Paul Pierce mówi, że jest pięćdziesiąt procent szans, że ten sezon był jego ostatnim. Skrzydłowy zakończył bowiem zmagania wraz z porażką Los Angeles Clippers w meczu numer sześć przeciwko Portland Trail Blazers w pierwszej rundzie serii play-off w Konferencji Zachodniej. Na razie on sam nie jest jeszcze pewny, co do tego, jakie podejmie decyzje, bo nie chciał podejmować żadnych pochopnych kroków. Pierce ma za sobą jeden sezon w barwach Clippers, ale ci po kontuzjach Chrisa Paula i Blake’a Griffina nie dali sobie rady w starciu z Blazers (po wygraniu dwóch pierwszych meczów przegrali cztery następne i odpadli) i kolejny już raz kończą zmagania w fazie posezonowej na wczesnym etapie.
38-letni Pierce rozegrał najgorszy dotychczas sezon w karierze, występując w 68 meczach dla Clippers (38 w pierwszej piątce), notując średnio tylko 6.1 punktów i spędzając na parkiecie zaledwie 18 minut na mecz. Czas dogonił Paula Pierce’a, który przecież jeszcze rok temu w barwach Wizards był naprawdę przydatnym zawodnikiem i cały czas potrafił np. trafić rzut na zwycięstwo. Do Los Angeles przenosił się, by powrócić w rodzime strony, zagrać dla Doca Riversa i zdobyć drugi mistrzowski pierścień. To się jednak nie udało.
Tym bardziej, gdy w playoffach jego rola zmalała jeszcze bardziej – pięć meczów, jeden od pierwszej minuty i łącznie tylko sześć oczek przy jednym trafieniu z gry. Nic więc dziwnego, że coraz częściej w jego kontekście pojawia się kwestia emerytury, do której Pierce nieuchronnie się zbliża. Sam zainteresowany nie wyklucza takiej możliwości, ale też nie chciał podejmować decyzji pod wpływem emocji. Jego kontrakt na przyszły sezon jest w pełni gwarantowany ($3.5 miliona), natomiast na sezon 2017/18 ta gwarancja jest tylko częściowa.
Wielu fanów z Bostonu chciałoby oczywiście, aby Pierce wrócił jeszcze do Celtics i to w zielonych barwach rozegrał swój ostatni mecz w karierze. Celtowie musieliby więc spróbować dogadać się z Riversem i uzgodnić transfer, w ramach którego 38-letnia legenda klubu wróciłaby na Wschodnie Wybrzeże. Ale jeśli tak by się nie stało i jeśli okazałoby się, że mamy już za sobą ostatni mecz w karierze Pierce’a to ten i tak pożegna się z ligą jako jeden z najlepszych zawodników swojej ery, przyszły Hall of Famer i oczywiście mistrz NBA.