Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych . Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] John Wall odszedł na emeryturę. Nie jest to jednowymiarowa postać. Koszykarzem był bardzo dobrym, ale mam wrażenie, że poprzez swoje niskie IQ nigdy nie osiągnął tego co mógł. Picie wódki z kolegami gangusami było ważniejsze od normalnego życia. Sam sobie to zrobił. Karierę to w sumie zakończył w wieku 26 lat, bo potem to już tylko pasmo lżejszych i ciężkich kontuzji, gdzie nie potrafił rozegrać więcej niż 50% meczów w sezonie zasadniczym
[Timi] I kolejny raz czuję się staro. Odchodzi zawodnik, którego przyjście do ligi w 2010 roku bardzo elektryzowało. Ale czegoś w tej karierze zabrakło. Także zdrowia, bo on sam przyznał, że oddałby wiele milionów, byleby tylko mieć lepsze zdrowie. Koniec kariery w takim wieku to jednak dużo za wcześnie. Przez lata trochę problemów nam sprawił w bezpośrednich pojedynkach, a serię przeciwko Wizards w drugiej rundzie fazy play-off w 2017 roku zapamiętamy na długo także z jego powodu. To on trafił na zwycięstwo w meczu numer sześć. Co ciekawe, z całego draftu 2010 w NBA ostał się już tylko jeden gracz. Wiesz kto?
[Adrian] Rozmawialiśmy o nim w poprzednim Tygodniku i to PG13. Ostatni w NBA, bo kilku innych jeszcze gra, ale głównie poza USA. Jednak to już 15 lat minęło od tego naboru, a to jedno pokolenie. Czasu nie oszukasz i sam Paul George też jest na ostatniej prostej. Złośliwie mógłbym napisać, że powinien podjąć podobną decyzję do Jasia, ale… niech jeszcze wydoi trochę Sixers.
[Timi] No u George’a to zdrowie też jest coraz gorsze. To kolejny kontrakt, którego 76ers mogą teraz żałować. Natomiast finalnie z całej tej klasy 2010 to i tak George – ten sam, który w 2014 roku doznał chyba jednej z najgorzej wyglądających kontuzji, jakie pamiętam – gra w NBA najdłużej. I to też jest duży wyczyn.
[Adrian] Kontuzja była potworna, ale też dokładnie taka sama, jaką miał Gordon Hayward w swoim pierwszym meczu w barwach Boston Celtics. PG się połamał podczas meczu kadry, a GH podczas sezonu zasadniczego. Pewnie bym o tym nie wspominał, ale… Hayward został wybrany w tym samym drafcie, ale jeden pick wyżej od George’a. Gordona w NBA już nie ma, no a zjazd formy zaliczył straszny.
[Timi] Ten uraz Haywarda do dziś śni mi się po nocach. I nie chodzi tylko o to, jak to wyglądało, ale też o wagę oraz timing tej kontuzji. Czasem nadal nie mogę uwierzyć, że to się tak naprawdę stało. Jakby nie patrzeć – to był początek końca Haywarda. Tymczasem George po podobnej kontuzji jednak wrócił na bardzo wysoki poziom, choć fakt faktem, że był trochę młodszy, gdy do tego urazu doszło.
[Adrian] Bobby Webster nowym managerem w Toronto. Nie wzięli nikogo o znanym nazwisku, ale awansowali człowieka który był w ich organizacji od 2013 roku. To chyba był pierwszy człowiek, którego do Kanady ściągnął Ujiri Masai. Lubie takie historie, gdzie wszystko zostaje w rodzinie.
[Timi] Dokładnie tak – Webster był tak naprawdę jedną z pierwszych “decyzji prezesa”, gdy Ujiri przejął władzę w Toronto. Ostatecznie w Raptors postanowiono więc na kontynuację tej myśli. A w międzyczasie Ujiri pozostaje bez pracy w NBA. Ciekawe jak długo jeszcze – chyba że to jego wybór, aby bardziej skupić się na swoich działaniach w Afryce.
[Adrian] Działania w Afryce to jedno, ale ja czuje jakieś drugie dno w tej historii, bo zauważ że nie ma żadnych plotek o jakimkolwiek zainteresowaniu jego osobą, a przecież Masai był w pewnym momencie rozchwytywany. Nie wierze w przypadki. Zaskakujący wylot z posady w Toronto oraz brak ofert. To się kompletnie nie klei. Pewnie za jakiś czas się dowiemy, bo w NBA nic się nie ukryje na dłuższą metę.
[Timi] Ostatnio pojawiły się jakieś głosy, że to zwolnienie Ujiriego to było podyktowane przede wszystkim względami finansowymi. Może być więc tak, że Raptors po prostu nie było już stać na niego, a w związku z tym pożegnali go i wyznaczyli naturalnego (i tańszego) następcę. A może być też jakieś drugie dno, o którym piszesz.
[Adrian] Masai zarabiał 15 mln dolarów za sezon, plus dodatki. Może być, że skoro w Toronto nie ma ekipy na kolejny złoty strzał, to spokojnie na jego umowie zaoszczędzili 10, a może nawet naście milionów za sezon. Jemu umowa i tak się kończyła, być może miał jakąś opcję w kontrakcie na kolejny sezon i Toronto z niej skorzystało. Nawet jak musieli mu wypłacić wszystko od razu, to i tak jest oszczędność na kolejne lata. Nowy GM raczej nie przebił 4-5 mln za sezon, to w perspektywie 5 letniej umowy, jest to kilkadziesiąt milionów zaoszczędzonych.
[Timi] Nie da się też ukryć, że Ujiri w ostatnich latach nie był w stanie zbudować kolejnej mocnej ekipy w Toronto, a niektóre jego decyzje były jednak mniej lub bardziej wątpliwe. Mistrzostwo z 2019 roku – tego nikt mu nie zapomni, bo na pewno był jednym z głównych architektów tego sukcesu, najpierw ryzykując w transferze po Kawhia, a potem budując wokół niego świetny skład.
[Adrian] Jalen McDaniels znalazł zatrudnienie w Nowym Orleanie. Dziwna to historia, bo był okres, gdzie ustawiały się po niego kolejki, a teraz… po oddaniu go przez Hornets do Sixers, był potem w Toronto, następnie w Waszyngtonie i teraz zwiedzi piękny stan Luizjana. Powoli to chyba koniec kariery w NBA, można powiedzieć – ostatni przystanek.
[Timi] Jak na zawodnika z szóstej dziesiątki draftu to i tak nieźle sobie pozwiedzał i zarobił przez te wszystkie lata. A to chyba jeszcze nie taki koniec. Finalnie to młodszy Jaden robi jednak większą karierę w NBA i pozostaje bardzo ważną postacią w składzie Timberwolves.
[Adrian] Ostatnio rozmawialiśmy o projekcie NBA Europe i ja tam napisałem, że jeszcze trochę, a pensje w topowych drużynach Europy dobija do tych 5 mln dolarów i wielu zawodników się zastanowi. Otóż ja się myliłem. Vasilje Micic w Hapoelu Tel Aviv właśnie dostał pensję 5,5 mln dolarów netto. A to w realiach NBA wygląda na 12-13 mln kontraktu na sezon – w zależności od stanu, w takiej Kalifornii musiałby dostać odrobinę ponad 13 mln. Może i Amerykanie będą woleli grać w USA za skromniejszy kontrakt, ale europejskich zawodników nic tam nie zatrzyma, gdy na stole będą mniejsze pieniądze niż MLE i to te dla nie płacących podatku. Oczywiście europejskie gwiazdy koszykówki zostaną w NBA, ale weterani z drugiego i trzeciego szeregu, tacy jak Micic, wrócą na stary kontynent. Myślę, że kilku fajnych Amerykanów też się skusi.
[Timi] Micić w Europie ma status supergwiazdy, więc taki kontrakt nie dziwi. Ale w NBA się jednak przez te dwa sezony nie przebił. Tragedii nie było, to fakt – łącznie 101 meczów, 37 startów i średnio 6,8 punktu oraz 3,9 asysty – natomiast znamienne jest, że nikt go w USA na siłę nie zatrzymywał. A że w Europie pieniądze też niezłe, to się nawet nie wahał.
[Adrian] No nie przebił się, ale takich historii jest więcej. Ta przepaść pomiędzy zarobkami w NBA a w ligach europejskich zaczyna być zasypywana. W przypadku gwiazd – nic się nie zmieni, ale ten drugi garnitur? To nowe CBA to bardzo poszło europejskiej koszykówce na rękę, bo teraz managerowie oglądają każdego dolara, zanim wpiszą go w umowę z zawodnikami rotacji. A tych zawodników spoza USA, to rok w rok mamy coraz więcej. Rok temu w Top6 draftu było równo, po 3 Amerykanów i 3 Francuzów, dwa lata temu w Top7 draftu było 2 Francuzów. Nie każdy zostanie gwiazdą jak Wemby. Powiem Ci, że idą ciekawe czasy dla basketu na naszym kontynencie.
[Timi] To fakt, że nowe CBA zadziała tutaj na korzyść – bo coraz częściej zawodnicy podpisują albo bardzo wysokie kontrakty, albo te niskie. I nie ma za bardzo rynku dla tych, co chcieliby być pośrodku. Może być więc tak, że za jakiś czas tę niszę przynajmniej w jakimś stopniu wypełni europejska koszykówka.
[Adrian] No to kolejny draft na tapecie. 2012 rok i tam się działy rzeczy zaskakujące. Anthony Davis był pewniakiem i niespodzianki nie było, ale co zrobiło Hornets, a w sumie wtedy jeszcze Bobcats z drugim pickiem? Wszyscy pukali się w głowę, a ekipa Jordana wybrała i Michael Kidd-Gilchrist został ich przyszłością. No… a karierę miał jaka miał. Cavs 4 wybór zmarnowali na Waitersa, a Kings swój 5 wybór na Thomasa Robinsona. Dopiero 6 pick to był Lillard do Portland. Poza pomyłkami, było jeszcze kilku zawodników, którzy w tej NBA coś po sobie zostawili lub nadal graja – Drummond, Barnes, Tyler Zeller, Fournier… O drugiej rundzie, to w kolejnym punkcie, bo tam porozmawiamy o Bostonie.
[Timi] Davis był absolutnym pewniakiem, ale potem rzeczywiście ciężko było trafić. Udało się choćby Wizards, którzy wybierali z “trójką”, bo postawili na Beala, który w sumie jest jednym z najlepszych graczy z tego draftu. Bobcats mocno się przejechali, ale w pierwszej dziesiątce jest kilka innych kwiatków jak choćby Terrence Ross czy Austin Rivers.
[Adrian] Pamiętam z tego draftu jeszcze wielką ekscytację wyborami Houston. Oni mieli 3 picki w pierwszej rundzie i wybrali z 12 Lamba, z 16 Royce’a White’a, a z 18 Terrence’a Jonesa. Niewiele z tego wyszło, szczególnie z White’a, który bał się latać samolotem i grał tylko w meczach wyjazdowych, gdzie mógł dojechać autem. A oni wtedy mogli te wybory wymienić na fajnego zawodnika, bo propozycje były.
[Timi] No a wspomniany Terrence Jones był jednym z aż sześciu wybranych w tym drafcie graczy – obok m.in. Davisa czy MKG – z uniwerku Kentucky, co jest rekordem NBA. Warto też pamiętać, że ten draft przeszedł do historii jako możliwy “spisek” ligi, bo ówczesny komisarz David Stern miał ustawić loterię, by to Hornets/Pelicans ją wygrali, a miała być to część umowy sprzedaży klubu, który jeszcze na początku 2012 roku był de facto w posiadaniu NBA.
[Adrian] Za Sterna tych “cudownych” draftów było sporo. Silver ma na razie jeden taki draft – ostatni. Ja tam nadal nie wierzę w cud – Dallas dostało wypłatę za Doncicia. Bo u Sterna to cuda się działy w co drugim drafcie. Jednym z największych skandali był 1985 rok i Ewing w Knicks. Filmiki z tego “losowania”, do dziś bija rekordy oglądalności na platformach video.
[Timi] To była zresztą pierwsza w historii loteria draftu w NBA i do dziś to rzeczywiście jest jedna z największych teorii spiskowych, do których się wraca. Choć rzeczywiście trudno tam mówić tylko o teorii, bo widać po prostu w praktyce, co się tak naprawdę podziało.
[Adrian] Boston wybrał Sullingera z 21 i Faba Melo z 22 pickiem. Pierwszy lubił się awanturować i jeść, a drugi był przesympatycznym gościem, który niestety nie miał tyle talentu co uśmiechu. Można się bronić, że dalej to już nic ciekawego w pierwszej rundzie draftu nie było, ale jednak w drugiej rundzie był Crowder, Draymond Green i Middleton. Taki bez sensu dla nas draft – wybieraliśmy pod pozycję, a to się dobrze nie kończy. Tym bardziej jak ryzykujesz z talentem, który został oflagowany.
[Timi] Sullinger miał duży potencjał i myślę, że pod tym kątem był w topce tego draftu. Nie wyszło. Szkoda, bo nadzieje były spore, nawet mimo tych czerwonych flag przy jego nazwisku. Fab Melo – legenda G League. To już osiem lat od jego śmierci. Wymieniłeś też kilka ciekawych graczy wybranych w tym drafcie w drugiej rundzie, a ja jako ciekawostkę dodam jeszcze tylko, że wybrany z 33. numerem Bernard James (czyli przed Crowderem, Greenem i Middletonem) jest do dziś najstarszym wybranym w drafcie do NBA zawodnikiem. W momencie naboru miał 27 lat! Jest tylko nieco ponad miesiąc starszy od LeBrona Jamesa.
[Adrian] Jareda to my kochaliśmy miłością wielką, nawet ją odwzajemniał na parkiecie, bo poza parkietem… tam nic sie nie zgadzało. Z Fabem to najpiękniejsze historie były poza parkietem. Rozbita głowa o futrynę drzwi, czy połamane krzesełko podczas podraftowych sesji dla prasy – na zawsze w serduszku. Tego uśmiechu też chyba nigdy nie zapomnimy. My w tamtym okresie, to mieliśmy trzech Brazylijczyków w kadrze – Faverani, Barbosa i właśnie Melo. Barbosa i Melo grali w ostatnim sezonie Riversa, a Faverani w pierwszym sezonie Stevensa. Się zrobiło tu nostalgicznie :D Offseason!


