprawował się co najmniej dobrze. Pamiętam jak przed draftem wielu pisało, że powinniśmy wybrać właśnie jego bo to nowy mesjasz na jedynce. No wyszło tak sobie. Bender jakiś czas temu zerwał ACL i nie mam pojęcia czy on jeszcze gra w koszykówkę.

[Timi] No tak, mój błąd. Wyrzuciłem Dunna z NBA, a on przecież rzeczywiście zaczepił się w składzie Clippers i ma się tam całkiem dobrze jako specjalista od defensywy. Rok temu trafił do L.A. w ramach sign-and-trade z Utah Jazz, kiedy to w drugą stronę powędrował Russell Westbrook. Finalnie więc Dunn nie zrobił takiej kariery jak mu wróżono, ale przynajmniej coś tam w NBA jeszcze znaczy w przeciwieństwie do tej pozostałej trójki. Tymczasem co do Bendera to ostatni wpis o nim urywa się w grudniu 2022 roku w Hiszpanii. Od tego czasu totalna cisza.

[Adrian] O Celtics osobno, bo mieliśmy tam sporo picków. Brown z 3 wyborem i już ma pierścień mistrzowski na palcu. Yabusele wrócił do NBA i kolejka chętnych sama się ustawiła. Trzeba przyznać, że w lidze hiszpańskiej dorósł jako zawodnik, zrobił się bardziej uniwersalny, a jago aura jak zawsze jest cudowna. Teraz by się przydał perfekcyjnie, ale nas na niego już nie stać. Ante Zizic z 23 wyborem okazał się jednak nietrafionym strzałem. W drugiej rundzie był Demetrius Jackson, któremu całkiem niedawno przestaliśmy wreszcie wypłacać pensje, Ben Bentil i Abdel Nader – same pomyłki. NBA to nie są rurki z kremem.

[Timi] Finalnie kapitalną decyzję podjął wtedy Danny Ainge – i nie chodzi mi tutaj wcale o te niewypały, o których piszesz pod koniec – bo postawił na Jaylena Browna, co nie było wtedy przecież takim oczywistym wyborem. Opcji było sporo, włącznie z oddaniem tego picku w zamian za Jimmy’ego Butlera, bo ponoć i takie rozmowy były. Niesamowite jest też to, że był to pierwszy z dwóch kolejnych draftów, który miał taką samą kolejność w top3. To o tym kolejnym możemy chyba porozmawiać w następnym Tygodniku.

[Adrian] Dokładnie tak – w kolejnym Tygodniku porozmawiamy o tym, jak nie wybraliśmy Fultza.