#425 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Ostatni mecz sezonu zasadniczego rozegrały ponownie rezerwy i nie ma się co nad nim rozwodzić – ten sezon to już historia. Sezon zasadniczy oczywiście. Wygraliśmy i nikt się nie połamał – bo nawet nasze rezerwy, to bardzo istotny element tej układanki.

[Timi] Bardzo fajne zakończenie tej historii, ale za nami dopiero pierwszy rozdział tak naprawdę. Miło, że zakończony w takim stylu, bo zmiennicy naprawdę dali trochę ekscytacji na koniec fazy zasadniczej, gdzie podstawowi zawodnicy odpoczywali. Myślałem, że na ostatni mecz może wyjściowa piątka jeszcze trochę zagra. Tak się nie stało, ale Payton Pritchard i spółka i tak stanęli na wysokości zadania.

[Adrian] Trochę szkoda, że Tatum nie zdobył tych brakujących 13 oczek w ostatnim meczu sezonu, żeby po raz trzeci z rzędu przekroczyć barierę 2 tysięcy punktów w sezonie regularnym. Nie jest chleb powszedni, zdobyć 2 tys punktów kilka sezonów z rzędu. Jednak to najmniej istotny rekord jaki on musi pobić ;)

[Timi] No nie jest to chleb powszedni, ale taki rekord, choć fajna rzecz, na pewno nie jest w żadnym wypadku na szczycie listy marzeń Tatuma. Tym bardziej, że Larry Bird i Paul Pierce, czyli dwóch jedynych zawodników Celtics, którym udała się taka sztuka w czterech kolejnych sezonach, ma na koncie też dużo bardziej istotne sukcesy. I to pogoń za tymi sukcesami interesować powinna nas wszystkich najbardziej.

[Adrian] Na plus – Pritchard, który udowadnia, że po pierwsze – gra za grosze, a po drugie, że jest gotowy na większą rolę w NBA. Stevens wygrał nam życie, dając mu kontrakt na kolejne 4 sezony. Svi tez grał bardzo dobrze i chyba zagwarantował sobie nową umowę w przyszłym roku w NBA – nie wiem czy u nas (chciałbym), ale nie mam wątpliwości, że zostanie w lidze. 3 przechwyty Springera w 20 minut – no mam nowego ulubieńca.

[Timi] W teorii nie powinniśmy się aż tak zachwycać takimi występami Pritcharda, bo on zdążył nas już przyzwyczaić w sumie do tego, że na tle takich słabych drużyn widać po nim znacznie wyższy poziom. Natomiast i tak trzeba go chwalić, i to bardzo chwalić. W zeszłym sezonie nie miał stałej roli w zespole, w wielu meczach w ogóle nie grał i mógł być sfrustrowany, ale on zakasał rękawy i teraz ma za sobą znakomity sezon. Warto dodać, że jako jedyny Celt wystąpił we wszystkich 82 spotkaniach.

[Adrian] Na minus – kibicuje Celtom kilkadziesiąt już lat, nie  od początku oglądałem każdy mecz, czasami to był jeden czy dwa mecze w sezonie, a czasami wcale i tylko wyniki w telegazecie – bo takie były to czasy. Jednak zawsze komentatorem był Mike Gorman. W ostatnich latach mniej komentował z oczywistych względów. A teraz odchodzi… Tom Heinsohn odszedł z tego świata, Mike odchodzi na zasłużoną emeryturę – nic nie będzie już takie samo. Można zastąpić ich lepiej, lub gorzej – ale ta nasza para Homerów, to był ewenement na skalę światową. No jest smutek.

[Timi] Wielki smutek. Zostanie pustka, teraz już taka prawdziwa, bo ona zaczęła się już mocno pojawiać, gdy Tommy najpierw komentował coraz rzadziej, a potem już w ogóle. Trudno sobie wyobrazić mecze Celtics bez głosu Mike’a Gormana. Na całe szczęście zawsze będzie można wrócić do wielu wspaniałych momentów, których magia to w dużej mierze także fantastyczny komentarz Gormana.

[Adrian] Uwag kilka – najlepszy bilans w NBA, najlepszy bilans od 2008 roku – jest siła!! Teraz jednak zacznie się prawdziwe granie. Rywala poznamy bardzo późno i nie będzie wiele czasu, żeby go przeanalizować w tym Tygodniku. No ale postaramy się jeszcze coś na szybko skrobnąć w sobotę, żeby Tygodnik był aktualny jak zawsze ;)

[Timi] Ten sezon zasadniczy w naszym wykonaniu w wielu aspektach był historycznie dobry. Na naszej grupie na FB wrzuciłem nawet takie podsumowanie liczbowe i ciekawostkowe, które przygotował Sean Grande. No i wszystko fajnie, ale ostatecznie nic z tego nie będzie miało znaczenia, jeśli wyłożymy się znów na ryj w fazie play-off.

[Adrian] Zaczynamy Play In, czyli te mini turnieje, które są najciekawszym pomysłem NBA od dawien dawna. Zawodnicy drużyn którzy zajmują miejsca 7 i 8 mają inne zdanie, ale nikt im nie zabronił zająć miejsca 6 :D Na Zachodzie o 7 miejsce powalczy Nowy Orlean z Lakers i ostatni mecz RS pokazał wyraźnie, ze nie Pelikany są tu faworytem. Byli długo rewelacja sezonu, a mogą skończyć poza PO. Sacramento (które było drugą rewelacją zachodniej konferencji) zagra z GSW i też nie są faworytem.

[Timi] Nie jest to do końca sprawiedliwe rozwiązanie, bo może zdarzyć się tak, że gorszy dzień zdecyduje o całym sezonie pracy, ale… to wciąż jeden z najlepszych pomysłów ligi w ostatnich latach, który wnosi fantastyczne smaczki w przeddzień fazy play-off. Swoją drogą, to my trzy lata temu braliśmy przecież w tym udział. No i wtedy rzeczywiście te emocje są troszeczkę inne.

[Adrian] Równie do brze można napisać, że gdyby nie Play-In to przegrywając ostatni mecz możesz niesprawiedliwie spaść z 8 na 9 miejsce, dzięki gorszemu bilansowi. Skoro wszyscy znali zasady przed sezonem, to nie ma tu nic niesprawiedliwego. Ponoć na horyzoncie jest nowy pomysł  drużyny z najlepszym bilansem wybierają sobie przeciwnika w pierwszej rundzie. Niekoniecznie mi się to podoba, ale z drugiej strony… pewien zespół specjalnie przegrał ostatni mecz, żeby uniknąć Sixers lub Heat w pierwszej rundzie. No ale wracamy do rozstrzygnięć na Zachodzie – Lakers zagrają z Denver, bo pokonali Nowy Orlean. Natomiast chyba jesteśmy świadkami końca GSW w tej formie. Porażka z Sacramento i to bezdyskusyjna, raczej zakończy ten projekt. Nie ma logicznego uzasadnienia na płacenie OLBRZYMIEGO luxury tax za 10 miejsce.

[Timi] Wybieranie przeciwnika – to ciekawa propozycja, ale myślę, że do tego droga jeszcze bardzo daleka. Na razie NBA zdecyduje się chyba wprowadzić przepis, według którego to sukces (lub jego brak) w turnieju play-in będzie najważniejszą rzeczą braną pod uwagę w sytuacji, gdy kilka zespołów zakończy sezon zasadniczy z takim samym bilansem. To powinno dodatkowo podnieść rangę turnieju, bo ten sezon pokazał, że w tabeli potrafi być naprawdę ciasno. A co do rozstrzygnięć w turnieju play-in na Zachodzie. Wielka szkoda Pelicans, bo nie dość, że przegrali, to jeszcze stracili Ziona, a on rozgrywał kapitalne zawody. No i wiele wskazuje na to, że zobaczyliśmy ostatni występ Thompsona w barwach Warriors. Bo dynastia GSW to tak naprawdę rozpadła się już rok temu, gdy z zespołem pożegnał się Bob Myers.

[Adrian] No i jednak Nowy Orlean, to oni zagrają z OKC. Ależ fatalny mecz zagrało Sacramento – nie można wygrać, jak się nie trafia. Pelikany zaprawione w bojach bez Ziona, to i ta absencja nie była widoczna. W końcu przez ostatnie sezony pojawiał się w składzie sporadycznie. Natomiast Kings też byli osłabieni, ale tam jednak coś nie klika, skoro tak uwalili drugą część sezonu zasadniczego.

[Timi] Szykuje się ciekawe przetarcie dla Thunder w pierwszej rundzie. Młoda, niedoświadczona drużyna, ale w sumie Pelicans jakoś mocno zaprawieni w bojach też nie są. Wielka jednak szkoda, że Zion najpewniej w tej serii nie zagra i że od samego początku fazy play-off problemy zdrowotne tak mocno wpływają na widowisko.

[Adrian] A teraz Wschód, czyli to co nas interesuje bardziej. Sixers zagrają z Heat o 7 miejsce – no i miałem rację, że się Phila nie podniesie nawet z Embiidem na 6 miejsce. Jeden mecz, już w nocy ze środy na czwartek i ktoś będzie pod ścianą. W drugiej parze gra Chicago z Atlantą, oglądałem końcówkę meczu  Chicago z NYK, oraz dogrywkę – w jednym meczu są w stanie pokonać każdego – a tu bedzie jeden mecz. Zapowiada się pasjonująco!!

[Timi] Warto przypomnieć, że Heat rok temu przegrali swój pierwszy mecz play-in, a potem zameldowali się w finale. Byli tak blisko pożegnania się z rywalizacją, ale to też pokazuje, że ten turniej play-in ma dużo sensu i pozwala na tworzenie bardzo ciekawych historii.

[Adrian] Jednak Sixers z 7 miejsca. Miami doskonale radzili sobie w 1 połowie, ale na 2 połowę Nurse znalazł receptę. Kontuzja Butlera może uniemożliwić mu grę w meczu o 8 lokatę z Chicago. No i tu nie zmieniam zdania – Byki to drużyna, która jest w stanie wygrać mecz z każdym. W serii nie ma się co ich bać, ale tu bedzie jeden mecz.

[Timi] Jeśli to będą Byki – aż się przypomina start fazy play-off w 20167roku, gdy Celtics przegrali dwa pierwsze mecze w serii. Teraz powtórki nie będzie, a dla bostońskiej ekipy Chicago to będzie chyba najłatwiejszy z możliwych przeciwników. Jeśli to będą Heat – już wiadomo, że Butler wypada z gry na co najmniej kilka tygodni, więc byłaby to dla Celtics fantastyczna okazja, aby bez większego problemu odgonić demony. Będziemy spoglądać na to starcie Heat-Bulls z dużą ciekawością, bo rzeczywiście trudno w tej chwili wskazać, kto zamelduje się w pierwszej rundzie, a kto zaraz będzie wyjeżdżał na wakacje.

[Adrian] To nie były Byki. Absurdalnie to wyglądało, gdy Chicago było lepsze w obronie od Miami, ale nie potrafiło trafić do kosza nawet z metra. Nas czeka rewanż z Heat i bardzo dobrze. Trochę szkoda, że Butler nie zagra, bo jeśli prawdą jest, że uszkodził MCL to przerwa tutaj trwa od 6 do 10 tygodni. Miami nabrało wody  w usta, dlatego nie mamy pewności, że to ten uraz, bo być może to coś dużo mniej poważnego, ale związanego z wiązadłem pobocznym. Z Butlerem Boston w 6, a bez niego Boston w 5. Mam tylko nadzieję, że nie prześpimy pierwszego meczu, bo zacząć serie z Miami od porażki, to proszenie się o kłopoty. No i wierzę, że sztab przeanalizował mecz Miami – Phila i to jak sobie ze strefą Spolestry poradził sztab Sixers.

[Timi] My sami doskonale sobie poradziliśmy ze strefą Heat w tym sezonie, więc tutaj dużej potrzeby analizować tamtego spotkania nie było. Łapiemy Miami w odpowiednim momencie, żeby zostawić za sobą demony. Butler mógłby narobić nam stracha, ale bez niego obowiązkiem jest jak najszybciej tę serię zakończyć i zostawić Heat w przeszłości. Celtics mają wszystko, by sobie bez większego problemu poradzić. Miami nie ma odpowiedniej siły rażenia, a atak Celtów jest dziś znacznie lepiej przygotowany do takiego starcia. Tak jak mówisz, najważniejsze będzie dobrze tę serię zacząć i od pierwszego meczu pokazać rywalom, że to nasze pierwsze miejsce nie wzięło się absolutnie z przypadku. Nie można spodziewać się tutaj spacerku, bo Heat tanio skóry nie sprzedadzą nawet bez Butlera, a sam Spoelstra jest w stanie ustawić ich w bardzo dobrej pozycji, natomiast Celtics mają tyle talentu, że stać ich nawet na 4-0. Byleby nie bawić się z jedzeniem i pokazać przede wszystkim sobie, że ten zespół może dokonać wielkich rzeczy.

[Adrian] Kilka par jednak już znamy – zaczniemy od Wschodu. Cavs chyba nie chcieli być za wysoko w tabeli i zmierzą się z Orlando. W sezonie zasadniczym było 2-2, a Orlando to jednak mało doświadczona ekipa – są faworytem. Banchero z Wagenerem nie są jeszcze gotowi, żeby demolować przeciwników w PO, ale może będziemy świadkami niespodzianki.

[Timi] Dziwna decyzja Cavaliers, bo Magic nie są dla nich jakimś bardzo łatwym rywalem, a takim sposobem znaleźli się po tej samej stronie drabinki, co Celtics. Mnie ekipa z Cleveland jednak absolutnie nie przekonuje. Już rok temu mieli spore problemy w starciu z drużyną, która świetnie radzi sobie w obronie, a Magic to topowa defensywa w tym sezonie. Mitchell po kontuzji kolana też stracił szybkość i eksplozywność, a jeśli on nie będzie w stanie błysnąć, to ci młodzi Magic mogą być potencjalnie rywalem Celtów w drugiej rundzie.

[Adrian] Druga para na Wschodzie to Bucks i Pacers. Nie wiadomo czy Giannis bedzie gotowy już na pierwszy mecz, a to nie jest jedyna zła wiadomość dla Bucks. Oni w tym sezonie aż 5 razy grali z Indianą i 4 razy dostali łomot. PO to inne granie, ale czy nagle w Wisconsin wydarzy się cud i zaczną grać jak przystało na głównego pretendenta do tytułu?

[Timi] Wszystkie te mecze miały miejsce jeszcze za poprzedniego trenera Bucks i bez Siakama w składzie Pacers. Trudno więc wyciągać dziś jakieś wnioski z tamtych spotkań. Na pewno zapowiada się ciekawa seria, choć jeśli Giannis w miarę szybko nie wróci, to nie jestem pewien, czy Bucks będą w stanie sobie poradzić. Haliburton nie jest tak dobry i tak zdrowy jak w pierwszej części sezonu, gdzie grał fantastycznie, ale wciąż jest zdrowszy niż Antetokonumpo w tej chwili, a to już duża przewaga dla ekipy z Indianapolis.

[Adrian] Tylko poprzedni trener miał bilans 30-13, a aktualny ma 17-19. Polecam na YouTubie kanał gościa, który analizuje obronę i atak wielu drużyn. Jest seria o wpływie Lillarda na obronę, oraz na atak. To jest masakra co on zrobił z tą drużyną i jak bardzo to wszystko nie działa. Indiana faktycznie nie wygląda jak na początku sezonu, ale zobaczymy jak będzie wyglądać w PO. Nie są faworytem, więc ciśnienie nie powinno im przeszkadzać.

[Timi] No ale zwolnienie Griffina też nie wzięło się znikąd. Rivers miał trudne zadanie, obejmując zespół w połowie sezonu. Doc akurat jedno w ostatnich latach potrafił i nie można mu odmówić, że w sezonie zasadniczym jego drużyny wygrywały często i regularnie. No a w Milwaukee mu się nie udało, ale i tak poczynił sporo zmian, które mimo wszystko podniosły sufit Bucks. Słychać jednak, że Giannis może w ogóle w tej serii nie zagrać, no a grać bez swojego najlepszego zawodnika w fazie play-off to jest jednak prawie jak wyrok śmierci.

[Adrian] Na Zachodzie mamy pojedynek Clippers z Dallas. Broussard donosi, ze kolano Leonarda jest opuchnięte i nie wiadomo czy będzie gotowy na tę serię. LAC w sezonie wygrało bezpośrednią rywalizację z Dallas 2-1. Dla mnie to na razie najmniej ciekawa para tych PO.

[Timi] No zobaczymy z czego ulepieni są Mavericks, którzy w świetnym stylu kończyli sezon i grali naprawdę dobry basket po transferach przed końcem okienka transferowego. Pomógł im też jednak trochę łatwiejszy terminarz pod koniec. Clippers z kolei mieli mocno przeciętną drugą połowę sezonu, a jeśli Leonard rzeczywiście znów ma problemy z kolanem, no to szykuje się kolejna rozczarowująca faza play-off dla kibiców LAC.

[Adrian] Minnesota zagra z Phoenix i chyba gorzej trafić nie mogli, bo wszystkie 3 mecze sezonu zasadniczego przegrali ze Słońcami. Wybitnie im nie leży takie niskie granie. Do gry wrócił KAT, ale czy to cokolwiek pomoże? No ja będę trzymał za nich kciuki, bo chciałbym zobaczyć debilowata minę tego BIG3 z Arizony po uwalonych PO w 1 rundzie.

[Timi] A oni akurat złapali wiatr w żagle… Dla Wolves ekipa z Arizony to chyba najgorszy możliwy przeciwnik. Trzy porażki w trzech meczach sezonu zasadniczego, a na domiar złego w zasadzie w każdym z tych spotkań Suns świetnie potrafili ograniczyć Edwardsa. Towns wrócił – pytanie, czy zdążył choć trochę zrzucić rdzy. Fani Wolves powinni też obawiać się o Goberta, bo skoro rywal ma takich zawodników jak Durant czy Booker, no to Francuz szybko może w tej serii znaczyć bardzo mało.

[Adrian] Niby złapali wiatr w żagle, ale z ostatnich 5 meczów w sezonie zasadniczym przegrali 2. Bradley Beal po ostatnim meczu odgrażał się wszystkim, mówił że teraz zaczną grać bo PO… mam nadzieję, że Sota wpadnie na pomysł żeby grę przenieść w pomalowane i tyle zostanie ze Słońc. Jeśli dadzą sobie narzucić styl gry zespołu z Arizony, mogą sie pakować.

[Timi] Talentu w Phoenix mają mnóstwo, sumarycznie może nawet więcej niż Wolves. Warto też pamiętać, że będzie to debiut Vogela w fazie play-off na ławce Suns, a to jest przecież solidny szkoleniowiec, który tanio skóry nie sprzeda. Szykuje się chyba jedna z najciekawszych serii pierwszej rundy.

[Adrian] Swego czasu rozmawialiśmy o sprawie Jontaya Portera. Został dożywotnio zdyskwalifikowany i już nigdy nie zagra w NBA, dokładnie tak jak prognozowałem. Takich rzeczy się nie wybacza. Najcięższym zarzutem było obstawianie meczów u bukmachera na porażkę własnej drużyny, gdy w tym meczu grał. Wyjątkowy kretyn.

[Timi] NBA postanowiła też zrobić z niego przykład. To pierwszy taki przypadek i liga w sumie może się tylko cieszyć, że padło na mało znanego zawodnika. Stąd też tak surowa kara. A sam Jontay Porter zapisuje się w historii NBA jako rzeczywiście jeden z największych głupków.