Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Po meczu z Sotą można być zadowolonym, jak i wqrwionym jednocześnie. Tak bym chyba opisał, to co czułem po ostatniej syrenie. Wygraliśmy z zespołem z aspiracjami. Może i Wilki mają swoje problemy, ale Edwardsa lekceważyć nie można, co doskonale pokazał. Czwarta kwarta to w wielu fragmentach kryminał, ale dojdziemy do tego w minusach.
[Timi] No nie jest pięknie, ale gdy inne drużyny mają spore problemy z łapaniem tych zwycięstw, to jednak jakoś tak człowiek bardziej docenia taką wygraną. Sam mecz pełen był zrywów z obu stron. W zasadzie od początku do końca. Ostatecznie to nam udało się uciec w trakcie jednego z takich zrywów na tyle, że Wilki już Celtów nie dogoniły.
[Adrian] Na plus – Jaylen ten mecz zaczął w sposób magiczny, tak MAGICZNY! Na trybunach Ray Allen, to Jaylen postanowił być nowym Rey Reyem i trafił 5 trójek na dzień dobry. Wielu jeszcze nie weszło do hali, wielu jeszcze nie usiadło, a on już przeszedł do historii. Ten mecz wygraliśmy dzięki dwóm kolorom – Brązowy i Biały tą wygraną zapewnili. Tylko Brown i White grali w 4 kwarcie jak przystało na mistrzów, reszta była delikatnie mówiąc rozkojarzona.
[Timi] Warto nadmienić, że to w sumie nie pierwszy raz w karierze Browna, gdy trafia pięć trójek w pierwszej kwarcie. Ale wcześniej nie zrobił tego tak szybko. Pięć trafień w niecałe cztery minuty gry. To jeden z najbardziej szalonych wyczynów JB. Pięknie pomógł nam też domknąć ten mecz, bo w czwartej kwarcie też zagrał na świetnym poziomie. Ale do tego już nas akurat przyzwyczaił w tym sezonie, bo to był kolejny jego taki znakomity występ w kluczowych momentach spotkania.
[Adrian] Na minus – mam już serdecznie dosyć tych cegieł Tatuma, jak ta na koniec 2 kwarty. Jak widzę to głupie klepanie piłki w miejscu, a potem odejście i cegłę, to zazdroszczę niewidomym. To jest tak złe, tak głupie, że nawet sezon regularny tego nie tłumaczy, bo przecież ile razy można robić dokładnie to samo, oczekując innych efektów? Wracając do 4 kwarty – nie mieliśmy w niej ani jednego bloku, oraz ani jednego przechwytu. Na linii rzutów wolnych stawaliśmy tylko raz i Tatum tego nie trafił. Czy można lepiej pokazać w cyferkach brak zaangażowania?
[Timi] Ja chyba mogę: w trakcie meczu zapisuję sobie akcje, które potem wezmę do highlightsów naszej defensywy. No i tak jak przez trzy pierwsze kwarty było tego całkiem sporo, tak w czwartej kwarcie rubryka pozostała pusta.
[Adrian] Uwag kilka – zawsze lepiej wygrać niż przegrać, ale niektóre nasze mecze bolą. Cieszysz się dobrą 3 kwartą, a w 4 masz ochotę wyłączyć TV. No i kolejny raz rozwaliliśmy, bardzo szybko, prawie 20 punktową przewagę. Teraz Clippersi w B2B, a potem kilka dni na treningi – może Mazzulla przegada z drużyną tę sprawę.
[Timi] Czasem są takie mecze, gdy idzie cios za ciosem, ale w formie wymiany uderzeń. Tutaj zbudowaliśmy dużą przewagę, ale Wolves potrafili odpowiedzieć, bo to było właśnie takie spotkanie zrywów. Zresztą kolejny już raz przypominam, że w dzisiejszych realiach te 20-punktowe przewagi to jest tak naprawdę nic wielkiego. Jak kiedyś 10 punktów. Da się to odrobić bardzo szybko. Jedna trójka, druga trójka i zaraz jesteś już bardzo blisko. Dziś taka prawdziwie bezpieczna przewaga to już okolice 30 punktów, choć i tu oczywiście zdarzają się jakieś wyjątki.
[Adrian] Obie drużyny były w B2B. Dzień wcześniej Clippersi zdemolowali Sixers w ich własnej hali, a u nas zostali sami zostali zdemolowani. Nie odbierajmy tego jako zemsty na Embiidzie i spółce, raczej jako pokazanie miejsca w szeregu.
[Timi] Pokaz siły w wykonaniu Celtów. Bo można mówić, że Clippers to i Clippers tamto, ale oni spisują się nadzwyczaj dobrze w tych pierwszych tygodniach. Lue poukładał to naprawdę dobrze i nawet bez Leonarda kalifornijska ekipa jest w czołówce ligi, jeśli chodzi o defensywę. Szkoda, że nie zagrał Norman Powell, ale to i tak byłoby za mało. Celtics przy tym powrocie Porzingisa chyba chcieli pokazać wszystkim na około i przede wszystkim sobie, że cały czas są o półkę wyżej nad innymi.
[Adrian] Na plus – wrócił Porzingis i nie trzeba było długo czekać na jego pierwsze punkty. To on otworzył naszą zdobycz punktową. Nie ma się co oszukiwać – z nim gra się nam łatwiej. Queta zagrał fenomenalny mecz i chyba to jest taki optymalny duet podkoszowych na przyszłość – bo nie bardzo widzę możliwość pozyskania lepszego zawodnika od Portugalczyka, z zachowaniem dyscypliny finansowej. Pritchard znowu odpalony, Hauser wstrzelony i nawet nie trzeba chwalić liderów.
[Timi] To takie spotkanie, po którym można pochwalić niemal wszystkich zawodników. Każdy coś tam od siebie dołożył. Pritchard kontynuuje swój marsz po nagrodę dla najlepszego rezerwowego w lidze. Natomiast co do Porzingisa, to oczywiście mieliśmy swoje obawy związane z jego powrotem i chyba nikt nie przypuszczał, że on pojawi się z powrotem w grze tak szybko. Jednak już w tym spotkaniu wyglądał naprawdę dobrze fizycznie. Rzut troszeczkę może jeszcze zardzewiały, ale poza tym KP przypomniał nam wszystkim, że otwiera tej drużynie zupełnie nowe możliwości.
[Adrian] Na minus – Holiday nie mógł trafić, a próbował, nawet za dużo razy próbował. No i nam trzecia kwarta nie wyszła. Tak jak cały mecz spokojne granie do jednego kosza, tak w trzeciej – zapaść.
[Timi] Aż trudno było momentami uwierzyć, że po tej historycznej drugiej kwarcie – 51 punktów i łącznie aż 12 trafionych trójek, czym Celtics wyrównali rekord ligi – po zmianie stron oglądamy w akcji ten sam zespół. No ale też Clippers mimo tej zapaści nie odrobili zbyt dużo, więc to nie miało większego przełożenia na mecz.
[Adrian] Uwag kilka – kilka dni przerwy i Chicago. Gdy to piszę, to właśnie czekam na kluczowy mecz w naszej grupie – Atlanta z Cleveland. Jeśli wygra Cavs, to powinniśmy spokojnie awansować, gdy wygra Atlanta, to raczej mamy awans z głowy. No chyba, że dostaniemy dziką kartę.
[Timi] Hawks niespodziewanie wygrali – to pierwsza porażka Cavs na własnym parkiecie w tym sezonie. Ale nawet mimo tego w grze o awans cały czas są aż cztery zespoły w naszej grupie: Bulls, Cavs, Hawks i Celtics. Wszystko zdecyduje się w piątek. Tyle tylko, że nie wszystko zależy od Celtów. My musimy na pewno ograć Bulls – najlepiej jak najwyżej. Bo porażka już nas eliminuje, nawet z walki o dziką kartę. I teraz jeśli w piątek Cavs zrewanżują się Hawks, a my wygramy z Bulls, to mamy już pewny awans. A jeśli Hawks wygrają z Cavs kolejny raz, to w przypadku naszego zwycięstwa będziemy w grze o dziką kartę. Warto dodać, że my do starcia z Bulls przystąpimy z wiedzą o tym, co stało się kilka godzin wcześniej w Atlancie.
[Adrian] Atlanta niespodziewanie wygrała oba spotkania z Cavs i teraz mamy taki sam bilans porażek, choć jedno zwycięstwo mniej. Kto by przypuszczał, że Cavs tak wyłożą się na Hawks, którzy przecież nie są w optymalnym składzie. No ale za to kochamy tę ligę, liczyliśmy na niespodziankę, a było trzęsienie ziemi. Jeśli w niedzielę pokonamy zespół z Ohio, to będą meili 3 porażki z rzędu.
[Timi] W tej chwili Cavs i Celtics mają łącznie sześć porażek na koncie. I połowa – dokładnie trzy – to są przegrane właśnie z Hawks. My dodatkowo zrobiliśmy jeszcze jeden prezent ekipie z Atlanty, bo nasza wygrana w Chicago przypieczętowała ich awans do ćwierćfinału turnieju.
[Adrian] Mecz z Chicago okazał się być o pietruszkę, bo kwestia awansu do Las Vegas rozstrzygnęła się wcześniej. Nie jestem pewien czy mamy szanse na dziką kartę bo jak patrzyłem w tabele innych dywizji w tym Pucharze, to kiepsko to widzę. Mecz wygrany, choć były ciężary, bo Byki nie chciały kapitulować bez walki. Zapisane 16 zwycięstwo i lecimy dalej.
[Timi] No zobaczymy, szanse na dziką kartę cały czas są. Zwycięstwo Celtów nie było zbyt okazałe, ale te trzy punkty Hausera na koniec spotkania mogą okazać się w ostatecznym rozrachunku kluczowe. Wszystko zależy od wtorkowej, ostatniej kolejki. Najważniejsze, że z czterech turniejowych spotkań wygraliśmy trzy – bilans jest więc bardzo dobry, a w szerszej perspektywie to właśnie o to chodzi, bo przecież te spotkania wliczają się normalnie do wyników w fazie zasadniczej.
[Adrian] Na plus – Pritchard nie przestaje zadziwiać, 29 punktów, siedem trafionych trójek. Jest co podziwiać i za co chwalić. Tatum masywne 35 punktów i 15 zbiórek, ale wszystko na niesamowitej skuteczności. Porzingis coraz mniej zardzewiały, coraz lepiej pracujący na nogach. Brown swoje, choć skuteczność nie oszałamiała.
[Timi] Największe wrażenie zrobiły 19 punktów Pritcharda w ostatniej odsłonie. To jest niesamowite, że taki gość ma zielone światło – ale to wynik ciężkiej pracy i zaufania, jakie już sobie zdobył. Normalnie aż się Isaiah Thomas przypomniał ze swoimi wyczynami w czwartych kwartach. Świetnie się to oglądało, a Pritchard wykonuje kolejny duży krok w kierunku nagrody dla najlepszego szóstego gracza. To wielki luksus mieć kogoś takiego w zespole.
[Adrian] Na minus – za dużo pozwalaliśmy im w ataku. Nasza obrona, delikatnie mówiąc, była umowna. Al Horford rozleniwiony, a Hauser znowu ceglił. Jednak nie zamierzam zbytnio narzekać, bo liczy się tylko mecz niedzielny.
[Timi] To prawda, nasza obrona mocno dziurawa w tym meczu. Zbyt często nasi gracze byli spóźnieni, do tego słabe powroty do obrony. Ale podobało mi się, jak w drugiej kwarcie szybko odrobiliśmy straty. I to znów był trochę taki mecz zrywów. Vucević zaszalał w drugiej odsłonie, potem gonili nas też w czwartej kwarcie. Natomiast koniec końców znów pokazujemy dojrzałość i dopisujemy sobie cenne zwycięstwo.
[Adrian] No i niespodziewanie zagramy o lidera w niedzielną noc. Dlatego jeśli to spotkanie miało być spacerkiem, rozgrzewką, rozbieganiem – to nie marudzę, choć gra mi się nie podobała. Wszystkie ręce na pokład – to będzie hasło na mecz z Cleveland.
[Timi] Szybko zleciało. Od ostatniego spotkania Cavaliers dwukrotnie przegrali z Hawks i w tej chwili Celtics – jeśli wygrają w Cleveland – przeskoczą ich w tabeli na pierwszym miejscu. Jest o co grać, tym bardziej że warto w tych bezpośrednich starciach nie zostawić żadnych wątpliwości, ale nie ma wątpliwości, że Cavs po tych dwóch porażkach będą mocno zmotywowani, żeby wrócić na zwycięską ścieżkę. I dobrze, bo to nam zwiastuje kolejne świetne widowisko.
[Adrian] Grant Williams zakończył sezon i to w najgorszy możliwy sposób dla zawodnika. ACL i koniec marzeń o fajnym sezonie. Tym bardziej szkoda, że zaczynał dostawać coraz większą rolę, coraz bardziej trener mu ufał, po kiepskim początku rozgrywek.
[Timi] Przykra kontuzja, natomiast dziś na szczęście zerwane więzadło to już nie jest aż tak poważny uraz, więc Williams trochę sobie po prostu odpocznie, a potem powinien bez większych przeszkód wrócić do normalnego grania.
[Adrian] Skończył się listopad, to chyba można zrobić takie podsumowanie – stan na wtorek. Zaczniemy od Wschodu – niespodzianki na plus: trzecie miejsce Orlando i to bez Banchero, który się połamał, oraz – Pistons. Zespół z Motor City wprawdzie dopiero 9, ale… 8 zwycięstw, czyli tyle samo co Bucks, Pacers i nawet o jedno więcej niż Miami. A gdy przed sezonem rozmawialiśmy, to mi nie wierzyłeś, że oni będą kręcić fajne wyniki. Na minus – Sixers. 3 wygrane – słownie TRZY :D
[Timi] Magic pozostają też jedyną wciąż niepokonaną na własnym parkiecie ekipą. Świetna robota trenera i jak widać nawet brak lidera nie przeszkadza im w łapaniu kolejnych zwycięstw. A to jest świetny prognostyk dla tego młodego zespołu. 76ers z każdym kolejnym tygodniem będą coraz bardziej nerwowo spoglądać w tabelę. Znacznie mniej nerwów jest już chyba natomiast w Milwaukee, bo Bucks po tym słabiutkim starcie zdołali odbić się od dna.
[Adrian] Bucks od dna tabeli się odbili, ale większość z tych zwycięstw, to jedno, lub dwu punktowe szczęśliwe wygrane. Sixers, żeby załapać się do Play In muszą wygrać 6 meczów, licząc, że rywale przegrają wszystkie, a tak to nie działa – to nie jest łatwa ścieżka.
[Timi] Dlatego nawet jeśli Bucks wygrywają minimalnie, to jednak wygrywają. Przecież tacy 76ers by się dali pokroić w tej chwili za taką serię, jaką mają Bucks, czyli pięć kolejnych zwycięstw. No ale to nie są nasze problemy – choć oczywiście warto mieć perspektywę.
[Adrian] Na Zachodzie też są niespodzianki – ja nie wierzyłem w Memphis, a Ty przekonywałeś, że nie będą słabi. Pomimo kontuzji, urazów i absencji są na 5 miejscu – robi to wrażenie. A teraz o zespole, gdzie ja miałem rację – San Antonio – mają tyle samo wygranych co Denver i Phoenix. Na minus to zdecydowanie Sacramento, którzy mają o jedna wygraną więcej niż Portland, które przecież miało tankować :D Nie wiem jak traktować Nowy Orlean, niby ostatni w tabeli, ale tak poza Ingramem wszyscy połamani, dopiero wraca McCollum.
[Timi] Spurs robią bardzo fajne wrażenie, choć tutaj trzeba mieć na uwadze, że prawie 1/3 ich zwycięstw to są wygrane z Utah Jazz. No ale ograli też Rockets, Wolves czy ostatnio Thunder i Warriors, więc to nie jest absolutnie żaden przypadek. Robią duży krok do przodu, nawet jeśli poza zespołem wciąż jest Gregg Popovich. Na ich przykładzie widać też po raz kolejny, ile znaczą weterani. Moim zdaniem niemałą niespodzianką jest też bardzo wysoka lokata Rockets, którzy wskoczyli tak naprawdę do czołówki na Zachodzie. Po środowych meczach mają na koncie tyle samo zwycięstw co Thunder!