Seria zwycięstw trwa

Po nieprzyjemnym do oglądania spotkaniu, ekipa Maine Red Claws odniosła piąte zwycięstwo z rzędu, tym razem „odprawiając z kwitkiem” na własnym parkiecie 111-95 zdecydowanie najsłabszy zespół D-League – Erie Bayhawks. Scott Morrison miał w czwartkowe popołudnie do dyspozycji solidne wsparcie od Brada Stevensa, który po wygranym meczu z Grizzlies, odesłał do Portland Mickey’a, Younga i Clarke’a. Pomimo zdecydowanego zwycięstwa, to nie był dobry mecz w wykonaniu MRC, którzy szczególnie na początku razili nieskutecznością, często pudłując z dogodnych pozycji. Morisson głośno krzyczał na swoich podopiecznych zza linii bocznej, a jego złość była w pełni uzasadniona.

BOXSCORE

W 48 minut Red Claws zanotowali aż osiemnaście strat, o siedem więcej niż rywale, co na przestrzeni całego pojedynku przełożyło się na dziewięć rzutów z gry oddanych mniej. Kluczem do wygranej okazała się jednak bardziej dynamiczna i zespołowa gra, odzwierciedlona dwudziestoma trzema asystami, przy zaledwie czternastu kluczowych podaniach Bayhawks, wygrana w rozmiarze 52-45 walka na tablicach i przede wszystkim czternaście celnych „trójek”.

Po runie 16-4 przeprowadzonym w połowie 1Q, ekipa Maine objęła kilkupunktowe prowadzenie, którego jak się okazało nie oddała już do końca. Co prawda, w 2Q przyjezdni kilkukrotnie doprowadzali do remisu i mogli odzyskać przewagę, głównie za sprawą dobrze dysponowanych Brandera Dawsona i Melvina Ejima, którzy wspólnie osiągnęli game-high z 19 pts, jednak czterokrotnie ich rzuty „for the lead” nie znajdowały drogi do kosza. Mecz na dobre został zamknięty w pierwszych sześciu minutach 4Q, kiedy to Red Claws zanotowali run 21-5, wypracowując bezpieczną różnicę +26, pozwalającą na totalnym luzie dograć ostatnie fragmenty.

Siedmiu zawodników naszej afiliacji zanotowało dwucyfrowe zdobycze punktowe. Team-high zaliczył Coty Clarke, którego stabilna i wysoka forma od początku rozgrywek została nagrodzona podpisaniem dziesięciodniowego kontraktu z Celtics. Ponownie przyjemnie oglądało się poczynania Tima Fraziera, który czwartkowy mecz zakończył z linijką 16 pts, 6/8 FG, 4/6 3PM/A, 10 reb oraz 5 ast, jako jedyny notując wczoraj double-double. Warto zaznaczyć, że 26-latek mający za sobą krótkie epizody w NBA w barwach 76ers i Trail Blazers, znajduje się obecnie na szczycie cotygodniowej listy NBA D-League Prospect Watch, obejmującej dwudziestu pięciu najbardziej perspektywicznych zawodników zaplecza najlepszej koszykarskiej ligi świata. Pochwalić można również Corey’a Waldena, który po świetnej pierwszej połowie, którą zakończył efektownym buzzer-beaterem, w drugiej był już raczej postacią drugoplanową. Gorszy wieczór miał Marcus Thornton, który wyróżnił się właściwie tylko dwukrotnie. Najpierw w pierwszej kwarcie, kiedy skutecznie zagrał akcję 3+1, a następnie w trzeciej odsłonie, kiedy wspólnie z Frazierem rozegrali jedną z najlepszych akcji spotkania.

Bardzo dobrą partię rozegrał Jordan Mickey, który już w trakcie pierwszego pobytu na parkiecie świetnie wprowadził się w mecz efektowną akcją spin move. Z łatwością można było zaobserwować, że chłopak wybrany przez Celtics w zeszłorocznym drafcie, bardzo wyróżnia się w grze w pomalowanym na tle swoich rywali, głównie za sprawą szerokiego repertuaru zagrań i manewrów podkoszowych. Ostatecznie Mickey skończył z 14 pts, 6/10 FG. Na pierwszy rzut oka James Young nie robił aż tak dobrego wrażenia, przede wszystkim z powodu fatalnej skuteczności z gry na poziomie 4/12 FG, będącej efektem rażących pudeł zza łuku, jednak świetnie prezentował się w defensywie i spotkanie zakończył z najwyższym wskaźnikiem Player Efficiency Rating w drużynie.

Kolejny pojedynek z udziałem Maine Red Claws już dzisiaj. Dokładnie o 1:00 w nocy z piątku na sobotę afiliacja C’s zagra we własnej hali w Portland z Grand Rapids Drive. Darmowa transmisja z tego spotkania na oficjalnym kanale D-League na Youtube. Warto zerknąć na naszych młokosów w przerwie niemal równocześnie rozgrywanego spotkania Celtics – Rockets.