#505 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych . Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Poprzedni tygodnik zakończyłem słowami: “Marzy mi się, żeby Mazzulla postawił na Hugo, tak jak Dallas na Coopera. Hauser z ławki, a Gonzalez wbija w S5 i niech gra, cokolwiek by się nie działo. Wtedy do końca sezonu, nawet pół słowa krytyki nie napiszę.” Po kilkunastu godzinach gramy mecz, gdzie Hugo wychodzi w S5. Chciałbyś to jakoś skomentować? No co on mi zrobił…

[Timi] Czy to dowód na to, że w Bostonie czytają Tygodnik? Bardzo możliwe! No ale to też jest tylko potwierdzenie, że ten sezon traktujemy naprawdę mocno przejściowo. I że na razie naprawdę nie ma co zbytnio krytykować naszych, szczególnie na samym początku rozgrywek i po tak dużych przetasowaniach.

[Adrian] Trzeci mecz i trzecia porażka. Obiecałem nie krytykować, to napiszę, że bardzo dobry wynik w kontekście draftu. Dobrze mecz zaczęlismy i dobrze kończyliśmy, natomiast druga i trzecia kwarta, to katastrofa. Wracają stare demony i tracenie sporej przewagi.

[Timi] Wiesz, można to odwrócić i napisać, że jeśli tracimy duże przewagi, to najpierw jednak jesteśmy w stanie te przewagi robić. Czyli momentami idzie naprawdę nieźle, ale finalnie cały czas brakuje tej jakości. Rywale nadal skaczą nam po głowach – Pistons mieli 21 zbiórek w ataku, z czego Jalen Duran sam zebrał osiem piłek pod naszą tablicą. A też jak się nie zbiera, to trudno grać szybko, co chcieliśmy w tym sezonie robić.

[Adrian] Na plus – Brown pokazał, że jest samcem alfa. Obudził się Pritchard, choć skuteczność nadal pozostawia wiele do życzenia. White w swoim stylu – jeden z najbardziej uniwersalnych graczy w lidze. Quete też pochwalę, bo to nasz jedyny sensowny wysoki, jak na razie – asysty, przechwyty, bloki – trudno mieć pretensję, bo nie walczył z oseskami.

[Timi] Tak, w takich meczach naprawdę mocno widać, jak ciężko Queta pracuje, ale problem jest jednak systemowy, kiedy najlepszymi zbierającymi Celtics są na razie obrońcy, w tym Pritchard, który w tym spotkaniu zebrał 10 piłek. Nie da się ukryć. Brakuje nam tej jakości i w tej chwili takie starcia z drużynami na poziomie play-off przegrywamy na marginesach.

[Adrian] Na minus – Boucher jak na razie jest sporym rozczarowaniem, Garza też. Scheierman mnie nie rozczarowuje, bo niczego nie oczekiwałem i pisałem już kilka razy, że inwestowanie w niego minut to strata czasu. Kolejny słaby mecz Simonsa – ech…

[Timi] Nie zgodzę się, co do Scheiermana, bo jednak to nadal potencjalnie może być tania siła robocza, której bardzo potrzebujemy, gdy dwóch najlepszych zawodników zajmuje łącznie grubo ponad 100 milionów dolarów w finansach. Baylor nigdy nie będzie w NBA gwiazdą, to już chyba wiemy, ale nadal może być przydatnym zawodnikiem z rotacji za stosunkowo małe pieniądze. A ten sezon też po to jest, by takich graczy sprawdzić, szczególnie że w G League jeszcze nie zaczęli gry. Rozgrywki są długie, więc tych minut jest cały czas sporo.

[Adrian] Eeee – ta tania siłą robocza zarabia 250 tys powyżej minimum. Można mówić, że to tylko 250 tys, ale… czasami tyle brakuje, żeby zejść pod jakiś próg. Na przyszły rok ma opcję zespołu i mogę się założyć, że to jego ostatni sezon w Bostonie, a pewnie i w całej NBA. Taki Minott zarabia właśnie te 250 tys mniej, Queta też. Jak się okazało, poszukanie naprawdę ciekawych i przyzwoicie wyglądających zawodników, dla Stevensa problemem nie jest.

[Timi] To prawda, ale jednak ta kontrola nad zawodnikami wybranymi w drafcie jest trochę większa, bo to są dwa lata gwarantowane plus dwa kolejne lata jako opcja zespołu. I my tę opcję na kolejny sezon – 2026-27 – właśnie wykorzystaliśmy. Trzeba jednak też chwalić Stevensa za to, że Minott na kolejne rozgrywki też ma wpisaną opcję klubu.

[Adrian] Uwag kilka – może i Gonzalez nie punktował, ale znowu dał dużo energii. Mam tylko nadzieję, że się ofensywnie nie zablokuje, bo jednak nastolatkowi może siąść na psyche mecz na zero. Ja nadal w niego bardzo wierzę niech Mazzulla nadal go wystawia od pierwszej minuty – to się opłaci. A jak bedzie grał w S5, to słowa dotrzymam i Joe krytykowany nie będzie.

[Timi] Tym spotkaniem Gonzalez na pewno nic sobie nie przekreślił, bo nawet jeśli nie zdobył ani jednego punktu, to absolutnie pokazał, że warto mu te minuty znajdować. A czy to będzie w pierwszej piątce, czy nie – nie ma to większego znaczenia. Byleby grał regularnie. Warto dodać, że w Detroit został on drugim najmłodszym w historii Celtics starterem. No młodszy był tylko Jayson Tatum w 2017 roku .

[Adrian] Mecz z Nowym Orleanem i wygrana, a nawet można napisać, że Pelikany zaliczyły srogi wpierdol. Wprawdzie w S5 nie wyszedł Gonzalez, no ale nie wyszedł wcale – być może młody Hiszpan jeszcze nie jest gotowy na grę w B2B, bo to jednak inny poziom intensywności niż europejskie rozgrywki. Wyszedł za to Minott i to jest mój drugi ulubieniec z nowych nabytków, to Joe znowu ma dziś ze mną spokój.

[Timi] Choć wynik może imponować, to jakoś tak do połowy czwartej kwarty ten mecz wcale nie był pod kontrolą Celtics, więc wynik pisze trochę inną historię. Jest pierwsze w tym sezonie zwycięstwo Celtów, a Pels, którzy zagrali bez Ziona, nadal są bez wygranej.

[Adrian] Na plus – trzeba zacząć od Simonsa, który wreszcie dowiózł. Drugi do pochwał jest Garza. Nasza ławka w tym meczu dawała dużo, co stanowi miła odmianę po pierwszych meczach. No i król plusów – MINOTT – na parkiecie był PLUS 42. Oglądasz mecz i widzisz kto robi różnicę. Josh i Hugo to jak na razie największe plusy tego sezonu.

[Timi] Simons musi się trochę dostosować do tej roli rezerwowego, ale widać, że naprawdę w ataku potrafi się bardzo szybko odpalić i że ma fantastyczne umiejętności. W obronie jest dużo gorzej, ale miał też w tym meczu jeden taki bardzo fajny powrót do defensywy i przechwyt. Oby więcej takich akcji w jego wykonaniu. Garza popisał się świetną skutecznością na dystansie, a Minott raz jeszcze wniósł na parkiet tony energii. Tak jak w Detroit. Trzeba wspomnieć, że to był jego pierwszy start w karierze, a on odwdzięczył się najlepszym swoim jak dotychczas wynikiem punktowym w NBA (15) oraz tym znakomitym +42.

[Adrian] Na minus – nadal gramy głupio. 53 trójki z 95 rzutów to za dużo, jeśli te trójki są w 4-5 sekundzie akcji, są nabieganie, lub zwyczajnie bez pomysłu. A często wygląda tak, że kto dostał piłkę na połowie przeciwnika, lub ją tam przeprowadził, to po jednym crossie odpala rzut zza łuku. Gra zespołowa nie istnieje, co pokazali Pelikany, którzy potrafili kilkoma podaniami wyprowadzić zawodnika na czysta pozycję. Pod tym względem, to nie my wyglądaliśmy na niedawnych mistrzów NBA.

[Timi] No jednak tak to może być, jeśli wyjmiesz nie jednego, nie dwóch, a łącznie pięciu graczy z mistrzowskiego zespołu. Mówił o tym po meczu Jaylen Brown, który przypomniał, że Celtics stracili de facto czterech swoich all-starów (licząc z kontuzjowanym Tatumem) plus Luke’a Korneta, którego można nazwać all-starem wśród rezerwowych. Mazzulla też na razie mocno rotuje składem. Czwarty mecz, trzecia nowa wyjściowa piątka.

[Adrian] Uwag kilka – czy moglibyśmy zawsze grać tak jak w ostatniej kwarcie? Taka intensywność, taka walka powinna być w naszym DNA. Wolałbym ten mecz przegrać, ale mam świadomość, że nie da się przegrać wszystkiego, to jak już “psujemy” sobie bilans do losowania draftu – to właśnie w tym stylu.

[Timi] I nawet ten Scheierman coś wreszcie dołożył od siebie w drugiej połowie, a Celtics jako zespół zatrzymali Pelicans na zaledwie 12 punktach w czwartej kwarcie. Trzeba też jednak przyznać, że ekipa z Nowego Orleanu była jak do tej pory zdecydowanie najsłabszym rywalem, z jakim przyszło się nam zmierzyć. Patrzę w terminarz i przed nami teraz kolejno Cavs, 76ers oraz Rockets, a więc faworytami w tych trzech starciach absolutnie nie będziemy.

[Adrian] No psujemy sobie rekord, psujemy. Druga wygrana z rzędu, a za dobry bilans dobrego picku nie będzie. Dziwne to uczucie, gdy narzekam na wygraną :D No ale zasady rządzące ta liga są nieubłagane – dla dobrych nie ma dobrych wyborów. Na osłodę pozostaje fakt, że pokonaliśmy Cavs, którzy są jednym z faworytów na Wschodzie.

[Timi] A ja tam myślę, że bogom koszykówki też nie ma co podpadać. Tankować to jakoś tak nie w naszym stylu. A że tej jakości nadal mamy w zespole sporo – oczywiście dużo mniej niż rok temu i za mało, by myśleć o jakimś zrywie w fazie play-off – no to takie zwycięstwa też będą przychodzić. Nie da się tak do końca i budować dobre nawyki, i celowo przegrywać. Trzeba to robić z głową i na razie ten sezon właśnie taki jest. Wiadomo, że nie wygramy wszystkiego, ale dopóki nasi się starają i walczą, to nawet ten gorszy w kontekście loterii draftu bilans nie boli aż tak bardzo. Kto wie, może dzięki temu bogowie koszykówki dadzą nam więcej szczęścia, nawet jeśli tych szans w loterii (jeśli tam właśnie na koniec sezonu wylądujemy) będzie mało.

[Adrian] Na plus – świetna druga kwarta i bardzo dobre ostatnie minuty meczu. Nie pozwoliliśmy im w czwartej kwarcie wrócić, choć mieli wielką ochotę. Minott robi robotę. Deska, obrona, energia i punkty, a do tego dorzuci asysty, przechwyty i bloczek. Hauser trafiał jak w amoku. No i Brown udowadniający dlaczego zarabia tyle ile zarabia.

[Timi] Można się było obawiać o to, jak będziemy wyglądać na tablicach w starciu z takim zespołem jak Cavs, a tutaj się okazało, że nasi zdominowali ten element gry. Minott jest znakomity, a Mazzulla chyba przynajmniej na razie znalazł wyjściową piątkę. Josh jest dokładnie takim zawodnikiem, jakiego w tej drużynie od dłuższego czasu brakowało. Stevens szukał i w końcu znalazł. No a fakt, że Minott już tak miło wypowiada się o Bostonie, kibicach i Ogródku to jest miód na nasze serce. Świetna historia na początku sezonu i miejmy nadzieję, że naprawdę znaleźliśmy diament.

[Adrian] Na minus – Pritchard jak na razie ma skuteczność zza łuku 19%. No wszystkiego bym się spodziewał, ale nie tego – serio, nie tego. Gonzalez ze śmieciowymi minutami – ech… No wolałbym dostać łomot, ale ogrywać Hugo.

[Timi] Pamiętajmy też jednak o tym, że to jest młody gość, który musi się w NBA do wielu rzeczy przyzwyczaić. Również życzyłbym sobie, żeby grał więcej, ale ufam, że nasz sztab wie, co robi. I jestem przekonany, że Gonzalez jeszcze nie raz w tym sezonie nas zachwyci.

[Adrian] Uwag kilka – był dobry bilans na tankowanie i już go nie ma. Za długo te nasze nadzieje nie trwały, bo z meczu na mecz siedzi nam lepiej, gra wygląda płynniej i to raczej się bedzie dalej rozwijać. Jeszcze kilka spotkań i obstawiam, ze bilans bedzie dodatni i spokojnie bedzie można przestać patrzeć w mocki.

[Timi] To dopiero początek sezonu, więc tak naprawdę nadal możemy iść w każdym kierunku. Zobaczymy. Fakty są takie, że ta nasza gra nie wyglądała aż tak fatalnie jak ten bilans 0-3 na start sezonu. Potrzeba było trochę czasu, żeby to wszystko zaczęło jakoś wyglądać. No i dobrze, obserwujemy dalej jak to się będzie rozwijać. Nawet jeśli psujemy sobie bilans w kontekście tankowania, to choćby rozwój Minotta jest w tym wszystkim bardzo cenny. No a sezon jest długi, nigdy nie wiadomo co się wydarzy po drodze, więc tych mocków jeszcze bym tak do końca nie odstawiał. Poczekajmy jeszcze trochę, to zobaczymy, jak do tego sezonu podchodzić.

[Adrian] Robiliśmy sporo, żeby tego meczu z Sixers nie wygrać, ale się nie udało – wygraliśmy. Do 64-40 w drugie kwarcie, wszystko szło jak po maśle i nagle się zacięło. Wprawdzie potem w trzeciej kwarcie odbudowaliśmy przewagę do kilkunastu punktów, ale końcówka czwartej kwarty…. o niej w minusach.

[Timi] Trochę ten mecz przypomniał spotkanie otwierające sezon, z tym że tym razem 76ers nie skorzystali z mocno wyciągniętej przez Celtów ręki w ich kierunku. Jednak finalnie jest trzecie kolejne zwycięstwo, a wygrana z 76ers w Filadelfii zawsze cieszy, szczególnie gdy to Celtics serwują im pierwszą w sezonie porażkę.

[Adrian] Na plus – nie pozwoliliśmy Sixers na prowadzenie w tym meczu, nawet przez sekundę. Wygraliśmy mecz, wygrywając tylko pierwszą kwartę. Indywidualnie, to tylko Brown zasługuje na dużego plusa, bo każdy z pozostałych robił jakieś krzywe akcje. Garza i Gonzalez dostają po małym plusie – mały wymiar minut, ale robili co do nich należy.

[Timi] Gonzalez znów był wszędzie i robił wszystko. Momentami aż za bardzo, choć ten powrót do obrony i próba zablokowania Grimesa, po której wylądował na konstrukcji kosza, to jest rzecz godna pochwały. Dawno nie pamiętam takiego zawodnika, który grałby z taką intensywnością. Wielu zwijałoby się z bólu po czymś takim, a on wstał i gramy dalej. Coś jak Minott w Nowym Orleanie po tym upadku po wsadzie. To naprawdę robi wrażenie, choć dla zdrowia ich obu mam nadzieję, że takich sytuacji będzie jak najmniej.

[Adrian] Na minus – było ponad 3 minuty, gdy wynik brzmiał 108-98. No i od tej chwili trafiliśmy już tylko jeden rzut wolny Browna, a Minott pudłował absolutnie wszystko i to z każdej pozycji. Pritchard był 1 z 9 zza łuku – co się stało z jego rzutem w tym roku?

[Timi] No wiesz, jeśli tankować to mniej więcej tak – ale tym razem 76ers nie skorzystali z tej okazji, mimo że de facto mieli dwie próby na zwycięstwo. Minott spudłował też z linii rzutów wolnych i widać było, że bardzo to przeżywa, ale po ostatniej syrenie koledzy mocno starali się go uspokoić. Miły obrazek!

[Adrian] Uwag kilka – był to mecz w ramach turnieju NBA, czyli nadal mamy szanse go zdobyć. Dla mnie to kompletna bzdura, ale… to może być jedyna okazja dla zawodników, żeby dorobić do pensji i pobawić się w grudniu w Las Vegas. Sporo zawodników zarabia te minimalne 2,5 mln i dla nich 500 tys to masa forsy. No i Las Vegas, gdzie od razu można je przepuścić ;)

[Timi] A ja w tym roku do NBA Cup podchodzę z troszeczkę większą uwagą. Tak, ten puchar nie ma absolutnie żadnego znaczenia w kontekście zespołowym, ale niech to będzie właśnie taka dodatkowa motywacja w tej pierwszej części rozgrywek. Zaczynamy od zwycięstwa. Kto wie, może będziemy czarnym koniem w tym roku.

[Adrian] Na wschodzie niepokonane jest Chicago, a bez zwycięstwa Indiana. No chyba jednak dwie spore niespodzianki. Wiadomo kto jest kontuzjowany w Pacers, ale mimo wszystko. Zostali zgruzowani przez bardziej połamanych Grizzlies, a i Dallas w tym sezonie wyglądają na razie źle. Chyba, że tankują – wtedy czapki z głów. A Byki piszą własną historię – po oczyszczeniu składu z LaVinów i DeRozanów – zaskoczyło.

[Timi] No i Spurs też cały czas są w gronie niepokonanych, a Wembanyama w swoim trzecim sezonie już chyba na stałe wbija się właśnie do konwersacji o nagrodzie dla MVP. Co ciekawe, nigdy wcześniej w historii Spurs nie zdarzyło się, żeby wygrali pierwszych pięć meczów sezonu. Tyle lat z Popem na czele, tyle lat dominacji Duncana, a tu proszę – nadal są jakieś rekordy do pobicia w Teksasie. W sumie Bulls też dawno tak dobrze nie wystartowali, bo 5-0 ostatni raz mieli jeszcze w czasach Jordana…

[Adrian] To co – zaczynamy śledzić rozgrywki NCAA i uważnie się przypatrywać najlepszym? Czy jeszcze czekamy? Ja tam zaczynam – kto nam zabroni marzyc. Jest kilku fantastycznych nastolatków, to i bedzie z kogo wybierać. Ważne żebyśmy sobie dali szanse tego wyboru. Mam nadzieje, że Mazzulla to rozumie, bo Stevens na pewno, w końcu w NCAA spędził sporo czasu.

[Timi] Na ten moment te topowe nazwiska są trzy: wspomniany już przez Ciebie na naszej grupie Darryn Peterson oraz Cameron Boozer (syn Carlosa) i AJ Dybantsa (z Massachusetts). Warto tych zawodników śledzić, choć pewnie ktoś się nam jeszcze objawi, gdy już sezon NCAA ruszył pełną parą na początku listopada.