Kiedyś musiał nastąpić ten dzień, gdzie Bostoński Tygodnik ustąpi miejsca Mistrzowskiemu Tygodnikowi. Czekaliśmy na to bardzo długo, aż wreszcie mogę na jakiś czas zmienić nazwę. A co najważniejsze, wierzę że po kolejnym sezonie, znowu na offseason pojawi się Mistrzowski Tygodnik. A teraz zapraszam do czytania, jest o czym, bo z Timim znowu pogadaliśmy.
[Adrian] Sezon rozpocznie się 22 października, a my tego dnia, a w sumie tej nocy, zagramy z Nowym Jorkiem. Mecz rozpocznie się z drobnym poślizgiem, bo przecież zawodnicy dostaną swoje wymarzone pierścienie. Najpierw feta, a potem hit. Nie można tego sezonu rozpocząć lepiej.
[Timi] Czyli jednak nie sprawdziły się informacje Grousbecka, bo to miał być 27 października i mecz z Heat. Tak czy siak, zapowiada się fantastyczna noc. Oby tylko zasłużona i długo wyczekiwana celebracja mistrzostwa nie przesłoniła nam pierwszego meczu, bo dobrze byłoby zacząć ten nowy sezon od zwycięstwa. Fajnie, że już na start będziemy mieli okazję zobaczyć Knicks, bo to będzie jeden z największych naszych rywali na Wschodzie w nadchodzących rozgrywkach.
[Adrian] Faktycznie, Wyc wieszczył coś zupełnie innego. Natomiast sam mecz, no nie odbędzie się w pełnych składach, bo u nas nie zagra Kristaps, który będzie się leczył pewnie do końca roku, a i w NYK chyba nie wszyscy zdążą na rozpoczęcie sezonu z wyzdrowieniem, bo oni tam szpital mieli koszmarny pod koniec poprzedniego sezonu. Hit będzie, choć decydujące starcie, tak przypuszczam, nastąpi dopiero na przełomie maja i czerwca.
[Timi] Tak, to nie ulega wątpliwości, że przełom maja/czerwca to czas, w którym te drużyny mogą się spotkać i rywalizować wtedy o znacznie wyższe cele. Piszesz, że Knicks być może nie zdążą ze zdrowiem na start sezonu. Ale dla nich kluczowe będzie to, by byli zdrowi właśnie na przełomie maja i czerwca. W tym roku to ich zgubiło i dlatego rywalem Celtics w finale konferencji byli Pacers.
[Adrian] Dokładnie tak – ja już przed poprzednim sezonem pisałem, że to NYK jest naszym największym rywalem na Wschodzie, to sie wielu uśmiechało. Potem się połamali, a i tak walczyli jak lwy do końca. Tym razem będą jeszcze groźniejsi. Nie żaden Lillard, nie Jojo – to Brunson i jego banda mogą być naszym koszmarem w PO. Już niedługo zaczniemy sobie analizować każdą dywizje i każdego przeciwnika, ale teraz można napisać – wschód znowu jest mocniejszy.
[Timi] I w sumie trochę szkoda, że już w tym roku się nie udało z nimi spotkać. Seria z Pacers też była bardzo ciekawa i miała swoje momenty – tym bardziej że wygraliśmy 4-0 – natomiast starcia z Knicks w Madison Square Garden w tej play-offowej atmosferze to jest wspaniałe uczucie nawet jeśli oglądamy to tylko na ekranie kilka tysięcy kilometrów dalej. Dawno już w sumie nie było starć Celtics i Knicks w fazie play-off. Tak naprawdę ostatnie ich spotkanie to pierwsza runda w 2013 roku i ostatnie występy Paula Pierce’a oraz Kevina Garnetta w bostońskich barwach. Czyli tak odległe czasy, że to w sumie poprzednia era.
[Adrian] Znamy jeszcze kilka dat – otóż rewanż z Dallas nastąpi 25 stycznia w Teksasie oraz 6 lutego w TD Garden. Drugim meczem otwarcia sezonu będzie pojedynek Jeziorowców z Wilkami. Natomiast drugiego dnia Bucks spotkają się z Sixers – grubo.
[Timi] Na razie mamy trochę strzępków z tego terminarza. I już jest bardzo ciekawie, ale czekamy oczywiście na więcej. Jak zawsze kilka dat w kalendarzu trzeba będzie zaznaczyć sobie na czerwono. Starcia z Lakers czy 76ers, zawsze ciekawe mecze z Warriors czy Nuggets, kolejne wizyty Smarta czy Roba w Bostonie (oby tym razem byli zdrowi!), a nawet… domowe spotkanie z Utah Jazz, które będzie miało fajny dodatkowy aspekt w postaci wręczenia mistrzowskiego pierścienia Svi Mykhailiukowi.
[Adrian] Gdzieś mi mignęła informacja że kalendarz poznamy w czwartek lub we wtorek przyszłego tygodnia. No tak czy siak – jesteśmy już blisko rozpoczęcia sezonu. Bo zaraz skończą się wakacje, potem zleci wrzesień i będzie Media Day. No i zaczynamy REVENGE TOUR – jak to nazwał ktoś ten sezon, po tym co spotkało Browna i Tatuma w związku z kadrą, o której za chwile porozmawiamy.
[Timi] Terminarz „wypłynął” w ten czwartek i znamy już wszystkie szczegóły. To znaczy prawie wszystkie, bo tak jak rok temu trochę nam jeszcze namiesza NBA Cup. Natomiast ogólnie jest chyba całkiem nieźle. Mniej serii back-to-back niż rok temu (jest 13, było 14), a to zawsze plus. Najbardziej naładowany jest styczeń, w którego trakcie zagramy 16 meczów. Czyli jak dobrze pójdzie, to Porzingis powinien idealnie wtedy wrócić.
[Adrian] Igrzyska Olimpijskie przeszły do historii, a reprezentacja USA wraca do swojego kraju ze złotym medalem. Wszyscy zadowoleni, no prawie – bo mina Tatuma po tym turnieju była dość kwaśna. Nie ma się co dziwić, ale to już przeszłość. Natomaist co do gry – wizja Kerra kompletnie mi się nie podoba. W tej reprezentacji nic nie klika, ot grupka przyjaciół gra to co chce. To chyba minie dopiero, gdy Łysy przejdzie na emeryturę sportową.
[Timi] No ale to właśnie miał być taki ostatni taniec tej starej gwardii. I raczej był, choć Steph i Durant mogą do kolejnych igrzysk w L.A. dotrwać. LeBron? Raczej nie, ale z nim to nigdy nic nie wiadomo. Co do Tatuma, to okazało się, że całkiem niedawno urodziło mu się drugie dziecko. To też na pewno mogło wpłynąć na jego niezadowolenie, bo pewnie gdyby wiedział, że taka będzie jego rola, to może inaczej by sobie to wszystko zaplanował. Na pewno liczył na więcej, ale ostatecznie może powiedzieć, że był częścią bardzo fajnej historii. No i ma drugie olimpijskie złoto w dorobku. A za cztery lata w Los Angeles to on może być jedną z pierwszoplanowych postaci tej kadry.
[Adrian] O – tej informacji o drugim dziecku Jaysona to nie widziałem. W sumie jestem ciekawy, kto jest matką tym razem, bo w ostatnim okresie, to na fotkach z różnych eventów widziałem go z różnymi paniami. Zobaczymy co będzie za 4 lata, bo w NBA to jest to taki szmat czasu, że może się okazać, że kto inny będzie pierwszoplanową gwiazdą, wokół której będzie kręcić się kadra.
[Timi] Panią ma jedną i tą samą od dłuższego czasu. To angielska piosenkarka Ella Mai, która wypłynęła w brytyjskiej edycji „X Factora”, a na koncie ma m.in. nagrodę Grammy za najlepszą piosenkę R&B w 2019 roku. Już chwilę jest z Jaysonem (była z nim na weselu Smarta rok temu), a na finałach pokazała się nawet z ciążowym brzuszkiem. Oczywiście oficjalnego potwierdzenia nie ma, ale skoro robiła sobie fotki z JT i jego rodziną na sesji po turnieju olimpijskim, no to nie ma raczej wątpliwości.
[Adrian] Aż sprawdziłem plotkarskie serwisy i faktycznie to ona. Jakby nie zmieniała fryzury, to może bym ją bardziej zakodował, a tak byłem pewien, że co rusz to nowa niuńka się koło niego kręci. Miejmy nadzieje, że Elka nie zapragnie kariery w Hollywood.
[Timi] Na razie nic na to nie wskazuje, choć Tatum przecież uwielbiał Bryanta i raz nawet wystąpił w reklamie w koszulce Lakers już jako zawodnik Celtics, więc kto wie – może kiedyś i jego będzie ciągnąć w tamte rejony. Ale jak słyszę go w wywiadach, szczególnie po zdobyciu mistrzostwa, to raczej nie mam obaw o jego przyszłość w Bostonie.
[Adrian] Jokić ze swoim brązowym medalem jest już w Serbii – pije piwo, je niezdrowe jedzenia i ogląda wyścigi konne. Gość naprawdę jest niesamowity. Amerykanie jeszcze nie przestali świętować swojego medalu, a tu już filmiki jak Nikola oddaje się swojemu ulubionemu zajęciu.
[Timi] Serbom ten brązowy medal smakuje bardzo dobrze. Jest jednak coś niezwykle wyjątkowego w osiąganiu sukcesów z reprezentacją kraju. Jokić jest tego najlepszym przykładem. W sieci już zresztą porównują jego stoicką reakcję na zdobycie mistrzostwa NBA oraz szalone świętowanie z kadrą po zdobyciu brązowego krążka na igrzyskach. A teraz wreszcie można jechać na serbskie wakacje, bo niedługo znów trzeba będzie dominować w amerykańskiej pracy…
[Adrian] Jednym z najlepszych zawodników tego turnieju był Guerschon Yabusele, którego bardzo dobrze znamy i chyba nie ma fana Celtics, który go nie lubi. Jego nie da się nie lubić. Yabu czeka na druga szansę w NBA, ale… 2,5 mln odstępnego w tym sezonie, jakie trzeba zapłacić Realowi Madryt może skutecznie odstraszyć większość ekip.
[Timi] Być może Yabu będzie musiał uzbroić się w cierpliwość i poszukać tej drugiej szansy w NBA dopiero za rok, gdy wypełni obecny kontrakt. Wszystko zależy od tego, kto i ile miałby mu zaoferować. Warto przypomnieć, że kluby NBA mają limit, jeśli chodzi o to, ile pieniędzy mogą wydać w ramach wykupienia kontraktu zawodnika z zagranicy. W tej chwili jest to 850 tys. dol. – resztę Realowi musiałby „oddać” Yabusele ze swojej nowej umowy. Pytanie więc, czy jemu to się będzie w ogóle opłacać i czy jest skłonny na takie rozwiązanie. Nie ma jednak wątpliwości, że w turnieju olimpijskim pokazał się z naprawdę dobrej strony. Jak dodamy do tego fakt, że odkąd opuścił NBA, to znacząco poprawił swój rzut z dystansu – w trzech sezonach w Realu trafił ponad 40 proc. trójek przy ponad 600 próbach – to może ktoś rzeczywiście się skusi.
[Adrian] Za rok to i u nas powinno być jakieś miejsce na niską umowę, a na duże pieniądze Yabu w NBA na razie liczyć nie może. Jordan Walsh ma ostatni rok gwarantowanego kontraktu i ja bym go na Yabusele zamienił z pocałowaniem ręki. Zobaczymy też jaką decyzję za rok podejmie Horford, bo wprawdzie Yabu to nie jest ta sama półka, ale jeśli ktoś miałby za małe pieniądze, być jakimś tam zamiennikiem Ala, to jest to kandydat.
[Timi] Wizja emerytury Horforda coraz mocniej zagląda nam w oczy. Ale jakoś tak człowiek spokojniej śpi i radośniej idzie przez życie, wiedząc że Al Horford odwiesi buty na kołek jako mistrz NBA. Co do Yabusele, to na pewno teraz ten poolimpijski hype mógł mu pomóc w szukaniu kontraktu w NBA. Za rok – kto wie, wiele zależy od tego, jaki sezon w Realu zaliczy. Ale ja bardzo trzymam kciuki za niego i mam nadzieję, że prędzej czy później do NBA wróci.
[Adrian] Jak zaczęliśmy o tym rozmawiać, to wypłynęło informacja, że Sacramento rozmawia z obozem Yabusele. Kilka drużyn ma jeszcze jakieś zaskórniaki, więc nawet to dopłacenie Realowi za zerwanie kontraktu, kosztem umowy w NBA może mu się opłacić. Też trzymam kciuki, najmocniej trzymam, żeby jednak za rok wylądował w Bostonie – to byłaby piękna historia.
[Timi] Wszystko zależy tak naprawdę od dobrego czasu i miejsca. No a Yabusele akurat doskonale o tym wie, bo on akurat znalazł się w złym miejscu i czasie, gdy trafił do NBA i do Celtics. A za rok to może być fajne spięcie klamrą tego wszystkiego z potencjałem na znacznie więcej miłych wspomnień z Yabu niż za czasów jego pierwszego pobytu w Bostonie.
[Adrian] Payton Pritchard został szczęśliwym mężem, a nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że na swoje wesele para młoda zabrała trofeum mistrzów NBA. Tak – Larry O’Brien miał dodatkową sesję zdjęciową. To teraz czekamy na dzieci.
[Timi] Jesteś mistrzem, to korzystasz z iście mistrzowskich przywilejów! Gratulacje dla Paytona. To kolejny zawodnik Celtics, który w ostatnich miesiącach przeżywa naprawdę piękne chwile. Jesteśmy mistrzami NBA, trójka naszych graczy zdobyła olimpijskie złoto, a teraz jeszcze Pritchard „wygrywa” poza parkietem. W nowy sezon drużyna wejdzie w znakomitych humorach. Idealnie pod obronę tytułu.
[Adrian] Kolejna fajną historią tego ślubu jest fakt, że udzielał go Blake Griffin jako mistrz ceremonii. Sporo było kolegów z parkietu, trenerów, czy właścicieli, ale ten Blake to taki smaczek. Szkoda, że nie zecydował się w poprzednim sezonie na ten ostatni run, a przecież go namawialiśmy – miałby teraz swój mistrzowski tytuł.
[Timi] To prawda. Kończyłby jako mistrz. Tym bardziej że ja naprawdę bardzo sobie go cenię za to, co robił i kim był dla tej drużyny w sezonie 2022-23. Drzwi były dla niego otwarte niemal do samego końca, natomiast on sam uznał, że skoro od początku nie grał, to nie będzie teraz „na doczepkę” wygrywał mistrzostwa. Ostatecznie sam fakt, że był mistrzem ceremonii na imprezie Pritcharda pokazuje jednak, że relacje zbudowane przez niego w Bostonie są nadal bardzo mocne i może nawet ważniejsze niż sukcesy.
[Adrian] Jeremy Lamb zakończył karierę. Dziwna decyzja, bo on spokojnie mógł grać jeszcze w Europie, o Azji nie wspominając. Być może chce się skoncentrować na czymś innym niż koszykówka. Ja go zapamiętam jako niesamowicie pozytywnego człowieka.
[Timi] Autor jednego z najbardziej niesamowitych rzutów na zwycięstwo w historii ligi. I tyle. Miał swoje momenty, przede wszystkim w przeciętnych Hornets, natomiast decyzja o zakończeniu kariery w wieku 32 lat rzeczywiście jest sporym zaskoczeniem. Z drugiej strony, on już od dwóch lat się do NBA nie łapał.