Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Trzeci mecz wyjazdowy i bardzo niemiła niespodzianka. Tu nie chodzi o porażkę, ale o to że graliśmy w 2 połowie jak debile. Słabszy dzień zdarza się każdemu, słabsza połowa też, no ale walenie głową w mur i oczekiwanie, że on jednak zacznie się kruszyć, to czysty idiotyzm. A tak graliśmy w 3 i 4 kwarcie.
[Timi] Szczególnie czwarta kwarta była jedną z najgorszych, jakie ostatnio widzieliśmy. Ba, nawet nie ostatnio, bo nasza zdobycz punktowa była tak mała, że ta czwarta odsłona przeszła do historii klubu jako wprost trzecia najgorsza. To było tym większe zaskoczenie, że przecież pierwsza połowa wyszła nam naprawdę dobrze. Ale to też jest moim zdaniem przede wszystkim testament dla Thunder, których obrona jest w tym sezonie na fantastycznym poziomie.
[Adrian] Na plus – o meczu z Oklahomą, to zbyt dużo dobrego nie można napisać. Pierwsza połowa może nie była rewelacyjna, ale graliśmy sensownie. Przy skuteczności 28% zza łuku nie napiszę, że graliśmy dobrze, ale sensownie to owszem. 23 akcje za 2 pkt, 22 rzuty za 3 punkty – jakiś balans jest zachowany, przy słabej skuteczności za 3 pkt. 4 zawodników z dwucyfrowymi zdobyczami punktowymi. Prowadziliśmy, bo Brown grał rewelacyjnie.
[Timi] A ja napiszę trochę przewrotnie. Dobrze, że taki mecz się zdarzył. Uświadomimy sobie wszyscy, że Thunder to jest bardzo poważny rywal. Tak samo jak i Cavaliers. Dodatkowo w pierwszej połowie starcia w Oklahomie, nawet przy naszej słabszej skuteczności z dystansu, i tak potrafiliśmy sobie świetnie radzić w ataku, grając wszechstronny basket. Po zmianie stron to Thunder zmusili nas do pewnych rzeczy. Bywa i tak – oni są w gazie i to był już kolejny z rzędu taki mecz, gdzie po przerwie odrabiali straty. A napędza ich znakomita defensywa.
[Adrian] Tu się zgodzę, że dobrze iż taki mecz się przytrafił. My musimy od czasu do czasu dostać w ryj, żeby grać jak zespół. No taka specyfika tej ekipy w RS, od czasów jak Stevens został trenerem, a to już będzie lat… naście. Jesu jak ten czas zapierdziela – a on nadal wygląda młodo. Prawie 12 lat temu został trenerem Celtics.
[Timi] No leci ten czas, leci. Widać to też po nas. I po liczbie tygodników. Natomiast wracając do tematu, to wydaję mi się, że większość zespołów tak ma. W szczególności takich, które weszły na szczyt. Widać to po Thunder, że oni są mega głodni. My już trochę ten głód zaspokoiliśmy. I teraz właśnie sztuką jest w odpowiednim momencie ten głód obudzić. A takie porażki w sumie dobrze na to robią.
[Adrian] Na minus – no… także ten… druga połowa. W 3 kwarcie z 22 rzutów, aż 13 to były rzuty zza łuku. Użyłem słowa “AŻ” bo wprawdzie my gramy aż tyle zza łuku (ponad 50%), ale zważywszy, iż trafiliśmy 1 – słownie – JEDEN taki rzut, to intelekt nakazywałby korektę zagrywek. Tymczasem w 4 kwarcie na 18 rzutów – 11 jest zza łuku, z niewiele lepszym skutkiem, bo trafiliśmy 2. No jak debile! Druga połowa – Brown na zero, White na zero, Holiday na zero, Pritchard na zero, Hauser na zero.
[Timi] Dawno nie widziałem takiej połówki. A więc był to klasyczny mecz dwóch połówek. Po przerwie tak naprawdę tylko Tatum coś się starał robić. Zabrakło wsparcia od kogokolwiek innego. Te trójki – większość była z czystych lub bardzo czystych pozycji, a też wcale ich tak dużo nie było. Rzucaliśmy już w tym sezonie więcej. No a nasz rywal oddał tych trójek niewiele mniej. Thunder mądrze pakowali jednak pomalowane. Wykorzystali również fakt, że sędziowie pozwalali na bardziej fizyczną grę. A nam rzeczywiście w pewnym momencie odebrało rozum, gdy zamiast szukać swojej gry, to zaczęliśmy na siłę szukać przełamania i wchodzić pod kosz. Brown po świetnej pierwszej połowie w drugiej się zupełnie nie popisał. Za dużo strat, za dużo błędów. ALE warto mieć na uwadze, z kim się Celtom przyszło mieżyć. Thunder do tego spotkania przystąpili jako najlepsza drużyna na Zachodzie z najlepszą obroną w lidze i serią 14 kolejnych zwycięstw.
[Adrian] U nas nie było nic pomiędzy: cegła zza łuku – wpierdole się w obręcz. No był jeden rzut Tatuma z mid range – celny. To prawda OKC to top ligi w tej chwili, ale… Cavs im wpierdolili dwa dni później. Więc jednak są śmiertelni. Na bardzo mocną obronę trzeba mieć plan, jak nic nie wpada – bo w PO zawsze będzie mocniejsza obrona. Zawsze będzie gra na kontakcie. A zauważ, że my zbyt często nie gramy w pełnym składzie. Bo ile takich meczów było, gdzie Porzingis grał z kompletem reszty zawodników? No to warto było zrobić cokolwiek innego. No wkurzył mnie Mazzulla – bo znowu był bierny.
[Timi] Cavs wygrali, bo ich gracze zadaniowi trafiali… trójki. Z rogów. Bo to nadal jest najsłabsze ogniwo, jeśli chodzi o defensywę Thunder. Oni tak grają, że oddają te trójki z rogów. W ubiegłorocznej fazie play-off przegrali przez to z Mavericks. Teraz polegli także w Cleveland, bo nawet przy słabiutkiej skuteczności Donovana Mitchella udało się Cavs regularnie karcić rywala właśnie w rogach. Nam tego zabrakło. Szczególnie że po którymś pudle z DOBREJ akcji zaczęliśmy właśnie na siłę szukać przełamania. A to było najgorsze, co mogliśmy zrobić, bo wtedy atak się totalnie posypał, a kolejne nasze błędy były wodą na młyn dla Thunder.
[Adrian] Uwag kilka – głupota, to mnie boli – nie porażka w meczu sezonu zasadniczego – owszem, mecz prestiżowy, ale to nadal tylko RS. Boli mnie bezmyślność, boli mnie brak planu awaryjnego, boli mnie brak refleksji. To nie pierwszy raz, gdzie albo walimy cegły z 8 metra, albo wbijamy na kosz, tylko bez przygotowania, wprost w gąszcz rąk. To jest strasznie frustrujące.
[Timi] Szkoda, że Krzyś Porzingis w tym meczu miał kłopoty, bo on powinien być rozwiązaniem takich problemów. Ale popełnił kilka prostych błędów, przez co wpadł w problemy z faulami i tak naprawdę nie złapał swojego rytmu.
[Adrian] Ostatni mecz wyjazdówki po Zachodzie w Kolorado z Denver. Wygraliśmy, ale oni grali bez Jokicia, to takie to zwycięstwo niepełne. A może inaczej – nie jest tak satysfakcjonujące jakby mogło być. Nie ma co marudzić, dobra druga połowa, na odtrutkę po OKC.
[Timi] No właśnie, trochę nas obdarto z tej satysfakcji. Ale nie ma co narzekać, bo Nuggets nawet bez Jokicia postawili twarde warunki na zawsze trudnym terenie. Celtics znów świetnie odpowiedzieli na porażkę, choć w drugiej kwarcie było trochę kłopotów. Udało się jednak wyjść obronną ręką, dzięki czemu wracamy do Bostonu z bilansem 3-1 z tego wyjazdu. I ja taki bilans przed rozpoczęciem tego wyjazdu bym wziął z pocałowaniem ręki.
[Adrian] Na plus – 8 asyst Jaylena Browna. Jaylen w tym sezonie robi o 1 asystę więcej niż rok temu, a dokładnie to 30% więcej, teraz brzmi bardziej obrazowo. 29 punktów Tatuma tez robi wrażenie. Linijka Porzingisa to poezja, ale jednak nie było Jokicia. No i bardzo dobry mecz Jrue.
[Timi] I takiego Porzingisa chciałbym zobaczyć przeciwko Thunder. Pojawił się o mecz za późno, ale dobrze, że się pojawił. To był chyba najlepszy jak dotychczas występ Łotysza w tym sezonie. W drugiej połowie widać też było, jak ogromny wpływ na grę tego zespołu ma Jrue Holiday. Był wszędzie, robił wszystko. Odkąd wrócił do gry po tej przerwie, to jest naprawdę fantastycznym wsparciem dla Celtics po obu stronach boiska.
[Adrian] Na minus – Tatum nie wyciągnął wniosków po katastrofalnej skuteczności zza łuku w Oklahomie. Pritchardowi nic nie wychodziło, jak coś się udało, to w sumie przypadkiem- to nie był jego dzień.
[Timi] Trochę za dużo tych trójek Tatuma, ale też udało mu się to zrównoważyć w ostatecznym rozrachunku, bo sporo wchodził pod kosz. Ostatecznie 18 ze swoich 29 punktów zdobył z pomalowanego, co jest drugim jego najlepszym wynikiem w tym sezonie. Pritchard ostatnio w kratkę. Trochę tak jak Hauser, który tym razem dołożył trzy trójki.
[Adrian] Uwag kilka – 3 wygrane i 1 porażka, to byłby bardzo dobry bilans tripu po Zachodzie, gdyby ta porażka nie była tak kompromitująca. Trudno – jutro też jest dzień, a teraz przyjedzie Sacramento, które po zwolnieniu trenera zaczyna grac dobrze.
[Timi] A ja wcale nie uważam, że to była kompromitacja. Kompromitacja to byłoby przegrać z Raptors u siebie na koniec poprzedniego roku różnicą 50 punktów. Ale przypomnę tylko raz jeszcze, że my w niedzielę przegraliśmy z ekipą, dla której wygrana z Celtics była równoznaczne z wydłużeniem serii zwycięstw do 15, a więc Bostończycy nie przegrali z jakąś popierdółką.
[Adrian] No była kompromitacja – Timi – 12 punktów w kwarcie? To jest taki klaps, że dźwięk uderzenia nadal się rozchodzi po hali w Oklahomie. Gdyby zrobili 12 punktów z jakaś popierdółką, to bym się domagał kary śmierci na Mazzulli od Trumpa ;) Albo przynajmniej deportacji na Sycylię, bo z tego rejonu pochodzi rodzina jego ojca.
[Timi] Wiesz, ja po prostu mam trochę inne spojrzenie na sezon zasadniczy. Trudno mi to nazwać kompromitacją, jeśli mam w perspektywie to, jak długi jest sezon i jak świetnym zespołem jest ta młoda ekipa z Oklahomy. Nam też takie kwarty się często nie zdarzają. Wolę to nazwać wypadkiem przy pracy. I fakt faktem, że ostatnio nam się takie wypadki zdarzają nader często. Cavaliers uciekają coraz mocniej. Ale z drugiej strony, przewaga parkietu chyba i tak niewiele by nam zrobiła, patrząc na to, jaką formę prezentujemy w tym sezonie w Ogródku…
[Adrian] No nie tak sobie wyobrażałem 4 kwartę w meczu z Kings. Minimalne prowadzenie w przerwie meczu, remis po 3 kwartach i… matko boska jaka ta 4 kwarta była zła. Jeszcze się dobrze nie zaczęła, a już jakiś Carter miał 8 punktów i nas gruzował. Właśnie – jakiś Carter. Kolejny raz jakiś ogórek ma dzień konia w meczu z nami.
[Timi] Martwi ten nasz brak ognia w Ogródku. Tak jak piszesz, to już kolejny raz. A nie tak to powinno wyglądać w starciach przed własnymi kibicami. Na wyjazdach idzie nam w tym sezonie dużo lepiej niż u siebie. Fakt faktem, że trafiliśmy na rozpędzonych Kings, którzy po zmianie trenera wygrali właśnie szósty kolejny mecz. Ale to nie powinno tak wyglądać.
[Adrian] Na plus – tylko Jaylen. To był jedyny plus tego meczu, bo gdy przyszła 4 kwarta, tylko on punktował. Tylko Brown był odpowiedzią. Owszem, gdyby patrzeć przez mecz z perspektywy 3 kwart, to tych plusów było dużo więcej, ale… przegraliśmy, więc nie ma co się cieszyć, że ktoś grał dobrze, gdy te minuty nic nie znaczyły. Drużynę mistrzowską i z aspiracjami, na kolejny pierścień ocenia się trochę surowiej.
[Timi] Trwa taki marazm, jeśli chodzi o naszą formę. Zaczęło się w połowie grudnia i raz jest lepiej, raz jest gorzej. Mazzulla trochę sobie eksperymentuje. I dobrze. Ale chyba powoli trzeba godzić się z tym, że Cavaliers odjadą na dobre. Szczególnie że u nich nie widać absolutnie żadnych oznak kryzysu. Mieli fantastyczny start, a w tej chwili ich bilans wciąż jest historycznie dobry. I po nich też – tak samo jak po Thunder – widać wielki głód.
[Adrian] Na minus – absolutnie rozumiem, że Tatum musiał w 4 kwarcie odpocząć, ale… chyba czas przemyśleć kwestię odpoczynku zawodników przed 4 kwartą. Bo one nam ostatnio dość słabo wychodzą. Być może tylko jeden z liderów, to za mało, gdy mecz wchodzi w decydująca fazę. No i warto wspomnieć, że Tatum w tej 4 kwarcie nie oddał nawet jednego rzutu. Sabonis miał tyle zbiórek w ataku, co cała nasza drużyna – nawet nie mam siły się wqrwiać na to.
[Timi] To ogólnie nie był dzień Tatuma. Osiem strat? To o trzy więcej niż miał trafionych rzutów z gry. Długo szukał swoich pierwszych punktów i w sumie przez cały mecz nie znalazł odpowiedniego rytmy. Słabszy mecz, zdarza się. Sabonis poniszczył nas na deskach. 28 zbiórek – rekord kariery.
[Adrian] Uwag kilka – znowu zostaliśmy brutalnie sprowadzeni na ziemię. Tak trochę zaczyna mi się to nudzić. Raz wpierdol, no spoko, ale gruzowanie w co drugim meczu? W naszej hali to leje nas już każdy. Nie napawa optymizmem ten sezon zasadniczy.
[Timi] Grudzień, styczeń – to od paru już lat nie jest najmocniejszy nasz czas. Paniki jeszcze nie ma. Chyba nie będzie, bo jednak wszystko zweryfikuje faza play-off. Ale te porażki u siebie na pewno optymistycznym sygnałem nie są. Tutaj pełna zgoda.
[Adrian] Mike Budenholzer zszokował Bradleya Beala – wysłał go na ławkę rezerwowych. Czas wypychania Bradleya z Arizony się zaczął. Nie można go po prostu wymienić, bo ma klauzulę “no trade”, niektóre zespoły nie chcą go przyjąć, bo ma klauzulę “no trade” – no i albo z niej zrezygnuje, albo tam się nic nie zmieni. Jak go upokorzą grą z ławki, albo wysłaniem na trybuny, to zmięknie. 6 lutego Trade Deadline – Beal odleci, jestem pewien.
[Timi] A nie będzie wcale zaskoczeniem, jeśli poleci w ramach wymiany za Jimmy’ego Butlera, który ma Phoenix na szczycie swojej listy. Chociaż wydaje się, że jeśli to ma się zadziać, to potrzebna będzie interwencja trzeciego zespołu, który przejmie Beala. No zobaczymy, ale Suns są w dużym kryzysie i też na pewno będą znów szukać różnych opcji przed zamknięciem okienka transferowego.
[Adrian] Ploteczki mówią, że Miami przyjmie do siebie Beala, gdy on zrezygnuje z klauzuli “no trade”- tak, żeby w przyszłości nie mieć związanych rąk, przy ewentualnych kolejnych wymianach. Tylko ostatnie doniesienia wskazują, że Beal wykluczył możliwość rezygnacji z tej klauzuli. Suns nie są w kryzysie – napiszmy to wprost – Suns są w dupie. Nie chodzi nawet o miejsce – tracą 2 wygrane do Play In – chodzi o grę. Nadal wyglądają jak stado pastuchów. Jones nie okazał się zbawicielem.