Kiedyś musiał nastąpić ten dzień, gdzie Bostoński Tygodnik ustąpi miejsca Mistrzowskiemu Tygodnikowi. Czekaliśmy na to bardzo długo, aż wreszcie mogę na jakiś czas zmienić nazwę. A co najważniejsze, wierzę że po kolejnym sezonie, znowu na offseason pojawi się Mistrzowski Tygodnik. A teraz zapraszam do czytania, jest o czym, bo z Timim znowu pogadaliśmy.
[Adrian] No to wracamy na razie do starej nazwy Tygodnika, bo nam tu 450 numer nadleciał. Zaczynaliśmy jako Bostoński, a że w międzyczasie pojawił się Mistrzowski Tygodnik, to przecież w sumie o to chodziło nam od początku. To i tak przyszło nam czekać ponad czterysta numerów Tygodnika, aż pojawi się pod dachem TD Garden 18 baner.
[Timi] Piękne to było lato, nie zapomnimy go nigdy. To na pewno. Ale teraz przed nami nowe wyzwania. Mu prujemy do wydania numer 500, które będzie pięknym kamieniem milowym. To już za niecały rok. I oby wtedy Tygodnik znów był Mistrzowski.
[Adrian] Drugi mecz w Abu Dhabi i druga wygrana, choć w sumie tym razem powinienem napisać – srogi wpierdolek zaliczyło Denver. Nie było nawet minutki z wątpliwościami, która drużyna jest lepsza. A należy pamiętać, że gramy bez Horfora i bez Porzingisa, czyli w sumie bez środkowego. Teraz tydzień bez grania, bo powrót do USA trochę potrwa, a i zespół dostał czas od NBA, na odespanie jetlaga.
[Timi] Prawdziwa dominacja, choć wynik nie ma tu absolutnie żadnego znaczenia. Oczywiście, jest to pewna satysfakcja pokonać Nuggets dwa razy w tak krótkim odstępie czasu, tym bardziej że w ubiegłym sezonie zasadniczym to oni w obu spotkaniach byli lepsi. Horford zrobił sobie fajną wycieczkę, ale ostatecznie na parkiet nie wybiegł. Sam wyjazd na pewno może tylko poprawić i tak świetną już chemię w zespole.
[Adrian] No to mała ocena zawodników – oczywiście pomijając nasze gwiazdy i żelaznych rezerwowych. Neemias Queta dał bardzo dobre minuty, a jak po meczu zobaczyłem, że był plus 22 na parkiecie w 17 minut, to micha sama się cieszyła. Na drugim biegunie Jordan Walsch, którego ostatnio pochwaliłem, a on wrócił do ceglenia i chaosu. Na szczęście dla niego jest Beylor Scheierman – matko, no zęby bolały od patrzenia na niego. No i jeszcze Lonny Walker – patrząc w jakim momencie go wystawia Mazzulla, oraz co sobą prezentuje sam Lonny – no to leci do G-League.
[Timi] Walker IV sam mówił, że plan jest najprawdopodobniej taki, że poleci do G League i on nie ma z tym problemu. I też chyba dlatego na razie wychodzi na parkiet w takich, a nie innych momentach. My już za bardzo nie chcemy mieszać w tej maszynie i nie chcemy za bardzo nic zmieniać. Cieszy więc przede wszystkim, że z dobrej strony oprócz Quety pokazał się także Xavier Tillman, który w tych dwóch meczach trafił kilka trójek z rogu i miał kilka fajnych podań na short-rollu. Będziemy mocno potrzebować tej dwójki w obliczu absencji Porzingisa oraz mniejszej pewnie liczby minut Horforda.
[Adrian] Na Netflixie można obejrzeć nowy serial dokumentalny o NBA. “Starting 5” na celownik wzięło 5 zawodników. Obok LeBrona Jamesa, Anthony’ego Edwardsa, Domantasa Sobonisa i Jimmy’ego Butlera, jest Jayson Tatum. Serial opowiada o ostatnim sezonie, a ja go skończyłem w dwie noce. Fantastyczny i mam nadzieje, że tak jak w przypadku serialu o Formule 1, co rok będziemy dostawać nowy sezon. I gdybym się miał przyczepić do czegoś, to w ostatnim odcinku, prawie na samym końcu Tatum opowiada o swoich odczuciach i wypowiada tam słowa, że po zdobyciu mistrzostwa jest wreszcie wśród najlepszych zawodników w historii. Nie, Jayson, nie jesteś. Nawet w panteonie Celtów jeszcze nie jesteś. Z całą moją miłością dla każdego Celta, który tu gra lub grał – droga do takiego określenia jest przed tobą jeszcze długa.
[Timi] Ja dopiero zacząłem, ale oglądam z dużą przyjemnością. I nawet Jimmy Butler tak źle nie wypada, a już trochę bardziej “wkurzający” jest w tym dokumencie Anthony Edwards. Natomiast co do tych słów Tatuma, to ja akurat uważam, że on w panteonie Celtów już jest. Drugie miejsce na liście trójek, 13. miejsce na liście punktów w fazie zasadniczej (i 6. miejsce na liście punktów w fazie play-off). Do tego fantastyczne statystyki strzeleckie. Jako pierwszy w historii miał sezon, w którym notował średnio ponad 30 punktów na mecz. Do tego wyrównał rekord Birda, jeśli chodzi o liczbę punktów w jednym spotkaniu. No i żaden inny Celt nie miał tylu występów z co najmniej 50 punktami. Zobacz, ile tego jest, a przecież mówimy o Celtics i ich bogatej historii. Mistrzostwo dało pewną walidację, bo niedługo za każdym razem jak się spojrzy w górę Ogródka, no to będzie tam też mistrzowski banner z udziałem Tatuma. Natomiast jestem pewien, że to jeszcze nie jest koniec i że ta lista osiągnięć będzie jeszcze dużo dłuższa, dzięki czemu jak już będziemy celebrować zastrzeżenie numeru JT, to wtedy nie będziesz miał już żadnych wątpliwości.
[Adrian] Uwielbiam te nasze rozmowy w Tygodniku, bo to od prawie 9 lat wygląda tak, że w wielu kwestiach, Ty zakładasz różowe okulary, a ja je staram się Tobie zdjąć :D Całkiem niedawno pisałem, że Boston to takie miasto, gdzie jeden tytuł mistrzowski nie daje miejsca pośród absolutnych legend. Gdyby zdobył pierścień 200 mil dalej, w Nowym Jorku czy na Brooklynie – pomniki by mu stawiano – w Bostonie to za mało. Do indywidualnych cyferek, to ja w ogóle wagi nie przywiązuje, bo taki Antoine Walker jest 4 na liście “trójek” a to żadna legenda. Kiedyś grano dużo mniej meczów, nie było linii za trzy punkty i były inne zasady – łatwo teraz wjechać w topke poszczególnych kategorii. Trudniej jeśli chodzi o biżuterię. Natomiast co do jednego się zgadzamy – to nie koniec i ja wierzę, że on w ten panteon z Brownem, to wjadą na pełnej. A jak już jesteśmy przy Tatumie – sytuacja na kadrze USA zirytowała go do tego stopnia, że gdy wrócił, to pomimo urlopu pierwszy trening zaczynał się o 6 rano, a ostatni kończył o 21. Sezon Zemsty nadchodzi!!
[Timi] No tak, ale ja go nie stawiam wyżej od tych, którzy te pomniki mają. I też nie twierdzę, że ten pomnik już mu się należy. Boston akurat ma to do siebie, że my w jakimś sensie możemy sobie podzielić te legendy na pewne poziomy. Tatum jest wśród legend, ale nie na najwyższym poziomie. Jeszcze. I też nie mogę się doczekać “sezonu zemsty”. Już to chyba pisałem, ale jestem bardzo ciekaw, jak Tatum będzie wyglądał, gdy zrzucił już pewien ciężar ze swoich barków. Bo teraz nie musi już gonić legend, a do nich równać.
[Adrian] Miejsce Ariana Wojnarowskiego w ESPN zajmie Shams Charania. Można było się tego spodziewać, tylko nie ma tej przyjemności, gdy bombę o Shamsie odpala Shams, a nie Adrian. Ciężko będzie się do tego przyzwyczaić – jednak duopol był dobry.
[Timi] No właśnie, to skoro mamy “nowego Woja”, to kto teraz zostanie… “nowym Shamsem”? Ten duopol był dobry, a ta rywalizacja między nimi dawała dodatkowego smaczku. Ale natura nie znosi próżni, więc pewnie prędzej czy później i Shams będzie miał jakiegoś swojego rywala. Na razie został na boisku sam.
[Adrian] Druga Dywizja na Wschodzie czyli zaczniemy od Pistons. Bo tam się dokonała mała rewolucja kadrowa – co ciekawe – na plus. Nie odszedł nikt poważny, bo Fournier czy Gibson, to od dawna emeryci na poziomie NBA. Natomiast przyjście Tobiasa Harrisa, Tima Hardawaya, Malika Beasleya, Paula Reeda i wybór w drafcie Rona Hollanda – to dla zespołu z Detroit jest game changer. Nie stawia ich to w gronie faworytów oczywiście, ale przestaną być pośmiewiskiem ligi. Dla tego zespołu i całej masy młodych talentów jakie posiadają, to dużo. A czy uda im się powalczyć o PO? No ja nie będę zaskoczony ja uplasują sie na 10 pozycji i zagrają w Play In.
[Timi] To jest bardziej game changer w sensie pływu na zawodników. Bo o wyniki nadal będzie tej drużynie trudno. Natomiast rzeczywiście wygląda na to, że Pistons przestaną szorować wreszcie po dnie. W końcu ten moment musiał nastąpić. Zobaczymy, czy kolejny krok zrobi Cade Cunningham. To nadal jest zawodnik z ogromnym potencjałem. Dostał już wielkie pieniądze, teraz musi pokazać, że na nie naprawdę zasługuje. Poza nim jest w Detroit jeszcze kilku innych bardzo ciekawych zawodników, ale przynajmniej na razie nie wygląda to na mieszankę, która mogłaby pokusić się o jakąś pozytywną niespodziankę na Wschodzie.
[Adrian] Albo ta drużyna odbije się od dna, albo tam nastąpią ogromne zmiany, włącznie ze zmianą miasta. Swego czasu właściciel pogroził miastu paluszkiem, kiedyś to było olbrzymia aglomeracja z wielkim przemysłem. Teraz z roku na rok ubywa mieszkańców i w porównaniu do lat 50, gdzie mieszkało tam prawie 2 miliony, zostało niewiele ponad 600 tysięcy. O skali przestępczości, nie ma nawet co wspominać. W końcu ktoś dojdzie do wniosku, że to nie ma sensu.
[Timi] Z drugiej strony komisarz Silver raczej nie będzie chciał tracić miast, a jedynie je do ligowej puli dodawać. Choć jeśli oprócz Seattle i Las Vegas miałby jeszcze dołączyć Meksyk, no to wtedy rzeczywiście mogłaby się pojawić kwestia relokacji jednej z obecnych drużyn. Zobaczymy. Trzeba też pamiętać, że w Detroit nie tak dawno temu – w 2017 roku – powstała nowiutka hala, której wybudowanie kosztowało ponad 860 mln dol. No i Pistons mimo fatalnych od lat wyników i tak przyciągali średnio ponad 18 tys. widzów na każdy swój mecz. Sam wynik plasował ich w środku stawki na tle innych zespołów, natomiast jeśli chodzi o procentowe zapełnienie hali to zajęli trzecie miejsce od końca (89,3 proc.). Wyprzedzili więc tylko Hornets (86,2 proc.) i Wizards (83 proc.), przy czym ta ich hala ma czwartą największą pojemność w w całej lidze (20322 miejsc; więcej mają tylko Wizards, 76ers i Bulls)
[Adrian] Prawda z tą halą, bo pamiętam tę fetę jaką wtedy zrobili i Eminema otwierającego ten mecz. Tylko ta hala została wybudowana dla i z pomocą Red Wings z NHL. Sytuacja z wielkością widowni i jej zapełnieniem jest dość złożona, bo na końcu i tak liczy się zysk, a ten jest uzależniony od ceny biletu. A bilety w Detroit są za grosze. Tylko bilety jedno, a sprzedaż koszulek chociażby, to druga kwestia – a im mniejszy rynek, im bardziej się on kurczy, tym zyski mniejsze. Obok Seattle, Las Vegas i Meksyku, coraz więcej mówi się o drugiej drużynie w Kanadzie. Już raz próbowano i teraz Memphis ma swoje Miśki, ale spróbowano w Vancouver, a teraz w grę ma wchodzić Montreal, który jest 3 razy większym miastem. W dodatku to miasto francuskojęzyczne, a wiemy ilu to Francuzów pojawiło się ostatnio w NBA. A jak dodamy do tego, że NBA w Europie, to mecze organizuje w Paryżu od pewnego czasu – to rachunek jest prosty. NBA to biznes i Silverowi koło pompy latają sentymenty – liczą się miliardy.
[Timi] Niedługo się przekonamy, w jakim kierunku to pójdzie, bo wszystko wskazuje na to, że już w ciągu najbliższych 2-3 lat poznamy szczegóły dot. ekspansji ligi, a wtedy wiele rzeczy się wyjaśni. Powolutku można też już szykować się na tzw. expansion draft, który będzie niezwykle ciekawy, gdy do ligi dołączą minimum dwa nowe zespoły.
[Adrian] Chicago Bulls poszło po rozum do głowy i zaczęło przebudowę. Na razie polecieli Caruso i DeRozan, bo na Vucevicia i LaVine’a pewnie nie ma rynku. Szczególnie Zach to może być olbrzymi kłopot, bo jego kontrakt jest monstrualny i raczej nikt go nie chce. Do oddania, moim zdaniem, jest jeszcze Lonzo Ball, który chwilowo jest zdrowy – wymienić za cokolwiek zanim trafi do szpitala ponownie. Giddey to jest ich gość na przyszłość i on powinien dostać te drużynę. Do tego przyszedł Jalen Smith i z draftu Matas Buzelis – na nich powinna oprzeć się przyszłość Chicago. Patrick Williams, Coby White to nadal bardzo młodzi zawodnicy i idealnie pasują do pozyskanych.
[Timi] Zacząć to jedno, ale zrobić to drugie. No ale przynajmniej już nikt nie owija w bawełnę. Muszą w Chicago postawić bardziej na młodzież, a ja liczę na to, że Matas Buzelis będzie w przyszłym sezonie jednym z najbardziej ekscytujących debiutantów. Ma coś w sobie ten chłopak z litewskimi korzeniami. W międzyczasie Bulls dalej będą starać się oddać LaVine’a i Vucevicia, przy czym obu będą musieli trochę zareklamować. Czy uda im się to zrobić skutecznie? W przypadku LaVine’a dużą przeszkodą była w zeszłym sezonie jego kontuzja. Bo jak jest zdrowy, to on wcale nie jest takim złym zawodnikiem. Kontrakt ma fatalny, to fakt, ale jako gracz na pewno może jeszcze w NBA coś znaczyć.
[Adrian] Tylko przy nowym CBA, to ten LaVine swoim kontraktem, morduje wszystkie inne możliwości. Jak nie walczysz o tytuł, to pozyskanie jego nie ma sensu, a jak walczysz, to wjedziesz we wszystkie możliwe ograniczenia. Z jakiegoś powodu, to nawet plotek o nim nie ma z jakiś sensownych źródeł – bo Fischera i O’Connora nie bierzemy pod uwagę.
[Timi] Może się więc okazać, że po prostu rozsądniej będzie ten kontrakt przeczekać… Nie jest to idealne rozwiązanie, ale przynajmniej Bulls nie będą w ten sposób musieli oddawać nic wartościowego, czym zapewne musieliby “osłodzić” ten kontrakt LaVine’a.
[Adrian] W Indianie stagnacja, bo nie zmieniło się praktycznie nic. Stracili Jalena Smitha a przyszedł James Wiseman – teoretycznie jest to poziom niżej, tylko Smith i tak nie dostawał szansy na jaką zasługuje, bo Indiana cały czas promowała Mylesa Turnera, którego i tak nie wymieniła. Zobaczymy jak Indiana wypadnie w tym sezonie, ale pewne PO mają – tylko co dalej? ECF chyba poza zasięgiem, przynajmniej ze zdrowymi przeciwnikami.
[Timi] Może się okazać, że ten ich awans do finałów konferencji to był ich taki “jeden przebój”, ale moim zdaniem stać ich na powtórzenie tego sukcesu. Mocno przyspieszyli przebudowę, sięgając po Siakama, ale to wszystko była zasługa świetnego w pierwszej części poprzednich rozgrywek Haliburtona. Potem spowolniła go kontuzja, ale Pacers już z Siakamem na pokładzie pokazali, że potrafią grać naprawdę fajny i poukładany basket (a to nie jest łatwe, gdy sięgasz po tak ważne ogniwo w trakcie sezonu), co pozwoliło im zebrać bardzo istotne doświadczenie. Nie zapominajmy, kto tam jest trenerem. Carlisle to jest wciąż jeden z większych fachowców. A teraz dostanie możliwość poukładania tego zespołu od początku rozgrywek.
[Adrian] Tu kluczowe będzie zdrowie – jak znowu się drużyna połamie, to nie ma co myśleć o sukcesach. Ten Carlisle to nawet nie miał kiedy pograć pełnym i zdrowym składem. Zobaczymy czy Mathurin zrobi krok w stronę bycia gwiazdą ligi. No i Nesmith – w końcu obserwujemy go, bo to nasz człowiek w Indianie.
[Timi] Nesmith miał problem z Celtics od czasu transferu, ale chyba już się wyszalał. I fajnie, że zrobił taki duży krok do przodu, bo wcześniej wydawało się, że on wchodzi na wyższy poziom tylko w spotkaniach ze swoim byłym klubem. Pacers skorzystają też na pewno na tym, że tak daleko zaszli w fazie play-off. To bardzo cenne doświadczenie, a świetne występy m.in. Nembharda z serii przeciwko nam na pewno dodatkowo podbudują pewność siebie.
[Adrian] Podobny przypadek co Indiana, to zespół z Ohio. Cleveland w sumie nikogo nie stracili, nikogo sensownego nie podpisali. Wypełniacze koszulek na ławkę. Ambicje mają olbrzymie, o czym niedawno mówił Mitchel. Moim zdaniem zero szans an ECF, bo PO to wykręca z palcem w nosie. Boston i NYK jest poza zasięgiem, a przecież jest jeszcze Sixers. Ja ich mam nawet niżej niż Orlando.
[Timi] W składzie rzeczywiście niewiele się zmieniło, ale zapomniałeś o jednej ważnej zmianie. Ta zadziała się na stanowisku trenera. J.B. Bickerstaffa zastąpił Kenny Atkinson. No i to może im zrobić różnicę, bo pamiętamy jak fajnie się oglądało Nets za czasów właśnie Atkinsona. W teorii mamy więc w Cleveland ten sam zespół, ale w praktyce może to wyglądać zupełnie inaczej. Na pewno stać Cavaliers na włączenie się do rywalizacji z czołówką, ale do tego potrzebne będzie stworzenie takiego systemu, gdzie Donovan Mitchell nie musi aż tak bardzo dominować, a zamiast tego większy wpływ na grę Cavs mają inni jak Garland czy Mobley. Szczególnie ten ostatni musi zrobić krok do przodu, bo to otworzy wiele rzeczy w Ohio.
[Adrian] Faktycznie, zapomniałem o zmianie trenera wspomnieć, a to rzeczywiście jeden z moich ulubieńców. Ciekawe też, co Atkinson podpatrzył nowego, gdy był przez kilka sezonów asystentem. Nets pod nim grali bardzo miła dla oka koszykówkę i miejmy nadzieje, że tu też mu się uda zbudować coś fajnego. Ten Wschód ma dwóch-trzech faworytów, oraz bardzo liczną, oraz wyrównaną ekipę pościgową.
[Timi] Tak to wygląda, choć przynajmniej na razie Celtics nadal wydają się znajdować jednak poziom wyżej. Potwierdzają to chyba wyniki corocznej ankiety GM-ów, gdzie zdecydowana większość typuje Boston do powtórki…
[Adrian] Ostatni zespół z tej Dywizji to Bucks. Stracili cała masę zadaniowców, ale… przyszedł Gary Trent, Taurean Prince oraz Delon Wright. Jak na Bucks to są to naprawdę spore wzmocnienia. Tylko czy to starczy na bardzo silny Wschód? Moim zdaniem nie i mistrzowskie okienko w Wisconsin się zamknęło. Lillard może rzucać po pięćdziesiąt punktów na mecz, Giannis może fruwać, ale nic z tego nie będzie. Middleton leczy kontuzję, a jak wyleczy to złapie nową. Niekończąca się historia. A nad wszystkim czuwa Doc Rivers, żeby uwalili PO przepisowo.
[Timi] W sezonie zasadniczym pewnie będą groźni. Sam Giannis to zapewnia. Ale fakty są takie, że od czasu mistrzostwa wygrali jedną rundę fazy play-off, a w dwóch ostatnich latach odpadali w pierwszej rundzie. Mimo wszystko Doc ma teraz okazję przepracować calutki obóz z tym zespołem i wprowadzić swoją filozofię, a to powinno zaprocentować dużo lepszymi wynikami w sezonie zasadniczym. Lillard chyba też powinien złapać lepszą formę, bo wydaję się, że pewne rzeczy już sobie poukładał i teraz będzie mógł w pełni skupić się na koszykówce. No i tylko to zdrowie Middletona… Nie wolno ich zlekceważyć, ale za faworyta z pierwszego rzędu ich nie uważam.