#441 Mistrzowski Tygodnik

Kiedyś musiał nastąpić ten dzień, gdzie Bostoński Tygodnik ustąpi miejsca Mistrzowskiemu Tygodnikowi. Czekaliśmy na to bardzo długo, aż wreszcie mogę na jakiś czas zmienić nazwę. A co najważniejsze, wierzę że po kolejnym sezonie, znowu na offseason pojawi się  Mistrzowski Tygodnik. A teraz zapraszam do czytania, jest o czym, bo z Timim znowu pogadaliśmy.

[Adrian] Zaczynamy od najważniejszej informacji tego tygodnia – w święta zagramy z Sixers. Terminarz pewnie zostanie przedstawiony w przyszłym tygodniu, ale już teraz wyciekło zestawienie meczów świątecznych. Znowu zagramy  w Święta i znowu będzie to topowy pojedynek. No chyba NBA nie mogła na ten sezon dobrać lepszego dla nas przeciwnika – Lakers się nam trochę znudzili, a teraz Sixers będą gorącą drużyną.

[Timi] Według wstępnych ustaleń sezon ma ruszyć 22 października. Pewnie niedługo poznamy już wszystkie daty, natomiast to, że zagramy mecz świąteczny było pewne. 76ers to bardzo fajny rywal na takie spotkanie, które zawsze ma taki dodatkowy smaczek. Co ciekawe, wśród “wybranych” są też San Antonio Spurs, którzy ostatnio w święta Bożego Narodzenia grali w 2016 roku, czyli dawno temu. Teksański zespół nie jest oczywiście (jeszcze) w topce ligi i ten stan rzeczy trwa od dłuższego czasu, ale efekt Wembanyamy już działa.

[Adrian] Igrzyska Olimpijskie trwają w najlepsze. Znamy już półfinalistów, to: Serbia – po szalonej pogoni za Australią, Niemcy, Francja i USA. Już w czwartek poznamy finalistów, trudno nie podejrzewać że jednym z nich będzie reprezentacja USA, ale sprawa drugiego miejsca mimo wszystko jest otwarta. 

[Timi] Naprawdę fajny poziom w ćwierćfinałach. Sporo się działo. Grecy zaskoczyli Niemców w pierwszej kwarcie, ale potem mistrzowie świata doszli do głosu. W kolejnym meczu wielka pogoń Serbów. No fantastycznie się to oglądało, a w historii igrzysk nikt wcześniej nie odrobił takich strat! W trzecim ćwierćfinale Kanada nie dała rady z Francją, a po fazie grupowej można było być prawie pewnym, że będzie zupełnie odwrotnie. Fatalny turniej w wykonaniu Jamala Murraya i nie będzie historycznego medalu dla Kanady po 88 latach. Będą czekać jeszcze dłużej! No i na koniec dnia pewne zwycięstwo Amerykanów. Półfinały też zapowiadają się znakomicie.

[Adrian] W półfinale amerykanie byli bardzo blisko zaliczenia wpierdolu. Przyznam się, że nawet tego chciałem. Serbii jednak zabrakło siły, bo nie da się grać na 101% przez cały mecz, a oni włożyli w 3 kwarty całe serducho. Natomiast Francja wykonała plan maksimum, a jeśli jeszcze w finale wskoczą na koszykarski Olimp, to już będzie w kategorii cudu, ale cuda się zdarzają w sporcie.

[Timi] Francuzi na początku turnieju wyglądali przeciętnie, żeby nie powiedzieć wprost, że słabo. Ale w fazie pucharowej naprawdę dobre decyzje podejmuje ich trener. Nie boi się ryzyka i świetnie ich prowadzi. Warto też nadmienić, że jednym z liderów francuskiej kadry pozostaje Guerschon Yabusele, który zarówno w ćwierćfinale, jak i w półfinale był najlepszym strzelcem swojej reprezentacji! Co do Serbii, to rzeczywiście wielka szkoda. Też im kibicowałem i prawie udało im się zagrać perfekcyjny mecz. Zabrakło niewiele. Amerykanie dali radę, ale też w tym meczu widać było, że nie są niezniszczalni. Że mądrą grą da się ich “ugryźć”. Możemy być więc świadkami naprawdę ciekawego finału igrzysk – a to przecież rewanż za Tokio, bo tam też Francja i Stany Zjednoczone starły się ze sobą w meczu o złoto.

[Adrian] Tatum gra, ale… dzięki temu turniejowi cała Ameryka zobaczyła jak doskonały jest nasz obwodowy duet Holiday-White. No nie można się ich nachwalić, nie można ich przecenić. To od nich zaczyna się gra, to na nich kończy się wolny parkiet dla przeciwnika.

[Timi] Dokładnie tak. Nic więc w sumie dziwnego, że pojawiły się w amerykańskich mediach takie głosy, że w sumie to amerykańska reprezentacja najprawdopodobniej odrzuciła Kawhia Leonarda, mimo że ten był zdrowy – a nie tak jak to przedstawiono w oficjalnym komunikacie kadry – bo po prostu Amerykanie zdali sobie sprawę, że Derrick White jest tej drużynie dużo bardziej potrzebny. Jakby nie patrzeć, to droga Celtów do mistrzostwa też była w dużej mierze oparta na tej właśnie dwójce.

[Adrian] Tatum znowu przyspawany do ławki. Napiszę to znowu – ależ oni z Brownem będą zmotywowani w tym sezonie :D Pojawiły się pierwsze typy i jesteśmy faworytem. Buki nie płacą dużo na naszego kolejnego misia, a co za tym idzie, analitycy są przekonani, że to Celtics zdobędą kolejny baner mistrzowski.

[Timi] Motywacji nie zabraknie, to pewne. Ja jestem też ciekaw, co w takim razie dalej z przyszłością  Tatuma w kadrze, bo jednak w perspektywie są igrzyska w Los Angeles za cztery lata, a grać “u siebie” to też jest trochę inna sprawa. Tatum na pewno nie jest zadowolony z tego, jak to teraz wygląda, ale jeśli nie spali żadnych mostów – a nic nie wskazuje na to, żeby miał to robić – to już za cztery lata właśnie on może być jednym z liderów tej kadry.

[Adrian] Markkanen najprawdopodobniej jednak nie zmieni tego lata drużyny.  Najprawdopodobniej dostanie ogromne przedłużenie, a to oznacza że  w tym sezonie nie będzie można go wymienić. Być może to jest też nacisk Danny’ego na partnerów handlowych, bo sporo mówiło się o GSW, ale oni nie chcą (podobno) dodać Podziemskiego do wymiany. 

[Timi] Ainge liczy, że Markkanen na dłuższej umowie będzie miał większą wartość, ale w rok sporo się może zmienić. No zobaczymy, jak on na tym wyjdzie, ale to, że on na razie trzyma się kurczowo “kapitału”, to akurat nie jest żadną niespodzianką. Z drugiej strony – Jazz mogli nie mieć wyboru. Markkanen mógł po prostu powiedzieć: poczekajmy z przedłużeniem do sierpnia, a jak nie, to żadnego przedłużenia nie będzie i za rok odejdę za darmo. No a na to Ainge po prostu nie mógł sobie pozwolić.

[Adrian] Ciekawi mnie na ile GSW było zdeterminowane, bo widać po nich, że chcą zrobić ten ostatni run, ale przy okazji nie chcą pozbywać się przyszłości. Danny na pewno chciał złote góry, bo to oczywiste – natomiast czekam na informacje – ile dawało GSW. No za jakiś czas samo wyskoczy – taka natura negocjacji.

[Timi] Informacje na pewno wyjdą, choć już wychodziły, że Warriors nie chcieli oddawać Podziemskiego, a ponoć na stole był już… Kuminga. Ten sam, którego kilka miesięcy temu określano jeszcze “nietykalnym”. No ale to akurat nie od dziś wiadomo, że w San Francisco tylko i wyłącznie Steph Curry ma taki status.

[Adrian] Na wylocie z Utah jest Walker Kessler, a nowy dom dla niego może znaleźć się w Nowym Orleanie, a do Salt Lake City może powędrować Ingram. To może być ciekawa roszada, ale czy Kessler to dobry fit dla Ziona? Na razie poza naszym znajomym Niemcem, nie ma w Pelikanach podkoszowego, a sam Theis to jednak za mało na długi sezon i walkę w PO, bo przecież Nowy Orlean celuje wysoko. 

[Timi] Kessler byłby dla Pelicans naprawdę fajnym wzmocnieniem. Debiutancki sezon miał naprawdę świetny. W tym drugim sezonie, tak jak cała ekipa Jazz pod przewodnictwem Willa Hardy’ego, nie wyglądało to już tak dobrze, ale Kessler to nadal jeden z ciekawszych podkoszowych tego młodego pokolenia. To dobry trop, którym podążają Pelicans, bo na razie zapowiada się na granie dużych minut Zionem na piątce, a to dla Ziona na pewno dobre nie jest.

[Adrian] Tymczasem do Utah nadleciał na długiej, bo 4-letniej umowie Svi Mykhailiuk. Dostał tam 15 mln, choć na pewno nie wszystko jest gwarantowane. Za jakiś czas pewnie poznamy szczegóły umowy, ale jedno jest pewne – Svi do Bostonu nie wróci.

[Timi] Wysokość i przede wszystkim długość tej umowy jest jednak sporym zaskoczeniem. Mykhailiuk w ostatnich dwóch sezonach był jednak zawodnikiem grającym na umowie minimalnej, a tutaj proszę, dostał jednak trochę milionów więcej. Bardzo za nim tęsknić nie będziemy, ale uważam, że on w swojej roli był dla Celtics świetny.

[Adrian] Ciekawe ploteczki odnośnie planów NBA co do Europy. Już kiedyś była mowa, że NBA chciałaby w Europie stworzyć rozgrywki, ale nie wiem czy miałoby to sens. W Europie jest system lig krajowych i tu jest trochę inna forma kibicowania, a bez kibiców to się finansowo nie zepnie. Natomiast pojawił się pomysł jakiegoś turnieju – no to już byłoby dużo ciekawsze i ma większą szanse powodzenia. 

[Timi] Coś na wzór klubowych mistrzostw świata może okazać się fajnym przedsięwzięciem. Przyjazd mistrzów NBA do Europy to zawsze spore wydarzenie. A przecież od lat przy okazji tej debaty o tym, czy mistrzowie NBA powinni się tytułować “mistrzami świata”, sporo słychać o różnych wyzwaniach rzucanych przez europejskie kluby. Ledwie kilka tygodni temu trener Panathinaikosu, który w tym roku po latach wrócił na szczyt Euroligi, mówił coś o chęci zmierzenia się z Celtics. A taki turniej byłby ku temu fajną okazją. Liga? To już chyba rzeczywiście za bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, tym bardziej przy Eurolidze. Musiałoby się stać coś nieoczekiwanego z Euroligą właśnie, by to miało sens dla NBA.

[Adrian] Najwięcej głosów, iż mistrz NBA to nie jest Mistrz Świata słychać z USA. Wielu lekkoatletów lubuje się w kwestionowaniu tego tytułu – chyba kogoś bolą finanse jakie są w NBA. No ja nie widzę sensu w turnieju w środku sezonu z zespołami z Europy. Ani w tym sensu sportowego, ani logistycznego. Jeden, czy dwa mecze jak to jest do tej pory – OK, ale większa ilość drużyn i turniej… no nie wiem. No chyba, że to zespoły z  Europy przyleciałyby do USA – tylko wtedy promocja NBA w Europie leży. Coś stać z Euroligą? No na przykład NBA wykupi firmę, która Euroligą zarządza, bo to już nie jest liga FIBA. Nigdy nie wiadomo co się stanie – to wielkie pieniądze.

[Timi] Wiesz, to nie musi być jakiś wielki turniej. Jeden czy dwa mecze – to właśnie o to chodzi, bo przecież w piłce zwycięzca Ligi Mistrzów gra dopiero od półfinału klubowych mistrzostw świata, czyli ma do rozegrania tylko dwa spotkania. Myślę, że jest tutaj potencjał, choć wydaje się, że liga najpierw będzie chciała rozwijać swój własny turniej wewnątrz sezonu. Dodatkowo na liście rzeczy do zrobienia jest jeszcze ekspansja w Ameryce Południowej.

[Adrian] Gordon Hayward zakończył karierę. Zakończył ją bez sukcesów, bez pierścienia, no i raczej nie w taki sposób jaki sobie wyobrażał. Oczywiście – kontuzja jakiej doznał w barwach Bostonu, miała ogromny wpływ na to co się wydarzyło później, ale… te pretensje do każdej organizacji w jakiej był, to osobna kwestia. Robin Hayward mu bardzo zaszkodziła. Zawsze pozostawał smrodek. Wiązaliśmy z nim swego czasu spore nadzieje – wyszło jak wyszło, szkoda. 

[Timi] No to fakt, lekki smrodek zawsze był, ale w tym momencie wolę skupić się na tym, co dobre. Dobrze pamiętam ekscytację, jaka towarzyszyła nam, gdy Hayward ogłosił, że dołączy do Celtics. Dobrze pamiętam też konferencję prasową z Irvingiem. Wielka szkoda, że tak to się potem wszystko potoczyło, ale ostatecznie w jakiś zwariowany sposób kontuzja Haywarda w jakimś sensie katapultowała kariery Browna i Tatuma. No a sam Hayward mimo wszystko swoje w NBA zarobił, choć za to może akurat podziękować władzom Hornets, które w 2020 roku dały mu przecież sporych rozmiarów kontrakt.