#453 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Podczas Media Day, ktoś sobie zażartował, że z takimi Pistons, to rezerwy mogą grać. No to już wie, że to bzdura. W tej lidze jak kogoś zlekceważysz, to zaliczasz wpierdol. Byliśmy bardzo blisko tego. 23 punkty przewagi wyparowały bardzo szybko. Pozwoliliśmy im uwierzyć, że potrafią pokonać mistrzowski team – zupełnie niepotrzebnie.

[Timi] Ileż można wygrywać już przed czwartą kwartą? To tak pół żartem, pół serio. Oczywiście dobrze już wiemy, że w tej lidze żadna przewaga nie jest bezpieczna. Nawet jeśli mówimy o 23 punktach przeciwko Detroit Pistons. Po raz kolejny wyszło jednak w tym meczu nasze mistrzowskie doświadczenie. Ustrzegliśmy się wpadki, bo końcówkę rozegraliśmy po prostu tak, jak powinno się to robić.

[Adrian] Na plus – świetnie w sezon wszedł Tatum, choć w tym meczu… miał atomowy początek, a potem nie był tak agresywny jak powinien być. Brown gra swoje, Horford wreszcie dowozi punkty. Pritchard morduje przeciwników zza łuku – w tym sezonie prawie 9 rzutów na ponad 42%. Holiday był mało widoczny, ale w końcówce to on zrobił robotę – 2 trójki, a potem przechwyt i koniec marzeń Pistons o przewadze.

[Timi] No właśnie – Holiday może mieć jeden punkcik do czwartej kwarty, ale gdy mecz wchodzi w decydującą fazę, to trafi dwie trójki i zrobi przechwyt. Trzeba też pochwalić Derricka White’a, który miał w tym meczu łącznie aż trzy bloki. I każdy kolejny był lepszy od poprzedniego. W dwóch pierwszych spotkaniach nie zablokował ani jednego rzutu, ale szybko przypomniał nam wszystkim, że jest najlepiej blokującym obrońcą w całej lidze.

[Adrian] Na minus – no jednak uwaliliśmy 23 punkty przewagi, a razem 29 punktów w dupę było. Żeby ratować wynik, Mazzulla musiał grać ósemką zawodników, jakbyśmy byli już w PO. No nie tak powinno to wyglądać w październiku i to w meczu z Pistons. Pierwsze ostrzeżenie przyszło szybko – to chyba dobrze.

[Timi] Rozmiar uwalanej przewagi już chyba nie będzie robił wrażenia, biorąc pod uwagę to, jak to wygląda w NBA w ostatnich latach. Te 23 punkty to – jak się wiele razy okazało – wcale nie tak dużo w dzisiejszych realiach. A chłopaki mogą co jakiś czas pograć sobie w czwartej kwarcie, skoro w dwóch poprzednich spotkaniach takiej potrzeby nie było…

[Adrian] Trzy wygrane w trzech spotkania nowego sezonu – jest dobrze. Teraz przyjedzie Doc Rivers z Bucks, dla Celtics to zawsze motywacja, a dla Jrue Holidaya nawet olbrzymia motywacja.

[Timi] Warto dodać, że rok temu nasz licznik zatrzymał się na pięciu kolejnych zwycięstwach na start sezonu, więc jest szansa, że uda się ten wynik pobić. Spotkania z Bucks ostatnio zawsze ekscytują, no chyba że są dziwnie zaplanowane w terminarzu, tak jak to często w minionych sezonach bywało. I niestety to też trochę takie jest, bo Bucks przyjadą do Bostonu w back-to-back po meczu na Brooklynie. No ale to początek rozgrywek, więc przynajmniej na razie nikt nie będzie się oszczędzał.

[Adrian] Przyjechali, klapsy dostali i do domu pojechali. Choć pierwsza połowa była dla nich. Jednak w sporcie liczy się to, jaki jest wynik na koniec meczu, a w 3 kwarcie pokazaliśmy kto rządzi na parkiecie. To kolejny mecz, który pokazuje, że eksperyment Bucks z Riversem i Lillardem to pomyłka. Dla nas to dobrze, bo Giannis dobrze obudowany, byłby sporym problemem, a od kilku sezonów nie jest.

[Timi] Bucks, lekko mówiąc, nie zachwycają na początku sezonu. Dla mnie to jednak spore zaskoczenie, choć z drugiej strony po raz kolejny potwierdza się, jak ważnym ogniwem dla tej drużyny jest Khris Middleton. Tyle tylko, że jak wciąż jest nieobecny, to trudno jest cokolwiek dobrego zbudować. Pewnie jeszcze się rozkręcą, natomiast było w tym spotkaniu widać różnicę jakości, co ostatecznie przełożyło się na całkiem spokojne zwycięstwo Celtów.

[Adrian] Na plus – po cyferkach tego nie widać, ale Walsh i Tillman zrobili kawał dobrej roboty w 3 kwarcie. Dlatego zacząłem od nich, bo widziałem marudzenie w socjalach – tak to jest, jak się nie ogląda meczu, a przecież od marudzenia, to ja jestem :D White i Pritchard w 3 karcie, to zrobili taki gnój, że Giannis bardzo długo tego nie zapomni.

[Timi] Pritchard jeszcze w weekend wyszedł sobie na miasto w Bostonie. Ale wcale nie w jakiejś wieczornej porze, wręcz przeciwnie. Na boisku przy parku zobaczył młodego chłopaka i nie mógł oprzeć się pokusie, by z nim zagrać. I już dwa dni później zrobił sobie plac zabaw z TD Garden, bo tak się pięknie pobawił z zawodnikami Bucks. Przed sezonem w podcaście “PL Garden” jedną z moich odważnych tez była ta o nagrodzie dla najlepszego szóstego gracza właśnie dla Pritcharda. Tymczasem po tym starciu z Bucks ma on najwięcej trafionych trójek (19) spośród wszystkich zawodników w lidze, a moja teza zaczyna być bardziej realistyczna niż odważna.

[Adrian] Na minus – skuteczność zza łuku Browna i Tatuma, oraz zagubiony Kornet, ale nie marudzę. Sprzedać klapsy Bucks, gdy liderzy nic nie trafiają z 7 metra – piękna sprawa.

[Timi] Bo liderzy w takim meczu, gdzie jeden element im nie idzie, potrafią dać wiele rzeczy ekstra. Brown w drugiej połowie miał fantastyczny ciąg na kosz, co skutkowało znakomitą skutecznością. Tatum z kolei odwalił kawał dobrej roboty w defensywie, a przecież nie miał łatwego zadania, bo regularnie musiał przepychać się choćby z Lopezem. No i udało mu się też zablokować trójkę Lillarda, a już kilka sekund później zza łuku trafił Jrue Holiday. Symboliczna sekwencja. No i też Brown oraz Tatum w przeciwieństwie do Giannisa i Lillarda mogą liczyć na naprawdę mocne wsparcie od reszty zespołu. Bucks na razie tego wsparcia szukają.

[Adrian] Uwag kilka – 10 listopada gramy u nich, więc pewnie będą chcieli się zrewanżować. Teraz czekają na nas 4 wyjazdy, z czego 2 bardzo ciężkie, bo w Charlotte. Nie boję się tego zespołu, boje się o motywację naszych zawodników. Przeciwnicy też się na nas coraz bardziej nakręcają, bo po tym meczu zostały już tylko 3 niepokonane drużyny – Cavs, OKC i my.

[Timi] Te najbliższe spotkania to rzeczywiście będzie fajny sprawdzian dla naszej motywacji, ale ja właśnie jestem raczej spokojny. Wiadomo, jakaś wpadka może się zdarzyć, jednak już w ubiegłym sezonie pokazaliśmy wielką dojrzałość w meczach ze słabszymi zespołami. A to też cechuje te najlepsze drużyny i mam nadzieję, że w trwających rozgrywkach to dalej będzie w ten sposób wyglądać.

[Adrian] No i koniec serii. Ostatni raz, pierwszy mecz w sezonie z dogrywką, to wygraliśmy w 2018 roku. Od tamtego czasu są klapsy. Szkoda, bo tej dogrywki nie powinno być, wystarczył jeden wolny więcej trafić i byłby luz. Tylko to i tak był bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. Snuliśmy się po parkiecie przez większość spotkania, bo dobrze to zagraliśmy tylko 5 ostatnich minut 3 kwarty i potem 5 ostatnich minut 4 kwarty.

[Timi] A ja uważam, że to i tak dobrze, że ta dogrywka w ogóle była. Wcześniej w kontekście meczu z Pistons mówiliśmy, że 23 punkty przewagi to żadna przewaga. I tutaj to się potwierdziło po raz kolejny, ale w drugą stronę, bo Celtics odrobili 24 punkty straty. Ostatecznie i tak przegrali, natomiast lepiej tak, niż bez walki.

[Adrian] Na plus – no były te zrywy, była piękna pogoń i świetna końcówka regulaminowego czasu gry, ale tego w ogóle nie powinno być. Nie ma nic pięknego w bohaterskiej śmierci, to fajnie wygląda tylko na filmach. Indywidualnie nie będę nikogo chwalił, bo prawie każdy coś za uszami miał w tym meczu.

[Timi] Na największy plus zasłużył chyba Queta, który pokazał w tym spotkaniu, że warto dawać mu więcej minut, przynajmniej w starciach z takimi rywalami jak Pacers. Świetna postawa na tablicach – łącznie dziewięć zbiórek, z czego cztery w ataku. I w obronie też miał kilka solidnych akcji. Zaraz idzie back-to-back, to Horford pewnie odpocznie co najmniej w jednym spotkaniu, więc będzie okazja na kolejne minuty dla Portugalczyka.

[Adrian] Na minus – wygrywa drużyna i przegrywa drużyna. Zawiedliśmy jako drużyna. Indywidualne decyzje zawodników, gdy pudłują zza łuku, to już tylko dopełnienie. Pierwszy wpierdol przyszedł szybko – trudno.

[Timi] Czy tak szybko? Rok temu przyszedł po pięciu spotkaniach. W tym roku tylko dwie drużyny są niepokonane dłużej niż my. Fakt, liczyliśmy że to potrwa trochę dłużej, no i wielka szkoda, że tak się nie stało, tym bardziej że dużą rolę odegrały w tej porażce błędy własne, w tym m.in. przestrzelone rzuty wolne.

[Adrian] Uwag kilka – jak na pojedynek drużyn, które w zeszłym sezonie spotkały się w Finale Konferencji, to obie drużyny prezentowały poziom Ligi Letniej. Indiana miał o 5 więcej strat od nas, a my byliśmy tego dnia kompletnie do bani. No ale taki jest początek sezonu, trochę czasu minie zanim machina ruszy, bo trzeba wejść w rytm meczowy.

[Timi] Pacers od początku sezonu nie zachwycają, a Haliburton na razie szuka formy z poprzedniego sezonu. Kto wie, może taka wygrana nad Celtics da im trochę wiatru w żagle. Co by nie mówić, niewygodny to dla Celtów przeciwnik już od jakiegoś czasu.

[Adrian] Mecz z Hornets był szalony – nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem nasz mecz, gdzie biegaliśmy jak poparzeni od kosza do kosza. Taktyka? Jaka taktyka – run and gun. Takie granie to woda na młyn dla Charlotte, bo oni z tego żyją. My powinniśmy być nieco mądrzejsi, a daliśmy się sprowokować i narzucić sobie taki styl gry. Na szczęście potem przyszło otrzeźwienie.

[Timi] Szukamy tej formy na początku sezonu. Szczególnie w defensywie to nadal nie wygląda tak jak powinno. W ataku brakuje momentami skuteczności, ale widać już sporo “naszej” gry. Najważniejsze, że mimo wszystko na koniec jest zwycięstwo. Hornets w ubiegłym sezonie raz z nami wygrali – to też był mecz w pierwszej części sezonu, też w Charlotte i wtedy też długo nas gonili, ale wreszcie dogonili i zwyciężyli po dogrywce. Tym razem na to nie pozwoliliśmy.

[Adrian] Na plus – Queta znowu dał doskonałe minuty. Gdy nie ma Horforda, a Porzingis nadal się leczy, to na młodym Portugalczyku spoczywa całkiem sporo zadań na parkiecie. Brown może i nie trafia zza łuku, ale rozdał z Derrickiem najwięcej asyst w drużynie. Jordan Walsh dokładnie jak Sam Hauser – no jakbym nie widział, to bym nie uwierzył.

[Timi] Brown nie może się wstrzelić, ale poza tym zagrał bardzo dobry mecz. Świetnie akcja po akcji wykorzystywał dużo słabszego LaMelo Balla i robił nam tym przewagę. Na plus także bardzo fajna skuteczność Jayów z linii rzutów wolnych – łącznie między nimi 20 trafień i tylko trzy przestrzelone próby. Dokładam się także do pochwał dla Quety, choć w tym wszystkim nie zapominajmy, że Luke Kornet też daje dobre minuty. A jak zsumujemy ich statystyki – w tym meczu to 17 punktów, 10 zbiórek, dwie asysty i dwa bloki – to wyjdą nam liczby od bardzo solidnego podkoszowego. I to właśnie chodzi, gdy wciąż czekamy na Porzingisa, a Horford dostaje wolne.

[Adrian] Na minus – dobra pierwsza i ostatnia kwarta, a pośrodku dostaliśmy małpiego rozumku. Mazzulla ostatnio opowiadał, że w NBA przydałoby się trochę poluzować przepisy odnośnie akceleracji miedzy zawodnikami. No nie wiem – dwóch asystentów musiało go pilnować, żeby z sędziami nie poszedł się napierdalać.  No i to by było na tyle, jeśli chodzi o poluzowanie przepisów. Natomiast sama reakcja Joe bardzo dobra, tylko trochę obciachowo wyszło, bo przecież sędziowała nam Ashley :)

[Timi] Napierdalać, to by się pewnie nie poszedł – tu chodziło bardziej o to, by nie dostał drugiego technika, co oznaczałoby dla niego koniec meczu. Stąd to powstrzymywanie przez asystentów. Natomiast jeśli w takim meczu faul techniczny dostaje też Charles Lee, dla którego to pierwszy “dach” w karierze trenerskiej – a warto przypomnieć, że nasz były asystent to człowiek niezwykle spokojny i łagodny – no to wiemy już wszystko o tym, jaki był poziom sędziowania.

[Adrian] Uwag kilka – może i Grant Williams miał kiedyś kibiców w Bostonie, ale już nie ma. To był tak głupi faul, tak prymitywny, że w sumie ktoś powinien mu wypłacić gonga na ten głupi ryj. Ja rozumiem, że Grant może mieć jakiś problem z władzami Celtics, żal że został wymieniony, ale to niech idzie do Stevensa i mu biuro podpali. Niby taki mądraliński, a jednak debil. Strasznie mnie zagotował podczas meczu.

[Timi] Na całe szczęście to po prostu źle wyglądało, ale aż tak złe nie było. Co nie zmienia faktu, że sam faul był po prostu niebezpieczny i bezmyślny. I ma Williams farta, że to się nie skończyło gorzej. Sędziowie mieli absolutną rację, wyrzucając go z boiska, a on sam powinien spojrzeć w lustro i zastanowić się, co właśnie zrobił. Tak jak piszesz: jednym zagraniem tak naprawdę mógł wymazać wszystko co dobre ze swojej przygody w Bostonie i stać się wrogiem.

[Adrian] Lonnie Walker IV raczej nie wróci zbyt szybko do USA, gdyż podpisał kontrakt z Zalgirisem Kowno. Mówiło się ostatnio o zainteresowaniu Realu Madryt, a tymczasem skończyło się na Litwie. Zalgiris gra w Eurolidze, ale najbogatszym klubem nie jest.

[Timi] Kto wie, czy nie rozbiło się o buy-out w kontrakcie. Real jednak stracił wielu zawodników tego lata i pewnie nie chciał się pakować w kontrakt z graczem, który mógłby odejść jeszcze w trakcie rozgrywek. No a w umowie Walkera IV z Zalgirisem jest zapis, że w lutym może spakować manatki i wrócić do Stanów Zjednoczonych, jeśli będzie zainteresowanie ze strony drużyn NBA.

[Adrian] Shams Charania poinformował, ze Kristaps Porzingis powinien wrócić do gry w grudniu. Mam tylko nadzieję, że nikt nie będzie naciskał – nie ważne jakie wyniki będziemy notować. Nie jest potrzebny w tym roku, jest potrzebny w połowie przyszłego.

[Timi] Myślę, że naciskania nie będzie żadnego. Zresztą nawet Shams dodał tam, że nie jest wcale wykluczone, że ten powrót nastąpi znacznie później. Do naszego sztabu od dłuższego czasu nie można mieć chyba zastrzeżeń, jeśli chodzi o wprowadzanie zawodników z powrotem do gry, dlatego ufam, że tym razem nie będzie inaczej i Porzingis wróci sobie na spokojnie nawet kilka meczów po tym, jak już będzie w 100 proc. zdrowy.

[Adrian] Miami Heat postanowiło uhonorować jedną ze swoich legend. Nie nazwę tego pomnikiem, bo pomniki stawia się po śmierci, a Dwyane Wade wciąż żyje. No to jego statua, jest tak do niego podobna jak ja. Gorzej tego zrobić się nie dało. W tej organizacji, to jednak od dawna jest coś nie halo – a te małe rzeczy, to się tylko kumulują.

[Timi] To ogólnie jest ciekawy przypadek, że takie pomniki nadal są stawiane. Przecież to nie pierwszy raz, gdy statua zupełnie nie przypomina tego, kogo ma przypominać. Kto takie rzeczy akceptuje? Ktoś przymyka na to oczy czy o co chodzi? Rzeźbiarzem jest syn właściciela albo córka menadżera? Nie potrafię tego pojąć, jak może dalej dochodzić do takich absurdów jak ten pomnik.

[Adrian] Stephen A. Smith nazwał Leonarda najgorszą super gwiazdą w historii sportu. Kosmiczna bzdura – fakt,  Kawhi zdrowia od kilku sezonów nie ma, ale to on dał Toronto mistrzostwo, a wcześniej zdobył też z San Antonio. W SAS to może i nic nadzwyczajnego, ale w Kanadzie będzie miał swój pomnik. Ja wiem, że gość wygaduje bzdury, żeby podobijać oglądalność i kliki, ale są pewne granice.

[Timi] Na wypowiedzi Stephena A. Smitha rzadko kiedy warto zwracać uwagę, bo 99% z nich jest pod kliki. Czyli tą wypowiedzią też mu się udało, bo znalazła się w Tygodniku. W przypadku Leonarda bardzo dużym cieniem na jego karierę kładą się ostatnie lata. To, co świeże, pamiętamy najbardziej – i tutaj to mocno widać. Jego pierwsze MVP finałów było 10 lat temu. Od mistrzostwa z Raptors minęło pięć lat. Określanie go “najgorszą super gwiazdą w historii sportu” to oczywiście przesada, natomiast nie da się ukryć, że tych ostatnich pięć lat to jest taki okres, kiedy trudno w ogóle mówić o nim per “super gwiazda”.