Kiedyś musiał nastąpić ten dzień, gdzie Bostoński Tygodnik ustąpi miejsca Mistrzowskiemu Tygodnikowi. Czekaliśmy na to bardzo długo, aż wreszcie mogę na jakiś czas zmienić nazwę. A co najważniejsze, wierzę że po kolejnym sezonie, znowu na offseason pojawi się Mistrzowski Tygodnik. A teraz zapraszam do czytania, jest o czym, bo z Timim znowu pogadaliśmy.
[Adrian] No to po raz ostatni – przynajmniej do czerwca – Mistrzowski Tygodnik. Ostatni, bo jak powiedział Joe Mazzulla – nie bronimy mistrzowskiego tytułu, my musimy kolejny raz go zdobyć!! Ja się z tym absolutnie zgadzam, podoba mi się takie podejście, dlatego wracamy od kolejnego numeru do Bostońskiego Tygodnika, bo już za kilkadziesiąt godzin startuje nowy sezon!
[Timi] Powiem szczerze, że ta przerwa między sezonami zleciała w tym roku wyjątkowo szybko. Albo po prostu mam takie wrażenie, bo Celtics byli mistrzami… I jakoś tak sobie myślę, że nie nacieszyliśmy się tym mistrzostwem do maksimum. No to czas zacząć marsz po kolejne!
[Adrian] Zleciała szybko, bo była też wyjątkowo dla nas krótka. Graliśmy do samego końca w rozgrywkach, potem wielka feta, no i ni z tego, ni z owego, przyszedł październik i zagraliśmy w preseason jako pierwsi. Ja bym sobie zawsze życzył, żeby czas bez NBA wydawał się tak wyjątkowo krótki. No może bym chciał jakiekolwiek emocje związane z nowymi zawodnikami – bo to nas w tym roku całkowicie ominęło.
[Timi] Fakt, to nas akurat minęło, ale też po co mieszać w mistrzowskim składzie, skoro to wszystko tak świetnie funkcjonowało? Pod tym kątem jest to jednak duża satysfakcja, że wszyscy naokoło musieli tego lata próbować równać do Celtics, podczas gdy w Bostonie ten czas leciał nadzwyczaj spokojnie.
[Adrian] Trzeci mecz przedsezonowy i taki wpierdol zebrała Phila, że szkoda wspominać. Owszem, grali bez najważniejszych zawodników, ale nasze rezerwy rezerw, to nadal robili z nimi co chcieli. Lonnie Walker +27 na parkiecie, a Neemias Queta +22. Dobry mecz, żeby zrzucić rdze, po przylocie z Azji.
[Timi] Zwycięstwo różnicą 50 punktów – czy jest w preseasonie, czy nie – zawsze będzie robić duże wrażenie. Nawet jeśli 76ers grali bez wszystkich swoich podstawowych graczy. Fajnie, że Lonnie Walker IV w końcu dostał trochę większą szansę. Nie wiem, czy go podpiszemy, bo to będzie nas kosztować około 10 milionów dolarów (licząc razem z podatkiem), natomiast pokazał w tym meczu, że warto to przynajmniej przemyśleć.
[Adrian] Znowu kogoś pochwalimy, spoza najważniejszych zawodników. Xavier Tillman – w tym meczu był pierwszym rezerwowym. Na jego barkach będzie sporo – Porzi nie gra, a Horford będzie oszczędzany w RS. Xavier będzie dostawał duże minuty do Nowego Roku, a potem też niemałe. Jestem bardzo ciekawy pierwszych spotkań sezonu zasadniczego.
[Timi] Tillman i Queta – ja sobie robię nadzieję co do tej dwójki, bo tak jak mówisz będziemy potrzebowali solidnej gry zmienników w strefie podkoszowej. Ten pierwszy już w zeszłym sezonie pokazał, że można na niego liczyć, a teraz jak już jest w zespole trochę dłużej, to widać jak mądrym i pożytecznym zawodnikiem potrafi być. Nawet trójki zaczął trafiać już nie tylko z rogów boiska. A warto przypomnieć, za jaki bezcen Stevens go wyciągnął przed końcem okienka w ubiegłym sezonie z Memphis.
[Adrian] Mecz z Toronto był B2B (trzeba być wyjątkowym matołem, żeby w preseason zrobić mecz dzień po dniu) to i my zagraliśmy rezerwami. Rapsy zagrały bez kilku ważnych zawodników, ale to nie usprawiedliwia wpierdolu, jaki dostawali od naszych rezerw. To pewnego momentu to był pogrom i dopiero gdy na parkiecie pojawili się asy z G-League jak Davison czy Watson to Toronto zaczęło nadrabiać.
[Timi] Też nie rozumiem, kto to ustalał i dlaczego niektóre mecze w okresie przedsezonowym wyglądają w ten sposób. Jaki to ma sens? Nie wiem. Przynajmniej nasza głęboka rezerwa dostała szansę, żeby się pokazać. Znów nieźle wypadł Walker IV, a soczyste double-double padło łupem Quety, którego postępy w obronie widać gołym okiem.
[Adrian] Kogo pochwalić? No Jordana Walsha. Zresztą nie tylko mnie zadziwia jego postawa w ostatnich meczach – Brian Scalabrine podczas meczu nie mógł się nadziwić jaki ten chłopak zrobił postęp, a przecież on ich widzi na treningach cały rok, na gierkach i w G-League. Rozmawia z asystentami, ze Stevensem, a pomimo tego Jordan szokuje go swoją formą. Na drugim biegunie jest Baylor Schierman, a przecież jest on od Jordana straszy o 4 lata.
[Timi] Walsh nabrał więcej pewności siebie i to procentuje. Dobrze, że nie posłuchał takich głosów jak Twój po lidze letniej, ale zamiast tego wrócił na preseason z dużą mocą. Widać progres na dystansie, ale też coraz skuteczniejsze są też jego wjazdy pod kosz. Oczywiście, to nadal tylko na tle słabych Raptors i tylko w meczu przedsezonowym, ale nieoficjalny rekord kariery w postaci 16 punktów to jest coś, co cieszy. Co do Scheiermana – pełna zgoda. Fatalnie wygląda jego przywitanie z NBA, no ale tu od początku było w zasadzie pewne, że konieczne będzie odesłanie go do G League przynajmniej na jakiś czas.
[Adrian] Kolejny mecz z Toronto – tym razem minimalna porażka, choć zagraliśmy bardzo mocnym składem. No my mocnym składem, a Toronto zagrało mocno. Jak się traci 46 punktów w pierwszej kwarcie, to trudno myśleć o końcowym sukcesie, choć zabrakło bardzo niewiele. To jednak tylko sparingi – wynik nie ma znaczenia. 55 odpalonych trójek – matko boska.
[Timi] Nieźle się Raptors rzucili do ataku w pierwszej kwarcie, a my potem też bardzo fajnie odpowiedzieliśmy na początku drugiej, gdy runem 19-0 zniwelowaliśmy całą ich przewagę z pierwszych 12 minut. To był przede wszystkim świetny okres gry Tatuma, który kończy preseason z solidną skutecznością na dystansie: 39 proc. przy średnio dziewięciu próbach na mecz. A co do trójek, to lepiej się przyzwyczaić, bo Mazzulla Ball takie właśnie jest. Znów będziemy bombardować rywali i w większości przypadków będziemy na tym świetnie wychodzić, dopóki co jakiś czas nie przyjdzie gorszy dzień.
[Adrian] To znowu trzeba kogoś pochwalić – Luke Kornet. Luke gra świetne mecze, niby nas do tego przyzwyczaił, ale jednak pochwalić warto. Nie tylko dobra dusza w szatni, ale też i masa dobrego na parkiecie, a wszystko za mniej niż 3 miliony dolarów.
[Timi] Dla przypomnienia: Luke Kornet był pierwszym wolnym zawodnikiem, który tego lata zniknął z rynku. Pierwszy letni “Woj Bomb” był właśnie o jego nowym kontrakcie w Bostonie! dla mnie Kornet już od dawna jest jednym z najbardziej ulubionych zawodników Celtics z tego drugiego/trzeciego szeregu, jakich miałem okazję oglądać w zielonych barwach.
[Adrian] Została nam do omówienia ostatnia dywizja – nasza, czyli Atlantic Division. Co się zmieniło u nas, to na bieżąco omawialiśmy, a że nic się nie zmieniło to od razu lecimy na Brooklyn. Wielka wymiana z NYK, czyli Mikal Bridges oddany za worek picków. Ostatni pick, czyli na 2031 draft może być cudowny, choć już ten na 2029 rok zapowiada się doskonale. Nets raczej będą robili wyprzedaże, mają kim handlować, a picki zbierać trzeba. Odzyskali większość swoich wyborów i mogą zatankować dwa razy na spokojnie.
[Timi] To było dla nich kluczowe – odzyskać swoje wybory. I teraz tak jak mówisz, nie ma już absolutnie żadnego ciśnienia na wynik. Tym bardziej że za Bridgesa dostali świetną paczkę. Na stanowisku trenera debiutuje tam Jordi Fernandez, czyli bardzo ciekawa postać. Warto też będzie śledzić dalsze losy Bena Simmonsa, bo to może być dla niego ostatnia szansa, żeby cokolwiek uratować ze swojej kariery w NBA.
[Adrian] Nie wierzę w Bena Simmonsa, miesiąc i zacznie się ból pleców. Zresztą nawet jeśli będzie miał dobry sezon, to chyba już nikt się nie nabierze na księcia. Bo przecież pamiętamy, że w NBA miał na początku nick “Prince”. Następca LeBrona, przede wszystkim, to nie ma charakteru do tego sportu – o tym pisałem już na etapie Draftu – gość po prostu jest miękką fają i tyle. Zachwytom nie było końca, a moja diagnoza okazała się słuszna, talent to jedno, ale etyka pracy i wola zwycięstwa to drugie, a tego nie wytrenujesz.
[Timi] Ja mimo wszystko jestem ciekaw jego dalszej kariery po wypełnieniu tego maksymalnego kontraktu. Czy to już będzie koniec, czy może jednak wtłoczy się w jakąś nową rolę jako gość od zadań specjalnych. Warunki do tego ma – i te naturalne, bo defensorem wciąż może być przecież świetnym, i te wymuszone, bo ciągłe problemy zdrowotne nie pozwolą mu już wrócić na topowy poziom. Zostaje kwestia ego, o którym mówisz.
[Adrian] Toronto musi poznać swoją siłę – czy mogą się budować wokół Barnesa i Barretta. Jeśli tak, to mają już swoje dwie gwiazdy i reszta będzie dodatkiem. Tylko moim zdaniem ani Scottie, ani RJ aż tak wielkiej siły nie reprezentują, żeby kanadyjski jedynak mógł przestać szukać talentu. Lekką ręka odpuścili Trenta Jr i McDanielsa – kompletnie bez sensu. Zobaczymy kiedy podejmą decyzję o tankowaniu, bo na PO będzie za cienko.
[Timi] Scottie Barnes jak najbardziej ma zadatki na wielką gwiazdę. Już jest jednym z najbardziej wszechstronnych graczy w lidze, a przecież to tak naprawdę dopiero początek. Ale poza tym nie jestem przekonany, czy ktokolwiek w Toronto zasługuje jeszcze na podobny status. Barrett wciąż jest zbyt nieregularny, by móc oprzeć na nim budowę zespołu. Dlatego te poszukiwania muszą trwać dalej i znów może się okazać, że Raptors będą starali się jednak sporo przegrać. A co do McDanielsa, to właśnie lekką ręką odpuścili go też Kings, gdzie trafił latem z Kanady, więc coś chyba jest na rzeczy.
[Adrian] Zadatki ma, ale nadal nie wytrenował dobrego rzutu zza łuku, co w XXI wieku jest elementarzem. 3 sezony to sporo czasu, żeby to ogarnąć – zobaczymy jak będą wyglądać cyferki w tym sezonie. Wszechstronność doceniam, tylko to nie jest killer na swojej pozycji. Jednak wracamy do tego co napisaliśmy – zadatki ma, zobaczymy jak się to potoczy. Największą zaletą Barretta jest jego narodowość i nie wydaje mi się, żeby jego pozycja w drużynie była w jakikolwiek sposób zagrożona. Dziwna sprawa z tym McDanielsem – w półtora sezonu spuściły go zespoły z Charlotte, Phily, Toronto, Sacramento… i San Antonio też zamierza go zwolnić. To jest chyba jakiś rekord. Tam sie chyba sufit w głowie zerwał, bo on rokował dobrze.
[Timi] Barnes postępy na dystansie robi. Wiadomo, nie jest idealnie, ale wygląda to coraz lepiej. Poza tym jest na tyle wszechstronny, że nie musi być pod tym względem topowy. Wystarczy, że rywale będą go szanować, a to właśnie w takim kierunku zmierza.
[Adrian] PG13 przyszedł do Phili i znowu Sixers odgrażają się całemu światu. Nic z tego nie będzie, bo Embiid albo sie połamie, albo znowu nie będzie miał na ostatnie 10 minut czwartych kwart w PO. Ja ich nie lekceważę, ja nie wierzę że Eric Gordon, Reggie Jackson czy Kyle Lowry rzucą NBA na kolana. Bo czy to są dużo lepsi zadaniowcy od tych co mieli? Od Covingtona, Batuma, Hielda czy Meltona? Moim zdaniem nie. Na papierze to jakoś wygląda, nazwiska się zgadzają – ale po pierwszym szoku, że tyle się udało Moreyowi, przychodzi czas na refleksję i ja tego nie kupuje.
[Timi] Od zadaniowców będzie dużo zależeć i na mnie ta paka dalej robi wrażenie, bo przynajmniej w teorii nikt nie każe tym zawodnikom grać pierwszych skrzypiec, a jedynie uzupełniać gwiazdy. Bo to nie tylko Gordon, Lowry i Jackson, ale też jeszcze Drummond, Oubre Jr. i Martin. A do tego idealnie się nadają. Każdy w określonej roli i z konkretnymi zadaniami. Na tym polega siła zadaniowców. Ale problemy robią się, gdy tacy gracze muszą dać coś ekstra, bo pierwsze skrzypce nie grają. A na takie czasy też się muszą w Filadelfii przygotować. Od dawna powtarzamy, że tam kluczowe jest zdrowie. Embiid najprawdopodobniej już nigdy w karierze nie będzie grał w drugich meczach z serii back-to-back. George ze swoją historią kontuzji też jest mocno niepewny, a przecież już w meczu przedsezonowym doznał przeprostu kolana, więc te problemy zaczynają się bardzo szybko. I jeśli będą trwały albo będą się powtarzać, to nawet najlepsi zadaniowcy nie pomogą.
[Adrian] Tu dochodzimy do kwestii, która ich zniszczyła w zeszłym sezonie – słaby wynik w RS. W PO od razu trafili na jednego z faworytów i szybki koniec. Wiemy, że George też nie będzie w tym sezonie grał w meczach B2B, czyli tych wygranych znowu może być mniej. Jak w pierwszej rundzie znowu trafią na NYK czy Boston, to kolejny rok koniec przygody nastąpi raczej bardzo szybko. Złotówki bym na Embiida nie postawił, że on kiedykolwiek dojdzie chociażby do ECF.
[Timi] No właśnie, dlatego pytanie brzmi, czy ci najważniejsi gracze są w stanie “dowieźć” – najpierw w sezonie zasadniczym, a potem przede wszystkim w fazie play-off. A też trzeba pamiętać, że Nick Nurse w kilku aspektach przypomina Thibsa i swego czasu też mocno eksploatował swoich zawodników w Toronto. Dużo rzeczy może tam nie pójść po myśli 76ers, natomiast fakt faktem, że takiego potencjału dawno tam nie było.
[Adrian] Jakby było mało problemów z Embiidem i George’em, to właśnie Maxey doznał kontuzji kciuka. Nie wiadomo na razie jak długo potrwa przerwa, ale sezonu chyba nie rozpocznie z drużyną. Trzy gwiazdy i wszystkie połamane – no raczej nie tak sobie w lipcu wyobrażali sezon kibice Sixers.
[Timi] Zaczyna się fatalnie, a przecież to wszystko dzieje się jeszcze przed pierwszym meczem sezonu. Szybko sprawdzimy więc, jak ta głębia składu 76ers wygląda. Na szczęście dla nich, początek terminarza nie jest wcale taki trudny, bo w pierwszych tygodniach rozgrywek zmierzą się m.in. z Raptors, Pistons (dwa razy), Clippers (najpewniej bez Leonarda), Hornets (dwa razy) czy Nets.
[Adrian] A na koniec NYK. Po pozyskaniu Mikala Bridgesa wyszli an absolutne prowadzenie, w tej grupie pościgowej za Bostonem. Ale ta wymiana po Townsa mnie zastanawia – czy aby nie przesadzili. Za dużo grzybów w barszczu. Oddanie największego pracusia i shootera, czyli DeVincenzo może odbić się czkawką bardzo szybko. Owszem, Towns jest świetny, jak na centra, zza łuku, ale nie tego NYK potrzebuje w walce z Sixers, Bucks czy Celtics. Ten sezon pokaże, czy NYK miało rację oddając aż tyle za Townsa.
[Timi] Tak sobie myślę – choć to oczywiście dwie zupełnie inne sytuacje – że Knicks zrobili trochę taki ruchy, jak Celtics rok temu. Przecież my też się zastanawialiśmy, jak to będzie bez Smarta i z Porzingisem. Pomogło to, że potem ściągnęliśmy dla Smarta zastępstwo. I teraz gdyby Knicks te ruchy zrobili w odwrotnej kolejności, to być może też trochę inaczej byśmy na to patrzyli. Na pewno jest w tym spore ryzyko, szczególnie że Thibs się nie zmieni i dalej będzie mocno eksploatował swoich zawodników, a Towns taki super zdrowy też w karierze nie był. Dodatkowo samo odejście DiVincenzo na pewno mocno ich zaboli, ale z drugiej strony Towns jako rozciągający grę center powinien być równie mocnym – a może nawet mocniejszym – ogniwem obok Brunsona. Do równania należy też włączyć Bridgesa, czyli największego “Ironmana” tej ery w NBA, który akurat u Thibsa powinien się doskonale odnaleźć. A jako ta trzecia opcja będzie też mógł być właśnie takim pracusiem. Będzie trzeba to wszystko z wielką uwagą obserwować i aż szkoda, że po tym meczu na otwarcie będziemy czekać aż do lutego na kolejne starcia z nowojorskim zespołem.