Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Wiemy już z kim zagramy w 2 rundzie, ale nie ma sensu analizować – bo już w tym Tygodniku będziemy rozmawiać o pierwszych meczach z Cavs w półfinałach. Natomaist chciałbym tylko wspomnieć, dlaczego kibicowałem Orlando. Game 7 doskonale to pokazał. Cavs ssało po całości, aż nagle obudzili się i zza łuku zniwelowali straty. Max Strus i Sam Merrill, do tego odpalił się Mitchell i zaczynają się kłopoty. No ale jest jak jest i trzeba ich pokonać! Boston w 5 i nie widzę tego inaczej. Nie wiemy czy w Cavs zagra ich center – bo ponoć jednak będzie zdrowy już na tę serię.
[Timi] Magic zabrakło siły rażenia, ale z drugiej strony ich defensywa byłaby jednak większym wyzwaniem dla Celtów. A tak liczę na dominację przede wszystkim Tatuma. Fakt faktem, że w ekipie z Cleveland znajdziemy kilku zawodników, którzy mogą “odpalić”, natomiast Cavaliers musieliby nagle stać się Miami Heat A.D. 2023 w aspekcie skuteczności na dystansie, by mieć przeciwko Celtics jakiekolwiek szanse.
[Adrian] No to zaczynamy!!!! Bezdyskusyjne zwycięstwo, pomimo dość przeciętnego meczu w naszym wykonaniu. Rozleniwieni, ospali, zamuleni – no tak to często jest, jak się czeka na przeciwnika tydzień. Pierwsza kwarta kompletnie nie na poziomie PO, bo samo Cavs które tę kwartę przegrało, rzuciło tyle punktów, ile obie drużyny razem w 2 kwarcie. No ale potem już się unormowało i to my dyktowaliśmy warunki.
[Timi] Rzeczywiście troszeczkę ospale w ten mecz weszliśmy, ale jak już się zespół rozkręcił, no to nie było wątpliwości. Cavaliers nie pokazali w tym spotkaniu absolutnie nic, co miałoby skłaniać nas do strachu przed nimi. Tym bardziej że nie zagrał Jarrett Allen, a według ostatnich informacji wciąż nie za dobrze to u niego wygląda, skoro przez uraz żeber nie jest na ten moment nawet w stanie za bardzo rąk podnosić.
[Adrian] Na plus – no to rączka w górę każdy kto mówił lub pisał, że Brown nie zasługuje na supermaxa – rączka w górę, żebym wiedział komu przypierdzielić ;) 32 punkty z 18 rzutów, zapierdol w obronie i dominacja pod koszem. Jaylen Brown na pełnej!! Derrick White nie zwalnia!! Co on gra w tych PO to nie mam pytań. Pritchard i Holiday też z plusem i to dużym. No a Tatum – Jayson w defensywie jest potworem, w ataku ściąga na siebie podwojenie a czasami i potrojenie, i pięknie oddaje piłeczkę. Kiedyś pisałem, że zaczyna przypominać LeBrona i nie ma w tym przesady. Bo bym zapomniał – Luke Kornet – 10 zbiórek i 2 bloki! Co ten Luke Skywalker gra!!
[Timi] Brown był nie do powstrzymania. Czasem to widać po jego pierwszych rzutach, że on będzie miał naprawdę znakomity występ i tutaj tak właśnie było. Tatum robił to, co na lidera przystało. Może i rzut nie siedział, ale za to cała reszta? Zbiórka, blok, defensywa, asysty, grawitacja. No i świetne minuty dał też wreszcie Pritchard, a Kornet udowodnił już po raz kolejny, że jako ten trzeci rezerwowy podkoszowy jest IDEALNY. A powinien mieć tak naprawdę nie cztery, a osiem punktów i to byłby jeszcze lepszy jego występ, choć i tak był bardzo dobry.
[Adrian] Na minus – Tatum. Pochwaliłem, a teraz zjebki. Jak widzę te jego rzuty z jednej nóżki z odejścia, jak widzę te trójki z dupy odpalane… no mordowałbym. Selekcji rzutów znowu nie było, było szukanie przełamania w stylu Kemby – napierdalaj aż wpadnie. Ale zza łuku nie wpadło. Skuteczność katastroficzna w tych PO, wiec nie szukaj jej na siłę. Oddaj, albo idź na kosz i szukaj faulu. Mamy tyle talentu, że wystarczy wybierać najlepsze opcje. Osobna kwestia to handlowanie nim po wygranym meczu – kibice Bostonu: piekło albo niebo, czyśćca jeszcze u nas nie wymyślili. Przepraszam Janka, który o mało swojego telefonu nie rozwalił, po moim niewinnym żarcie w grupie na FB :D
[Timi] Też o tej selekcji rzutów pisałem na grupie, bo to jest w tej chwili jedyna tak naprawdę rzecz, do której można się u Tatuma przyczepić. Nie wygląda to za dobrze, ale z drugiej strony 19 rzutów jak na niego to też nie jest wcale tak dużo. No i też oby jak najszybciej się przełamał, ale niech to będą rzuty z lepszych pozycji.
[Adrian] Uwag kilka – nie wolno ich jednak zlekceważyć, jak Miami w G2. Gramy na pełnej, żeby jak najszybciej mieć 4 z przodu i czekać na kolejna rundę. To groźna drużyna, ale nie na naszym poziomie, o ile jesteśmy skoncentrowani i robimy robotę.
[Timi] Ja to wiem, Ty to wiesz, Mazzulla to wie i pewnie zawodnicy też to wiedzą. Pytanie tylko, czy sama wiedza tutaj wystarczy. No raczej nie, bo już wiele razy się przekonaliśmy, że ta świadomość to za mało, jeśli nie idzie za tym odpowiedni poziom koncentracji i zaangażowania. Cavaliers podobnie jak Heat nie będą rozkładać przed Celtami czerwonego dywanu.
[Adrian] Napisać, że zagraliśmy tak samo źle jak G2 z Miami, to nic nie napisać. Dokładnie ten sam scenariusz – do przerwy, jeszcze jako tako się to kulało. Po przerwie zostaliśmy zagruzowani. Nie rozumiem, jak można tak podejść do meczu w PO – po prostu nie rozumiem.
[Timi] Początek był mocny, potem Cavs odpowiedzieli i wydawało się, że my zrobimy dokładnie tak samo. Ale po zmianie stron już totalnie to wszystko poszło w złą stronę. Bardzo przykre i coraz bardziej wkurzające jest to, że nie wykorzystujemy przewagi parkietu. To czwarta seria z rzędu (!), gdy przegrywamy G1 lub G2 na własnym parkiecie. W tegorocznej fazie play-off już jesteśmy w połowie drogi do wyrównania liczby porażek w Ogródku, jakie ponieśliśmy przez calutki sezon zasadniczy. Miała być twierdza, a na razie jest jednak konstrukcja jak domek z kart. I to niestety jest bardzo przykra powtórka z rozrywki, bo od 2021 roku z 30 meczów play-off w TD Garden wygraliśmy tylko połowę.
[Adrian] Na plus – gdy na początku meczu atakowaliśmy obręcz, gdy Tatum się wbijał na kosz – pomyślałem sobie, oho – mecz na pełnej… jednak ten stan szybko się skończył. Jeśli mam kogoś po takim meczu pochwalić, to tylko Pritcharda, bo ten grał na całego i dawał z siebie wszystko. Reszta grała na 50%.
[Timi] Niestety, nawet Derrick White zszedł na ziemię i po trafieniu 20 trójek w trzech ostatnich spotkaniach tym razem spudłował aż siedem z ośmiu prób.
[Adrian] Na minus – minusem jest to, że musimy takie mecze oglądać. Oglądać drużynę bez ambicji, bez woli walki, bez zaangażowania. Przecież były takie momenty, gdzie przycisnęliśmy w obronie, poszaleliśmy w ataku i nagle z 4 punktowego prowadzenia Cavs, robiło sie 8 punktowe prowadzanie naszej drużyny.
[Timi] Zaangażowanie to jedno, ale piekielnie trudno jest w tej lidze wygrywać, kiedy pudłujesz na potęgę, a rywal trafia takie rzuty, jakie trafiał np. Donovan Mitchell. Ta różnica w trójkach była tym razem za duża – tak samo jako w Game 2 przeciwko Heat w pierwszej rundzie. Trzeba się pocieszać, że Celtom takie rzutowe dołki zdarzają się raz na kilka spotkań, więc teraz to już chyba z górki… Od meczu numer trzy konieczne są jednak zmiany, w tym przede wszystkim lepsze pozycje dla Tatuma w ataku i lepsze rozwiązania w obronie, bo parowanie Horforda i Tillmana może przeszło, gdy Cavs wystawili Nianga i Morrisa, ale w drugiej połowie już totalnie nie działało. Przydałoby się też jednak, żeby Jrue Holiday dał więcej, bo w spotkaniu numer dwa był w zasadzie niewidoczny.
[Adrian] Bez zaangażowania nie ma obrony – a bez niej nie ma cienia szansy, żeby wygrać gdy się pudłuje. Orlando ani razu nie pozwoliło przekroczyć Cavs 110 punktów, a 5 razy zatrzymali ich poniżej 100 punktów. Ciężko wygrać jak się nie trafia, ale w PO nie jest to niemożliwe. Tymczasem my w ataku bez trójki nie istniejemy – nas nie ma, żadnych innych rozwiązań – nic, zero, null…
[Timi] Mimo wszystko warto gdzieś tam przy tym pamiętać, że musimy sobie radzić bez Kristapsa Porzingisa. Tak – w sezonie zasadniczym wygraliśmy 21 z 25 meczów bez niego, ale faza play-off to jest zupełnie inne granie i Porzingis byłby w stanie zrobić różnicę po obu stronach parkietu. No ale taka specyfika tego akurat jednorożca, że nie zawsze niestety można niego liczyć.
[Adrian] Uwag kilka – po meczu na konferencji prasowej, Jaylen Brown mówi o niedopuszczalnym braku zaangażowania w obronie, a tymczasem w Polsce, kibice na fajsbuczku krytykują tych, którzy w nocy oglądali mecz i napisali dokładnie to samo co powiedział Brown. Bo nie wolno krytykować drużny, trzeba wierzyć, wspierać. No jakbym zebranie partyjne śledził i towarzysza Jarosława, który mówi że trzeba wspierać a nie przeszkadzać. Porażka jest rzeczą normalną, bo to sport, ale brak zaangażowania w grę, brak woli walki normalny nie jest. Nie rozumiem jak można non stop nosić różowe okulary.
[Timi] Wiesz, ale to nie chodzi o różowe okulary albo o to, że nie wolno krytykować. Tylko u naszych kibiców – i nie mówię tylko o fanach z Polski – te wahania są zbyt ekstremalne. I dochodzi do tego, że jak się nam powinie noga, a każdemu może się powinąć, bo nie da się każdej serii wygrać do zera, to poza konstruktywną krytyką czytamy też mnóstwo innych komentarzy, które właśnie z krytyką niewiele mają wspólnego. A tu potrzeba równowagi, której często jednak na forach i grupach kibicowskich po prostu brakuje.
[Adrian] No nie da się wygrać do zera, ale naście razy pisałem – porażka OK, to jest sport, ale… jeśli nie działa to, tamto, tu Mazzulla nie ma pomysłu, tam nic nie zrobił… to w RS czytałem, że nie ma się co czepiać, bo to RS, bo ponad 60 wygranych, bo najlepsi, bo to i tamto. Przyszło PO i dokładnie to samo. To jaka jest teraz wymówka? Jest jeszcze jedna ciekawostka – głosy krytyczne pojawiają się w nocy, podczas meczów, czy na czacie, czy na Twitterze, czy pod postem w wynikiem. Te wymówki to sie pojawiają w ciągu dnia. 90% oglądających mecz w nocy ma wiele krytycznych uwag – rano wstają wynikowcy i wszystko gra, nie ma co się czepiać, jesteśmy najlepsi – i wtedy zaczyna się krytyka krytykujących :D O ekstremalnych pomysłach wymian po meczu nie rozmawiamy – to taki folklor.
[Timi] Nie będę ukrywać – taki dyskurs jest już jednak męczący. I ja nie twierdzę tutaj, że to się bierze znikąd. Celtics dają ku temu mnóstwo powodów i jeśli dalej będą je dawać, no to nic się niestety zmieni także w tym aspekcie.
[Adrian] Charlotte Hornets mają wreszcie dobrego trenera. Niestety stało się to kosztem naszej drużyny, bo został nim Charles Lee czyli jeden z najważniejszych asystentów Mazzulli. Niby człowiek się ucieszył, bo Charles zasługuje na to jak mało kto, a jednak to jest smutny dzień, bo rozkradają nam tych asystentów zbyt szybko.
[Timi] Lee od wielu lat był kandydatem w wielu miejscach. To była kwestia czasu. Dla niego to wreszcie znakomita szansa, dla nas spory jednak cios, ale przynajmniej zostanie z nami aż do zakończenia sezonu. Oby więc odchodził z Bostonu w chwale – po krótkiej, trwającej rok, ale też mistrzowskiej przygodzie.
[Adrian] Grant Williams udzielił wywiadu i chyba byłoby lepiej, jakby jednak milczał. Sporo frustracji z niego się wylało, a już pretensje do naszej organizacji, za brak filmu o nim, w trakcie meczu powrotnego w Bostonie, to spory śmiech. Człowieku, grałeś tu 4 lata jako rookie – Twój wkład w organizację był ŻADEN. Straszna odklejka.
[Timi] No niestety, niektórzy zawodnicy mają o sobie zbyt wysokie mniemanie. Warto w tym miejscu zauważyć, że gdy Blazers przyjechali do Bostonu na jeden jedyny w sezonie mecz, to Rob Williams III sam poprosił władze klubu, by nie przygotowywały dla niego żadnego wideo. Zamiast tego w trakcie jednej z przerw w pierwszej kwarcie Eddie Paladino poprosił o owację zarówno dla niego, jak i dla Malcolma Brogdona.
[Adrian] Jimmy Butler miał szanse milczeć, ale jej nie wykorzystał. Najpierw po zwycięstwie w G2 się puszył, a gdy odpadli po G5 to stwierdził, że gdyby on grał to by wygrali. Może tak, a może skończyłoby się jak w sezonie zasadniczym, gdzie w meczu w którym grał dostali wpierdol 33 punktami. Natomiast ciekawe ploteczki nadlatują z Florydy, gdzie Pat nie jest zachwycony podejściem Butlera w ostatnim sezonie i zastanawia się, czy aby na pewno dawać mu nową, długa umowę. Przyszły sezon to ostatni rok z gwarantowaną umową Butlera, bo potem jest już tylko opcja zawodnika.
[Timi] Butler wolał szczekać niż rzeczywiście spróbować ugryźć. Wypadł z gry na własne życzenie i tyle. Zbyt luźne podejście do RS go zgubiło (no i Heat znów musieli przebijać się do fazy play-off przez turniej play-in) i jak widać nie wszyscy w Miami są zachwyceni tym, w jaki sposób to się potoczyło. Riley dał zresztą temu wyraz na konferencji prasowej i ja sobie chyba nie przypominam, żeby sternik klubu na jednej tylko konferencji aż tak skrytykował lidera drużyny. Heat mają nad czym myśleć. Jeśli nie będzie przedłużenia kontraktu, to tak naprawdę zaraz będą mieli ostatnią szansę na to, by Butlera oddać i jeszcze coś za niego zyskać.
[Adrian] Zach Lowe, czyli bardzo poważne źródło, na łamach ESPN podał informacje, że decyzja jaką podejmie Miami Heat w sprawie Butlera, może wywołać efekt domina w offseason. Jeśli zdecydują się go wymienić, to będzie istna rewolucja na rynku. Bo warto pamiętać, że Paul George nie dostał maksymalnego kontraktu z Clippers i jest niezadowolony z sytuacji, a to znaczy, ze tych gwiazd na rynku bedzie więcej, a salary z gumy nie jest.
[Timi] George jest z kolei na celowniku 76ers, a od miesięcy mówi się też o jego możliwym powrocie do Indianapolis. Na pewno będzie ciekawie, ale też nie do końca wierzę w to, że Clippers nie dadzą mu tego maxa, skoro zaraz przenoszą się do nowej hali i muszą mieć jednak głośne nazwiska w zespole, by bilety sprzedawać. Pewnie dadzą – pytanie tylko, czy George się nie zrazi.
[Adrian] Pierwszy mecz pomiędzy Indiana a NYK najładniejszy nie był, ale emocji było sporo. Zwycięstwo wyszarpali koszykarze Knicks, w samej końcówce dokąłdnie jak w poprzedniej serii. Miał być pojedynek wielkich PG – Brunson dowozi jak cholera, natomiast Haliburton jest cieniem zawodnika. Ciekawi mnie jak długo skład NYK wytrzyma granie po 44-48 minut na mecz. Zmęczenie to raz, ale dość łatwo ich wyfaulować przy takim czasie grania.
[Timi] Hart nie zszedł w tym meczu z parkietu nawet na minutę. To jest niesamowite. W tym szaleństwie Thibsa może być metoda, ale to wciąż szaleństwo. Brunson tymczasem gra wielki basket, a w czwartych kwartach jest królem i te jego występy w kluczowych momentach to jest chyba obecnie najlepszy show w całej lidze. Natomiast mimo tego Pacers wcale nie byli daleko od wyrwania zwycięstwa już w pierwszym meczu w Nowym Jorku.
[Adrian] Wiesz, Sixers też w serii zawsze byli blisko NYK, ale finalnie skończyło się dość pewnym 4-2. Tu może być podobnie, aczkolwiek… NYK się posypali personalnie. Teraz do Randla i Bogdanovica dołączył Robinson, a to znaczy że z 8 osobowej rotacji na PO, zostało ich 5. Pewnie mimo wszystko to ugrają, ale to musi się odbić na ich formie i zdrowiu na Finał Wschodu.
[Timi] Po dwóch meczach prowadzą 2-0. Drugie spotkanie też wyciągnęli w znakomity sposób, choć sędziowie trochę na pewno pomogli. Natomiast to zwycięstwo i tak zrobiło wielkie wrażenie, bo Brunson ledwo co wrócił do gry, a świetny w tym meczu Anunoby – 28 punktów w 28 minut do momentu zejścia – doznał kontuzji. Sypią się Knicks coraz bardziej, ale wiatr w żaglach też mają coraz mocniejszy.
[Adrian] Niby tak, ale teraz to już z ich playoffowej ósemki zostało czterech zawodników. Na dłuższą metę tak się grać nie da i te kłopoty muszą się pojawić, albo teraz albo w kolejnej serii. Myślę, ze Indiana może to wyciągnąć właśnie przez taką, a nie inną sytuacje kadrową NYK.
[Timi] Już wiadomo, że Anunoby nie zagra w G3, a występ Brunsona stoi pod znakiem zapytania. Na miejscu Knicks pomyślałbym na poważnie o tym, żeby ten mecz sobie w jakimś sensie odpuścić i jednak więcej sił rzucić na czwarte spotkanie…
[Adrian] Indiana to wzięła w 3 meczu, ale też cudem. No ciekawie będzie pewnie do G7, o ile w NYK nie pojawią sie kolejne kontuzje. Swoją droga – po konferencji prasowej pokazano jak się Haliburton porusza po meczu – to aktualnie jest inwalida. Nie mam pojęcia jak on funkcjonuje.
[Timi] Ta seria zbiera coraz większe żniwo, ale nie da się ukryć, że dostarcza fantastycznych emocji. Jak do tej pory każdy mecz trzymał w napięciu i jestem pewien, że nie tylko ja oglądam te starcia z wypiekami na twarzy i niemal na krawędzi siedzenia, będąc bardzo blisko tego, by dosłownie spaść z wrażenia. Nie jest to ten najwyższy poziom, bo obie drużyny popełniają sporo błędów, a też przez problemy zdrowotne nie są w stanie wdrapać się na szczyt swoich umiejętności, ale na pewno wdrapują się na szczyt walki i zaangażowania. Ogląda się to znakomicie.
[Adrian] No to patrzymy na półfinały na Zachodzie. Pierwsi wystartowali obrońcy tytułu w Denver i dostali u siebie w ryj od Minnesoty. Sota zrobiła to, co do tej pory w PO robiło Denver – po przerwie zezłomowali przeciwnika. Ucichły już wszelakie śmichy z wymiany po Goberta, bo złomowanie Phoenix, a teraz odebranie HCA Denver to nie w kij dmuchał. Czyżby do NBA wracała gra na dwie wieże? Bo Ant to poza skalą w tym meczu! Od razu Game 2 i matko boska co oni z nimi zrobili. Gobert nie zagrał, bo urodziło mu się dziecko. Denver chyba myślało, że będzie z górki i do przerwy udało im sie zdobyć 35 punktów. TRZYDZIEŚCI PIĘĆ!! Jest 2-0 dla Soty i teraz dwa mecze w w Minnesocie – nie wiem czy już tam to zamkną, ale chyba nikt już nie będzie specjalnie zaskoczony.
[Timi] Edwards był znakomity w pierwszym meczu, ale defensywa Wolves w meczu numer dwa – i to jeszcze bez Goberta, który w G1 odegrał kluczową rolę! – była jeszcze bardziej fantastyczna. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Tim Connelly (GM Wolves), Chris Finch (trener) oraz Micah Nori (asystent, który w obliczu kontuzji Fincha jest teraz najbliżej parkietu) to są… byli pracownicy Nuggets, którzy mieli swój udział w budowaniu tego zespołu. Największy wpływ miał oczywiście Connelly, który wybrał w drafcie Jokicia i Murraya, a do tego sprowadził jeszcze Gordona, czyli kluczowe elementy mistrzowskiej układanki. A teraz w Minneapolis zbudował zespół, który wydaje się idealnie przygotowany do pokonania obrońcy tytułu. To jest niesamowita historia, ale nie można jeszcze skreślać Nuggets, choć w tym drugim spotkaniu wydawali się zaskakująco rozbici. Może się jednak okazać, że rok temu ta ich droga do mistrzostwa była po prostu historycznie łatwa…
[Adrian] Dallas tymczasem doprowadza do remisu w serii z OKC i przejmują przewagę parkietu. Choć patrząc na tegoroczne Play Offy to HCA nie ma żadnego znaczenia. Teraz seria leci do Teksasu i ja nie wierzę, że Mavs wygrają oba mecze.
[Timi] Tym samym została już tylko jedna wciąż niepokonana drużyna w lidze – to Timberwolves, którzy dopiero w nocy z piątku na sobotę po raz pierwszy podejmą u siebie Nuggets. No i jeśli Jokić i spółka chcą jeszcze wrócić do Denver w tym sezonie, to muszą co najmniej wygrać. Dla nich lepiej zwyciężyć już w G3, bo przy 0-3 ich szanse na awans będą już w zasadzie równe zeru. Historii nie oszukasz.
[Adrian] No i Denver wzięło G3 i zrobili to bezdyskusyjnie. Tym razem zagrali jak na mistrzów przystało. Czy to odwróci serie? Zobaczymy, bo tu raczej nic nie wiadomo.