Kiedyś musiał nastąpić ten dzień, gdzie Bostoński Tygdonik ustąpi miejsca Mistrzowskiemu Tygodnikowi. Czekałem na to 433 tygodnie, aż wreszcie mogę na ten jeden numer zmienić nazwę, oraz wprowadzić nowe oznaczenia. A co najważniejsze, wierzę że za rok o tej porze, pojawi się 19 numer Mistrzowskiego Tygodnika. A teraz zapraszam do czytania, jest co, bo z Timim znowu pogadaliśmy.
[Adrian] No i stało się, to co miało się stać!! 16 długich lat, tyle czekaliśmy na kolejny tytuł mistrzowski. Jednak smakuje wybornie. Warto było być cierpliwym, warto było wstawać w nocy, warto było poświęcać swój czas na pisanie Tygodnika. Ta noc wynagrodziła wszystko.
[Timi] To jest fantastyczna kulminacja tych ostatnich lat. Pewnie gdzieś tam przeczuwaliśmy, że to może być ten sezon, ale to uczucie, kiedy Celtics wznieśli puchar w górę, jest po prostu nie do opisania. Tyle porażek, transferów, zawodników, kontuzji, sukcesów, komentarzy, słów. I to wszystko doprowadziło nas do tej jednej nocy, gdzie najważniejsze było już tylko jedno. 18!
[Adrian] Tym razem zupełnie inny Tygodnik. Pogadamy o tych wszystkich “zbrodniarzach”, którzy doprowadzili do tego. Jaylen Brown czyli MVP Finałów. Uwielbiam go i tak typowałem, nasz najlepszy zawodnik w tych Finałach po obu stronach parkietu. Jedni mieli lepszą ofensywę, inni lepszą defensywę, ale całościowo nikt lepszy nie był. Jaylen zmienił się od poprzedniego sezonu w bestię. Gdy w G3 Brown bronił Lukę, ten nie zdobył ani jednego punktu, w G5 Doncic przeciwko Brownowi zdobył punktów 4 z swoich 28. Jak poprawi te wolne, to będzie zawodnikiem kompletnym w wieku 27 lat.
[Timi] Ależ to jest historia. I jakie piękne odkupienie. Siedziała w Brownie ta porażka z Heat sprzed roku. Siedziało w nim wiele innych rzeczy. Sam o tym mówił po tych finałach, w których był naszym najrówniej grającym zawodnikiem. Ten tytuł smakuje tak dobrze, bo ta droga do niego była tak trudna i momentami tak bolesna. Już po wszystkim okazało się, że to JB latem ubiegłego roku odezwał się do Tatuma, żeby zaczęli wspólnie treningi – po raz pierwszy odkąd zostali kumplami z zespołu. I to był ten moment, gdy obaj weszli w końcu na drogę do tytułu.
[Adrian] No dobra – fajnie że zaczęli razem trenować, ale przecież jednego z nich musimy wymienić. Pół światka NBA tak pisało. Drugie pół pisało, że widać iż się nie lubią, będzie awantura o to kto ma być samcem alfa i jak któryś zdobędzie nagrodę, to drugi obrażony odejdzie. No to trzeba wymienić Browna, a Tatum i tak odejdzie obrażony :D Cudowne są te narracje w NBA, z perspektywy 18 baneru. No i cudowne są te kompilacje, najbardziej znanych twarzy w NBA, gdzie przed Finałem opowiadali o swoich przeczuciach – kto wygra, ile wygra, kto zostanie ośmieszony. A Jaylen Brown ze statuetka MVP gra sobie w kasynie w ruletkę.
[Timi] Jakby poszukać w Tygodnikach, to pewnie też nieraz byliśmy blisko tych komentarzy o koniecznym rozłamie tej dwójki. Apogeum było w styczniu 2022 roku. Pamiętam tę porażkę z Knicks w Madison Square Garden po jakimś szalonym rzucie w ostatniej sekundzie… Chyba tak naprawdę tylko Brad Stevens nigdy nie zwątpił. I za to jemu wielka chwała. Z perspektywy czasu oczywiście możemy dzisiaj się z tych wszystkich narracji i przewidywań śmiać, ale to też nie jest tak, że 100 procent z nich to są rzeczy bezpodstawne. No ale dziś to już nie ma większego znaczenia. Oni napisali piękną historię. RAZEM. I to jest najważniejsze.
[Adrian] Partner w zbrodni, czyli Jayson Tatum. 26 latek, który ma przyszłość przed sobą. Byłem pewien, że to on dostanie MVP Finałów, bo ten ostatni mecz miał naprawdę potężny, ale skuteczność zza łuku znowu koszmarna i to chyba zaważyło. Co ciekawe – dostał tylko 4 głosy z 13, w tym 2 od kobiet. Uważam, że dobrze się stało – bedzie zmotywowany, żeby poprawić sporo rzeczy w ataku.
[Timi] Też tak sądziłem, tym bardziej że Brown – jak to sam mówił jeszcze kilka tygodni temu – nigdy nic nie wygrywa, a tutaj najpierw MVP finałów konferencji, a następnie MVP finałów. Ale wiele razy tutaj pisaliśmy, że te nagrody indywidualne to jest drugorzędna sprawa. Najważniejszy był puchar, a ten zdobyliśmy jako drużyna. Tatum ani na chwilę nie chciał się z tym pucharem pożegnać – on doskonale zdaje sobie sprawę, o co była ta gra. Teraz wreszcie będzie mógł równać do największych legend klubu, bo ma to swoje upragnione mistrzostwo, tak jak inni wielcy. W finałach nie wszystko było tak, jak być powinno, ale w tym ostatnim meczu Tatum zagrał wspaniale i postawił w ten sposób kropkę nad “i”. Warto przypomnieć, że dwa lata temu w fazie play-off miał 100 strat, a w tegorocznej o połowę mniej! Oczywiście po części to wynika z mniejszej liczby meczów, ale wyraźny spadek widać też w średniej strat na mecz (z 4.2 w 2022 roku do 2.6 w tym). Dojrzał i skupił się na tym, co najważniejsze i dziś jest w końcu mistrzem.
[Adrian] Jestem ciekawy jak bardzo odblokuje go to mistrzostwo, bo że odblokuje to jestem pewien. Teraz grać bedzie na luzie, bez ciśnienia, ale jednocześnie z wielką motywacją do obrony tytułu i żeby też zdobyć statuetkę MVP. No i on zaczyna wchodzić w swój prime – bo to te magiczne lata pomiędzy 27-28, a 33-34 rokiem życia. Jayson pierwszy pierścień zdobył wcześniej, a najlepsze lata dopiero nadchodzą.
[Timi] Na pewno kamień z serca mu spadł, tym bardziej że i w nim siedziały te porażki z Warriors i Heat. Obie na parkiecie TD Garden, przed bostońskimi kibicami… Może więc rzeczywiście ten czwarty mecz w Dallas lekko odpuściliśmy, by móc świętować mistrzostwo z fanami. A tak jak mówisz, JT dopiero wchodzi w swój prime. Oby dalej był tak regularny jak jest teraz. Tego większość gwiazd może mu pozazdrościć, bo Tatum na razie pod względem wytrzymałości jest na poziomie LeBrona – do tej pory JT nie opuścił jeszcze ani jednego meczu w fazie play-off. A przecież trochę już tych meczów rozegrał, bo występuje w fazie play-off od swojego debiutanckiego sezonu.
[Adrian] Al Horford – trudno nie wspomnieć tutaj o dziadku. Trzecie najważniejsze ogniwo drużyny mistrzowskiej. Jak ktoś się zastanawia dlaczego tak wysoko, to widocznie nie śledził wcześniejszych Tygodników, mojego uwielbienia dla inteligencji i gry Profesora AlfREDA. Tak – to kolejny RED w naszej historii. Najważniejsza informacja – Al wraca na kolejny sezon na 100%. Mam co do tego teorię, ale o tym później.
[Timi] Pozyskanie Horforda było jedną z kluczowych kwestii – tak za pierwszym razem w 2016 roku, gdy podpisywał z Celtics jako wolny zawodnik, jak i w 2021 roku, gdy Stevens ściągnął go z powrotem w swoim pierwszym ruchu w nowej roli. I to mistrzostwo chyba najmocniej cieszy właśnie ze względu na niego. Doczekał się i przede wszystkim wypracował ten sukces. Znakomicie było słyszeć, jak kolejni nasi zawodnicy mówią, że zdobycie tytułu było najważniejsze właśnie dlatego, by Horford został mistrzem. To też pokazuje, jaki miał wpływ na tę drużynę i na szatnię. Al Horford jest mistrzem, i basta!
[Adrian] Brad Stevens – człowiek, który postawił kropkę nad przysłowiowym i. Jeśli chodzi o trenerów Bostonu, to jest moim ulubionym, a zaraz bedzie ulubionym managerem. Gdyby Brad miał taką ekipę kilka lat temu, zdemolowałby ligę, tak jak teraz zrobił to Joe. No ale nie miał, to postanowił ją komuś zbudować. Zbudował tak, że mucha nie siada, a rywale mogą sobie tylko w internecie pierdolić bzdety, że inne drużyny były połamane.
[Timi] Odkąd Brad Stevens zaczął pracę w Bostonie w 2013 roku, to tylko Warriors mają łącznie więcej zwycięstw. Z kolei w okresie odkąd Stevens został menadżerem, to już nikt się nie może z Bostonem równać, bo Celtics mają w tym czasie o 30 wygranych więcej niż kolejni na liście. Stevens był znakomitym trenerem, który wznosił na wyżyny drużyny nie aż tak utalentowane. A jak został menadżerem, to wykorzystał te doświadczenia i zbudował najbardziej utalentowany zespół Celtics od lat, który zdominował konkurencję jak mało kto w ostatnich latach.
[Adrian] Największe wyzwanie dopiero przed nim, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia, a po tym sezonie jest sporo wniosków do wyciągnięcia. Nie ważne jak dobrą drużynę zbudujesz, kontuzje mogą zniszczyć marzenia. Brad musi zabezpieczyć drużynę na wypadek plagi kontuzji. Przykład NYK jest tu najbardziej widoczny. Dodatkowo ograniczenia nowego CBA to coś, z czym się nikt w Bostonie jeszcze nie mierzył. GSW zbudowało dynastię, w Bostonie też to jest możliwe – trzeba uwierzyć!!
[Timi] Dynastia – będzie trudno przez te ograniczenia, ale back-to-back jak najbardziej możliwe, bo calutki nasz trzon wraca na następny sezon. I. tutaj znów wielkie brawa dla Stevensa, bo to jego ruchy były w ostatnich miesiącach naprawdę przemyślane. Teraz wszystko zależy tak naprawdę od chęci właściciela do sięgania głęboko do portfela oraz od zdrowia. Ale z takim sternikiem jak Stevens możemy być pewni, że będzie dobrze, jeśli chodzi o aspekt personalny. Oczywiście, z pomocą Ainge’a, ale Stevens tak naprawdę w niecałe trzy lata zbudował mistrzowski zespół, a przecież doskonale pamiętamy, że w 2021 roku “odziedziczył” nie tylko Jayów, ale też mocno niedopasowany skład, o czym Ainge sam na kilka miesięcy przed swoim odejściem otwarcie mówił. Zadanie było trudne, ale Stevens sobie znakomicie poradził – transfer po transferze, decyzja po decyzji.
[Adrian] Danny Ainge zrobił TEN deal z Nets i to on wybrał Browna i Tatuma. To on wtedy zagrał na nosie i Sixers i Lakers i to dwa lata z rzędu. E tam zagrał na nosie – nie bójmy sie tego zwrotu – wyruchał ich!! Dwa lata pod rząd w drafcie ich wyruchał. Danny król po wsze czasy!!
[Timi] Z trójką w 2016 roku wiele było opcji. Brown nam się trafił idealnie, ale prawdziwym majstersztykiem był wybór Tatuma, gdy wszyscy inni mówili tylko o Fultzu. Trzeba też pochwalić Ainge’a, że wtedy przed draftem w 2016 roku – jak i w kolejnych latach – się nie ugiął i nie oddał najpierw picków, a potem już Jayów. Jego odciski palców są na pucharze, tym bardziej że te pierwsze lata przebudowy to była piekielnie ciężka robota do wykonania.
[Adrian] Skoro pojawił się tu Danny (co według mnie jest oczywiste), to nie możemy zapomnieć o osobie Mike’a Zarrena. Bo ten sukces to taki triumwirat tych 3 osób: Brad-Danny-Mike. Podkradają nam asystentów, ale ten asystent na szczęscie cały czas jest w Bostonie i miejmy nadzieję, że zostanie jeszcze bardzo długo.
[Timi] Mamy to wielkie szczęście, że Mike od dziecka jest fanem Celtów. Tę miłość zaszczepił w nim tata, który od małego zabierał go do Ogródka, dlatego nie ma wątpliwości, że ta praca jest dla Zarrena spełnieniem marzeń. Z tego też względu można założyć, że on nigdzie wybierać się nie będzie. Zresztą od wielu lat raczej jego nazwisko nie pojawia się w kontekście wakatu menedżera w innych zespołach, a to też wiele mówi.
[Adrian] Joe Mazzulla – no dowiózł to. Nie ustrzegł się błędów w PO, ale jeśli chodzi o dwie ostatnie rundy, to tam zapinał dużo bardziej utytułowanych i doświadczonych trenerów. Chyba można dać mu nowe przezwisko – Championssulla. Przynajmniej do nowego sezonu, bo odejście Charlesa Lee mnie bardzo martwi, mając w pamięci jak bardzo Lee był aktywny na ławce i przy linii.
[Timi] I tutaj znów Brad Stevens sie nie pomylił. Geniusz, psychol, wielki umysł – wiele było epitetów, którymi zawodnicy Celtics określili swojego trenera w ostatnich tygodniach. Trudno odmówić im racji. Mazzulla jest specyficzny w wielu aspektach, ale jednego odmówić mu nie można. On żyje koszykówką. A że szuka różnych dziwnych sposobów na znalezienie przewagi, to już taka jego specyfika. Część tych sposobów nie wypaliła, część okazała się fantastyczną trampoliną dla Celtów. I wielki szacunek dla niego za te poszukiwania. Co by nie mówić, fakty są takie, że Mazzulla już nie tylko ma najlepszy procent zwycięstw w historii ligi, ale też mistrzostwo na koncie, a z tym ciężko jednak dyskutować.
[Adrian] Eeee – Doc Rivers też ma swój pierścień, a jego kwalifikacje są mocno wątpliwe. Jesteś tak dobry, jak twój ostatni sezon. Przed Joe najtrudniejszy sprawdzian, musi udowodnić, że to nie był przypadek. Nie tylko on oczywiście, bo to musi dokonać cała drużyna. Porażka na wczesnym etapie PO strąci go z nieba do piekła. Inni trenerzy mają po tym sezonie sporo materiału podglądowego do analizy, żeby w przyszłym sezonie pokonać Celtics, więc przed Joe nie ma odpoczynku. Zobaczymy jak nasz trener będzie dojrzewał, bo zaliczył wejście smoka w ligę.
[Timi] Ale w przypadku Riversa zjazd zaczął się właśnie w tych kolejnych latach. Wcześniej nikt jego kwalifikacji nie kwestionował, wręcz przeciwnie. No i to jest przestroga m.in. dla Mazzulli, ale tak jak już pisałem – gość żyje koszykówką i szuka przewag w takich miejscach, o których wielu trenerów nawet by nie pomyślało. Ten sezon pokazał, że warto mu zaufać.
[Adrian] Jrue Holiday był brakującym ogniwem. Przyszedł do nas za czapkę gruszek, bo można bardzo doceniać zawodników, jakich odesłaliśmy w tej wymianie, ale oni byli zawsze połamani. Trudno wygrywać z kimś, kto siedzi w szpitalu. Jrue robił różnice, tak jak w w RS można było mieć wątpliwości, to w PO niszczył obiekty swoją grą. Niech będzie tak długowieczny jak Horford.
[Timi] Ostatni element mistrzowskiej układanki. Jrue Holiday. Co za gracz. Po raz kolejny będę wspominał o Stevensie, ale to on od samego początku kariery Holidaya w NBA miał go na celowniku. Można sobie tylko wyobrazić, jaka była radość Celtów, gdy okazało się, że Holiday jest “do wzięcia”. Znakomicie odnalazł się w Bostonie, choć wiele było głosów, że w fazie play-off nie będzie zachwycał. Sęk w tym, że tutaj – w przeciwieństwie do Milwaukee – był człowiekiem od czarnej roboty i od gaszenia pożarów. A w tej roli chyba nie ma lepszego zawodnika w lidze.
[Adrian] Wiesz – nie ma na nim presji, że od niego zależy bardzo dużo. W Bucks ta presja była, bo był 2 zawodnikiem drużyny, gdy Middleton był kontuzjowany, lub na ograniczonych minutach – czyli prawie zawsze. Tu może być 5 zawodnikiem zespołu – zero ciśnienia, gra na pełnym luzie, gra dla siebie i przyjaciół, to zupełnie inny level komfortu psychicznego. Gra to co umie najlepiej, a nie to co trzeba, bo reszta to zadaniowcy ograniczeni warunkami i talentem.
[Timi] I ten luz widać było po nim w tej fazie play-off, bo począwszy od drugiej rundy wszedł na fantastyczny poziom i dostarczył nam znakomite wsparcie. Świetny gracz, a jego roli w szatni na pewno nie można przecenić, szczególnie że aż do poniedziałku był jedynym zawodnikiem w Bostonie z mistrzowskim doświadczeniem. Ten spokój i opanowanie w połączeniu z luzem na pewno przekładały się na cały zespół i to też była wielka wartość od Jrue.
[Adrian] Derrick White – gość który poświęcił własną jedynkę, żeby zdobyć Mistrzostwo. Ogólnie historia połamanych i wybitych jedynek w Bostonie jest dość długa. Bo Brown też miał ułamaną, a Thomas to w ogóle się jej pozbył. Najważniejsza kwestia, to nowa umowa dla Derricka. Nie wierzę, że odejdzie, nie wierzę że Brad i Wyc postanowią tu szukać oszczędności. Wielu już pisze, że Boston nie będzie płacił 200 mln podatku od luksusu. Kompletna bzdura – taka oszczędność nie ma najmniejszego sensu. Wpływy za same bilety z G5 w Finale to ponad 70 mln dolarów. Drużyna mistrzowska generuje absurdalne wpływy do kasy klubu i te 200 mln, to Wyc zapłaci z przyjemnością, bo zarobi na tym drugie tyle.
[Timi] Wyc Grousbeck od lat powtarzał, że właściciele są gotowi na głębokie sięganie do kieszeni. Po takim sukcesie nie powinno być chyba wątpliwości, że tak właśnie będzie. White to kolejna kluczowa postać tego zespołu. To, jak on urósł przez te dwa lata – przepiękna historia. Ogromną pewność siebie dał mu Mazzulla, a takich efektów mało kto się chyba spodziewał. znakomity sezon White’a okraszony świetnymi w jego wykonaniu finałami. Trzeba zrobić wszystko, by zatrzymać go w zespole na dłużej.
[Adrian] White ma od nas otrzymać propozycję 127 mln na 4 lata, bo tyle maksymalnie możemy mu zaoferować. Jeśli wszystko dobrze się ułoży, to nowy kontrakt podpisze jeszcze przed startem rozgrywek, bo możemy mu go zaoferować dopiero po 6 lipca. Ploteczki mówią, że Derrick jest zadowolony z takiego obrotu sprawy i zostanie w Bostonie na kolejne lata, to by oznaczał że będzie pod kontraktem jeszcze 5 sezonów. Idealnie!
[Timi] Oby tak się stało, bo to będzie świetna wiadomość. A przecież mówimy o gościu, który zaraz po trafieniu do NBA – pod koniec pierwszej rundy tego samego draftu, w którym Celtics wybierali Tatuma – za pierwsze zarobione pieniądze spłacał kredyty studenckie. Kolejny bostoński gracz z kapitalną historią o tym, jak ciężką pracą można dojść do wielkiego sukcesu. Na takich zawodnikach i takich historiach zbudowana jest ta drużyna, dzięki czemu to mistrzostwo smakuje jeszcze lepiej, bo widać po tych graczach, ile oni poświęcili i jak ciężko pracowali, by do tego miejsca dojść.
[Adrian] Kristaps Porzingis – no tu mam sporą zagwozdkę, bo sezon zasadniczy był świetny, ale w PO to on zagrał w 4 meczach. Te 3 pozostałe to trudno traktować jako grę zawodnika wartego 30 mln dolarów. Zdrowie Łotysza znowu okazało się kluczowe. Na razie jeszcze jest Horford, ale gdybyś mi się zapytał – czy będę zdziwiony jeśli Brad go wymieni, to odpowiem że absolutnie nie. Brzmi dziwnie po zdobyciu mistrzostwa? Jak się trafi okazja, albo będzie chętny, który odda podkoszowego o dobrym zdrowiu – to Brad pociągnie za spust. W NBA nie ma rzeczy niemożliwych. A w budowaniu dynastii nie może być sentymentów.
[Timi] Takie spekulacje na razie odkładam na bok. I choć faktem jest, że Porzingis w fazie play-off grał mało, to jednak trzeba pamiętać, że ten nasz sukces w tym sezonie to jest nie tylko znakomita faza play-off z bilansem 16 zwycięstw w 19 meczach, ale też historyczny sezon zasadniczy, który tak nas znakomicie pod tę fazę play-off ustawił. A w tym sezonie zasadniczym KP był drugim, trzecim najważniejszym naszym graczem. Do tego dochodzi ten pierwszy mecz finałów, gdzie Porzingis był w takim gazie, że Celtics zaczęli od przekonującego zwycięstwa i to też im trochę ustawiło całą serię. Przecież ile się przed finałami mówiło o tym, że Mavericks się postawią. Ile osób typowało (pewnie trochę na przekór), że to oni zwyciężą. A tutaj już w pierwszym meczu dostali ostre lanie – w dużej mierze za sprawą Porzingisa.
[Adrian] Za sukces w sezonie zasadniczym, to baner powiesili sobie Lakers :D To prawda, że większość stawiała na Dallas i nie wiem czy aby na przekór. Twarde dane od bukmacherów mówią o 89% zakładów na zespół z Teksasu – pieniędzy nie stawiasz na przekór – to nie ankieta na fejsbuczku. A co do Porzingisa – zobaczymy co się będzie działo na rynku, ale to już w kolejnych Tygodnikach – bo ten jest tylko o mistrzowskiej drużynie.
[Timi] Ale z drugiej strony Celtics w oczach bukmacherów byli tak dużymi faworytami, że za na postawienie na mistrzostwo Bostonu niewiele można było tak naprawdę zarobić. To też po części tłumaczy, dlaczego ludzie szli w stronę większego kursu i stawiali na Mavericks.
[Adrian] Payton Prichard – to bedzie krótki tekst. Czy Fast PP jest pierdoloną legendą? Tak!
[Timi] Oj, jest! I to naszą, od początku! Kolejny wychowanek w tym mistrzowskim składzie.
[Adrian] Sam Hauser – no ogarnął się w najważniejszym momencie, bo drugą i trzecią rundę to miał słabą, ale w 4 wrócił na właściwe tory. Ma opcję zespołu na kolejny sezon i ona na 100% zostanie wykorzystana, a i pewnie dostanie propozycję nowej umowy, jeszcze tego lata. Mam nadzieje, że zostanie w Bostonie na długie lata – w końcu to nasz dzieciak!
[Timi] A już tak wielu go skreśliło! Tymczasem przypomniał o sobie i był znakomitym wsparciem dla Celtics w tych finałach. Cichy bohater. Jeśli pieniądze nie będą problemem, to nowa umowa dla Hausera może być już tego lata. A ja nie mam wątpliwości, że i on bardzo mocno chciałby tutaj zostać, biorąc pod uwagę to, jak się wypowiada o Mazzulli, Stevensie i ogólnie o Bostonie, niemal na każdym kroku powtarzając, że to właśnie tutaj dostał szansę.
[Adrian] No dostał tu szansę, na pewno będzie o tym pamiętał – ale jak ktoś rzuci na stół dziesiątki milionów, to nikt mu za złe mieć nie będzie, że odejdzie. Jestem ciekawy na ile wyceni go Stevens, bo na pewno dostanie Hauser od nas propozycję nowej umowy.
[Timi] Maksymalna oferta od Celtów, jeśli chodzi o przedłużenie już teraz, to niecałe 80 mln dol. za cztery lata – wydaje się, że jest to rozsądna cena dla obu stron, choć kolejne przedłużenie sprawi, że wspominani już właściciele Celtics będą musieli sięgnąć do kieszeni naprawdę głęboko. Zobaczymy, czy i gdzie jest jakiś limit, ale na pewno dobrze byłoby Hausera na dłużej w zespole zatrzymać i wykorzystać fakt, że to “nasz” zawodnik, do którego mamy pełne prawa Birda.
[Adrian] Reszta grała w PO marginalne role, a sezon zasadniczy kiedyś omawialiśmy. Na pewno chciałbym zatrzymać Tillmana, Springera, Brisetta. Co do innych – warto pamiętać, że do Stevensa już dzwonią agenci zawodników, którzy nie mają pierścienia. Myślę, że z dwóch podpiszemy za minimum, zwiększając swoje szanse i minimalizując zagrożenie związane z kontuzjami. Nie zdziwię się jak w przyszłym sezonie w Bostonie zobaczymy Drummonda, Crowdera czy Justina Holidaya – oni wszyscy graja już za minimum, a tu mają najwieksze szanse na pierścień. Crowdera lubi Stevens, Justin Holiday to brat Jrue, a ten Drummond miał u nas tyle razy wg plotek wylądować, że chyba faktycznie tu trafi :D
[Timi] Ja mam z kolei nadzieję, że w klubie zostanie też Kornet, bo jest złotem w szatni, a i w sezonie zasadniczym zupełnie wystarcza. Zobaczymy, jak to wszystko się poukłada. Dużego pola manewru nie mamy na rynku, bo jesteśmy w stanie zaproponować tylko minimum, ale tak jak mówisz, dużą rolę odegra tutaj także mistrzowska aura.
[Adrian] Neemias Queta ma propozycje z Fenerbahce, czyli Mistrza Turcji i etatowego uczestnika Euroligi – duża rola w drużynie i niemałe pieniądze, mogą być kuszące. Ta kolejka weteranów bez pierścienia, może być naprawdę długa do nas, bo rozgromiliśmy ligę w imponującym stylu. Bardzo lubie Korneta, ale gdybym miał płacić 3 mln Kornetowi, lub Drummondowi – to jednak wybiorę tego drugiego. Andre ma dopiero 30 lat (a wydawałoby się, że w lidze jest od wieków), w dobrym systemie może się wpasować ze swoimi talentami, no i to jednak lepsze zabezpieczenie na wypadek kontuzji w PO.
[Timi] A ja zmuszony wybierać postawiłbym na Korneta – tym bardziej, że on w tegorocznej fazie play-off miał swoje bardzo dobre momenty i w serii z Heat, i potem przeciwko Cavaliers. A ten Drummond jakoś tak od lat nie może sobie miejsca znaleźć, że zaczynam się zastanawiać, co z nim jest nie tak. Może się okazać, że trafi do Bostonu i na pewno będzie to potencjał na fajne podkoszowe wzmocnienie, ale jakoś mocno przekonany do niego nie jestem.
[Adrian] Gdybym miał podsumować krótko całe PO w naszym wykonaniu, to bym napisał – za szybko, bo nawet się nie spociliśmy. W typowaniu pomyliłem się tylko raz, Indiana dostała do zera, a obstawiałem w 5. Bilans 16-3 to jest podobny bilans do pierwszego mistrzowskiego tytułu Jordana, on miał 15-3, bo wtedy w pierwszej rundzie grało się do 3 zwycięstw. Embiid się zesrał w wywiadzie i wspomniał, że to dlatego iż zespoły były połamane, w tym on też. Jojo – masz z nami bilans 3-12 pomimo iż byłeś w tamtych PO zdrowy. Jednak ciesze się, że te głosy się pojawiają, że tacy zawodnicy nie ukrywają się jako anonimowe źródła – to naszych zmobilizuje, żeby jeszcze raz ich zezłomować.
[Timi] Pot i ciężka praca to też sporo zakulisowej roboty, jaką wykonaliśmy w tegorocznej fazie play-off. Zarówno sztab, jak i zawodnicy. Można mieć takie wrażenie, że nie mieliśmy żadnego sprawdzianu albo że się nie spociliśmy, podczas gdy Celtics na każdy test byli po prostu śpiewająco przygotowani. 16 zwycięstw, trzy porażki w fazie play-off. Łącznie 80 zwycięstw w całym sezonie i tylko 21 przegranych. DO-MI-NA-CJA. A że calutki nasz trzon wraca na kolejny sezon, to jest szansa, że napiszemy jeszcze kilka fajnych rozdziałów. Tak, głód mistrzostwa właśnie został zaspokojony, ale motywacji naszym na pewno nie zabraknie.