#454 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Drugi mecz z Hornets u nich w hali, no i druga wygrana. Tym razem, lepiej graliśmy w pierwszej połowie, bo druga była dość średnia. Wygrana to wygrana, tym bardziej, że zagraliśmy bez Jaylena Browna. Trochę martwi jego uraz, ale na szczęście do PO daleko.

[Timi] Trochę martwi, ale lepiej teraz niż w późniejszej – znacznie ważniejszej – części sezonu. Szczególnie że my sobie znakomicie radzimy bez jednego czy dwóch, a czasem nawet trzech trybików w tej maszynie. Absencja Browna niewiele tutaj zmienia, bo w meczach bez Jaylena notujemy naprawdę sporych już rozmiarów serię zwycięstw – starcie z Hornets było już 15. kolejną wygraną Celtics bez Browna.

[Adrian] Na plus – 29 punktów Tatuma, pomimo dramatycznej formy strzeleckiej za 3 punkty. Jayson miał nad tym elementem pracować w wakacje, a na razie nie wygląda to dobrze. Oddaje ponad 11 rzutów zza łuku na mecz, na najniższej skuteczności w karierze – 34%. Na linii rzutów wolnych też coś się popsuło i jest najsłabiej w karierze. Luke Kornet z bardzo dobrym mecze w ofensywie. Pritchard kolejny mecz z absurdalnymi cyferkami w skuteczności.

[Timi] Na razie nie ma co się tymi procentami za bardzo ekscytować – ani w jedną, ani w drugą stronę. Jeden mecz może to mocno przekłamać, dlatego poczekajmy, aż to się ustabilizuje. Ja widzę w tym rzucie poprawę, ale też od początku sezonu potwierdza się, że ten rzut Tatuma wygląda nawet lepiej, jeśli dostaje on piłkę na przygotowanej pozycji. Oby więcej takich akcji. Wielkie brawa także dla Korneta. Do spółki z Quetą odwalają na początku sezonu kawał dobrej roboty i oby tak dalej pod nieobecność Porzingisa.

[Adrian] Na minus – rozregulowany Al Horford. Jednak musimy się uzbroić w cierpliwość, bo to będzie tak wyglądało sporo czasu. Al dopiero teraz zaczyna grać, bo w preseason był oszczędzany. Jak się chce go utrzymać przy zdrowiu w PO, to coś trzeba poświecić.

[Timi] Uzbrajamy się w cierpliwość i wybaczamy, tym bardziej że Horford do tego momentu trafił 60 proc. trójek przy czterech próbach na mecz w pięciu poprzednich spotkaniach. W związku z tym jeden taki gorszy występ raz na kilka meczów nie jest absolutnie żadnym powodem do krytyki naszego kochanego weterana i mistrza.

[Adrian] Uwag kilka – na razie bez strat z najsłabszymi zespołami ligi. To o tyle istotne, że w końcu przyjdzie jakiś kryzys i parę spotkań przegramy, dlatego nie warto tracić zwycięstw z takimi zespołami jak Hornets. Na razie jest OK – nie jest idealnie, ale pamiętajmy też, że kontuzji wprawdzie poważnych nie ma, ale urazy Hausera i Browna się przytrafiły.

[Timi] Sporo wyjazdów na początku sezonu, ale radzimy sobie na razie doskonale, choć przecież nie gramy wcale w pełni sił. Tak jak mówisz, wpadki się zdarzą, przy czym ja liczę, że powtórzymy nasz wyczyn z poprzednich rozgrywek, kiedy to ani razu – czy to w rundzie zasadniczej, czy potem w fazie play-off – nie przegraliśmy więcej niż dwóch meczów z rzędu. Bo jak gasić kryzys, to w samym zarodku.

[Adrian] Siódme zwycięstwo przyszło błyskawicznie, bo w ostatnim wyjazdowym meczu, tego krótkiego tripu. Atlanta była dla Bostonu tłem. Przegrali absolutnie każda kwartę, a szukanie wymówki w słabej skuteczności Younga… nie była słaba, tylko beznadziejna, ale to nic nie zmienia. Nawet jakby trafiał na 100% to byłoby -10 zamiast -30.

[Timi]  Nie mogło być inaczej. Hawks co prawda wygrali już trzy spotkania, ale z jakimi rywalami: Nets na otwarcie sezonu, potem Hornets i kilka dni temu osłabieni Pelicans. Dodatkowo dwukrotnie dali się już ograć Wizards, dlatego rozmiary tej porażki z Celtics nie mogą dziwić.

[Adrian] Na plus – Queta zastąpił w wyjściowej piątce Korneta i zapodał 10 punktów, 7 zbiórek, blok i przechwyt, będąc plus 31 na parkiecie. Tatum wreszcie skuteczny zza łuku, a do tego 9 asyst. Pritchard nic nie zwalnia – 18 punktów z ławki. Rezerwy dostały bardzo dużo czasu, bo po 3 kwarcie nie było co zbierać z Jastrzębi – dzięki temu nie musieliśmy zbyt często słuchać, tego debilowatego dźwięku który puszczają w swojej hali. To jest straszne – rozumiem ideę, ale to boli.

[Timi] Dokładnie, za to wielka chwała dla Celtics, bo oszczędzili nam małego piekiełka! Też nienawidzę tego dźwięku. Ale wracając do plusów: Queta nie tylko ponownie zrobił dobre wrażenie (w obronie nadal jest nad czym pracować, choć kilka razy była fajna praca nóg na dystansie przy trójkach Younga), ale też przeszedł do historii jako pierwszy Portugalczyk w wyjściowej piątce w NBA! Pritchard tymczasem naprawdę wyrasta na mocnego kandydata do nagrody dla najlepszego szóstego gracza. Oczywiście jest jeszcze dużo za wcześnie, ale nie da się ukryć, że buduje sobie świetną argumentację jak na razie.

[Adrian] Na minus – nie będę się zbytnio czepiał – może tylko napisze, że Baylor Scheierman nadal bez trafionej trójki w NBA.

[Timi] To fakt, nadal bez trafionej trójki. Walsh po dwóch trafieniach przeciwko Pistons też ostatnio nie zachwyca, ale jak sobie człowiek pomyśli, że przecież w ostatnich latach tak świetnie rozwijali się u nas Pritchard, Hauser czy teraz Queta, to w sumie nie powinno się tracić nadziei co do progresu takich graczy jak Scheierman czy Walsh właśnie.

[Adrian] Uwag kilka – sporadycznie w NBA trafiają się mecze, które trwają mniej niż 2 godziny. Nam się udało go zakończyć w 116 minut. Tak rozpędzonego Bostonu nie zatrzyma Atlanta i tym bardziej szkoda tej wpadki w Indianie. Mogło być gładkie 8-0.

[Timi] No szkoda, choć fajnie, że tam była walka i odrobienie strat. A jeszcze lepiej, że po porażce przyszła fajna odpowiedź i trzy łatwe zwycięstwa w solidnym stylu. Terminarz dalej będzie nam sprzyjał, choć w środę czas na pierwsze w tym sezonie starcie z przeciwnikiem z Konferencji Zachodniej – do Ogródka przyjadą Warriors i to może być bardzo ekscytujący mecz, szczególnie że Wojownicy wyglądają naprawdę dobrze na początku rozgrywek.

[Adrian] GSW trochę nam pokazali, że jeszcze nie jesteśmy wszechpotężni. Mają doskonały sezon, młodzi trochę dojrzali, zakupy porobili idealne – mają kim grać swój basket. Wtedy kiedy tego potrzebowali, przejęli kontrole nad meczem i nas zgruzowali w końcówce 4 kwarty.

[Timi] Te nasze mecze z Warriors od lat kończą się z reguły w taki sposób. Czyli emocje do końca czwartej kwarty i minimalne zwycięstwo któregoś z zespołu. Kiedyś to oni byli złotym standardem, a teraz my występujemy w takiej roli. Szybko jednak padła bostońska twierdza w tym sezonie. W poprzednich rozgrywkach długo jej broniliśmy. Bodaj dopiero w styczniu zaliczyliśmy pierwszą porażkę przed własnymi kibicami, a tym razem już na początku listopada.

[Adrian] Na plus – znowu Queta, ale gość jest odpowiedzią na wiele problemów Bostonu w aktualnej sytuacji kadrowej. Za każdym razem jak Boston odrabiał punkty, jak łapał GSW, to Neemias był na parkiecie. W obronie umie wystać niskich zawodników, a to bardzo ważne. Jeśli widzieliśmy w Tillmanie następce Horforda w Bostonie, to był to zły trop. Queta zza łuku nie grozi, ale reszta jest na zadziwiająco dobrym poziomie, jak na to co on do tej pory grał w NBA. Czym innym jest dograć mecz przeciwko rezerwom przeciwnika, a czym innym bić się z takim GSW w wyjściowym składzie.

[Timi] Queta z meczu na mecz nabiera coraz więcej pewności siebie. I przede wszystkim ogrania. Przeciwko Warriors spędził na parkiecie 28 minut. Niby nie tak dużo, ale dla niego to… nowy rekord kariery. Niech dalej tak nam rośnie, choć ja też Tillmana wcale nie skreślam w kontekście zastępstwa Horforda. Zaraz zresztą nam to może pokaże, bo Luke Kornet doznał urazu ścięgna udowego w starciu z Warriors, a takie kontuzje lubią się ciągnąć, więc pewnie dostanie trochę odpoczynku, a to będzie świetna okazja, by więcej minut w rotacji złapał właśnie Tillman.

[Adrian] Na minus – no jak Tatum chciał odpowiedzieć Kerrowi za Igrzyska Olimpijskie, to średnio poszło, a te straty w 2 kwarcie to niestety był dramat. Dość powiedzieć, że Jayson w 2 kwarcie miał tyle samo strat co punktów i żadnej asysty. W 4 kwarcie nie trafił żadnej trójki, a potrzebowaliśmy ich bardzo. Przegrywa cały zespół, ale Tatum tego dnia nie był liderem jakiego potrzebujemy i ogólne cyferki nie zmieniają tego obrazu. Dobrze zagrał tylko w 3 kwarcie i już miałem nadzieję, że po takiej kwarcie, będzie w mega gazie i  w 4 ich zdemoluje… no a tu wielki uj. Dostanie się też Mazzulli – troszeczkę ale dostanie. Idealnie chłodził zawodników – problem w tym, że naszych. Nie raz i nie dwa gra Tatumem po 24 minuty na połowę, a tym razem gdy Jayson był w gazie, to go posadził na ławkę w początku 4 kwarty. Druga sprawa – chyba niepotrzebnie dokonywał zmian w 4 kwarcie – te rezerwy rozszarpywały GSW i trzeba było im dać grać. To metoda Stevensa, który nie raz i nie dwa, trzymał starterów na ławce w końcówkach meczowych, gdy rezerwy sprzedawały wpierdol. Skoro skaczą im po głowach, to po co to zmieniać. Lepsze jest wrogiem dobrego.

[Timi] Tak, zgodzę się w pełni co do Mazzulli. Nie był to najlepszy jego mecz pod kątem zarządzania i zmian. Tym razem stary wyga Steve Kerr wygrał ten pojedynek, choć trzeba przyznać, że sporo się w tym meczu działo ze strony taktycznej i Mazzulla też znalazł kilka ciekawych odpowiedzi na strategie Warriors. Do Tatuma mam natomiast w zasadzie tylko jedną pretensję – to on zgubił krycie, gdy Buddy Hield w ostatniej minucie trafiał kluczową jak się okazało trójkę. Często bardzo chwalimy JT za postawę w obronie, bo w tym względzie różni się od większości supergwiazd tej ligi, natomiast tutaj zaspał i mocno nas to kosztowało. Oczywiście, meczu nie wygrywa się ani nie przegrywa przez jedną akcję, ale w spotkaniach na styku takie detale mają ogromne znaczenie.

[Adrian] Uwag kilka – pomimo wszystko, pokazaliśmy w tym meczu sporo dobrych rzeczy i to w obliczu kolejnej absencji Browna. Jak na początek sezonu i to w obliczu kilku problemów – można być zadowolonym, pomimo tych dwóch porażek, których można było uniknąć.

[Timi] Dokładnie tak. Nie jest to idealny start, ale wiele rzeczy może się podobać. No i też jednak od jakiegoś czasu gramy już nie bez jednego, a bez dwóch starterów. A mimo to notujemy bardzo dobre wyniki. Wystarczy popatrzeć np. na 76ers, by złapać fajną perspektywę.

[Adrian] Mecz z Brooklynem miał być łatwy – nie był. Nie był, bo jak się mecz zaczyna od minus 14, to łatwo być nie może. Zaledwie po 6 minutach nastąpiły zmiany, a przede wszystkim zmiana systemu gry. Dużo lepiej nie było, ale wyciągnęliśmy zwycięstwo.

[Timi] Przewidywałem, że Tillman dostanie większą szansę pod nieobecność Korneta. No i dostał, bo wyszedł jako starter, ale po sześciu minutach wrócił na ławkę i już się z niej do końca meczu nie podniósł. Udało się jednak straty odrobić po tym słabym początku, a cieszy też pierwsza w tym sezonie wygrana po dogrywce. Tym bardziej że za Mazzulli to my jednak w dogrywkach dużo częściej przegrywamy, o czym wspomnieli nasi komentatorzy na początku dodatkowych pięciu minut.

[Adrian] Na plus – Pritchard znowu w gazie. Świetnie się go ogląda, tym bardziej, że w dogrywce, to jego akcje okazały się tymi punktami, które dały wygraną. Tatum swoje zrobił, ale mi brakuje u niego tego błysku – nie chce wyjść na marudę, bo w końcu Jayson kręci potworne cyferki i jest drugi w wyścigu o MVP sezonu, ale on może grać jeszcze lepiej – a skoro mamy listopad, to jest do dokonały prognostyk – dlatego w plusach.

[Timi] Nie wiem, co jeszcze musiałby zrobić Tatum, bo znów zagrał bardzo wszechstronny i bardzo dobry mecz. Albo wiem – trafić na koniec regulaminowego czasu gry, ale po przygotowanej akcji. Bo tym razem znów oddał trudną trójkę przez ręce. Wolałbym jednak zobaczyć coś innego. Natomiast tak jak po meczu z Warriors ganiłem go za to jak zaspał w obronie w kluczowej akcji, tak teraz muszę go pochwalić za świetną defensywę przy rzucie Cama Thomasa na 30 sekund przed końcem dogrywki, co de facto przypieczętowało zwycięstwo Celtów.

[Adrian] Na minus – skuteczność zza łuku była katastrofalna, ale na szczęście udało się uniknąć zgonu. Przyczepię się znowu do Mazzulli – bo prześledziłem sobie akcje punktowe Quety z ostatnich spotkań i większość z nich, nie jest zagrywkami drużyny. Spontaniczne akcje, oraz dobitki po zbiórkach w ataku. No to ja bym oczekiwał, że skoro już ten Neemias wystrzelił i dostaje spore minuty, to jednak trener rozpisze kilka akcji pod niego, żeby rozbijać pomalowane. 10 spotkań, to chyba wystarczająco, żeby coś się urodziło.

[Timi] Na to potrzeba czasu, zresztą Queta nie ma żadnej gry tyłem do kosza, a w tym meczu były jedna czy dwie próby, gdy rolował pod kosz po zasłonie, ale w jednej z takich akcji nie trafił alley-oopa. On na razie żyje i będzie żyć z takich “spontanicznych” akcji, szczególnie że nie grozi rzutem z półdystansu, a co dopiero z dystansu. Cieszy, że znów dał dobre minuty. Trzy bloki, do tego dwie asysty, w tym jedno znakomite podanie do rogu do Hausera na short rollu.

[Adrian] Uwag kilka – 23 asysty to mało. A rzuciły mi się w oczy statystyki, że w kwestii asyst to jesteśmy w trzeciej dziesiątce w NBA. 25. miejsce na 30 drużyn to dramatyczny wynik. No nie dzielimy się piłką tak jak powinniśmy, jednak oczekiwałbym więcej, pomimo tak wczesnego etapu rozgrywek.

[Timi] Izolacje nadal stanowią około 10 procent naszej ofensywy.  To drugi najwyższy wynik w lidze i rezultat nieco większy niż w zeszłym sezonie. Jednocześnie w ubiegłych rozgrywkach mieliśmy czwarty najwyższy wynik izolacji, ale zdobywaliśmy średnio nieco ponad punkt w takich akcjach, co dawało szóste miejsce w lidze. Tymczasem w trwających rozgrywkach zdobywamy średnio 1,19 punktu na izolację, co jest zdecydowanie najlepszym wynikiem w lidze. Natomiast fakt faktem, że ten ruch piłki nie jest jeszcze tak, jaki może być. Pod względem podań też zajmujemy miejsce w trzeciej dziesiątce ligi. Mimo wszystko atak nadal jest niezwykle efektywny, bo po 10 meczach zdobywamy średnio prawie 120 punktów na 100 akcji.

[Adrian] Embiid sobie nie radzi z presją – Sixers grają fatalnie, on znowu w klinikach, a dodatkowo dziennikarze śmieli napisać o nim niepochlebny artykuł. JoJo wdał się w przepychankę z dziennikarzem odpowiedzialnym za artykuł o jego nieprzydatności, a NBA wszczyna śledztwo. Niby do rękoczynów nie doszło, ale było ostro. Zawodnik ma za złe dziennikarzowi, że ten wspomniał o jego zmarłym bracie i synu, a przecież sam non stop opowiada te łzawe historie o nich. Ciśnienie rośnie, będzie ciekawie.

[Timi] Rozumiem zdenerwowanie Embiida, natomiast agresja to nie jest absolutnie żadne rozwiązanie takiej sytuacji. Podobnie myślą w ligowych kuluarach, bo okazało się, że NBA postanowiła za odepchnięcie dziennikarza ukarać Embiida zawieszeniem na trzy mecze. Nagle magicznie się okazało, że on w sumie już może grać, więc karę odbędzie począwszy od kolejnego meczu i wszystko wskazuje na to, że wróci do gry w przyszłym tygodniu. Zobaczymy, na jak długo i jak duża będzie ta dziura, z której 76ers będą musieli się wydrapywać.

[Adrian] Dla mnie ta kara to śmiech na sali – nie zagra w meczach, w których i tak najprawdopodobniej by nie zagrał. Nie było informacji, że jego status się zmienia, nie był statusu “day to day” i nagle mu dają kare. Trzeba było poczekać, aż wróci i wtedy zawiesić na 3 kolejne mecze.

[Timi] Nie od dziś 76ers kombinują z tymi statusami zawodników i kontuzjami. Przecież w tym sezonie dostali już karę 100 tys. dolarów za nieprawidłowości. I tutaj śmierdzi tym samym. Bo jeśli jednak okaże się, że Embiid po tych trzech meczach nagle nie będzie gotowy, to też przecież coś wymyślą. Tak to już się tam kula. Tymczasem na listę kontuzjowanych wskoczył teraz… Tyrese Maxey.

[Adrian] To wprawdzie mała próbka, ale warto podsumować październik. Na Wschodzie rządziły dwie drużyny – my i Cavs. Przy Bostonie żadnego zaskoczenia nie ma, ale Cavs zanotowało atomowy start i można tu gratulować nowemu trenerowi – Atkinson dał im życie. Mocno poniżej oczekiwań to bez wątpienia Sixers i Bucks. Obie ekipy zanotowały zaledwie po jednej wygranej. Chyba nie tego spodziewali się ich kibice – mnie to jednak cieszy.

[Timi] Brawa dla Cavaliers, choć trzeba też przyznać, że ten ich start to też zasługa całkiem łatwego terminarza. Na koncie mają już zwycięstwa z Raptors, Pistons czy Wizards (oczywiście to też dobrze o nich świadczy, że nie zdarzyła im się jak do tej pory żadna przykra wpadka), a do tego dwie wygrane z Bucks, którzy znajdują się z kolei po drugiej stronie bieguna. Na razie trudno o zwycięstwa w Milwaukee i w Filadelfii, ale to dopiero początek rozgrywek. Nie tego spodziewali się kibice, ale też chyba nikt nie panikuje. Jeszcze…

[Adrian] W Bucks chyba są pierwsze objawy paniki, bo kibice domagają się wypierdolenia Doca – nie chodzi o zwolnienie, nie chodzi o rozwiązanie umowy – oczekują wyjebki. Na razie zaczynają panikować kibice – zobaczymy kiedy podda się zarząd. W niedzielny wieczór sami sprawdzimy jak reagują ich kibice – mam nadzieję, że damy im dawkę taką, że wyjdą z hali w połowie 4 kwarty.

[Timi] Kibicom nie umknął uwadze fakt, że Rivers przed sezonem zaprosił do sztabu Darvina Hama, który tak naprawdę stał się w Milwaukee prawą ręką Doca. No i trzeba przyznać, że na razie wyniki są fatalne. Ale to się jeszcze rozkręci… Nie wierzę, że drużyna z Giannisem i Lillardem w składzie miałaby przeżywać taki kryzys w skali całego sezonu. Ale fakt faktem, że coraz trudniej jest traktować Bucks w kontekście walki o mistrzostwo. A w tym wszystkim pojawia się coraz więcej spekulacji o przyszłości Antetokounmpo w Wisconsin, dlatego w sumie nic dziwnego, że kibice panikują.

[Adrian] Na Zachodzie też niespodzianki – bo najlepsi to OKC, Phoenix i GSW, ale bardzo słabo sezon zaczęły ekipy Denver, Nowego Orleanu, Sacramento i Minnesoty. Zachód będzie bardzo wyrównany, a awans do PO może zależeć od jednej, lub dwóch wygranych więcej. Kompletne dno prezentuje Utah. Jazz jeszcze nie wygrali meczu – Danny wreszcie zadowolony, a Hardy rwie włosy z głowy.

[Timi] Dość powiedzieć, że przed środową kolejką meczów na Wschodzie tylko dwie drużyny mają dodatni bilans (Cavaliers oraz Celtics), natomiast na Zachodzie na razie aż dziewięć zespołów mieści się między 4-3 a 3-4, więc walka o turniej play-in czy o miejsce w topowej szóstce i pewny awans do fazy play-off rzeczywiście będzie tam niezwykle zacięta. No a Jazz na razie atomowo zaczęli wyścig po… Coopera Flagga?

[Adrian] Skoro o tankowaniu – ciekawy przypadek, bo Nowy Orlean ma pick Bucks, którzy w  tym momencie dają im topowy pick, on jest wprawdzie chroniony, ale od 5 do 30 :D Sam Nowy Orlean zaczął też słabo, a to znaczy, że gdyby tak się sezon toczył, to mają aż dwie szanse na Coopera. Nikt tam oczywiście nie myśli o tankowaniu, ale… wyjście awaryjne jest.