Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Powoli kończymy sezon zasadniczy, a takie mecze jak z Portland są już tylko obowiązkiem. Trzeba je rozegrać i tyle. Przy okazji warto je wygrać małym nakładem sił – no i dokładnie to wszystko w tym meczu zrobiliśmy. Jest wygrana, są małe minuty dla ważnych zawodników, rezerwy pograły więcej – wszystko klika.
[Timi] No dokładnie. Jak wpadnie zwycięstwo, to jest to tylko i wyłącznie dodatkowa satysfakcja. Swoje zrobiliśmy już wcześniej; teraz możemy spokojnie odliczać do startu fazy play-off. Miejmy nadzieję, że nasi po tylu tygodniach bez większej rywalizacji będą tak samo wygłodniali, jak my, czyli kibice, bo ja zaczynam trochę to odczuwać i coraz bardziej się niecierpliwie.
[Adrian] Na plus – Pritchard, Hauser i Tillman. Trójka zawodników, którzy po pierwsze muszą teraz dogrywać te mecze, a po drugie muszą być w jak najlepszej formie na PO, bo są niezbędni w rotacji. No i oni ostatnio grają baaardzo dobrze. 4 kwarta była ich – spokojnie mecz domknęli.
[Timi] Dla nich to jest naprawdę fajna wartość, żeby dostać takie minuty w takim meczu. Fakt faktem, że dla nas te spotkania już są o nic, ale dla nich każda minuta na parkiecie ma spore znaczenie. Pisałem o tym kiedyś, gdy Pritchard stwierdził, że w jego słowniku nie ma takiego pojęcia jak „garbage time”.
[Adrian] I to jest jedynie słuszne podejście. Garbage time to może mieć Tatum i Brown, chłopaki z ławki powinni chłonąć minuty na parkietach NBA jak motylek rosę. Dawać z siebie absolutnie wszystko, bo walczą nie tylko o wynik, ale też o przyszłe pieniądze.
[Timi] I nawet jeśli na parkiecie nie ma wtedy najlepszych zawodników drużyny przeciwnej, to jednak wciąż są to okoliczności, których w żaden sposób nie da się odtworzyć na treningu.
[Adrian] Na minus – minusem jest tylko to, że nie możemy dać większego odpoczynku podstawowej szóstce zawodników, bo NBA może nas dotkliwie ukarać. Kiedyś ten mecz rozegrałyby od 1 do 48 minuty rezerwy. Najważniejsi zawodnicy wyszliby dopiero na Bucks.
[Timi] I tak uważam, że robimy w tym zakresie fantastyczną robotę, nie narażając się przy tym na jakiekolwiek kary czy nawet upomnienia ze strony NBA. Liga w sumie też może trochę przychylniej patrzy na Boston, bo tak naprawdę Celtics są jedyną drużyną w lidze z tych topowych, które dawno już swoje zrobiły i mogą teraz tak żonglować składem.
[Adrian] Tak, rozmawialiśmy o tym, że robimy to doskonale, ale… czy nie lepiej byłoby bez kombinowania dać u siebie odpoczynek najważniejszym zawodnikom w takim meczu? Te wszystkie regulacje ligi poszły za daleko. Liga obiecywała zmniejszenie obciążeń meczowych, a i tak gramy od cholery B2B, albo takich tripów gdzie w 6 dni są 4 mecze – a za oszczędzanie gwiazd nakłada kary. To kompletnie nie ma sensu.
[Timi] Oczywiście, że byłoby lepiej, ale nie od dziś wiemy, że NBA to też niestety cały czas w wielu aspektach liga pozorów. Przecież od początku lepiej byłoby wydłużyć sezon o tydzień, co pozwoliłoby na znaczne zmniejszenie obciążeń w trakcie rozgrywek. Liga woli inaczej.
[Adrian] Uwag kilka – Tobie też już się nie chce oglądać ostatnich naszych meczów w sezonie zasadniczym?
[Timi] Tak, ale to mimo wszystko powód do radości. Zaraz pogadamy o meczu z Bucks, więc nie będę uprzedzał faktów, natomiast to jest efekt pracy, jaką włożyliśmy w ten sezon. Że teraz mamy ten komfort, że możemy spokojnie się do fazy play-off czołgać. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście można się już niecierpliwić, tak jak pisałem na początku tygodnika.
[Adrian] Mecz tak słaby, że powinno być zakazane rozgrywanie takich spotkań. Pierwszy raz w historii NBA jedna z drużyn nie oddała ani jednego rzutu osobistego – to byliśmy my :D
[Timi] To wręcz niesamowite, że coś takiego się przydarzyło. Bucks oddali ich niewiele więcej, bo zaledwie dwa. Sędziowie połknęli albo zgubili gwizdki przed startem spotkania. No i też tak ten mecz się trochę ułożył, więc okoliczności na pewno pomogły. Natomiast w szerszym kontekście jest to jednak taki malutki nasz problemik, że my ogólnie na linię rzutów wolnych to nie dostajemy się zbyt często w tym sezonie. Po części wynika to z takiego, a nie innego stylu gry, ale jest też druga strona medalu, czyli podejście sędziów, którzy z kolei zbyt często pozwalają przeciwnikom Celtics na to, by faule uchodziły im płazem. Tatum nie bez powodu po spotkaniu bardzo wymowną ciszą skomentował ten fakt, że Celtowie jako drużyna nie oddali w tym meczu choćby jednego rzutu wolnego.
[Adrian] Ja tam do sędziów nie za bardzo mam pretensje, bo i nie graliśmy mega agresywnie w ataku, to i ciężko nadziać się na faul. Skoro z 93 rzutów aż 52 to trójki, to trochę ciężko o kontakt fizyczny. W obronie też nie umieraliśmy i całe szczęscie, patrząc jak się ten mecz zakończył dla Bucks. To jest wina tylko i wyłacznie NBA, że rezerwy nie mogły zagrać pełnego meczu. Dla Tatuma, Browna i reszty najważniejszych zawodników, ryzykowanie czegokolwiek na kilka dni przed zakończeniem sezonu zasadniczego jest zwyczajnie głupie.
[Timi] W tym meczu sędziowie ogólnie połknęli gwizdek, bo Bucks oddali tylko dwa rzuty wolne, więc można powiedzieć, że traktowanie było równe i sprawiedliwe. Ale w kilku poprzednich spotkaniach można by mieć do tego obiekcje i stąd uważam, że komentarz Tatuma nie jest bezpodstawny, nawet jeśli ogólnie od paru miesięcy w całej lidze jest taki ogólny trend, że sędziowie gwiżdżą rzadziej. Natomiast można to obrócić na korzyść, jeśli potraktujemy to jako element przygotowań do fazy play-off, gdzie gra jest bardziej fizyczna, a gwizdków jest mniej.
[Adrian] Na plus – nikt się nie połamał z naszej drużyny. Sporo pograły rezerwy i to pograły dobrze.
[Timi] Ogólnie zabrakło kilku trafień z otwartych pozycji, żeby w drugiej połowie postraszyć jeszcze trochę Bucks. Oni mocno się spięli. Raz, że chcieli udowodnić coś sobie po tych kolejnych porażkach, a dwa, że ewentualna przegrana mogłaby mocno jednak skomplikować ich sytuację w tabeli Wschodu, bo powoli tracili grunt pod nogami i rosło ryzyko, że wypadną nawet z najlepszej czwórki. My się spinać nie musieliśmy. I całe szczęście.
[Adrian] Na minus – uraz Giannisa. Najprawdopodobniej skończy się na strachu, ale na tym etapie sezonu nikomu nie życzę nawet złamania paznokcia.
[Timi] No właśnie. Uraz Giannisa. Przy okazji spotkania z Blazers pytałeś czy mi też się nie chce już oglądać meczów. No i nawet gdyby mi się nie chciało, to trzeba się cieszyć, że jest jak jest, bo Bucks znaleźli się w trudnej sytuacji i musieli na ten mecz wystawić wszystkie swoje siły. Pech chciał, że Antetokonumpo doznał kontuzji w ogóle bez kontaktu z rywalem. No ale jednak był na parkiecie, bo Bucks nie mają tego samego komfortu, co my.
[Adrian] Uwag kilka – mimo wszystko, trochę szkoda że pomogliśmy sie Bucks podnieść psychicznie po 4 porażkach z rzędu.
[Timi] Szkoda, ale widać było po tej pierwszej kwarcie, że oni wyszli tak nabuzowani, że ktokolwiek by tam po drugiej stronie był, to nie miałoby to większego znaczenia. Trafili osiem trójek przez pierwsze 12 minut, a Pat-Bev wrzucony do pierwszej piątki zagrał jeden z lepszych swoich meczów w sezonie. No ale okupili to urazem Antetokonumpo. Według wstępnych doniesień rzeczywiście udało się Grekowi uniknąć poważniejszej kontuzji, ale wciąż tydzień lub nawet dwa tygodnie przerwy to może być cios dla Milwaukee, szczególnie że z łydką – tak samo jak np. ze ścięgnem udowym – trzeba mocno uważać, by nie pogorszyć urazu przy zbyt wczesnym powrocie do gry.
[Adrian] Łącząc ostatnie wątki, bo spaja je osoba Riversa. To prawda, wyszli nabuzowani – no ale to jest wina Riversa, że musieli tak wyjść. Ten jego bilans 15-17, jaki miał przed tym meczem, nie wziął się z niczego. To wina Riversa, że na tydzień przed końcem RS muszą zapierdalać jak w kopalni. To jest wina Riversa, że Giannis niespełna dwa tygodnie temu grał z Lolkami 47 minut. To jest wina Riversa, że Giannis po drobnym urazie, wraca na mecz z NYK i gra prawie 40 minut, a w następnym meczu ma uraz po pół godzinie. Jak zawodnik doznaje kontuzji bez kontaktu z rywalem, to w 80% przypadków jest to uraz zmęczeniowy. Giannis gra na maksa fizycznie, bo taki już jest. Nawet w meczu o nic, jak idzie na kosz, to na pełnej kurw… No to jak nim grasz po 40 minut, to co w tym dziwnego że mu w końcu coś pierdolnęło – że tak zacytuje byłego selekcjonera Janasa. Griffin miał bilans 30-13 jak go zwalniali – gdyby został, nie mieliby żadnego zmartwienia, jeśli chodzi o miejsce w tabeli, a zawodnicy odpoczywaliby nad jeziorami Wisconsin. Nie wydaje mi się, żeby Bucks teraz wyglądali lepiej – zmiana trenera niewiele dała, o ile cokolwiek dała. Gdzieś jest lepiej, gdzieś jest gorzej, a gdzieś fatalnie – bilans ujemny.
[Timi] Zwolnili Griffina, bo nie wierzyli, że to jest trener zdolny poprowadzić tę drużynę do mistrzostwa. Zmartwienia o miejsce w tabeli może by nie mieli, ale to nie o to chodziło. I pewnie mieli rację, ale zatrudnienie Riversa do szczytu absolutnie ich nie przybliżyło.
[Adrian] No ja trzymam kciuki, żeby Miami uplasowało się po turnieju Play In na 7 miejscu i znowu połamało jelonki z Wisconsin. To by było idealne domknięcie tego co się tam wydarzyło – zwolnienie poprzedniego trenera, zastąpienie go debiutantem, żeby na końcu ściągnąć awaryjnie jako pomocnika Dyzme, który wygryza Griffina i upierdala sezon. Można gasić światła.
[Timi] Niby tak, ale też chyba nie chciałbym żeby Heat uwierzyli że cokolwiek mogą… Natomiast jeśli mam mieć jakieś jedno życzenie co do naszego rywala, to tak sobie myślę, że może jednak lepiej uniknąć Heat w pierwszej rundzie. To mogłaby być idealna okazja dla Celtics żeby uporać się z demonami i pokazać sobie i światu, że są gotowi, ale z drugiej strony brudna gra Heat może być niebezpieczna.
[Adrian] Mecz z NYK – dla nas o nic, dla nich o 3 miejsce na Wschodzie, a być może i 2 miejsce – bo wszystko nadal jest sprawą otwartą. Napisze to kolejny raz – najważniejsze jest dbać o zdrowie. Nie wkładać nie tylko głowy, ale nogi i reki tam gdzie nie potrzeba. Skakać nisko, biegać wolniej, męczyć się mniej i dociągnąć sezon zasadniczy w zdrowiu do końca.
[Timi] Trochę szkoda, że „psujemy” sobie domowy bilans, ale ostatecznie nie ma to żadnego znaczenia w szerszej perspektywie. Jasne, niektórzy powiedzą, że lepiej kończyć sezon na pełnej i że takie porażki mogą się odbić czkawką na początku fazy play-off. Ale tutaj nie ma żadnej reguły. KG wkurzył się na twitterze, jednoznacznie dając znać, że on jest zwolennikiem mocnego akcentu na koniec sezonu zasadniczego. No ale Celtics w 2008 roku skończyli mocno, a potem w dwóch pierwszych rundach grali po siedem meczów. A na przykład Celtics w 2010 roku skończyli przeciętnie, a potem w świetnym stylu awansowali do finałów. Nie ma reguły. Najważniejsze to zachować odpowiedni mental, o czym mówił po tym spotkaniu Porzingis.
[Adrian] Uwag kilka – nie ma plusów i minusów w tym meczu, bo to dla nas był SPARING. Tak – ostatnie mecze dla nas to sparingi – żeby nie zardzewieć, żeby nie wypaść z rytmu meczowego, żeby rezerwy pograły więcej. No i wystarczy popatrzeć w statystyki +/- gdzie rezerwy były na wielkim plusie. To jest ich czas, to są ich mecze.
[Timi] W pewnej chwili wydawało się, że Knicks zrobią może nawet jakiś rekordowy wynik w historii starć z Celtics, ale czwarta kwarta w wykonaniu bostońskich zmienników skutecznie zamknęła im do tego drogę. 38-18 w ostatnich 12 minutach i ostatecznie przewaga Knicks na koniec spotkania wyniosła zaledwie dziewięć punktów.
[Adrian] To jeszcze słów kilka o meczu z Hornets. Odbył się. No i to byłoby na tyle ;) A poważnie – wygraliśmy mecz, który powinno się wygrać. Nie ma znaczenia, że grały nasze rezerwy – Hornets to zespół tankujący, więc tu ulgi nie ma. Wprawdzie jakieś minuty tam grał Bridges czy Miller – to i tak jest drużyna do zaorania.
[Timi] Mecz dla rezerw, które pokazały się ze znakomitej strony. Czyli pewnie w ostatnim meczu rozgrywek najważniejsi nasi gracze wystąpią, ale może to i nawet lepiej dla rytmu meczowego przed startem fazy play-off. No i w niedzielę jest też wyjątkowe spotkanie ze względu na dzień Mike’a Gormana, który kończy karierę komentatorską.
[Adrian] Uwag kilka – no to chciałbym pochwalić Jadena Springera. Na pochwałę zasługują wszyscy, ale na niego zwracam największa uwagę, bo to takie żywe sreberko w obronie i ja naprawdę liczę na jego rozwój. Warto w niego inwestować minuty.
[Timi] Miał trochę problemów zdrowotnych, przez co do tej pory nie było za bardzo okazji na minuty dla niego, dlatego miejmy nadzieję, że z czasem będzie tych szans dla niego coraz więcej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Springer ma w sobie coś np. z młodego Avery’ego Bradleya. Nawet te rzuty z półdystansu bardzo podobne!
[Adrian] Jrue Holiday z nową umową w Bostonie. Zrezygnował z opcji zawodnika na kolejny sezon i podpisał 4 letnie kontrakt do sezonu 2027/28 wart 135 mln dolarów. Na przyszły rok miał prawie 40 mln, wiec teraz będzie taniej, ale dłużej. Najmłodszy nie jest, ale zawodnicy w ostatnich latach dużo wolniej się starzeją. Druga strona medalu jest taka, że my nie mamy wyjścia. Wchodzimy All In – bo to jest ten czas.
[Timi] Nie jestem pewien, czy Holiday w sezonie 2027/28 będzie jeszcze w Bostonie. Dla nas najważniejszy jest ten oraz przyszły sezon. Tutaj idziemy all-in, bo od kolejnego sezonu wchodzi supermax Browna, a rok później supermax Tatuma. A jeszcze będziemy niedługo rozmawiać z Derrickiem White’em w sprawie przedłużenia jego umowy. Ostatecznie wszystko będzie zależeć od tego, jak głęboko sięgną kieszenie właścicieli, którym na pewno łatwiej będzie płacić ogromne pieniądze na kontrakty i podatek (a ten będzie coraz większy, co wynika z recydywy podatkowej), jeżeli zespół będzie bił się o mistrzostwo. No a ten kontrakt Holidaya za jakiś czas może się nam całkiem przydać na rynku transferowym, gdy Stevens będzie miał dość mocno ograniczone ruchy przez bycie nad drugim progiem apron, co jest w zasadzie nieuniknione. Wiadomo – Holiday młodszy nie będzie, a rozgrywający z reguły jakoś super się nie starzeją, ale przykład choćby CP3 pokazuje, że nawet po 35. roku życia można jeszcze mieć dużą wartość. No a też Jrue ma ogromną wartość jako lider szatni, bo jest postacią uwielbianą przez innych zawodników.
[Adrian] Porzingis otrzymał nagrodę dla zawodnika Tygodnia na Wschodzie, a co za tym idzie, Boston Celtics są pierwszą drużyną w historii, gdy czterech różnych zawodników otrzymało tę nagrodę w jednym sezonie. Wczesniej taką nagrodę dostawali Tatum, Brown i White. Mała rzecz a cieszy.
[Timi] A to prawda. Mała rzecz, ale bardzo cieszy, bo też pokazuje, jak głęboki jest ten zespół i jak znakomicie ta maszyna potrafi funkcjonować, że każdy ma swoje pięć minut. I jestem przekonany, że podobnie będzie w fazie play-off, bo największą siłą tej drużyny jest… właśnie drużyna.
[Adrian] Neemias Queta z pełną umową w NBA. Jest naszym 15 zawodnikiem, bo wcześniej był na kontrakcie two way. Rozmawialiśmy o tym nie raz – w pełni na to zasłużył. Zarobi kilka dolarów, to może zostanie na umowie two way w kolejnym sezonie, bo najbardziej rozchwytywanym zawodnikiem w NBA nie jest.
[Timi] Tej decyzji można się było spodziewać. Queta szczególnie w pierwszej fazie sezonu pokazał sporo dobrego i fajnie, że nadal będziemy mieli okazję doglądać jego rozwoju. W fazie play-off wiele pewnie nie pogra, ale zawsze to dodatkowe sześć fauli, a na kontrakcie two-way w ogóle nie mógłby się w meczach play-off pojawić. W międzyczasie pomaga jeszcze Maine Celtics w drodze do tytułu, bo ekipa świetnie prowadzona przez trenera Blaine’a Muellera zameldowała się w wielkim finale G League i jest już o krok od historycznego tytułu.
[Adrian] Gdy my graliśmy z Bucks, oni zagrali pierwszy mecz finałowy i wygrali go zdecydowanie, a to Queta właśnie był naszym najlepszym zawodnikiem. 20 punktów, 13 zbiórek i 3 bloki o ile dobrze pamiętam jego linijkę. JD dawał mu takie piłki na wady, że wyglądało to doskonale. Swoją drogą – dużo ciekawszy mecz od tego w NBA :D
[Timi] W drugim meczu lepsi okazali się gracze z Oklahomy, a to oznacza, że w finałach G League dojdzie do decydującego spotkania numer trzy. To starcie w poniedziałek, a więc już po naszym ostatnim spotkaniu w sezonie zasadniczym.
[Adrian] IT4 dostał normalną umowę w NBA i zostanie w Phoenix Suns do końca sezonu. No i dopiął swego – wraca do NBA, a to że to będą minimalne minuty… ważne, że znowu jest w lidze. Życzę zdrowia!!
[Timi] Jak dotychczas w pięciu spotkaniach rozegrał łącznie 15 minut i wiele więcej pewnie nie będzie, ale jednak znów możemy powiedzieć, że Isaiah Thomas z powrotem jest w NBA. I to już jest jego wielki sukces! Suns tymczasem na końcówkę sezonu zasadniczego nie zachwycają, a liderzy nie liderują tak jak powinni i trzy ostatnie spotkania przeciwko Clippers, Kings i Timberwolves (wszystkie na wyjeździe) zdecydują o ich miejscu w tabeli Zachodu.