#491 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych . Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] No to zaczniemy od Marcusa Smarta w Lakers. Boli serduszko, co? No boli. Przeżyłem Rondo w Lakers, Bradleya w Lakera, a także Thomasa w Lakers, to Smarta tez da się przeżyć. Barndon Bass też zagrał w Lakers. Było trochę tych nazwisk. No a Smart znalazł się na zakręcie, bo ofert nie było, a na pewno nie było oferty z Bostonu. Można gdybać dlaczego? Czyżby pewne kwasy, jakie miały miejsce gdy jeszcze był w Bean City, a drużynę już przejmowały Jaye, to była zasługa Marusa i jego temperamentu?

[Timi] Będzie to boleć, ale rzeczywiście Smart jest już kolejnym byłym obrońcą Celtics, który wylądował w Los Angeles i który zagra dla Lakers. Bywa i tak. Myślę, że można by myśleć o jego powrocie do Bostonu, gdyby okoliczności były inne. A tak, gdy przed nami przejściowy sezon, to taki mariaż nie miał aż tak dużego sensu – dla obu stron. Smart musi też zresztą teraz udowodnić, że nadal może być wartościowym graczem. Grizzlies nie bez powodu pozbyli się go tak szybko. Jednak te lata gry w pionie i poziomie mocno kosztowały Smarta pod kątem zdrowia i to było niestety widać w tych dwóch ostatnich sezonach.

[Adrian] Smart problemy zdrowotne miał od dawna. W naszych barwach też te urazy i kontuzje go nie omijały. Ostatnie dwa sezony, o których wspomniałeś, to 54 mecz, ale razem. Marcus to kolejny zawodnik, który najlepiej grał pod Stevensem, aczkolwiek nagrodę dla najlepszego obrońcy ligi, to otrzymał już pod Udoką. No tak czy siak – kolejna nauczka dla innych drużyn, nie brać zawodników z Bostonu. Bo tu nie ma przypadku, zawodnicy fantastycznie wyglądają w pewnym systemie, a potem nic tylko zapłakać.

[Timi] Ja nadal bardzo Marcusa lubię i życzę mu jak najlepiej, choć nie ukrywam, że dziwnie będzie to oglądać. Natomiast ten szok oglądania go w innej koszulce już minął – bo przez ostatnie dwa lata najpierw zakładał trykot Grizzlies, a ostatnio Wizards. No ale jednak ze względu na rywalizację z Lakers będzie w tym taki niepasujący element.

[Adrian] Summer League w Las Vegas zakończone. Hornets wreszcie coś wygrali. My w ostatnim meczu pokonaliśmy Atlante Hawks i możemy być trochę zadowoleni. Gonzalez rokuje i należy trzymać kciuki żeby się rozwijał, a Amari i Max trafią do G-League. Przerwa w graniu do października. Około 80 dni odpoczynku od koszykówki.

[Timi] Nikt jakoś przesadnie nie błysnął, ale zarówno Walsh, jak i Scheierman czy przede wszystkim Hugo Gonzalez mieli dobre lub bardzo dobre momenty. Cała trójka na pewno dostanie sporo szans w nadchodzących rozgrywkach, choć niewykluczone, że spędzą też trochę czasu w G League – w szczególności Gonzalez, którego pewnie zbyt szybko na głęboką wodę rzucać nie będziemy. Pod tym kątem będzie to bardzo ciekawy sezon, bo na pewno z trochę większą uwagę będziemy śledzić progres tej młodszej grupy zawodników Celtics.

[Adrian] Ja bym chciał żeby dostał w NBA szanse od razu. Sporo minut z korzyścią dla wyboru w  przyszłym drafcie. No ale pewnie Joe nie będzie chciał przegrywać, nawet jeśli to jest w jego najlepszym interesie. Stevens nie powinien być zdziwiony, w końcu robił dokładnie to samo. Jednak szósty pick jak wtedy, gdy wybraliśmy Smarta, brałbym z pocałowaniem reki.

[Timi] Ja pewnie też, przy czym to również dużo zależy od Jaylena Browna. A dobrze wiemy, że on lubi takie wyzwania. Skład może nie jest w tej chwili zbyt dobrze zbalansowany, ale talentu cały czas jest sporo – nawet jeśli będzie to sezon na przetestowanie i sprawdzenie, to jednak aż tak dużo porażek, żeby przegonić te czerwone latarnie, to chyba nie będzie. Ale czasem można też w ten sposób pomóc szczęściu w loterii – w tym roku dobrym tego przykładem byli Spurs i Mavericks, którzy przecież mieli w losowaniu masę farta.

[Adrian] JD Davison nie jest już zawodnikiem Celtics. Organizacja nie podjęła opcji zespołu na nadchodzący sezon i tym samym mamy 14 zawodników w składzie, co daje nam znowu jakieś pole manewru. Co ciekawe, na niegwarantowanych w pełni umowach jest jeszcze Queta i Walsh. Jordan ma gwarantowane tylko 200 tys, więc może być kolejną ofiarą cięć, jeśli zajdzie taka potrzeba.

[Timi] No tak, opcje są – a zaraz porozmawiamy o tym, kto to nowopowstałe miejsce może zająć. JD Davison przez te trzy lata się nie przebił do podstawowego składu, choć w G League miał momenty znakomite. W ubiegłym sezonie został nawet wybrany MVP ligi. Ale to też po raz kolejny pokazuje, że dominacja w G League nie zawsze się przekłada na NBA. Natomiast jak na wybór z szóstej dziesiątki draftu to i tak na razie ma ciekawą karierę. No i ma dopiero 22 lata, więc może ktoś da mu jeszcze szansę.

[Adrian] Boston interesuje się Benem Simmonsem. Niespecjalnie jestem zaskoczony, bo w końcu czeka nas sezon na przeczekanie, a Simmons tez musi się wyleczyć, a przede wszystkim wdrożyć w poważne granie. Jego rola raczej nie będzie na jedynce, w aktualnej sytuacji kadrowej, to będzie zawodnik podkoszowy u nas, który zbierze, poda i dobije. On to wszystko potrafi, kwestia tylko czy jeszcze mu się chce, czy w ogóle mu sie chce.

[Timi] No właśnie. Wracamy do kwestii, która tak naprawdę od początku była wokół Bena Simmonsa chyba najważniejszą. Czy jemu się w ogóle chce. Do tego w ostatnich latach doszły problemy zdrowotne, w tym przede wszystkim kłopoty z plecami. I dziś nie ma za bardzo chętnego na byłą “jedynkę” draftu. Celtics są wśród zainteresowanych, ale nie da się ukryć, że Simmons na szczycie listy życzeń nie figuruje u nikogo. Zobaczymy – to zwolnienie JD Davisona może być tutaj sygnałem, że rzeczywiście coś jest na rzeczy. Cały czas słychać również, że Celtics sprawdzają ewentualne możliwości posłania dalej Anfernee Simonsa lub Georgesa Nianga. Może wtedy taki wakat się w składzie otworzy. A jako że sezon rzeczywiście będzie przejściowy, to szansa dla Bena Simmonsa nie będzie wcale taka głupia.

[Adrian] Chris Paul w Clippers. Historia zatoczyła koło. Clippersi pozyskali latem Collinsa, Lopeza, Beala i CP3 – dawno nie mieli tak dobrego okresu letniego. Jeśli Leonard będzie zdrowy, a Harden dowiezie, to mogą namieszać nie tylko na Zachodzie. Tylko zbyt dużo niewiadomych w ich składzie. Zdowie Leonarda w PO jest kluczowe, bez tego nie uda się nic, jeśli reszta wyłączy ego, to może być mocny przeciwnik dla OKC i Denver.

[Timi] Jeśli Leonard będzie zdrowy – to jest klucz. Ale fakt faktem, że obudowali to całkiem ciekawie, a przy tym zostali nawet pod pierwszym progiem apron. I to też trzeba tutaj mocno podkreślić, bo takie manewry nie są dziś w NBA przecież łatwe. Dodali przede wszystkim weteranów – 40-letniego Paula oraz 37-letniego Lopeza – choć zdaje się, że to przede wszystkim nieco młodsi Collins oraz Beal będą mieli za zadanie dać tej drużynie trochę inny wymiar. Ostatecznie wszystko zakręci się wokół zdrowia. I jeśli uda się być Clippers najzdrowszą spośród wszystkich drużyn, to rzeczywiście jest szansa na coś historycznego.

[Adrian] Nasz stary znajomy, Lonnie Walker IV podpisze trzyletni kontrakt z Maccabi Tel Aviv. Zgarnie 10 mln dolarów. To jedna z najwyższych umów w historii klubu. Tak sobie myślę, że powoli Europa zacznie podbierać tanich weteranów z NBA. 3,5 mln za sezon, to już jest kwota wyższa niż dostałby w NBA – bo ilość podatków, parapodatków, opłat i składek w NBA zabiera 60-65% wynagrodzenia. W Europie podatki są jednak sporo niższe, a i miejsce  składzie pewne. W ostatnich latach jednak tych nazwisk z NBA dołączyło do europejskich klubów sporo, a  za rok dołączy Valanciunas, któremu Denver już wyjaśniło, gdzie będzie grać od jesieni. No miałem racje, że ktoś mu źle doradził i szkoda tylko tej opery mydlanej.

[Timi] Tam w przypadku Valanciunasa chyba ktoś się po prostu za bardzo pospieszył i nie wytrzymał ciśnienia, a potem trzeba to było wszystko odkręcać. Ostatecznie to Nuggets mieli wszystkie karty w ręku i Litwin do Europy się nie wybiera. Natomiast jeśli chodzi o Walkera IV to też pamiętajmy, że on jednak pewnego miejsca w NBA nie miał, więc to też jest na pewno duża zachęta. No i on też już w poprzednim sezonie część rozgrywek spędził w Europie, więc na pewno było mu łatwiej taką decyzję podjąć – a nie wszystkich na to stać. Dodajmy, że to działa też w dwie strony, a więc co roku kilku zawodników z Europy wraca jednak do NBA i próbuje swoich sił na nowo. W tym roku jest to Nigel Hayes-Davis, czyli MVP tegorocznej edycji Final Four w Eurolidze, który w Europie na pewno mógłby teraz być jednym z najlepiej opłacanych graczy w ogóle, ale wybrał mniejsze pieniądze i niepewną rolę w Phoenix, byleby tylko po raz kolejny spróbować się w NBA.

[Adrian] No to pogadamy sobie o drafcie z 2011 roku.Nieprzypadkowo zaczynamy od niego, bo tam było kilka fajnych niespodzianek. Chyba ten draft idealnie obrazuje, jak trudno jest wybierać zawodników. Z jedynką poszedł Irving, a z ostatnim, 60 wyborem Thomas. Obaj grali w Bostonie i nawet wymiana dotyczyła właśnie tych dwóch zawodników. Z 30 wyborem do NBA trafił Butler, a z 15 – Kawhi Leonrad. Natomiast poza Irvingiem, to Top5 draftu uzupełnili: Derrick Williams, Enes Kanter, Tristan Thompson i Jonas Valanciunas. Chyba całą czwórkę można uznać za mniejsze lub większe rozczarowanie. Kemba Walker (dziewiąty wybór) i Klay Thompson (jedenasty) uzupełniają poczet zawodników, którzy w lidze zrobili karierę.

[Timi] Inne ciekawe nazwiska z tego draftu to także Nikola Vucević (16) czy Tobias Harris (19), jak również bracia Morris (13 i 14), Kenneth Faried (22), Nikola Mirotić (23), Bojan Bogdanović (31), Chandler Parsons (38) czy Davis Bertans (42). Sporo tych zawodników w pewnym momencie swojej kariery “coś” w lidze znaczyło i zarobiło naprawdę duże pieniądze. Do Bostonu w tamtym naborze trafił JaJuan Johnson, wobec którego nadzieje były całkiem niemałe, a skończyło się na ledwie 38 spotkaniach w jednym jedynym sezonie na parkietach NBA. Nie był to jednak aż tak duży niewypał jak choćby Jan Veseley wybrany z czwórką, Jimmer Fredette wybrany z dziesiątką czy wspomniany już Derrick Williams, którego T-Wolves wybrali z drugim numerem.

[Adrian] To nie był słaby draft, bo w końcu kilku z tych zawodników ma mistrzowskie pierścienie i byli w tych drużynach bardzo ważnymi, jak nie najważniejszymi zawodnikami. Irving, Leonard i chyba Thomson też, to przyszli Hall of Famers. Być może Jimmy też tam trafi, jeśli w końcu wygra mistrzostwo. Co ciekawe, w tym drafcie było bardzo dużo zawodników z Europy i nie było pośród nich jakichś wielkich wtop.

[Timi] Słaby – na pewno nie. Ja nawet powiem, że to był jeden z lepszych naborów w tym wieku (a może nawet i w ogóle), bo jak sobie człowiek spojrzy tak przekrojowo na wszystkie numerki, to rzeczywiście tych mniej lub bardziej ciekawych nazwisk jest naprawdę dużo. Nawet nasz wybór z drugiej rundy – niemal z końca szóstej dziesiątki – czyli E’Twaun Moore zrobił w NBA niezłą karierę: 10 sezonów, prawie 600 rozegranych meczów i łącznie ponad 40 milionów na koncie. A jak się to podliczy, to tylko sześciu spośród 60 wybranych w tym drafcie graczy nie zagrało w NBA ani minuty. No to to jest naprawdę imponujący wynik.