#443 Bostoński Tygodnik

Kiedyś musiał nastąpić ten dzień, gdzie Bostoński Tygodnik ustąpi miejsca Mistrzowskiemu Tygodnikowi. Czekaliśmy na to bardzo długo, aż wreszcie mogę na jakiś czas zmienić nazwę. A co najważniejsze, wierzę że po kolejnym sezonie, znowu na offseason pojawi się  Mistrzowski Tygodnik. A teraz zapraszam do czytania, jest o czym, bo z Timim znowu pogadaliśmy.

[Adrian] Poznaliśmy więcej szczegółów terminarza, to możemy chwilkę o tym porozmawiać. Już 28 października zagramy z Bukcs i co by nie sądzić o obecnych Kozłach – pojedynek z Riversem i jego drużyną, zawsze jest elektryzujący. A tu dodatkowo Holiday kolejny raz spotka się ze swoją byłą drużyną i Lillardem, który go zastąpił. Do tego Giannis i mamy spory hicior.

[Timi] Dokładnie tak – Bucks, cokolwiek by się tam nie działo, to jedna z tych ekip, na które mocno zawsze czekamy. Już na początku rozgrywek zobaczymy, co tam w Milwaukee udało im się ulepić. Odkąd zdobyli mistrzostwo, no to jest równia pochyła. Dwie kolejne porażki w pierwszej rundzie, a jak w 2022 roku z tej pierwszej rundy wyszli, to już w drugiej zatrzymali się na Celtics właśnie. Lillard w mediach już się odgraża, że jego drugi sezon w barwach Bucks będzie zupełnie inny. No to całkiem szybko sprawdzimy, czego się po Bucks spodziewać.

[Adrian] Ja się po przebudowanych Bucks niczego dobrego nie spodziewam. Lillard w mediach może mówić co chce, a skład wygląda jak wygląda. Brook Lopez jest już wiekowy i w jego przypadku to widać, na desce efektywność spadła mu strasznie. Niby nie chcieli go wymienić, ale wszyscy informowali o rozmowach Bucks z innymi zespołami. Te jego 23 miliony chcieli zrolować na 2 przydatnych zawodników, których będą mogli zatrzymać. Zobaczymy który wiekowy środkowy będzie wyglądać lepiej – profesor Horford czy BroLo. Zaraz porozmawiamy o ilości spotkań poszczególnych zespołów w ogólnokrajowej TV, ale tu zdradzę, że Bucks są z 17 takimi meczami dopiero na 10 pozycji w NBA pod  tym względem. No raczej w tego Lillarda nikt nie wierzy.

[Timi] Wiesz, jakby liczba meczów w ogólnokrajowej TV miała być jakimś wyznacznikiem, to dziś pewnie mówilibyśmy o… Lakers jak o naszym najgroźniejszym rywalu w drodze po obronę tytułu. A tak oczywiście nie jest. Jasne – te liczby trochę nam mówią, kto według NBA ma mniejsze czy większe szanse na ekscytujące momenty, natomiast nie mówią wszystkiego. Ja też nie chcę umniejszać Bucks po takim sezonie, jaki mieli – gdzie tak naprawdę w ciągu kilku miesięcy dwukrotnie zmienił się trener, a Dame trafił tam na ledwie kilka dni przed rozpoczęciem obozu treningowego i najprawdopodobniej w najgorszym momencie swojego prywatnego życia. Rivers jest jaki jest, ale w sezonie zasadniczym potrafi budować znakomite zespoły, dlatego jeśli ta drużyna dostanie porządny obóz, na którym sztab szkoleniowy będzie w stanie wprowadzić swój styl, to na pewno chłopcem do bicia nie będą. Czy będą stanowić realne zagrożenie? Raczej nie, ale duet Giannis-Dame miał swoje momenty, więc nawet po takim mało ekscytującym offseasonie nie można ich lekceważyć.

[Adrian] Ogólnokrajowa TV pokazuje dwa typy zespołów – popularne z największymi gwiazdami, albo kandydaci do tytułu. Bucks teoretycznie z Dame i Lillardem są kandydatem do Top5 na ogólnokrajowej TV – a powoli zaczynają być peryferiami ligi. Żeby w tych Bucks wszystko zadziałało, to jest zbyt dużo małych składowych – bo zdrowie 3 największych gwiazd, chemia, magia Riversa w sezonie zasadniczym – ja obstawiam, że wszystko rozbije się o zdrowie – pewnie jak zawsze Middletona, aczkolwiek Lillard to też już tykająca bomba. Tu się nic nie wydarzy, dla kibiców z Wisconsin to będzie kolejny rozczarowujący sezon.

[Timi] W sensie zakończenia sezonu – pewnie tak, bo skoro Doc Rivers z silniejszymi składami nie potrafił przebić drugiej rundy, to nie zrobi tego zapewne w Milwaukee z tym składem. Ale sama droga może nie być wcale taka zła. Tylko że ostatecznie to finisz ma największe znaczenie, no a Bucks są tak zbudowani, że o happy end będzie trudno.

[Adrian] Wiemy już od jakiegoś czasu, że w Święta gramy z Sixers, co jest hitem, ale w noc sylwestrową też gramy, tylko z Toronto. Rywal z niższej półki. Miejmy nadzieję, ze zawodnicy nie będą myślami już przy szampanie, bo lubimy lekceważyć słabszych przeciwników. To jeszcze prezent na Mikołaja – wprawdzie nie 6 grudnia, ale dzień później, przyjedzie do nas Marcus Smart ze swoim Memphis.

[Timi] Liga lubi nas pchać na te sylwestrowe mecze. Ja tego nie lubię, bo to z reguły oznacza pracę z highlightsami w pierwszy dzień nowego roku, natomiast zawodnikom Celtics chyba to nie robi za bardzo różnicy. Od 2017 roku zagrali już pięć takich sylwestrowych meczów i wygrali cztery, w tym trzy ostatnie (w zeszłym roku roku ze Spurs oraz w 2021 z Suns i w 2019 z Hornets).

[Adrian] Tym razem kalendarz dla nas życzliwszy, bo tylko 13 serii back to back zagramy, czyli mniej niż w zeszłym roku i mniej niż średnia ligowa. Krok w dobrą stronę. W styczniu zagramy aż 16 spotkań, a to znaczy, że tam będzie kumulacja meczów B2B – warto do tego czasu wykręcić przewagę nad resztą w tabeli, żeby nie przejmować się ewentualnymi porażkami, gdy odpoczynek dostaną Horford i inni zawodnicy.

[Timi] Celtics znaleźli się wśród tych bardziej uprzywilejowanych zespołów – razem z m.in. Lakers – które mają najmniej serii back-to-back w całej lidze. Co więcej, one są całkiem fajnie rozłożone na przestrzeni całego terminarza: trzy w listopadzie, dwie w grudniu, trzy w styczniu, jedna w lutym, trzy w marcu i jedna w kwietniu. Takiego typowego okresu “zapierdolu” to za bardzo nie będzie w nadchodzącym sezonie, a to działa oczywiście mocno na naszą korzyść.

[Adrian] No bo i razem z Lakers, będziemy mieli najwięcej meczów w ogólnokrajowej TV. Oni 27, my 26 a na trzecim miejscu, wciąż pozostaje GSW z 24 meczami – tyle samo co NYK. Na 11 miejscu jest OKC z 15 meczami i jest to dla mnie zaskoczenie, bo rynek może i mały, ale to jedna z najciekawszych ekip do oglądania. Dziwna polityka marketingowa, bo promowanie ligi przez tak młode zespoły, to powinien być elementarz. Wystarczy popatrzeć na McDonalds – oni po coś te Happy Meale sprzedają. Praca z najmłodszymi jest najważniejsza dla korpo, a dla dzieciaków to Shai jest idolem, a nie dziadek James – nie to pokolenie.

[Timi] Na pewno te liczby nie biorą się znikąd. Pytanie też, jaki procent oglądających stanowi młode pokolenie. Poza tym nigdy nie wiadomo, kiedy LeBron skończy granie, więc doją tyle, ile się da. Oficjalnie nie ogłosił, że to ostatni sezon, ale kto wie. Poza tym przynajmniej w teorii każdy mecz będzie szansą na to, że wybiegnie na parkiet razem z Bronnym. A to też przyciąga – i będzie przyciągać, bo to się nie skończy tylko na debiucie i jednym meczu. Będą pokazywać też kolejne, a ludzie będą to oglądać. Jedni ze zwyczajnej ciekawości, drudzy w nadziei, że któremuś powinie się noga i będą świadkami czegoś, co będzie można potem obśmiać. Tak to już niestety działa.

[Adrian] Jaylen Brown znowu trenuje pod wodą. Teoretycznie nie ma w tym już nic ekscytującego, bo przecież wcześniej też tak trenował. Jednak jest w tym pewien szczegół – Jaylen po tym jak został MVP ECF oraz MVP Finałów, nadal chce się rozwijać, chce być jeszcze lepszy, nie zadowala go to, kim się stał w ostatnich sezonach. Chce być jeszcze lepszą wersją siebie. Revenge Tour nadchodzi!!!

[Timi] I to jest piękne w naszych Jayach. Nie ma “settling down”. Ten głód jest w nich cały czas, a po Brownie widać to szczególnie, gdy nawet po takim sezonie, w którym zdobył mistrzostwo – i przy okazji w końcu także kilka nagród indywidualnych – on nadal wraca do pracy u podstaw. To, co stało się wokół reprezentacji USA – zarówno w kwestii Browna, jak i Tatuma – zgodnie z przewidywaniami daje tej dwójce sporo dobrej motywacji.

[Adrian] Nadal niewiele wiemy o potencjalnym kupcu Celtów. Coraz głośniej jednak o zainteresowaniu Jeffa Bezosa. Jeden z najbogatszych ludzi na świecie, pewnie chciałby mieć jakąś zabawkę, gdzie mógłby być znowu najlepszy. Dla niego wpompowanie 200 czy 300 milionów podatku od luksusu, to po prostu drobne na przyjemności. Można marudzić, że nie jest on kibicem, ale na tym poziomie, gdzie trzeba wyłożyć kilka miliardów dolarów, nie mamy co marzyć o zakupie drużyny przez zagorzałego kibica Celtów.

[Timi] Bezos to “ryzykowny” właściciel dla Celtics, natomiast tak jak piszesz – paradoksalnie może to być najlepsze rozwiązanie w kontekście sportowym. Gość ma forsy jak lodu, więc w teorii takie wydatki na podatek nie powinny być problemem. Jednocześnie jest jakiś powód, że Clippers odpuścili w tym roku George’a, a przecież ich właścicielem jest Steve Ballmer, który też ma na koncie setki miliardów dolarów. Bo podatek to jedno, ale drugie to ograniczenia związane z budową zespołu wynikające z dużych wydatków i drugiego progu apron. Może się okazać, że nawet mając za właściciela jednego z najbogatszych ludzi na świecie i tak będzie trzeba w pewnym momencie zrobić reset. Zobaczymy, jak to się rozwinie. Według informacji Billa Simmonsa rodzina Grousbecków chce na tej transakcji jak najwięcej zarobić. Trochę to jednak martwi, bo myślałem, że chcą też zostawić klub w dobrych rękach. Z wyścigu wycofała się już tymczasem ponoć grupa Fenway Sports, która jest właścicielem m.in. Boston Red Sox (MLB), Pittsburg Penguins (NHL) czy Liverpoolu, a której udziałowcem jest LeBron James. Ale to akurat chyba dobrze, bo John W. Henry pieniędzmi raczej na lewo i prawo nie sypie.

[Adrian] Henry to wśród kibiców w Bostonie, to ma chyba samych wrogów, bo widziałem wiele filmów krytykujących ten pomysł, a żadnego z poparciem. Ballmer jednak jest biedniejszy od Bezosa – o jakieś 70-80 miliardów zielonych biedniejszy ;) A poważnie, w LAC chyba przede wszystkim chodziło o fakt, że oni tym składem doszli do ściany. Zrozumiał to i George, i zarząd. Tym bardziej, że Powell spokojnie PG13 zastąpi w wyjściowym składzie i nie powinno to być szczególnie widoczne, gdy zdrowy będzie Leonard. Bo przy połamanym Leosiu, to i George nic nie pomoże. Inna sytuacja byłaby w LAC, gdyby byli w tym samym miejscu co Boston – zdobyty baner i wieloletnie okienko na kolejne mistrzostwa. No ale nie są.

[Timi] No tak, ale to zawsze mogli tego George’a przedłużyć i pomartwić się potem, a w najgorszym razie wytransferować. Ale najwidoczniej nie chcieli tego robić, a też drugi próg apron dał im ku temu dobrą wymówkę. No ale to wciąż jest narzędzie, które będzie mocno ograniczać możliwości budowania składu. Zobaczymy, jak się to rozwinie. Nuggets jako ekipa z mniejszego rynku też przez to odpuścili kolejne ważne ogniwo. Nawet sam Stevens swego czasu mówił kilka tygodni temu, że może za kilka lat nastąpić taki moment, że trzeba będzie na co najmniej jeden sezon odpuścić walkę o najwyższe cele.

[Adrian] Czy mogli? Zawsze muszą chcieć dwie strony, a u PG13 to tej chęci na dalszą współpracę chyba nie było. Te ploteczki o tym, że jego obóz rozmawia z tą czy tamtą drużyną, wlatywały przez wiele miesięcy. Patrząc na ruchy Sixers, to najprawdopodobniejsze jest, że Morey dogadał się z obozem George’a przynajmniej rok temu. Wszystkie ruchy, a przede wszystkim ten spokój jaki panował w Sixers. Zgruzowali cały skład, co w NBA nie jest często spotykane i nie robi się tego na wszelki wypadek – robi się to w konkretnym celu i dla konkretnego zawodnika. Nie wierze, że Morey liczył na szczęście – to cwaniak i skurwiel, dogadał się dawno temu z PG13.

[Timi] Morey to stary wyga i pewnie jest sporo racji w tym co piszesz. Natomiast wydaje się, że Clippers ostatecznie mogli tego George’a u siebie zatrzymać, gdyby tylko na samym początku całej tej sagi zaproponowali mu dokładnie takie samo przedłużenie, jakie podpisał Kawhi Leonard. I wtedy cały misterny plan Moreya mógłby po prostu nie wypalić.

[Adrian] Rozmawialiśmy poprzednio o Yabusele, jego ewentualnym powrocie do NBA, potencjalnym zainteresowaniu w Sacramento usługami naszego Tańczącego Misia, a on tymczasem już wylądował w Sixers. Umowa na rok, niby mało, ale dla Yabu to dobrze – Phila nie może go nigdzie wymienić. Gdyby coś poszło nie tak, nie wyląduje on na trybunach w tankującej drużynie.

[Timi] Bardzo cieszy ta informacja, choć oczywiście wolałbym żeby to nie byli 76ers. No ale zobaczyć Yabusele znowu w NBA to będzie fajny widok, niezależnie od tego, jaką koszulkę założy. Świąteczne starcie z 76ers nabrało dodatkowego smaczku, bo dla Yabu będzie to powrót do Ogródka po latach (choć taki nieoficjalny powrót nastąpi jeszcze w ramach preseasonu). Jednocześnie francuski skrzydłowy będzie miał w Filadelfii dużo konkurencji o minuty. Najważniejsze będzie dla niego żeby udowodnił, że poprawił trójkę i żeby przełożył dobrą skuteczność z Europy do NBA, gdzie linia obwodu jest jednak odrobinę dalej.

[Adrian] Yabu zmienił się w Europie, przede wszystkim zrzucił sporo masy mięśniowej, która może i fajnie wygląda, ale przeszkadza w sprawnym poruszaniu się po parkiecie. No i efekty widać, bo Yabu teraz to bardzo mobilny zawodnik, a przede wszystkim zrobił się zwrotny. Jestem bardzo ciekawy jak się teraz przedstawi w NBA, ale powinno być dobrze. Tych konkurentów do minut to kilku ma, ale ja się nie zdziwię jak finalnie wywalczy sobie w trakcie sezonu pozycję pierwszego PFa, przy założeniu, że George wraca na trójkę. Covington i Martin są do wygryzienia przez Guerschona.

[Timi] Ja mocno trzymam kciuki. Konkurencja spora, ale też widać, że Yabusele wierzy w siebie, skoro jest skłonny zrezygnować z pieniędzy, bo przecież to z jego kontraktu w dużej mierze opłacony zostanie buy-out. Wraca do NBA po pięciu latach jako zupełnie inny zawodnik i oby zdołał to pokazać, bo kolejnej – trzeciej – szansy może już po prostu nie mieć.

[Adrian] To jeszcze ciekawostka – na Filipinach wprowadzono linię rzutów za 4 punkty. 8,23 metra i pyk, pyk, pyk… Mam nadzieję, że w NBA nikt nie wpadnie na pomysł, żeby to wprowadzić, bo chyba przestane oglądać ten sport. Już teraz jest za dużo rzutów z dystansu, a jak powstanie linia za 4 punkty, to piłka będzie krążyła tylko pomiędzy 8 a 9 metrem od kosza.

[Timi] Myślę, że władze NBA bacznie obserwują, to co się na Filipinach dzieje. Co ciekawe, liga filipińska jest drugą najstarszą na świecie po NBA, a tę pierwszą w historii oficjalną “czwórkę” trafił kuzyn Paolo Banchero. Oczywiście w tej chwili ten pomysł wydaje się szalony, ale kto wie. Linia rzutów za trzy też na początku mogła się taka wydawać. Na ten moment takiej potrzeby w NBA raczej jednak nie ma.