Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Rewanż na Chicago wzięliśmy bardzo szybko. Bardzo dobra reakcja, na bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. Bez rozpamiętywania, robota została wykonana. Wynik cieszy, gra też, ale za kilka tygodni już nikt nie będzie z nas pamiętał o dwumeczu z Chicago, bo inne cele mamy na ten sezon.
[Timi] Nam się jeszcze w tym sezonie nie zdarzyło nie odpowiedzieć zwycięstwem na porażkę. Bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Udało się pokazać Bykom miejsce w szeregu i w jakimś sensie sprowadzić ich na ziemię po ich świetnym występie w Ogródku.
[Adrian] Na plus – Jayson Tatum wykręcił absurdalna linijke. Od kiedy dołączyli do nas tacy zawodnicy na Holiday, Porzingis, a wcześniej White i w dodatku Pritchard wszedł na poziom niedostępny dla wielu starterów w NBA, to przestałem patrzeć na osiągnięcia indywidualne Jayów, bo nie da się wykręcić absurdalnych wyników indywidualnych, gdy na boisku jest tylko jedna piłka. Średnio drużyna oddaje od 90 do 100 rzutów i nie ma fizycznej możliwości, żeby jeden czy dwóch zdominowało box score. Jednak naszym czasami się to udaje, to był ten dzień, gdzie Tatum przeszedł do historii.
[Timi] W bogatej historii Celtics nadal są pewne rzeczy, które można osiągnąć po raz pierwszy. Tatum w Chicago właśnie to zrobił, bo nikt wcześniej nie miał meczu z takimi cyferkami. Co więcej, został pierwszym od czasu Larry’ego Birda zawodnikiem Celtics, który zrobił triple-double z 40 punktami. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że był to jeden z najlepszych i najbardziej kompletnych występów Tatuma w całej jego karierze. A na deser dołożył kolejny piękny plakacik do kolekcji. Jalen Smith będzie miał z Jayami same koszmary.
[Adrian] Na minus – Luke Kornet nie zaliczył żadnego bloku. To pierwszy raz w tym sezonie, gdy spędził na parkiecie dłużej niż 18 minut i nie miał bloku. Jakaś kara finansowa?
[Timi] Warto jeszcze dodać, że w końcówce nawet Walsh czy Springer dołożyli swoje cegiełki do tego zwycięstwa, bo obaj zrobili akcje and-one. To takie spotkanie, w którym naprawdę trudno znaleźć jakiś minus.
[Adrian] Uwag kilka – teraz poważniej o karze finansowej. Mazulla dostał 35 tysi za ten popis w poprzednim meczu. Mało nie jest, ale uważam, że został potraktowany ulgowo. Nie mieliśmy poprzednio czasu dokończyć tego wątku, to tu porozmawiamy, bo to się połączy z innym wątkiem, o którym za chwilkę. Te przewinienia techniczne dla Tatuma i Browna, były słuszne – Tatum jak zawsze macha łapkami nie wiadomo po co, a Brown nawet nie miał pretensji o tego dacha. Obstawiam, że jakimś mięsem do sędziego rzucił. No Jaylen zachował się z godnością, co docenił uśmiechem nawet Brothers :D Naszemu trenerowi jej zabrakło, bo wqrwić się można, ale są pewne granice.
[Timi] Ostatecznie do niczego tam nie doszło, więc kara moim zdaniem adekwatna. Fakt faktem, że Mazzulla musiał być powstrzymywany, natomiast jego jedynym przewinieniem były te wyzwiska i kilka niecenzuralnych słów. Jasne więc, że powinien zachować się lepiej. Co do tego pełna zgoda.
[Adrian] Zanim przejdziemy do kolejnego meczu Celtów. Embiid w meczu z San Antonio przesadził. Dość łatwa sytuacja, wbija się w Wembe, dostaje ofens i zaczyna startować do sędziny. Krzyki, jakieś wyzwiska, ale o mało nie doszło do rękoczynów, a po drugim technicznym, odpalił się już na dobre. Pomijając fakt, że go zwyczajnie nie lubię – to jednak tak jak Mazzulla przekroczył granicę, to Embiid był już kilometry poza nią. Tak 2-3 mecze na uspokojenie, bo to zaczyna się wymykać ostatnio spod kontroli. Kary muszą być dotkliwsze za chamstwo i głupotę.
[Timi] A gdzie tam. Nie będzie żadnego zawieszenia. Szczególnie że to się dzieje zaraz przed świętami, a kara zawieszenia oznaczałaby, że Embiid nie zagra w świątecznym starciu w Bostonie. Ja tego absolutnie nie pochwalam, natomiast jeśli nie dojdzie do rękoczynów, to liga z reguły zawieszać swoich zawodników – a w szczególności swoich gwiazd – nie będzie zawieszać.
[Adrian] Do rękoczynów doszło następnego dnia, po tym jak to napisałeś – wprawdzie tłuk się Nurkic z Marshallem, ale zawsze bójka to bójka. Wracając do sędziów. Pamiętasz dlaczego obowiązuje dress code w NBA? Bo jak to liga motywowała, żeby dawać dobry przykład młodym ludziom. Dlaczego na konferencjach prasowych nie można powiedzieć wszystkiego? Żeby dawać przykład młodym ludziom. Dlaczego nie wolno wykonać nawet palcami gestu pistoletu?? No właśnie… Możesz zostać zawieszony, za każde te przewinienie. Natomiast nie ma problemu, żeby wykrzyczeć do sędziego, lub jak Embiid sędziny, najgorsze przekleństwa. Przecież on tam krzyczał w tłumaczeni “choć tu ..bana qrwo”. No nie da się polityki NBA traktować poważnie. Przepaska ninja na głowie – zakazana, poniżanie publiczne kobiet – w sumie nie ma problemu. Pewnie nadal są zdziwieni, że oglądalność spadła o 19% – jak nawet na drugiego zawodnika nie można się spojrzeć po wsadzie. To są takie małe elementy, które mają małe znaczenie, ale w pojedynkę – bo jak się tego zbierze cała tona, to się wszystko wali.
[Timi] Ale o tym wiadomo nie od dziś, że brakuje w tych wszystkich zasadach jednego. A mianowicie konsekwencji. Tak jak mówisz, problem jest mocno złożony, bo jak zbierzemy te małe elementy, to rzeczywiście się okaże, że trudno jest zrozumieć myślenie ligi. A co do oglądalności, to przynajmniej świąteczne mecze oglądały się bardzo dobrze, a w porównaniu do ubiegłego roku to nawet wyśmienicie.
[Adrian] No i nie da się tego obronić. Ja rozumiem, że Orlando to fajna drużyna walczaków, ale jak nie gra żadna z ich gwiazd, to jednak porażka jest powodem do wstydu. Tego się nie da wytłumaczyć i nie można relatywizować. To Orlando, to nie jest Orlando z Frankiem Wagnerem, jego bratem Moritzem i Paolo Banchero w składzie, czyli 3 z 5 najważniejszych ich zawodników – to dwie różne drużyny, a nas połamała ta słabsza.
[Timi] Czy taki wstyd? Wiadomo, jako faworyt nie dojechaliśmy. To kolejna ostatnio porażka. z czego to wynika? Próbujemy, eksperymentujemy i trochę też ostatnio brakuje nam odpowiedniego zaangażowania. Tego najbardziej powinniśmy się wstydzić. Bo w NBA wygrać może każdy z każdym, szczególnie jeśli to jakiś grudniowy mecz, w którym przeciwnik tak się “spina”. Magic są zresztą na fali – mecz wcześniej odrobili ponad 20 punktów z początku czwartej kwarty i ograli Heat. My zagraliśmy natomiast bez Tatuma, a w drugiej połowie… bez obrony. Mimo wszystko – nasz bilans rok temu przed meczem świątecznym to było 23-6, teraz jest 22-7 więc dramatu nie ma!
[Adrian] Na plus – Brown robił co mógł, wykręcił fantastyczną linijkę, ale to było za mało. Może gdyby był bardziej “selfish” w końcówce? Gdyby każdą akcję kończył sam? Nie ma co gdybać.
[Timi] Linijka fajna, choć aż pięć strat (tyle samo co White i Holiday – w trójkę zrobili aż 15 z 18 strat całego zespołu) oraz 1-7 za trzy już takie fantastyczne nie są. Ale ciągnął drużynę JB i szkoda, że ostatecznie te jego wysiłki nie przyniosły efektu w postaci zwycięstwa. Magic to dla nas nadal bardzo trudny rywal. Nawet w takim osłabieniu.
[Adrian] Na minus – grube przekleństwo rzuciłem w końcówce meczu, gdy Horford odpalił trójkę. Skoro nie siedzi przez 46 minut, to w dwóch ostatnich też nie trafisz, a skoro mecz jest na styku, to wbijamy na kosz i tyle. No ale wyszło jak wyszło. Połamali nas Tristan Da Silva i Trevelin Queen – mogę postawić 100 złotych, że przed tym meczem 99% kibiców Celtów nie wiedziało o ich istnieniu.
[Timi] Ja tam do Horforda nie mam pretensji za tę próbę. Nie była taka zła. Bardziej mam pretensje do całej drużyny za 18 strat i słabiutką postawę w defensywie po zmianie stron. Marnie wypadł też Porzingis, choć 13 z 14 trafień na linii rzutów wolnych i tak robi wrażenie. No ale zabrakło nam w tym meczu w innych aspektach. Rezerwowi też się nie popisali tym razem, a Payton Pritchard po tym fantastycznym okresie troszeczkę ostatnio się nam ochłodził.
[Adrian] Uwag kilka – no słaby prezent na Święta nam zapodali zawodnicy. Rozpamiętywać długo byśmy tego meczu nie rozpamiętywali, gdyby nie fakt, że to było przed samą Wigilią. No takie rzeczy się pamięta latami.
[Timi] Prezent słaby, ale żeby rozpamiętywać? To ja już wolę do innych wspomnień sobie wrócić. Myślę, że jednak zdobycie mistrzostwa wyleczyło mnie – a pewnie nie tylko mnie – z rozpamiętywania takich porażek. Stało się, gramy dalej, bo sezon jeszcze długi.
[Adrian] Wspomniałeś wcześniej, że nie zdarzyło nam się w tym sezonie na porażkę nie odpowiedzieć zwycięstwem – no to już się zdarzyło. Najgorsze, że w święta i jeszcze w ryj od Sixers. No ten okres świąteczny to jednak będziemy pamiętać długo, bo nie przypominam sobie, żebyśmy kiedyś dostali w tym okresie aż dwa razy w psyk.
[Timi] No właśnie – wreszcie to nastąpiło. Ale i tak w tym sezonie długo czekaliśmy na serię porażek, bo w poprzednich rozgrywkach to się zdarzyło na początku listopada. Szkoda tego meczu, bo był do wyciągnięcia, natomiast jak się tak słabo zaczyna i potem trzeba gonić, to czasem ciężko te kłody pod nogami przeskoczyć.
[Adrian] Na plus – trzecia kwarta, gdy przycisnęliśmy i nawet byliśmy na prowadzeniu. Jaylen Brown w tej kwarcie szalał i zdobył sam tylko 2 punkty mniej, niż cała drużyna Sixers. W wyjściowym składzie, wszyscy zawodnicy trafiali zza łuku na skuteczności 50%, a i tak przegraliśmy mecz.
[Timi] Mi się też podobał ten zryw pod koniec spotkania, gdzie była bodaj seria 11 punktów bez odpowiedzi. I nagle z kilkunastu punktów straty mieliśmy już wynik na wyciągnięcie ręki. W kilku kolejnych akcjach się nam Celtics spięli i trochę popracowali w obronie, a to przyniosło bardzo dobre efekty.
[Adrian] Na minus – tu dochodzimy do kwestii, że nie da się wygrać bez jeżdżenia na dupie w obronie. Ławka nasza grała dobrze tylko na zbiórkach, reszta – dramat. Pritchard nie trafił nic zza łuku – niektórzy twierdzą, że gdyby coś trafił to byśmy wygrali – nie zgadzam się, to zbyt duże uproszczenie. Zabrakło zapierdalania na parkiecie – to jest ważniejsze do jednego czy dwóch rzutów, a my chwilami kryliśmy na radar.
[Timi] Też tak uważam. Fakt, zabrakło punktów z ławki, ale tutaj kluczowy był poziom naszego zaangażowania w pierwszej połowie. I w końcówce – oprócz tego szaleńczego zrywu – było to samo. Za dużo luzu, za mało poświęcenia i walki. Bolało, gdy Maxey co akcja objeżdżał Derricka White’a, szczególnie że do takich widoków nie jesteśmy przyzwyczajeni. Bolały też kolejne trafienia Caleba Martina, który jak zwykle przeciwko Celtics wszedł na wyższy poziom i zaaplikował nam… rekordowe w karierze siedem trójek.
[Adrian] Uwag kilka – porażka trochę boli, bo to jednak świąteczna porażka z Sixers, no i druga z rzędu. Do tego uraz Porzingisa i jest komplet nieszczęść w święta. No jeszcze tylko brak emisji Kevina został. Cavs odskoczyli nam na 4 wygrane, a nad NYK mamy już tylko 2 zwycięstwa przewagi – nie tak to miało wyglądać.
[Timi] Ja byłem przekonany, że na porażkę w Orlando odpowiemy zwycięstwem. Spore zaskoczenie, że tak się nie stało. Ale też moim zdaniem nie ma co panikować. Drużyna jest w lekkim dołku. I to widać. Jednak i w poprzednich dwóch sezonach ten grudzień i też potem styczeń nie były takie perfekcyjne w naszym wykonaniu. A do Cavs te straty nie są jeszcze wcale takie duże. Przed nami wciąż sporo grania. Warto byłoby jednak zadbać o to, by ten bilans w Ogródku poprawić, bo to akurat mocno w oczy kłuje, szczególnie jak sobie to porównamy do poprzednich rozgrywek.
[Adrian] Wreszcie jakieś dobre wiadomości, wreszcie było się z czego cieszyć po meczu z Pacers. Nie zrekompensuje mi to wpierdolu z Sixers, ale humorek lepsiejszy. Od początku do końca graliśmy dobrze, żadna kwarta nie była koszmarem, ani jakimś cudem na kiju – nawet ta pierwsza, to był po prostu Boston Basketball i to wystarczy w takim meczu.
[Timi] To najwyższe zwycięstwo w tym sezonie. Niewiele brakowało, by Celtics zdobyli ponad 150 punktów, natomiast wynik 142 punktów to jest rekord trwających rozgrywek. Dominacja w pełni, a przecież graliśmy bez dwójki starterów. To tylko pokazuje tę przepaść, szczególnie gdy Celtowie wyjdą na mecz z odpowiednim nastawieniem.
[Adrian] Na plus – Jaylen Brown poszedł na całość. Najlepszy Jaylen, to wqrwiony Jaylen, a te dwie porażki z rzędu na niego podziałały. Wykręcił takie cyferki, że to jest aż niewiarygodne. To był najlepszy przykład na to, co cały czas pisze – jak ktoś jest odpalony, to trzeba go karmić zagraniami. Oddał 24 rzuty, czyli tyle co White, Horford i Hauser razem i tak to powinno wyglądać.
[Timi] Brown miał już w karierze kilka takich spotkań, gdzie był właśnie takim motorem napędowym całej drużyny. To był jeden z najlepszych jego występów. Rekord tego sezonu i pierwszy od marca mecz z dorobkiem co najmniej 40 punktów.
[Adrian] Na minus – Holiday i Porzingis nie zagrali, nie jest to minus tego meczu, tylko trochę zaczyna mnie to martwić. Niby okres sezonu nadal wczesny, ale od pewnego czasu tych spotkań zagranych w komplecie, przez jakieś 30 minut wyjściowego składu, to było zaledwie kilka.
[Timi] Porzingis niestety po powrocie łapie kolejne mniejsze kontuzje. I tu pojawia się oczywiście pytanie, czy jednak nie wrócił za wcześnie. Z drugiej strony, on w ostatnich latach po prostu te urazy do siebie przyciąga i nie wiem, czy dłuższa przerwa mogłaby tutaj cokolwiek zmienić. Czasem po prostu się poślizgnie albo źle postawi nogę i już robi się problem. Trzeba jednak z głową podchodzić do jego kolejnych występów. Potrzebujemy go zdrowego na drugą część sezonu.
[Adrian] Uwag kilka – po tym meczu Chris Mannix zdradził, że Jaylen Brown otrzyma od Sport Illustrated nagrodę Zawodnika Roku NBA. Dla mnie zero zaskoczenia – wygrał w tamtym sezonie wszystko i był najlepszy po obu stronach parkietu. Absolutny Top NBA.
[Timi] Kolejne bardzo fajne wyróżnienie do kolekcji Browna. Długo był pomijany w różnego rodzaju plebiscytach, a teraz kolejne nagrody trafiają do jego gabloty. Na szczęście dobrze wiemy, że dla niego to żaden powód, żeby osiąść na laurach. Wręcz przeciwnie.
[Adrian] Jak donosi The Athletic z Nowego Orelanu można wyciągnąć Ziona i nie jest on poza stołem negocjacyjnym. Zaczynam podejrzewać, że Dejunte Murray to jakiś roznosiciel pecha, bo gdzie nie trafi, tam jest straszna kapa i można robić wyprzedaż.
[Timi] Jeśli Zion miał status “nietykalnego”, to tylko przez chwilę. Naprawdę mało jest takich zawodników, których nie da się z danego klubu wyciągnąć. Williamson miał w zeszłym sezonie świetny moment i wydawało się, że będzie dla Pelicans wreszcie tym, kim od początku miał być. Ale w trwających rozgrywkach znów wszystko się popsuło. To i perspektywa się zmieniła.
[Adrian] Sporo ploteczek o wymianie Denver po LaVine’a. Brakuje im punktów i chyba pozbędą się Portera Jr. On też mało nie zarabia, a zawodzi coraz bardziej. To może się udać. Natomiast w Phoenix trwa przekonywanie Beala, żeby wrócił na Wschód. Czy namówią go do gry w Miami? No nie wiem :D
[Timi] Do końca okienka jeszcze trochę czasu jest. Przed nami calutki styczeń i to będzie w sumie decydujący miesiąc, bo podpowie kilku zespołom, w jakiej roli mają wystąpić przed przyszłorocznym trade deadline. Nuggets nie bez powodu LaVine’em się interesują, bo chcą coś zmienić, ale ten jego kontrakt nadal nie jest taki łatwy do przełknięcia. Natomiast z obozu Heat dochodzą sprzeczne sygnały. Butler chce transferu, a Pat Riley oficjalnie mówi, że żadnej wymiany z udziałem Jimmy’ego nie będzie.
[Adrian] Nie ma sprzeczności w sytuacji w Miami – jest tylko konflikt interesów. Shams podał to, co mu agent Butlera powiedział. Jimmy zażądał wymiany i to uważam za fakt. Natomiast Pat gasi pożar, bo cena poleciała w dół. Tak postawiony pod ścianą, nie wytarga nic ciekawego z GSW, bo Beala to on raczej nie chce. Riley może mówić to co chce, ale to ostatnie maksymalnie 40 dni Butlera na Florydzie – w najgorszym razie w Trade Deadline dojdzie do wymiany, choć moim zdaniem nastąpi to wcześniej. Ilość drużyn i assetów jest silnie ograniczona przez samego Butlera i dodatkowo nowe przepisy.
[Timi] Jest jeszcze jedna opcja. Heat mogą poczekać do lata i dopiero wtedy dogadać się z Butlerem w ramach sign-and-trade. Bo przecież z tej listy Butlera, to latem przyszłego roku nikt tyle wolnych środków mieć nie będzie. Może się więc okazać, że przeciąganie liny będzie trwało jeszcze po zamknięciu okienka. Riley to twardy zawodnik i tak łatwo nie odpuści.
[Adrian] To ostatni Tygodnik, w tym roku oczywiście, dlatego Wszystkiego Zielonego w Nowym Roku!!
[Timi] Za nami fantastyczny rok. Ten upragniony, wymarzony – przynajmniej z perspektywy bostońskiego kibica. Oby przyszły był taki sam, a nawet jeszcze bardziej zielony!